Dziś jest:
Piątek, 19 kwietnia 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 39014x | Ocen: 8

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Nie, 24 sty 2010 19:22   
Autor: FN, źródło: FN   

Niezwykły przypadek śmierci klinicznej


Czy znacie postać Hieronima Boscha? Ten urodzony  ok. 1450 roku w 's-Hertogenbosch w północnej Brabancji niderlandzki malarz jest postacią bardzo tajemniczą i mało znaną. Pochodził z rodziny malarzy flamandzkich. W dzieciństwie przeżył coś, co zaważyło na całym jego przyszłym życiu.

 Jako 13-latek przeżył potworny pożar, w trakcie którego doszło do jakiegoś ważnego wydarzenia w jego życiu, gdyż bardzo często wracał do tej sprawy. Jego postać powinna być bardzo ważna dla ludzi, którzy interesują się sprawą „śmierci klinicznej”.

Dlaczego? Powód jest prosty. Wśród namalowanych przez niego obrazów jest jeden, który zdumiewa ludzi od ponad pół tysiąca lat. I jest jednym z tych, o których często wspominamy na pokładzie okrętu Nautilus.

 

Oryginał tego obrazu znajduje się w Pałacu Dożów, w Wenecji. Przedstawia ono wznoszenie się do nieba dusz błogosławionych, a jego zagadkowość polega głównie na tym, że wędrują one przez ciemny tunel ku światłu u jego wylotu. Nie sposób zauważyć, że jest to identyczny tunel jak ten, który opisują współcześni ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną!

 Uwagę na ten obraz zwrócił także lekarz i filozof, Raymond A. Moody, relacjonując opowieści pacjentów w książce „Life after Life”, którzy przeszli przez niezwykłą barierę życia i śmierci. Jest pewne, że Bosh sam miał okazję przeżyć coś, co sprawiło, że namalował ten niezwykły obraz. Nie mamy co do tego wątpliwości.

 

Fundacja Nautilus to oficjalnie zarejestrowana organizacja pozarządowa, która podlega nawet jednemu z ministrów. Kiedy rejestrowaliśmy naszą Fundację pani w urzędzie po prostu przysiadła z wrażenia, kiedy przeczytała, ze jednym z naszych celów statutowych jest wykazanie, czy istnieje życie po śmierci. Nawet nie bardzo wiedziała, co powiedzieć - po prostu ją zatkało.

Tymczasem my traktujemy tę sprawę bardzo poważnie, a wśród rozlicznych dowodów na wykazanie prawdziwości tezy o istnieniu "życia po śmierci" i nieśmiertelności ludzkiej duszy są także relacje osób, które przeżyły śmierć kliniczną. Dziś chcemy przedstawić relację osoby, która miała okazje uczestniczyć w niezwykłym wydarzeniu. Jest to o tyle niezwykłe, że ta relacja daje bardzo poważny argument w dyskusji o zjawisku „śmierci klinicznej”, który pozwala posłać w kosmos wyjaśnienia typu „majaki mózgu w momencie niedotlenienia”. Jest to relacja na tyle ważna, że musimy ją przedstawić na naszych łamach.

 

Droga Fundacjo Nautilus,

Z wielkim zainteresowaniem śledzę Wasz portal i doceniam pracę, którą wykonujecie jak widzę zupełnie bezinteresownie. To mój pierwszy list, jaki piszę chyba od 10 lat, ale postanowiłam opowiedzieć historię, którą musicie poznać jako ludzie zajmujący się zjawiskiem śmierci. Po tamtym wydarzeniu zmieniło się moje spojrzenie na sprawę życia po śmierci. Byłam ateistką i nie wierzyłam w to, że po śmierci cokolwiek jest jeszcze, poza pustką.

Wszystko zaczęło się od moich kłopotów ze zdrowiem po wypadku samochodowym, w którym niestety brałam udział. Nie ja kierowałam samochodem, a jechałam jedynie jako pasażer. Początkowo nie odczuwałam żadnych dolegliwości, ale one potem się zaczęły nasilać i musiałam wylądować w szpitalu. I tu zaczyna się właściwa historia. Na oddział, na którym leżałam, trafiła młoda dziewczyna, która była po próbie samobójczej. Zażyła leki, które nie doprowadziły do jej śmierci, ale ciężkiego zatrucia.

To był podobno jakiś zawód miłosny, ale szczegółów nie znam. W każdym razie w nocy doszło do strasznego wydarzenia. Nagle rozległy się krzyki pielęgniarek i zapaliły się światła na korytarzu. Okazało się, że wszystko przez tę młodą dziewczynę, która próbowała ponownie popełnić samobójstwo w pokoju szpitalnym tym razem wieszając się na sznurze zrobionym z prześcieradła. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo była zdesperowana.

I znowu udało się ją odratować, choć musiała trafić (drugi raz w ciągu 24 godzin!) na oddział reanimacji. Wezwano jej rodzinę i policję, było ogromne zamieszanie. Lekarze podjęli decyzję, że po pobycie w szpitalu na tzw. „OIO” /oddział intensywnej opieki medycznej/ zostanie skierowana do szpitala psychiatrycznego. Ale wtedy stała się rzecz zadziwiająca, choć wiem to tylko od zaprzyjaźnionej pielęgniarki.

Podobno dziewczyna powiedziała rodzinie i lekarzom, że miała spotkanie z Bogiem i aniołami, a także, że widziała film ze swoim życiem. Pozwolono jej wrócić, gdyż ma urodzić dziecko, co jest jej zadaniem na Ziemi. Powiedziała także, aby nie obawiać się, że ona popełni samobójstwo, gdyż ona już tego nie zrobi nigdy więcej. Prosiła także, aby nie kierować ją do szpitala psychiatrycznego. Bardzo mnie to zaciekawiło, ale nie miałam szansy wejść do pokoju, gdzie ona przebywała. Nie wiedziałam wtedy, że ja także będę częścią tej historii, ale po kolei.

 

Następnego dnia przyszła do mnie pielęgniarka, że Ewa (tak miała na imię ta dziewczyna) bardzo prosi mnie o to, abym z nią porozmawiała, ma mi bowiem coś ważnego do przekazania. Możecie sobie wyobrazić, jak bardzo byłam ciekawa. Pielęgniarka powiedziała jednak, że na razie jest to niemożliwe, gdyż jest ona pod ciągłą obserwacją rodziny i personelu, ale w nocy wartę przy łóżku niedoszłej samobójczyni będzie pełnić ta pielęgniarka. Zapytałam, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z jakimś nieporozumieniem, bo przecież ja tej dziewczyny nie znam, ale pielęgniarka wyjaśniła, że nie ma mowy o pomyłce, bo nawet prawidłowo wymieniła moje imię. Tego dnia czas mi się dłużył niemiłosiernie i czekałam na noc, aby dowiedzieć się, jaką to tajemnicę ma mi do przekazania Ewa. Ponieważ miałam silny ból i wzięłam środki przeciwbólowe, to zasnęłam.

 

Mniej więcej koło północy obudziło mnie delikatne szarpnięcie w ramię. To była ta pielęgniarka, która powiedziała, że Ewa na mnie czeka. Ze strachu trzęsły mi się nogi, ale przeszłam korytarzem do pokoju, gdzie leżała Ewa, Wtedy pierwszy raz ją zobaczyłam. Miała około 18 lat i na szyi widziałam ślad od sznura, ale poza tym była bardzo ładną dziewczyną. Uśmiechała się, choć była przywiązana pasami do łóżka. Poprosiła pielęgniarkę, aby na chwilę wyszła, co ta zrobiła bardzo szybko. Ewa mówiła powoli, ale zapamiętałam każde jej słowo. Przeprosiła mnie za to, że musiałam w nocy się obudzić, ale sprawa jest bardzo ważna. Ewa opowiedziała mi, że w czasie drugiej próby samobójczej przeżyła coś, czego nie jest w stanie opisać. Nagle zobaczyła światło na końcu tunelu, do którego ją bardzo ciągnęło, ale nie mogła tam pójść, gdyż dowiedziała się, że to nie jest jej czas.

Była bardzo smutna, gdyż tam było tak wspaniale, że powrót na ziemię do naszej rzeczywistości wydał jej się koszmarem. Wcześniej obserwowała film z różnymi scenami ze swojego życia i zrozumiała, że samobójstwo jest błędem i drogą donikąd. Już nigdy, jak mnie zapewniła, nie targnie się na swoje życie. Teraz się zmieniła i spotkanie z Bogiem i aniołami sprawiło, że już nic nie będzie takie samo, jak wcześniej. Ewa mówiła mi o bardzo intymnych szczegółach swojej próby samobójczej, więc to zmilczę. Ale teraz najważniejsze.

Zapytałam ją, dlaczego akurat mnie wybrała do tego, abym wysłuchała jej historię. Ewa przez chwilę milcząc patrzyła mi w oczy, a nagle zapytała, czy pamiętam Tomka, z którym łączyło mnie bardzo silne uczucie. Kiedy powiedziała jego imię poczułam, jakby przeszył mnie dreszcz. Dosłownie kilka zdań opisu wystarczyło, że zrozumiałam, o kim mówi. Kochałam go kiedyś, ale nasze drogi rozeszły się, jak to bywa w życiu. Nie miałam z nim żadnego kontaktu. Ewa tylko kiwała głową, kiedy ja byłam zaskoczona, dlaczego mówi mi o Tomku. Patrząc cały czas mi w oczy powiedziała, że kilka dni temu Tomek zginął w tragicznym wypadku. Kiedy mówiła te słowa myślałam, że dostanę zawału. Ewa spokojnym głosem powiedziała, że podczas jej pobytu na tamtym świecie spotkała się z nim, a on prosił o przekazanie poprzez moją osobę ważnej informacji dla jego rodziny.

Nawet dziś po wielu latach jak piszę te słowa, to po prostu ręce mi się trzęsą ze zdenerwowania. Powiedziałam jej, że na pewno się myli, bo Tomek pracuje, ma od kilku lat rodzinę i nic mu nie jest. Ewa jednak wyjaśniła, że on miał wypadek niedawno i na pewno to mogę sprawdzić. Miałam tak ściśnięte gardło, że prawie nie mogłam wydusić z siebie nawet słowa. Zaczęłam płakać i zapytałam, co to za wiadomość. Ewa prosiła mnie, aby nie płakała, gdyż nie ma powodu, gdyż mój Tomek nadal żyje, choć jest teraz w owym świetle. Wiadomość dla jego żony była bardzo nietypowa. Tomek bardzo prosił swoją rodzinę, aby nie rozpaczała tak bardzo po jego odejściu do innego świata, gdyż ich rozpacz on odczuwa i bardzo go to smuci. Powinni dalej żyć wiedząc, że i tak kiedyś się spotkają.

 Kiedy mówiła te słowa zrozumiałam, że chyba w moim życiu uczestniczę w najważniejszym wydarzeniu, które zmieni moje pojmowanie świata. Ewa mówiła to tak spokojnie przez cały czas się uśmiechając. Powiedziała, że śmierci nie ma, ale naszym obowiązkiem jest żyć pełnią życia, a nie ciągłe myśleć o śmierci. Pamiętam jej słowa.

 Kiedy weszła pielęgniarka, ja nie mogłam powstrzymać łez, co narobiło trochę zamieszania. Wtedy widziałam Ewę ostatni raz i nie mam pojęcia, co się z nią potem stało. Wiem tylko, że została przeniesiona do innego szpitala (pewnie psychiatrycznego).

 Tej nocy nie zmrużyłam oka. Czekam na ranek, aby móc zadzwonić do znajomego kolegi Tomka i zapytać, czy to prawda, że Tomek nie żyje. Prawie odchodziłam od zmysłów i czekałam na godzinę ósmą, gdyż od tej godziny wypadało zadzwonić na komórkę. Na szczęście miałam numer telefonu do jego kolegi. Odebrał. Był bardzo zaskoczony, że dzwonię. Nagle zapytał, czy słyszałam i czy już wiem. Kiedy zapytałam, czy chodzi o Tomka – potwierdził. Przeprosił mnie, że mnie nie zawiadomił, ale myślał, że ktoś już to zrobił. Kiedy skończył mówić, ja przeprosiłam i musiałam się rozłączyć. Możecie sobie wyobrazić, jak się wtedy czułam i co przeżywałam. Po wyjściu ze szpitala natychmiast skontaktowałam się z rodziną Tomka i przekazałam im przesłanie, które dostała Ewa. Nie mogę wybaczcie opisać tego, co się działo tego dnia i jak przebiegało spotkanie w domu Tomka, bo chyba jego rodzina by sobie tego nie życzyła.

 

Ta historia wydarzyła się naprawdę co mogą potwierdzić moi rodzice i brat, moim zdaniem właśnie wy jako Fundacja Nautilus powinniście ją przynajmniej poznać. Nie ma takiej możliwości, że padłam ofiarą oszustów, bo i po co mieliby to robić? Ja uważam, że to jest dowód na istnienie życia po śmierci, a zdanie innych negujących to zjawisko mnie nie interesuje. Od tamtego wydarzenia minęło dokładnie 13 lat. Moje życie uległo diametralnej zmianie i stałam się osobą, która wierzy w Boga. Nigdy, ale to nigdy nawet nie przypuszczałam, że kiedyś napiszę takie słowa.

 

Droga Fundacjo,

Uświadamiajcie ludziom to, że nie są tylko tym ciałem, które czują i które widzą. Zgadzam się na opublikowanie mojej historii, choć zachowajcie moje nazwisko i miejscowość dla siebie. Być może ktoś czytający moją historię zrozumie, że sprawa śmierci niesie ze sobą o wiele większą tajemnicę, niż moglibyśmy sobie to wyobrazić.

 Dziękuję, że wcześniej odpisaliście na mój list i mam nadzieję, że mój opis tego, co przeżyłam, okaże się wystarczający.

 

Pozdrawiam ciepło o Was myśląc

 I.

 

 

Ta historia wydała nam się na tyle ważna, że zdecydowaliśmy się jej poświęcić cały artykuł. Co ona pokazuje? Zjawisko „śmierci klinicznej” jest o wiele bardziej złożone, niż można by przypuszczać. To nie tylko „tunel i światło”, ale także takie historie jak opisana przez I. Czy to przekona kogoś do tego, że istnieje życie po śmierci? Nas nie musi, gdyż dla osób działających w FN jest to oczywistość. A że ktoś ma inne zdanie? Ma prawo, ale... to nie ma znaczenia.

 

Na koniec przypominamy prawdziwą perłę z naszego archiwum multimediów. To historia opowiedziana przez generała Janusza Brochwicza-Lewińskiego, ps. Gryf  (dowódca obrony Pałacyku Michla na Woli podczas Powstania Warszawskiego), który ósmego sierpnia 1944 został ranny w rejonie cmentarza kalwińskiego.

 

W czasie Powstania Warszawskiego Janusz Brochowicz-Lewiński dostał śmiertelny postrzał w twarz i przeżył śmierć kliniczną. Jego wstrząsająca relacja może być sygnałem dla wszystkich wątpiących

- "Po śmierci żyjemy w jakieś formie!" - przekonuje żołnierz legendarnego Parasola.

 

Ta niezwykła relacja została przedstawiona niejako „przy okazji” w dokumentalnym filmie "Rycerski stan – Batalion „Parasol”, który wyemitowała Telewizja Polonia. Film jest poświęcony walkom Parasola w czasie Powstania Warszawskiego i w ogóle nie dotyczy zjawisk X`Files. Tym bardziej niezwykłej mocy nabiera relacja głównego bohatera filmu, którym jest legendarny dowódca grupy szturmowej "Parasol".

 

 


 /przygotowujemy kolejny odcinek serii publikacji o niezwykłych przypadkach śmierci klinicznej/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 39014x | Ocen: 8

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Nie, 24 sty 2010 19:22   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

WYWIAD Z IGOREM WITKOWSKIM

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.