Dziś jest:
Czwartek, 25 kwietnia 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 7611x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Pt, 26 sie 2005 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

Topiłem się, widziałem tunel – to jest prawda!
Śmierć nie istnieje – swoją historię zdecydował się ujawnić nasz nautilusowy specjalista od duchów – Piotrek Jaskulski.

W Fundacji NAUTILUS funkcjonują osoby, które w sposób naturalny zaczęły się specjalizować w wybranej dziedzinie zjawisk X`Files. Od samego początku jest z nami Piotrek Jaskulski, który od pewnego czasu pomaga wszystkim, którzy mają kłopot z istotami z „innego wymiaru”. Piotrek dał się namówić na krótki tekst o śmierci. Tu także opowiada swoją historię, kiedy to pewnego dnia postanowił wykąpać się w rzece i... Moja historia Zgodziłem się napisać tych kilka słów na prośbę moich przyjaciół z Nautilusa z wielu powodów. Życie po śmierci to temat, który pobudzał wyobraźnię od zawsze. Dla mnie bardzo ważna jest książka Raymonda Moody’ego pt. ” Życie po życiu ”. Publikacja ta ukazała się 1975 roku w USA . Ponieważ zjawisko to dotyczy każdego człowieka na ziemi, natychmiast wywołała nieprawdopodobną dyskusję na całym świecie właśnie o śmierci. Szybko też stała się bestsellerem. Autor (doktor filozofii ) poruszył temat, który od wieków nurtował ludzkość, a co można sprowadzić do pytania: „Czy jesteśmy istotami nieśmiertelnymi?”. Moody opisywał kolejne etapy przechodzenia do świata umarłych, opisy były na całym świecie takie same. Wiedzę pozyskiwał od ludzi, którzy otarli się o śmierć. A może powinienem napisać inaczej: udało się ich powrócić do naszego „życia”. Zdarzało się bowiem, że rozmówcy Raymonda Moody’ego byli uznani przez medycynę za zmarłych... Ale wracali i mówili, co przeżyli. Przywróceni do życia opowiadali bardzo podobne do siebie, niesamowite historie, w których z zadziwiającą konsekwencją powtarzały się te same elementy: - poczucie błogostanu, lekkości, unoszenia się nad ciałem - ciemny długi tunel - jasne światło u wylotu - „świetlana osoba”, która pokazuje „film z życia" - przyjemne, wręcz rajskie krajobrazy - niesamowicie piękna muzyka - spotkanie z innymi zmarłymi przyjaciółmi i rodziną - niechęć do powrotu na ziemię Niektóre z tych elementów (jak chociażby długi ciemny tunel i światło na jego końcu ) tak zakorzeniły się w naszej świadomości, że pojawiają się w filmie, telewizji , sztuce i są jednoznacznie kojarzone z umieraniem. Wielu ludzi uwierzyło w istnienie naszego „życia po życiu”. Wielu ośmieliło się mówić o swoich odczuciach, a pomimo to często jest to temat wyśmiewany i nie rozumiany. Oponenci i sceptycy od zawsze mają te same argumenty. Jakie? Że wszystko jest winą mózgu... Mówią o zaburzeniach wywołanych niedotlenieniem półkul mózgowych, halucynacjach i o tym, że tak naprawdę nikt, kto mówi o śmierci klinicznej nigdy naprawdę nie umarł, a tylko tak mu się naiwnie wydawało... Nie spotkałem się jednak nigdzie z naukowym i satysfakcjonującym wyjaśnieniem, dlaczego bez względu na szerokość geograficzną , wyznawaną religię, stan posiadania itd. - wszędzie „halucynacje i omamy’ są niezwykle podobne, wręcz identyczne! Materiały na ten temat powielają często przykłady już publikowane. Możecie zawsze zadać pytanie: czy jest to prawda? Ja nie mam takiego problemu – przeżyłem to sam... Było to 20 lat temu. Był piękny, słoneczny, sierpniowy dzień. Miałem wtedy 10 lat. Moi rodzice wraz ze znajomymi i kuzynami zabrali mnie nad rzekę. Pojechaliśmy „nad Świder” jak wtedy mówiliśmy, małą, płytką rzekę pod warszawskim Otwockiem, gdzie w takie dni wypoczywały setki osób. Jedynym głębokim miejscem był i jest odcinek za mostem kolejowym. Woda spadając z kamieni wzmacniających most wypłukuje tam mocniej piach, powstaje koryto o głębokości ok. 1,20 m. Poszedłem tam z moim o sześć lat starszym bratem. To miał być kolejny, piękny dzień. Wskoczyłem do wody. Przepłynąłem na plecach kilka metrów z nurtem rzeki i chcąc zobaczyć, gdzie jest Darek - stanąłem w miejscu. Nie mogłem jednak dosięgnąć dna. Wpadłem w panikę. Wynurzałem się i zanurzałem z powrotem, traciłem siły... Trwało to dłuższą chwilę, która wydawała mi się wiecznością. Wtedy ostatkiem sił spojrzałem w kierunku mostu i zobaczyłem, jak Darek skacze z kamienia do wody, aby mnie ratować. Dopłynął do mnie, złapał mnie i po chwili bezsilnego szamotania się spróbował wyciągnąć na brzeg. Robił to jednak pierwszy raz w życiu... efekt był taki, że topiliśmy się razem. Zacząłem iść na dno, a w mojej głowie pojawiła się jedna myśl: TO KONIEC !!! I nagle stało się coś dziwnego. Jak zamknę oczy, widzę to bardzo wyraźnie... Woda, zalewając moją maskę do nurkowania, uformowała... długi tunel! Ze zdziwieniem zobaczyłem światło na końcu tunelu. Byłem dzieckiem, nigdy nie słyszałem o relacjach o śmierci klinicznej, o tunelu i tym świetle na końcu... Coś pchało mnie w kierunku tego światła! To dziwne, ale czułem się wspaniale, w ogóle się nie bałem. Poczułem obecność KOGOŚ, obdarzonego intelektem, ten KTOŚ był bardzo dobry. Po chwili zobaczyłem, że obok mnie stoi jakaś „istota”. Zdawała się ona wypełniać sobą całą przestrzeń wokół, byłem bezpieczny. Czas się zatrzymał. I nagle kolejne zaskoczenie: przed moimi oczami wyświetlił się film z mojego krótkiego życia. Nie pamiętam scen, ale pamiętam, że „światło” zapytało mnie, czy... chcę zostać... To było bardzo wyraźne pytanie, nie ma mowy o złudzeniu. Powiedziałem, że na brzegu jest moja mama. Widziałem ją wtedy siedzącą na kocu ze znajomymi i miałem świadomość, że umarłem. I nagle zdałem sobie sprawę, że będzie cierpieć, jeśli zostanę tutaj, choć było mi tam tak dobrze. Chciałem wrócić do mamy! W tej samej chwili jakiś człowiek podał mi rękę i wyciągnął mnie na brzeg. Niesamowite jest to, że mężczyzna ten stał w wodzie do kolan!!! Byliśmy uratowani. Z potwornym bólem głowy siadłem na kocu i nie mogłem uwierzyć w to, co przeżyłem. Ciekawa rzecz - od tamtej pory podobny ból głowy towarzyszy mi zawsze, kiedy zanurzam głowę w zimnej wodzie... I powraca przeżycie z dzieciństwa , którym nie dzieliłem się z nikim aż do tej publikacji na stronach naszej Fundacji. Ta historia wróciła wiele lat później, zacząłem się interesować ezoteryką, poznałem świat duchów... Z czasem zrozumiałem, że opisy zjawisk zawarte w książce Raymonda Moody’ego dotyczą również mojego przeżycia spotkania ze „światłem”. Zmieniło się moje życie, ja się zmieniłem Przyszedł czas, aby o ŻYCIU PO ŚMIERCI mówić innym ludziom. Nie „można o tym mówić” – trzeba o tym mówić! Czy zadaliście sobie kiedyś takie pytania: Czy ono istnieje? Czy spotkamy po drugiej stronie zmarłych przyjaciół? Kim jest Światło...Jezusem? Matką Boską, a może... aniołem? Czym jest film z życia i jakie jest jego znaczenie? Dlaczego mamy wybór: wracać czy zostać? Dużo pytań, jedno ważniejsze od drugiego. Wielu ludzi relacjonując swoje doznania z „tamtej strony życia „ opisywało, że unosi się i z góry obserwuje akcje „przywracania własnego ciała do życia”. Ja też miałem podobny moment, ale wtedy widziałem mamę siedzącą na kocu. Nie wiedziała, że ja w tym czasie kończę swoje życie pod wodą... To przeżycie nie jest obojętne. Spotkanie ze światem zmarłych i powrót wywołuje szok spowodowany gwałtownością przejścia z jednego bytu w drugi. Potem zrozumiałem, że to jest powód, dla którego wiele osób zmarłych nawiedza domy, w których mieszkali za życia, przebywa w nich i straszy nieświadomie nowych mieszkańców. Jak to jest możliwe?- myślę, że dla nich jest to stan podobny do snu. Czy w marzeniach sennych doświadczając zupełnie nierealnych przeżyć zdajecie sobie sprawę , że... śpicie? I oni śpią, nie chcą iść w kierunku światła, trzeba ich do tego nakłonić... W tym tkwi tajemnica egzorcyzmów. Uważam, ze zostaliśmy stworzeni przez Boga i on dał nam jedną rzecz taką samą - umieramy jednakowo! Nasza podświadomość odpowiada za wszystkie procesy życiowe. W chwili długotrwałego braku powietrza podświadomość uznaje, że należy uruchomić „plan awaryjny”. Jest też może również tak, że ktoś daje ciału sygnał, że „już czas”... Opuszczamy ciało i mkniemy w jednym kierunku. Tunelem. Do Światła. Odczuwamy lekkość z powodu wyzwolenia się z ciasnego, krępującego nas ciała. Kolejnym etapem wędrówki duszy jest „film z życia„. I może znowu podświadomość odpowiedzialna za magazyn pamięci prezentuje nasze dokonania i przewinienia... A może jednak ktoś pomaga naszej pamięci? I jeszcze jedna, ważna rzecz. Mówię to z własnego doświadczenia – w tym stanie jest możliwość widzieć... myśli innych ludzi. Nie uda mi się tego wyjaśnić, po prostu nie potrafię... Można też zobaczyć skutki naszego postępowania. Tylko wtedy jesteśmy w stanie sami siebie prawdziwie ocenić. Muszę dodać, że w tym „najważniejszym życiowym momencie” nikt nas nie potępia i nie karze... To raczej my sami poruszeni niesprawiedliwością i cierpieniem osoby przez nas skrzywdzonej prosimy o możliwość naprawy wyrządzonych krzywd. Ktoś może zapytać, kiedy to może nastąpić? Odpowiedź jest tylko jedna - w następnym wcieleniu! A jego kształt uwarunkowany będzie chęcią poprawy siebie, pomocy bliskim i daleko pojętym planem naszego rozwoju. Tak, bez idei reinkarnacji trudno jest wyobrazić sobie logikę tego rozumowania... A może inaczej – dla mnie jest to oczywiste. I nie boję się tego mówić wprost – może już nadszedł czas? Ludzie relacjonujący stan śmierci klinicznej opowiadają o przepięknej muzyce i niebiańskich krajobrazach widzianych po drugiej stronie życia W chwili kiedy jesteśmy pozbawieni ciała nasze myśli są niezwykle czyste, plastyczne i bardzo czytelne. A może jest tak, że w tym zmienionym stanie tworzymy trudne do opisania słowami obrazy i muzykę, bo... tak postrzegamy SZCZĘŚCIE !!! Ciekawiło mnie bardzo, dlaczego niektórzy mogą powrócić z tamtej strony, co dotyczy także i mnie. Jeżeli nawet w planie naszego życia mamy zapisaną śmierć, czasami pojawiają się okoliczności pozwalające oddalić to, co nieuniknione. Czasem na wiele, wiele lat. Myślę, że dostajemy kolejną szansę od Boga. Rozwijać się, poprawić życie, czasem pomóc kochanej osobie. Dla innych ma to być przypomnienie, informacja od „Stwórcy”, prośba, żeby opamiętali się, póki jeszcze jest na to czas... Dotyczy to szczególnie osób, które próbowały odebrać sobie życie. Niezwykle rzadko spotykam relacje od niedoszłych samobójców, tylko jeden raz rozmawiałem z osobą, która dosyć obszernie opisywała swoje doznania po nieudanej próbie odebrania sobie życia. Jej relacja była skrajnie inna od mojej. Dramatyczna. Przepełniona lękiem, bólem. Żadnego błogostanu, uczucia lekkości, chęci pozostania poza ciałem… wręcz odwrotnie! Na szczęście powróciła do świata żywych. Zmieniła się, zrozumiała lekcję. Dziś wie, że rozwiązanie problemu polegające na odebraniu sobie życia w trudnych chwilach jest największym błędem! Kończąc mój tekst muszę przyznać, że jest to ledwie dotknięcie tego tematu. Opisałem tylko moją historię i.... zrobiłem to celowo. Chciałbym podsumować go relacjami od czytelników, które - jak się spodziewam - wkrótce przyjdą na adres Nautilusa Zamierzam poruszać również inne pokrewne tematy, czasami bardzo trudne. Opętanie, nawiedzanie domów przez duchy, reinkarnację, doświadczenia bytowania poza ciałem (OBE ) itd. Proszę o nadsyłanie opisów swoich doświadczeń. Jeżeli będą interesujące, postaram się je wykorzystać w następnych artykułach. Patrząc przez pryzmat moich doświadczeń i rozważań, dochodzę do najważniejszego wniosku. Śmierć jest naturalnym stanem naszego organizmu, tak jak życie. Pozbawieni dalszej możliwości egzystowania we własnym ciele pozostawiamy je i kontynuujemy życie jako istoty duchowe. Ta oczywista prawda musi być jasna dla wszystkich ludzi na ziemi. Przechodzimy do innego świata, doświadczamy pełni doznań i odczuć właściwych dla tego stanu. Niechętnie powracamy do ciała, a dalsze nasze życie charakteryzuje brak lęku przed śmiercią. Nierzadko ta tęsknota za chwilami szczęśliwości zaznanymi po drugiej stronie zaczyna być nie do zniesienia... Myślę, że dzięki takim zjawiskom jak śmierć kliniczna dostajemy jednoznaczny znak od Boga. Jesteśmy nieśmiertelni i niezniszczalni!!! Tym, którzy interpretują te przeżycia inaczej mogę powiedzieć tylko tyle: nie jestem w stanie Wam tego opisać, musicie przeżyć to sami... Powiem nawet więcej – przeżyjecie to sami, tak jak ja przeżyję to jeszcze raz. Ja się tego nie boję, ja „już wiem”, a wy jeszcze nie... Spróbujcie mi uwierzyć, zaufać, wyzbyć się lęku. I dla Was przyjdzie „ten dzień”. Jeden, jedyny dzień, wyjątkowy pod każdym względem. Ostatni i „nie ostatni” – oto największa z tajemnic. Będziecie wtedy mogli sprawdzić, czy pisząc te słowa miałem rację. A ja już wiem, jaki będzie wynik tego testu... I cieszę się. I wiem, że będzie to dla Was najwspanialsza niespodzianka w Waszym życiu. Nawet Wam trochę zazdroszczę, że będzie tak tym zachwyceni, bo to jednak zawsze co pierwszy raz, to pierwszy raz... Na koniec mojego tekstu ciekawostka: kilka lat temu poprosiłem osobę zajmującą się chiromancją ( czytaniem z ręki ), aby obejrzała także moją dłoń. Przeraziła się bardzo i po chwili powiedziała: TY kiedyś UMARŁEŚ!!! Nie powinieneś tu być. A przecież nie umarłem, bo... śmierci nie ma.

Komentarze: 0
Wyświetleń: 7611x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Pt, 26 sie 2005 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

WYWIAD Z IGOREM WITKOWSKIM

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.