Dziś jest:
Piątek, 19 kwietnia 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz


Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie




SNY – nasze okna do innej rzeczywistości, przeszłości, teraźniejszości i co najciekawsze – przyszłości
Wt, 26 gru 2017 07:37 komentarze: brak czytany: 3727x

Dział „XXI PIĘTRO – moja historia” cieszy się ogromną popularnością wśród czytelników. Tworzy się w ten sposób jeden z największych zbiorów w polskiej sieci www relacji o osobistych doświadczeniach ze zjawiskami niewyjaśnionymi. Oddzielną grupę stanowią sny naszych czytelników. Przeważnie w ich ocenie jesteśmy ostrożni, ale monitorujemy je, klasyfikujemy i katalogujemy.Oto przykład z naszej poczty.......

czytaj dalej

Dział „XXI PIĘTRO – moja historia” cieszy się ogromną popularnością wśród czytelników. Tworzy się w ten sposób jeden z największych zbiorów w polskiej sieci www relacji o osobistych doświadczeniach ze zjawiskami niewyjaśnionymi. Oddzielną grupę stanowią sny naszych czytelników. Przeważnie w ich ocenie jesteśmy ostrożni, ale monitorujemy je, klasyfikujemy i katalogujemy.

Oto przykład z naszej poczty „z ostatnich godzin”.

From: [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, December 25, 2017 10:11 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Real sny

 

Od pewnego czasu mam bardzo realistyczne sny. Tak bardzo ze je "czuje". Nie wiem czy to normalne czy cos mi sie w mozgu nie tego, zrobilo, ale postanowilem poprosic Was o pomoc w ich zrozumieniu. Opisuje to tak jak mi sie przypominalo po obudzeniu. Troche chaotycznie, ale pisze to w miare przypominania sobie czesci snu. 

To byl 'kościół' (czulem jakbym byl obok kosciola, swiatyni, nie potrafie okreslic wyznania) ale nie widzialem budynku, trzech muzulmanow spiewalo po arabsku nadchodzac droga w strone tej swiatyni, uciekalem, oni byli za mna, nie jakby mnie gonili, tylko jakbym to ja nie mogl uciec przed nimi. wiedzialem ze cos nie tak. Na lawce (chyba przed tym budynkiem.) Matka i corka, corka podobna do kolezanki z normalnego zycia, nawet pomyslalem, "podobna do D.." , sara i kama siedza przy kominku, tak powiedziala,(chodzilo o psy?) widzialem jej twarz jak w realu. Uciekalem przed muzulmanami, uslyszalem allach akbar, wiedzialem ze jak uslysze trzy razy to cos wybuchnie. Probowalem zabrac, ostrzec jej matke, pamietam ze wzialem ja za reke i kazalem uciekac . Wtedy sie obudzilem. Sen byl tak realistyczny że jestem w stanie narysowac plan tego miejsca, choc minelo juz 2 dni od tego momentu to nadal mam to w głowie. 

 

Od FN

Sny potrafią być naprawdę mega-realistyczne i rzeczywiście są takie, które absolutnie nie są przypadkowymi „majakami śpiącego mózgu”. Poniżej publikujemy kilka opisów snów od naszych czytelników, które zostały przysłane na pokład okrętu Nautilus. Ich lektura na pewno będzie ciekawa dla wszystkich, którzy interesują się snami. Proszę wybaczyć, że będziemy robili „korekty ortograficznej i składniowej tekstów”, ale nie mamy na to czasu.

 

*****

Witam pokład Nautilusa od jakiegoś czasu zacząłem  interesować się waszym bardzo ciekawym i intrygującym forum. Swoją pierwszą wypowiedz na forum zaczął bym od tego że od kiedy tylko pamiętam zawsze w moim życiu towarzyszyły mi uczucia dejavu, jak każdy wie uczucie to przejawia się uczuciem powtarzania się czegoś, czegoś co już się przeżyło. W końcu skojarzyłem że te rzeczy które można określić mianem Dejavu... po prostu już kiedyś mi się śniły nie są to rzeczy wielkie, wręcz drobne ale za to ich częstość bywa zaskakująca. Uczucie to przejawia chwile przed wydarzeniem które ma się wydarzyć  po prostu czuje... ale nie zawsze pamiętam co się wydarzy. Często moje sny są naprawdę dziwne i nie umiem ich zinterpretować ani do końca zrozumieć dzisiejszej nocy miałem jeden z najdziwniejszych snów jaki mi się kiedykolwiek przyśnił sen wyglądał następująco.  " Byłem we wnętrzu jakiegoś kościoła katedry panował półmrok stałem przed samym wejściem na ambonie widziałem osobę która posiadała wysoki stopień w hierarchii kościelnej.. być może Biskup ale nie jestem pewien, osoba ta była ubrana w  białe szaty i posiadała czerwoną stułę ten człowiek coś wygłaszał ale nie byłem w stanie słyszeć jego słów po jakimś czasie ta osoba wzięła w soje ręce wielki drewniany krzyż i rozerwała go ... inne osoby świeckie w kościele widząc to wstały i zaczęły wyrywać mu krzyż wtedy krzyż uniósł się pod sufit zaczął wirować i jakiś głos z jego strony przemówił był to głos męski przepowiadał coś, los jakiegoś człowieka ale tu niestety nie jestem pewien. Chwile potem krzyż znalazł się na ścianie nad moja głową uniosłem ręce i zaczęła na mnie skapywać krew z krzyża gdy się odwróciłem ludzi już nie było a ja poczułem wielkie uczucie strachu i chciałem się wydostać ale drzwi były zamknięte a więc  postanowiłem szybko podbiec do okna w  tym czasie usłyszałem  śmiech szyderczy i przerażający i obłok czarnego  dymu  .. postać nie zdążyła mnie złapać bo już uciekłem."   Cały dzień rozmyślałem nad znaczeniem snu ale nic specjalnego mi nie przyszło do głowy może wy coś z tego zrozumiecie.

 

                                                                         Gorąco Pozdrawiam

                                                                                               Zbyszek

 

 

Cześć Nautilusie :)

 

W nawiązaniu do Waszego artykułu n/t snów o śmierci przesyłam Wam jeszcze raz mojego maila wysłanego jeszcze w roku 2011 dotyczącego tego tematu - może wtedy uszedł Waszej uwadze, aczkolwiek wydaje się być na temat :)  :

 

pozdrawiam Tomek (do wiadomości redakcji) :)

 

________________________________________

Dobry Wieczór Nautilusie :)

 

Chciałem Wam opisać sytuację, która przydarzyła mi się dziś i parę dni temu: 3,4 dni temu (mniej niż tydzień) miałem sen o następującej treści- moja mama oznajmia mi w tym śnie, że jej matka? nie żyje (moja babcia, a jej matka, nie żyje już od ponad 20 lat), więc nie jestem jakoś zdziwiony tym faktem, zwłaszcza po przebudzeniu, bo pamiętam dobrze ten sen, ale jakoś w trakcie snu (tak to czasem ze snami bywa) nie budzi to mojego sprzeciwu i przyjmuję tę informację jako znaczącą.

Dzisiaj, a właściwie wczoraj, odwiedzam wieczorem mamę, a ta... mnie informuje, po telefonie od mojej kuzynki, ze spokojem, że dziś koło 13-tej zmarła jej... starsza siostra  z Łodzi, czyli moja ciocia...

Wiem, że ten sen to nie jakiś tam przypadek, tylko próba, może nie do końca udana (bo we śnie, o ile dobrze pamiętam chodziło o śmierć wcześniej zmarłej mojej babki) przekazania mi, z wyprzedzeniem i to parodniowym, informacji o odejściu z tego planu ziemskiego mojej cioci...

Może to jakiś błąd (zakłócenie) w trakcie snu, albo chodzi o swoisty symbol (czyli odczyt nie jest dosłowny), że zamiast cioci jest babcia. Może to już właśnie wtedy w chwili snu, było wiadomo,  że w planie naszego Stwórcy jest taki fakt przewidziany... Może gdyby żył Stefan Ossowiecki, widziałby już wtedy ten charakterystyczny obłoczek unoszący się nad moją ciocią, który zwiastowal rychłą śmierć danej osoby, a o którym możemy przeczytać w jego książce...

Chyba pierwszy raz przyjąłem tą informację z wielkim spokojem i zrozumieniem, bo już dawno wiem (a nie tylko ślepo wierzę), że tak naprawdę się nie umiera, a tylko zmienia co jakiś czas "swoją skórkę", którą się dostaje od Bozi na dane wcielenie i... cała zabawa (w życie) zaczyna się od nowa (ale z jakimiś tam warunkami startowymi) :) , a czasem dla danej umierającej osoby jest to wręcz swoiste wybawienie od cierpień, z którymi nie może sobie dać radę.

 

Pozdrawiam serdecznie całą załogę Nautilusa, oficerów i kapitana statku :)

 (nazwisko i e-mail do wiadomości redakcji).

 

PS.

Ostatnio sny tzw. prorocze, mają u mnie niezłą sprawdzalność, nawet w takich prozaicznych, codziennych sprawach z różnych dziedzin życia ;) W ciągu ostatniego miesiąca ze 4 ziściły się w 100%- termin realizacji od 2 dni od maksymalnie tygodnia. Może jakieś tam klapki się mi pootwierały, bo wcześniej jakoś sobie nie przypominam takiej sprawdzalności ;)

 

 

Witam Szanowną załogę Nautilusa.

Często czytałem o róznych znakach od zmarłych, ale starałem sie podchodzić z dystansem. Jednak to co stało się ostatniej nocy wprowadziło mnie w osłupienie. Zawsze mam problem z zasypianiem, jednak tej nocy tego problemu nie było. Zasnąłem dosc szybko i od razu miałem sen, który mnie obudził. Po tej krótkiej drzemce lezałem chiwle na łóżku, gdy w pewnym momencie od drzwi zaczeło coś jakby wiać (śpie głową zaraz przy drzwiach). Było to tyle dziwne, że okna jak i drziw miałem na 100% zamkniete. Właśnie z tego powodu próbowałem sie podnieśc z łóżka i zobaczyć co się dzieje. Wszystko było by dobrze tylko w tym momencie nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Po nie udanej próbie podniesienia sie chciałem zawołać kogoś z domu, niestety nie moglem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Mogłem jedynie otwierać i zamykac oczy. Próbowałem cos dostrzec, jednakże bałem sie widoku którego mógłbym ujrzeć, więc otwierałem i zamykałem oczy. Moje oczy nic nie dostrzegły, więc spróbowałem ruszyc nogami lub rękoma, jednak bezwład nie ustapił. Czułem sie jakbym był sparaliżowany. Wtedy ten "wiatr" przestał wiac, a ja mogłem z powrotem "wykonywac" ruchy. Całe zdarzenie trwało moze około 30 sek - 1min. Zastanawiałem sie czy to nie był przypadkiem sen, jednak pamiętam jak się budziłem przed tym zjawiskiem, a po nim nie czułem bym się budził. Po prostu leżałem na łózku i zastanawialem sie co to mogło być. Zresztą na sen wydaje mi sie to trochę z bardzo realne gdyż pamietam dokladnie wszystkie swoje mysli i próby ruchu. Jak Sądzicie co to mogło być?

Z poważaniem

Michał

 

 

Witam

Chcialam sie podzielic z panstwem jednym z wielu moich przezyc. Dzialo sie to podczas snu. Rozrozniam sny realne od fantastycznych. Roznica jest taka ze sny realne pamietam bardzo dokladnie , wrecz z detalami, a sny fantastyczne po uplywie kilku minut znikaja z pamieci.

Byl to przeskok w inne lata.Stalo sie to tak jakbym wyskoczyla z okna. Nazywam to wyskokiem bo to jest uczucie nie przechodzenia przez drzwi ale wlasnie przeskok lub wyskok. Jestem caly czas swiadoma podczas snu.Przenioslam sie w poczatki dwudziestego wieku.Lata 20 ste lub 30 ste.

Znalazlam sie na ulicy, byla chyba pora jesienna bo wszyscy byli ubrani w plaszcze.Ogolnie straszna szaruga. Ludzi bylo pelno, wszyscy ubrani z tej epoki.Przechadzajac sie wiedzialam ze jestem w innym czasie. Mijalam ludzi , przygladalam sie i obserwowalam toczace sie zycie.Ludzie ktorzy mnie mijali tez mnie widzieli bo spogladali na mnie. Nagle skrecilam w bok ulicy bo zaciekawilo mnie jedno wydarzenie, a mianowicie ktos bardzo bil psa.

Zwrocilam mu uwage ze nie mozna bic tak psa i powiedzialam ze to jest karalne.Ta osoba spojrzala na mnie jakbym sie z choinki urwala. Zaczelam wiec tlumaczyc ze czasy z ktorych pochodze nie pozwalaja na znecanie sie nad zwierzyna. Zebralo sie kolo mnie kilka osob. Tlumaczylam ze pochodze z 2000 roku. Opisywalam co sie zmienilo na swiecie od ich czasu do czasow moich.Oni patrzyli na mnie ale nie dowierzali mi.

Mysleli chyba ze postradalam zmysly. Dalej bili tego psa a ja sie oddalilam i postanowilam wrocic do siebie bo stwierdzilam ze wcale mi sie nie podobaja ani ci ludzie ani ich postepowanie. Powrot byl doslownie taki sam jak wejscie czyli przeskok ktory czulam fizycznie.Nigdy juz wiecej nie podrozowalam w czasie.

Byc moze nie jestem jedna z takim przezyciem, niemniej zrobilo to na mnie ogromne wrazenie.Traktuje to jako ciekawostke. Od tego czasu wierze ze mozna sie chyba przemieszczac w czasie, moze nie fizycznie ale mentalnie. Moze to nasza dusza podrozuje.

Pozdrawiam

[dane do wiad. FN]

 

 

Witam,

 

Zanim zaczne, prosze o nie podawanie moich danych...

 

 

Wlasnie przeczytalam Panstwa artykul i stwierdzilam iz musze napisac, poniewaz mi wlasnie przysnilo sie cos bardzo podobnego.

Wiec moj kochany dziadek( od strony mojego taty) zmarl na raka a dokladnie (bialaczke) w Maju 2014. Ja mieszkam za granica a dziadek i babcia zamieszkiwali w Polsce. W Styczniu 2014, postanowilam odwiedzic dziadka i babcie w Polsce z moim (bylym) partnerem. Zawsze jak ich odwiedzalam ( czasem bardzo zadko poniewaz mieszkam juz za granica ponad 10 lat, a teraz mam 20) to przy koncu odwiedzin dziadek za kazdym razem powtarzal mi ze trzeba sie pozegnac tak 'na zawsze' bo on nie wie czy dozyje moich nastepnych odwiedzin. Tak w sumie to on wtedy sobie bardzej zartowal i nikt nie bral tych slow na powaznie. Wlasnie w Styczniu jak odwiedzilam babcie i dziadka to dziadek jeszcze nie chorowal, bylismy u nich krotko ale powiedzialam ze jeszcze przyjde sie pozegnac przed moim wyjazdem. Bylam wtedy taka zalatana ze nigdy nie poszlam ponownie do dziadkow by sie pozegnac bo wiedzialam ze za pare miesiecy wroce i sie z nimi znow zobacze (tak bylo za kazdym razem). W polowie Kwietnia dostalismy telefon od Babci... ' dziadek ma raka i nie wiadomo ile mu zostalo czasu'. PANIKA! Wszyscy oprocz mojej mamy ( z powodow prywatnych) bardzo sie bali ze nie zdaza pozegnac sie z dziadkiem.

Moj dziadek za zycia byl bardzo nie mily w stosunku dla mojej Matki przez mojego Ojca ktory narobil problemow i moj Dziadek obwinial za to moja mame, lecz tak wcale nie bylo. Moj tata byl wszystkiemu winnien. Odrazu po telefonie mojej babci, moj tata i moja starsza siostra polecieli do Polski by zobaczyc sie z dziadkiem. Ja nie mialam okazi jechac poniewaz mialabym straszne problemy w pracy. Tak naprawde, dalej wierzylam ze dziadek wyjdzie z tego, zawsze byl dzielny. Wiec pojechali.. stan sie tylko pogarszal, dziadek byl juz byl przy koncu, a mnie tam ZNOW nie bylo...

 

Moja siostra z Tata pozeglani sie z Dziadkiem, on jeszcze wszystkich poznawal i byl bardzo zadowolony. Za kazdnym razem jak otwieral oczy (mial je zamkniete przewaznie) i widzial ze sa przy nim bliscy to leciala mu lezka. Moj tata cieszyl sie ze nie widzialam go w takim stanie bo bardzo schudl poniewaz nie chcial jesc ani pic. Bylo widac ze bardzo cierpi i nie bal sie smierci, chcial odejsc. Po powrocie mojej rodziny z PL, byly telefony na bierzaco ze stanem dziadka. W maju dostalam sms od mojej najstarszej siostry (ktora mieszka w PL) ze dziadek zmarl. Chyba do mnie to nie dotarlo poniewaz odczytalam sms i jak by nigdy nic dalej rozmawialam sobie z kolezanka. Jak wrocilam do domu to sprawa stala sie bardziej realistyczna jak zaczelam rozmawiac z moim tata na temat jak sie czuje zrobilo mi sie bardzo przykro ze nie zdazylam sie pozegnac z dziadkiem.

 Na pogrzebie babcia mi powiedziala ' W styczniu jak mialas przyjsc sie pozegnac... Dziadek czeklal na Ciebie, codziennie rano i wieczorem stal pod oknem i patrzyl czy idziesz' Wtedy zrobilo mi sie nie zmiernie przykro bo dziadek zawsze stal przy oknie jak nam kiwal dowidzenia.  Mialam go przed oczami.

 Moi rodzice sie strasznie poklocili po smierci dziadka i nie rozmawiali ze soba z miesiac (nigdy nie bylo takiej sytuacji) i wtedy pierwszy raz stalo sie cos dziwnego.. Nikt nie widzial o co pokolocili sie rodzice lecz mojej siostrze snil sie dziadek.

Rozmawial z naszym tata i byl bardzo na niego zly, az wsciekly. Moja sisotra stala obok lecz nie slysza rozmowy, byla jak by za mlga.  Moja siostra opowiedziala naszemu tacie o tym ( lecz on nie wierzy w takie rzeczy) i dzien po moj tata przeprosil moja mame. Zdaje wam sie to smieszne bo to pewnie dla was nic nie znaczy.. Lecz lata przed moj tata narobil dlugow na imie mojego dziadka, moj tata uciek z kraju i moj dziadek mial pretensje do mojej matki i obwinial ja za wszystko. Z tego powodu dziadek byl zly na tate, teraz pewnie wie ze moja mama nie zaslugiwala na taka pogarde z jego strony.

 Nastepnie sni sie mojej mamie, ze ja bardzo przepraszal a reszty nie pamieta, bac nie chciala nam powiedziec? Nie wiem... Bylam odwiedzic znow babcie, w Styczniu 2015.. mowila mi ze caly czas czuje jego obecnosc w domu i ze wie ze nie odszedl, wtedy pomyslalam ze chce by mnie tez odwiedzil.  

Dzisiaj obudzilam sie placzac, napisala do mnie siostra i po odczytaniu sms automatycznie przypomnial mi sie moj sen. Wiec snil mi sie moj dziadek, ze chorowal i lezal w lozku a my wszyscy siedzielismy przy ogromnym stole i bylo nas wielu, lecz nie pamietam dokladnie kto. Wiem ze byla tam rodzina ze strony taty, i nie byli zbyt usmiechnieci. Dziadek niespodziewanie wstal z lozka (zdrowy, mlody, ogolony tryskal radoscia) przytulil moja mame i mojego tate i byl BARDZO szczesliwy, nikogo wiecej nie przytulil. Nastepnie wstal i przy stole mowil cos do wszystkich lecz jakby patrzyl sie tylko na mnie (moj dziadek ledwie co chodzil a co dopiero wstac o wlasnych silach) i poniewaz ten stol byl tak ogromny ja siedzialam naprzeciwko niego ale bylam bardzo daleko. Wydawalo mi sie ze tylko ja go nie slysze iz wszyscy byli w niego wsuchani. Pochwili dziadek zaczal robic sie jak by za mgla i bardzo razne swiatlo okrozylo dziadka.

'Dlaczego nie slysze dziadka, dlaczego wszystko jest zamazane' zapytalam sie siostry ktora siedziala obok mnie.. Odpowiedziala mi ' poniewaz umiera, jego dusza od chodzi'. Po tych slowach zerwalam sie z siedzenia i bieglam szybko do Dziadka ale on jak by znikl jak tylko dobieglam i upadlam na kolana. Caly czas byl usmiechniety lecz denerwuje mnie fakt ze go nie slyszalam.  Czytalam duzo o tych sprawach ale chciala bym by ktos mi napisal co to moglo znaczyc...

Chciala bym dodac ze bardzo brakuje mi dziadka i chciala bym go przeprosic za to ze nigdy sie z nim nie pozegnalam, a zawsze mam ta scene przed oczami. To ze sie modle i przepraszam mi nie wystarcza, oczywiscie odrazu po przebudzeniu sie pomodlilam sie za dziadka, lecz wolala bym by do mnie jeszcze raz przyszedl i dal mi szanse sie z nim pozegnac.  Jak juz pisalam, mieszkam za granica od dziecka wiec przepraszam za pisownie.

Pozdrawiam W.

 

 

 

Droga Fundacjo.    Od wielu lat mam pewien wyjątkowy dar. W każdym śnie jaki mam śnią mi

się ludzie zmarli. Nie straszą mnie, nie grożą, nie proszą o pomoc, lecz żyją jak zwykli ludzie, mają domy, jeżdżą samochodami, i prawie nigdy mnie nie znają, nie wiedzą kim jestem. Jestem dla nich zupełnie obcy ot... przypadkowy przechodzień.

   Na jawie nigdy nie widuję żadnych duchów, nie mieszkam w żadnym nawiedzonym domu ani nic podobnego... Jestem katolikiem i mam wrażenie, że ci zmarli, którzy przychodzą do mnie w snach to są ci, za których się modlę codziennie. Na przykład, jeśli się pomodlę nawet za zupełnie mi osobiście nieznanego Jana Kowalskiego czy Johna Smitha, to w nocy on mi się śni.

    Do tego dochodzi skuteczność moich modlitw. GIGANTYCZNA!!! Jeśli mam rację, i ci którzy mi się śnią rzeczywiście są tyni zmarłymi za których zbawienie się modliłem, to każdego dnia po moich modlitwach mogą wychodzić z czyśćca setki a nawet tysiące dusz.

    Co więcej: mam podstawy sądzić że nie tylko z czyśćca, lecz nawet dusze ludzi potępionych z piekła!!! Powiem jeszcze więcej: Nawet diabły wychodzą z piekła, przybierają ludzką postać i żyją wśród ludzi!!! Rozumiecie powagę sytuacji? Jeśli mam rację to nawet diabły dostępują zbawienia!!! Widziałem we śnie jak wezwana przeze mnie św. Faustyna Kowalska Zabiera wielkiego kudłatego biesa do Nieba! W andrzejki widziałem, jak św. Andrzej wyprowadza z piekła diabła o postaci podobnej do centaura tylko rogatego, i ten diabeł na moich oczach z pół- konia przemienił się w człowieka.

   Nie wiem co to za miejsce w którym żyją te dusze uwolnione moją modlitwą z czyśćca czy piekła, ale raczej nie jest to ani piekło ani czyściec. Niestety, nie jest to też Niebo... Ludzie mają tam nadal swoje ziemskie wady i ułomności. Sprawiają innym ból, są okrutni, kradną, zabijają, itd... Ja na swój prywatny użytek nazywam to miejsce "poczekalnią" bo już wyszły z czyśćca czy piekła ale jeszcze nie weszły do Nieba. Niestety z tego miejsca droga nadal prowadzi w obie strony: można zarówno pójść do Nieba jak i wrócić do piekła... zależy, od tego, jak się postępuje w tej "poczekalni"...

                                                      Pozdrawiam-                                                           zagubiony

 

Witam.

Przeczytałam masę Waszych artukułów i zauważyłam, ze niektóre osoby opisywały sny, które mam chyba od wczesnego dziecinstwa. Za każdym razem, gdy śni mi się ktoś zmarły, to ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Często robię we śnie znaczące miny, albo wręcz mówię o tym i "zmarły" uspokaja mnie mówiąc, że przyszedł tylko na chwilę, albo, że tak się stęsknił, że dostał przepustkę, albo, że przyszedł sie dowiedzeć w jakiejś konkretnej sprawie-np. jakiej płci, czy wagi urodziło się dziecko w rodzinie( noc po narodzinach) Raz nawet poczułam bardzo realistycznie zapach mojej babci, choć nie żyje już 12 lat i dawno zapomniałam jak pachniała( ale wszystko działo się we snie-choć po przebudzeniu jeszcze pamietalam ten zapach) Zastanawiam się czemu tak sie dzieje? Dlaczego nie snią mi się jako żyjący ludzie? Czym to tłumaczyć? Nie boje się ich w tych snach, jestem zdziwiona, ale zadowolona, że mozemy porozmawiać. Pytam jak tam jest i otrzymałam juz 3 razy odpowiedź: - " Powitał mnie miły starszy człowiek"-powiedział mój dziadek

- " To jest jak przyjazd pociągiem na dworzec-czekają na ciebie znajomi i bliscy" - powiedziała ciotka

- " Nie ma się czego bać, bo spotykamy się i jest wesoło" - powiedziała babcia( mówiła znacznie więcej, ale przez krótką chwilę wszystko dobrze pamietałam ,a później jak wymazane gumką.

Może ktoś ma na to jakieś wytłumaczenie?

 Pozdrawiam

                           Marta

 

 

Witam Was,

Chciałabym opisać pewne wydarzenia, które miały faktycznie miejsce z moim życiu po tym jak miałam przeważnie dzień przed, niezbyt precyzyjne sny.

Pierwszy sen, ukazał się kiedy chodziłam myślę do gimnazjum, moja babcia przebywała w szpitalu a ja dość często ja odwiedzałam. Cały czas wierzyłam, że wyjdzie ze szpitala, ponieważ po ostatniej wizycie dobrze się czuła, żartowała. Kiedy położyłam się spać w nocy przyśniła mi się dziwna niejasna sytuacja. Byłam obserwatorem całego zdarzenia, nie brałam w nim czynnego udziału. Widziałam mały pokój niestety na chwile obecna nie jestem w stanie go opisać, ale wiem ze przyśniła mi się ciocia(córka

babci) oraz moja mama z jej starsza siostrą, które zajmowały się jakąś osobą leząca na ziemi. Nie mniej jednak postać ta była mnie mnie zaczerniona, nie wiedziałam kto to jest. Mogłam się jedynie domyślać, że to prawdopodobnie moja babcia, ponieważ osoba na ziemi była o znacznej tuszy. Sen momentalnie się urwał, tak jak się pojawił. Kiedy wstałam rankiem, myślałam chwile nad tym kto to był, co się stało tej osoby, czy to ktoś z rodziny? Ktoś by mógł powiedzieć ze skoro przyśniły mi się ciocie i mama to na pewno chodzi o babcię. Jak napisałam wcześniej babcia się dobrze czuła więc nie brałam nawet tego pod uwagę ze coś jej się stało. A jednak, dowiedziałam się właśnie następnego dnia od siostry mojej mamy, która była w tym śnie ze babcia umarła w nocy. Zadała mi pytanie, to ty nic nie wiesz? Babcia zmarła w nocy. Nie mogłam uwierzyć. Przestraszyłam się ponieważ wcześniej miałam sen o tsunami w Azji, które nawiedziło ten kontynent znienacka. Przed dzień tragedii śniło mi się, że stoję na dachu swojego domu, a ciało moje jest skierowane na południe, przez chwile nic nie widzę co mogłoby przykuć wzrok. Jednak po chwili dostrzegam wielka falę. Fala leci w moją stronę a ja się zastanawiam, czemu ja nadal stoję i czemu akurat to jest dach, czemu się nie ukrywam, zaraz mnie porwie. Sen się urwał nim fala mnie dosięgła. Ponownie zastanawiałam się co to znaczy, kto mi chce coś powiedzieć? Nie pamiętam już dokładnie dnia, ale chyba to było w tygodniu, w ciągu roku szkolnego o ile się nie mylę, wiec dopiero z wiadomości wieczornych dowiedziałam się co faktycznie miało miejsce. Także i w tym przypadku nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To tylko dwa sny które mną wstrząsnęły bardzo poważnie obecnie miewam sny, ale odnoszą się głownie do mojego życia, nie jestem w stanie ich rozszyfrować, ale jak minie jakiś okres czasu zauważam ze pewne elementy z tych snów maja przełożenie w codziennym życiu. Na przykład przyśniło mi się że jestem gdzieś w górach(to były tylko takie szybko poruszające się obrazy z okolic gdzie prawdopodobnie się znajdę) i śnił mi się chłopak, który był mną w niewłaściwy sposób zainteresowany (chodzi o kogoś w rodzaju zboczeńca, lub kogoś kto molestuje). Faktycznie jeden z moich chłopaków ewidentnie do tego zmierzał i pochodził z Żywca mieszkał dokładnie w Gilowicach. Byłam z tym chłopakiem pól roku, ale zerwaliśmy, ktoś uratował moje życie. Ktoś uchronił mnie przed większa tragedią. Mogłabym parę snów odnośnie mego życia opisać, ale nie wiem czy to ma sens, wy zapewne czytając te wyznania nie moglibyście z samych opisów snów przewidzieć co może się stać, chyba że ja jestem zbyt tępa by to pojąc. Jeśli będziecie zainteresowani moimi snami odpiszcie na maila, a na pewno odpowiem. Od razu chce napisać, że spotkanie póki co nie wchodzi w grę.

 

Serdecznie pozdrawiam i pragnę zagwarantować, że opisane historie wydarzyły się naprawdę, choć nie mam materialnych dowodów by to udowodnić.

[dane do wiad. FN]

 

Witam. Nazywam sie [dane do wiad. FN] pochodze z dosc malej miejscowosci w woj podlaskim. Czytam wasza stronke,newsy,co dzien...jednak postanowilem do Was napisac z pewnego powodu.Z pewnoscia slyszeliscie o snach proroczych,jednak tym razem chodzi o sny,o tym co (chyba) "kiedys bylo".Wiem ze wyobraznia ludzka nie zna granic ale moj przypadek jest czyms wiecej niz wyobraznia.Ototz bardzo czesto snia mi sie miejsca,z mego miasta gdzie nie mialem prawa byc bo jeszcze wtedy nie zlem a wiem ze istnieja te miejsca.Astralnie przenosze sie do czasow kiedy owe miejsca tetnily zyciem. Nie weim dlaczego tak sie dzieje,ale najnormalniej w swiecie chodze tam gdzie chce i ogladam rozmaite rzeczy,wiem ze one istnialy,bo bylem np w miejscu gdzie przed moim narodzeniem pracowal moj ojciec.To dziwne ale najzwycjniej w swiecie rozmawiam z ludzmi i tlumacze im ze kiedys miejsca w ktorych sie znajduja beda kiedys inne,zapomniane...tak wlasnie jest teraz,nawet wczoraj jedno z nich odwiedzilaem,stary zaklad,w ktorym pracowal moj ojciec.Nie wiem w jaki sposo to wyjasnic.Dadam rowniez ze w snach odwiedzam moich zmarlych dziadka i babcie w miejscu gdzie (jak oni nazywaja),mieszkaja.Oprowadzaja mnie dookola posesji itd,jest to wioska....przed smiercia dziadka i babci,w rozmowie z nimi prosilem by mnie odwiedzali i jesli bedzie mozliwosc powiedzieli mi jak jest po tej " 2stronie".Babcia powiedziala ze jak Bog pozwoli to mi wszystko powie we snie ale chyba nie mozna wszystkiego wiedziec,gdyz...ona ze mna rozmawia poprzez mysli,a i tak do konca nie wiem jak to jest i gdzie tak naprawde oni sa....Prosze o anonimowosc w razie publikacji mego listu.Mysle ze warto zastanowic sie nad kwestia podrozy ale wstecznej....

 

Witam!

Przesyłam Wam wnioski płynące z analizy mojego snu. Być może to tylkozwykły sen, których mam wiele, ale miałem w swoim życiu kilka proroczychsnów, które się oczywiście sprawdziły - dzięki jednemu z nich trafiłem 4 w dużego lotka...;) no cóż... do rzeczy:

 Dziś w nocy miałem sen - wydaje mi się że jest on proroczy gdyż odczuwałem wyraźny lęk przed tym co widziałem we śnie; odczucie to pozostawało we mnie jeszcze przez kilka godzin po obudzeniu - według mojej analizy tego snu w niedalekiej przyszłości (maksymalnie 1,5 roku) wybuchnie wojna. Sen wskazywał na datę 13 czerwca - ale nie wiadomo którego roku. Będzie do wojna w której będą brały udział wojska rosyjskie, usa i polskie chyba też. Być może zacznie się od obecnej sytuacji w Koreii Płn.

Po tej wojnie ludzkość powróci do 'mistycyzmu' i wiek XXI będzie znany pod hasłem 'powrotu do mistycyzmu'. Takie słowa słyszałem we śnie. Pozdrawiam czytelników i załogę!

 

 

 


Subject: Sen

 Witam serdecznie załogantów :). Nie będę się rozpisywał o tym że jestem waszym stałym czytelnikiem :). Przejdźmy do rzeczy. Jestem zaniepokojony sytuacją obracającą się wokół wysp Pacyfiku. Chodzi oczywiście o Koreańskie próby rakietowe. Jakąś godzinę temu oglądając informacje o następnej próbie rakietowej Korei przypomniał mi się bardzo ważny sen. Nie wiem w jaki sposób dopiero teraz sobie o nim przypomniałem. Jakieś 2-3 miesiące temu śnił mi się sen związany z wojną pomiędzy rasą żółtą a resztą świata. Pamiętam też z tego snu rodzaj flagi. Była to flaga Japonia lub tez Korea. Przepraszam za niezapamiętanie takiego ważnego szczegółu :). Naprawdę nie wiem co myśleć o tym wszystkim. Parę razy udało mi się mieć sny prorocze. Pozdrawiam Łukasz ;]

 

 

 

 

Witam znowu miałem sen o wojnie. Nie dawno wam pisałem o wojnie w Europie a dzisiaj mój sen był bardzo dziwny ale postaram się opisać tylko najważniejsze szczegóły bo reszta była jakby nie kompletna. W śnie widziałem jak Polska znowu jest atakowana. Widziałem flagę Korei Północnej jak się nie mylę bo to był taki ułamek sekundy że zapamiętałem ino gwiazdę i ułożenie kolorów. Sen był o tyle dziwny bo wiem że byłem świadomy w nim swojego poprzedniego snu! Pamiętam że stałem wtedy i czekałem jakby to miało zaraz nadejść.

W śnie także co dziwne pilotowałem myśliwiec. Ja i moich dwóch kolegów pilotowaliśmy myśliwce. Mieliśmy zestrzelić 2 inne chyba koreańskie myśliwce jeden z moich kolegów został zestrzelony a reszty to nie wiem czy oni nas zestrzelili czy mi ich bo się zbudziłem.

Właśnie nie rozumiem tego jakim cudem mógłbym być pilotem myśliwca? Jak nawet samochodu nie potrafię prowadzić. I także dziwne wydają się moje odczucia. Czuję jakby miało coś się wkrótce wydarzyć. Nie potrafię tego opisać ale czuję konflikt, czuję zło które się zbliża i chyba nic nie jest w stanie tego zmienić.

To tyle

Pozdrawiam waszą Fundację.

 

 

 

Witam.Pisze do Was ten list,bo kompletnie nie wiem,gdzie moge znalezc odpowiedz na moje pytanie.Sprawdzalem jakies senniki,ale tam jest tak ogolnikowo napisane,ze nie znalazlem odpowiedzi.W wypadku samochodowym zginal moj kolega.Wypadek wydarzyl sie w miejscu o ktorym go przestrzegalem 2 i pol roku przed wypadkiem.Mial prawo zapomniec o tej przestrodze,a taki wypadek w tamtym miejscu moze miec kazdy.Cialo rozerwalo na 6 kawalkow i zmasakrowalo mu glowe...Mialem sen w ktorym spotkalem jego,ale tak,ze tylko sie mijalismy.Przekrecal glowe tak,jakby mnie sie wstydzil,lub byl taki zawstydzony tym co sie stalo i mialem takie odczucie,jakby ukrywal ta zmasakrowana prawa czesc twarzy.Krotko przed smiercia powiedzial mi,ze nienawidzi ksiezy,wiec bedac na jego pgrzebie,widzac kilku ksiezy i jakiegos zakonnika(czlonka jego rodziny),czulem sie na tym pogrzebie dziwnie.Jego´´ spotkalem´´ w bialym habicie,takiego zawstydzonego,lub ukrywajacego prawa czesc twarzy.Minelismy sie tylko nie zamieniajac nawet slowa.Mialem i mam takie odczucie,ze chcial mi cos przekazac,ale nie jeste w stanie sam sobie to przetlumaczyc.Jezeli jestescie w stanie podac jakies zrodlo,gdzie moglbym zasiegnac informacji na temat takich snow,lub posiadacie wiedze,co moze oznaczac taki sen,to prosze o pomoc. Pozdrawiam [dane do wiad. FN]

 

chciałam z państwem podzielić się moimi snami gdyż mrożą mi dzisiaj krew w żyłach jak głębiej je przeanalizuję.Dlaczego wcześniej tego nie robiłam myślę żę nie byłam wystarczająco dojrzała by je pojąć.Dlaczego piszę do was bo mam nadzieję że się mylę i proszę Was o interpretację.

Będąc dzieckiem miałam może 7,8 lat , mam prawie 30 i dalej go pamiętam jak dziś przyśnił mi się bardzo dziwny sen.

Znajduję sie w przestrzeni kosmicznej na około jest ciemno w oddali widzę naszą kule ziemską piękną jasno oświetloną obok mnie stoi w tej ciemności w czarnym habicie z kapturem na głowie człowiek

wyciąga dłoń i palcem wskazującym kieruje mój wzrok na kulę ziemską zaznaczam było ciemno a go widziałam.Teraz kula jest dużo bliżej a na niej stoją nadzy ludzie.Kobieta brunetka ,mężczyzna blondyn i dziecko chłopiec na moje oko około 5 lat.Byli biali i pięknie oświetleni tacy nie winni sami w tej wielkiej przestrzeni na tej kuli.Moim zdaniem sen oznacza koniec świata tylko nie liczni ocaleją i od nich zacznie się wszystko od nowa ogrom i pustka spowoduje że odrodzą sie wszystkie dobre wartości człowieczeństwa gdyż ludzie są piękni jak w tym moim śnie zapomnieli tylko o tym.Zastanawiam się tylko dlaczego postać była w Czarnym habicie ?Dziś w filmach tak przedstawiana jest śmierć.Po tym śnie jako mała dziewczynka słyszałam różne odgłosy nocą już na jawie potem okazało się że to nie była tylko dziecinna wyobraźnia małej dziewczynki.Błąkała się jakaś dusza po mieszkaniu uznaję że była to kobieta gdyż prała ręcznie,prasowała,zamiatała itd.Dopiero gdy ojciec mój sam usłyszał na własne uszy to mi uwierzył .Serdeczna modlitwa wystarczyła by odgłosy znikły.l

Następnie jednego dnia gdy z przyjaciółką byłam na wagarach w podskokach i zabawie rozbawione i szczęśliwe miałyśmy przejść przez pasy na druga stronę jezdni w tym momencie ktoś złapał mnie od tyłu za plecak i od tylu zaciągnął  mnie w tył  o dwa trzy kroki na chodnik gdy to się stało śmignęło mi przed nosem auto jak odwróciłam się by zobaczyć kto to nie było nikogo to były sekundy w tym momencie przyjaciółka zapytała a dlaczego ty stoisz- bo ktoś mnie zatrzymał- ale nikogo nie ma- wiem.

Następny sen jest również dziwny i emocjonujący i miałam jakiś rok po katastrofie Smoleńskiej

  dzień-widzę pełno ludzi żołnierzy cywili nie znam ich w myślach pytam co się dzieje a Maria Kaczyńska każe bi szybko biegnąć za nią prowadzi mnie na tyły stacji BP jest wieczór mówi Patrz to Ruscy oglądam się z za rogu i widzę znowu dzień strzelanina rozróba kradzieże i słyszę P.Marię uciekaj za granicę albo chowajcie sie po bunkrach i piwnicach.Dziś jak przypomnę sobie te słowa jestem przerażona ich wagi, po tym śnie bałam się chodzić spać! wcześniej też tak miałam jak sniła mi sie moja św.pamięci babcia często mnie ostrzegała przed awanturami lub złymi wyborami w życiu byłyśmy bardzo zżyte za jej życia. Na dowód że nie kłamię moge przedstawic znajomych którym to powiedziałam na jednym z portali gdyż w pierwszym odruchu pomyślałam no nie moge Kaczyńska mi sie sniła ludzie buhahaah

Czy ona nas ostrzega czy będzie wojna czy wskazywała zamachowców dlaczego kazała uciekać gdzie pieprz rośnie dlaczego się chowała kiedy to nastąpi i czy tak będzie Pokrzepiam się przepowiedniami  że to od nas zależeć będzie wszystko że pchniemy iskrę nadziei w obliczu wojny i zmienimy świat na lepsze my Polacy.Znają teraz Państwo moje sny i ich interpretacje mam nadzieję że się mylę i proszę o pomoc w analizie.Dodam że miałam kilka snów które sie sprawdziły nie pamiętam dat bo zawsze ma do tego słaba głowę a może przerazenie mi nie pozwala ich pamiętać śnila mi się katastrofa lotnicza nastepnego dnia wieczorem gdzieś na świecie była taka zginęło mnóstwo ludzi - zbieg okoliczności? śnił mi się wypadek autobusowy-na drugi dzień wiadomości podawały że Polscy turyści mieli wypadek nie pamiętam czy to były Niemcy Francja zbieg okoliczności zawsze tak to sobie tłumaczyłam.

 

 

 

Witam Załogę Nautilusa!

Droga Załogo, czy mogłabyś wstawić jakiś artykuł o snach? A dokładniej o takich snach , w których ukazują się zmarli?

Wiem, że mogą mieć one różne przesłania i tylko osoba która ma taki sen może go zrozumieć. Ja potrzebuję wiadomości na temat wzorców  jak należy odczytywać takie sny.

Poza tym u mnie sny zawsze odgrywały dużą role w życiu. N. przyśniło mi się że koleżanka zajdzie w ciąże metodą naturalną i kiedy miałam ten sen to właśnie w tym czasie zostało ono poczęte, zresztą sama to obliczyłam. Do tego koleżanka ma już jedno dziecko ale po in vitro i nie było nadzieji na urodzenie następnego. Takich przypadków było więcej.

Ale chce się skupić na snach ze zmarłymi. Otóż 2 dni temu śnił mi się mój wujek. Był bardzo zasłużonym człowiekiem, dostał order Virtuti Militari. Wujek raczej nie przepadał za mną za życia. Śnił mi się już ok. pięciu razy. Ale ten sen był zupełnie inny. Wyglądał tak:

Wchodze do domu do babci po czym widze zaskoczona i zszokowana, że wujek siedzi na stołku i mi sie przygląda. Zapytałam wujka "Ale ty wujek wiesz że nie żyjesz?" Odpowiedział "Tak". Podeszłam do niego i wyciągnełam do niego ręce, których dotknął i stwierdził, że są zimne. Nagle powiedziałam do wujka czy mi może pomóc. Wtedy ja pomyślałam "ale przecież ja jestem niedoskonała i robie różne dziwne rzeczy"(zdarza mi się że ingeruje w swoje sny i sama wybieram co chcę powiedzieć, czytałam kiedyś na Waszej stronie że niektóre osoby tak mają). Wujek odpowiedział "Tak". Następnie powiedział coś o kryształach, karteczkach, których było 12. I miał mi wybrać 4. I kiedy ich szukał zajrzałam mu przez ramię i na jednej karteczce widziałam napis "stara babcia". W pomieszcze niu były psy, więc zapytała sie czy one nie boją sie wujka, powiedział że nie. Wówczas przyszli moi rodzice z babcią, ja powiedziała tacie że widze wujka i bardzo sie rozpłakałam. Kiedy tata wchodził ja zakryłam własnym ciałem wujka żeby tata go nie potrącił.

Potem nagle znalazłam sie na jakiś saniach iwidze że wujek siedzi przede mną , po czym sięga do  mnie ręką nie odwracając się i daje mi kartkę zwinięta w taki malutki kwadracik. Biorę ja i widze że wujek powoli znika, dosłownie rozmazuje się w powietrzu. Obudziłam się z płaczem nad ranem i od razu zapisałam ten sen, czego normalnie nie robie, pomimo że mnie do tego gorąco namawiano.

Ominełam mniej istotnych wątków.

 Już raz pewna osoba zajmująca się ezoteryką i podobnymi sprawami stwierdziła, że mam zdolności pod kątem snów.  i jeszcze jedna osoba zaproponowała mi współpracę związaną z tłumaczeniem snów jako że mam predyspozycje do tego( a chodziło o osobe która wyleczyła utratę wzroku), ale sie nie zgodziłam.

Chyba zaczynam wchodzić na wyższy etap i więcej rozumieć. Na pewno ktoś musi mną pokierowac bo nie chcę tego stracić a mam już 21 lat.

Proszę aby email i dane osobowe pozostały do wiadomości redakcji. I bardzo proszę o odpowiedź.

Pozdrawiam [dane do wiad. FN] z Kielc.

 

Dzień dobry,

Dzisiaj opisze Wam sen mojej babci, był wg Niej bardzo realistyczny, wyraźny, aż przestraszyła się po obudzeniu. Zazwyczaj w dzień zaduszny śnił się jej mąż (mój dziadek), ale tym razem nie przyszedł. Kolejnej nocy położyła się babcia spać nie myśląc o Nim, że przyjdzie. Jednak tej nocy nad ranem właściwie, miała taki oto sen:

 Jest w salonie w swoim domu i na progu stoi jej mąż. Podchodzi do Niej i całuje ją w usta oraz przytula mocno. Babcia to wszystko czuje, czuje pocałunek i ciepło dziadka. Następnie prowadzi ją do ich kuchni. Wygląd kuchni ten sam tylko jakby okno było większe. Staje z babcią  przy oknie i palcem wskazuje na niebo. Babcia widzi przez okno dom sąsiadów, garaż i inne budynki. Nagle na niebie pojawia się samolot pasażerski. Jest duży, a z tyłu ciągnie za sobą ogromne kłęby dymu i ogień. Samolot się pali i zaraz uderzy o ziemię. Samolot zniżył swój lot, ogień stał się bardzo duży i nagle znika babci z oczu, w tym momencie następuje ogromny huk i wielka eksplozja, pełno ognia i dymu. Babcia wie, że samolot spadł. woła swojego syna, a on przybiega taki zaspany w samych bokserkach do kuchni. Babcia każe mu spojrzeć na tę eksplozję, której się bardzo wystraszyła. W tym momencie babcia obudziła się.

 Czy ten sen się sprawdzi? Babcia mówiła, że samolot na pewno był jasny i był pasażerski, widziała okienka...bardzo ten sen ją poruszył i nie wie jak go zinterpretować. Czy mój ś.p dziadek pokazał babci jakąś spektakularna katastrofę lotniczą?

Dodam, że babcia mieszka w jednej z większych miejscowości pod Warszawą, i nad jej miastem niektóre samoloty z Lotniska Chopina mają swój korytarz powietrzny, często słychać je i widać jak lądują i startują.

Pozdrawiam serdecznie całą FN,

Gastria

 

W 2006 roku moja kuzynka była chora na białaczkę.Podczas jej pobytu w szpitalu byłam z rodziną na Słowacji,wieczorem drugiego dnia dostałam bardzo silnego skurczu w nodze przez co zdecydowaliśmy się zrezygnować na następny dzień wycieczki w góry i wrócić wcześniej do Polski.W nocy śniło mi się,że byłam u niej w szpitalu i spotkałam Ją przy windzie.Zapytałam co robi?A ona mówi,że już wszystko w porządku i teraz będzie wszystko dobrze.Następnie śni mi się,że jestem na werandzie u mojej babci a moja mama mówi,że moja kuzynka odeszła.Pamiętam,że się rozpłakałam i nie mogłam w to uwierzyć.Obudziłam się o 8 rano.Cały dzień do wyjazdu nie opuszczało mnie to uczucie,że coś się stało.Gdy wróciłam do domu usłyszałam tylko od mojej mamy:Mam bardzo smutną wiadomość-nie musiała kończyć zdania żebym wiedziała co się stało, odeszła przed 11.

Mail do informacji redakcji, proszę.

 

 

Witam!

Na samym początku chciałbym pogratulować Państwu szalenie interesującego dzieła jakim jest Państwa strona internetowa. Obszerność materiału i wielość tematów czynią z niej niezwykle wartościowe źródło wiedzy.

Piszę do Państwa, gdyż jestem przekonany, że pomożecie mi wytłumaczyć pewną sytuację jaka miała miejsce w moim życiu przed niemal miesiącem.

Otóż właśnie przed miesiącem zmarł mój stryj. Był człowiekiem schorowanym, ale pragnę zaznaczyć, że śmierć jego była dla całej rodziny ogromnym zaskoczeniem, gdyż znajdował się właśnie w doskonałym, jak na warunki choroby, stanie. Absolutnie nikt nie brał pod uwagę takiej możliwości, ani nie miały miejsca żadne rozmowy na temat jego stanu zdrowia.

Pewnej nocy, a właściwie poranka miałem sen. W tym śnie stryj przebywał u mnie w domu i szykował się do podróży. Był starannie i elegancko ubrany, wychodził z łazienki odkładając ręcznik, tak jakby przed chwilą brał kąpiel. Następnie z siedzącą na fotelu nieżyjącą już moją babcią zaczęli rozmawiać o tym, że najwyższy czas  odjechać. Stryj wydawał się szczęśliwy z powodu podróży. Pożegnaliśmy się i stryj razem z babcią wyszli z domu frontowymi drzwiami. Pamiętam, że mieli ze sobą podróżne torby. Nagle sen mój się urwał, bardzo szybko i wręcz drastycznie. Okazało się, że budzi mnie moja zapłakana mama oznajmiając mi, że przed 15 minutami stryj zmarł.

Nie ukrywam, że jestem osobą z natury sceptyczną, ale wielokrotne analizy tego snu na gruncie racjonalizmu nie dały mi żadnych odpowiedzi. Czyżby nie był to zwykły przypadek i stryj, jego duch, rzeczywiście przyszedł do mnie pożegnać się?

Czy w swojej długoletniej działalności spotkaliście się Państwo z podobnymi przypadkami? Byłbym wdzięczny gdyby zechcieli się Państwo podzielić ze mną swoją wiedzą na ten temat.

Serdecznie pozdrawiam,

Jakub

 

 

 Witam serdecznie,

 Z zamiarem napisania tego listu nosze sie juz tak dlugo, ze nawet nie pamietam juz dokladnie kiedy mialy miejsce wydarzenia/"sen" ktory zaraz postaram sie przedstawic. Bylo to ok stycznia, lub lutego biezacego roku. Musze przyznac iz w tym czasie ogladalem intensywnie przez ok 2dni (po czesci z nudow, po czesci z ciekawosci) materialy na temat ufo znajdowane w serwisie youtube. Zaczelo sie od filmow na temat nefilimow/gigantow, potem przyszedl czas na sumerow, w koncu przypadkiem trafilem na filmy przedstawiajace nagrania z promow kosmicznych przedstawiajace ufo formujace na orbicie rozne figury. Mniejsza o to. Wazne jest to ze wsrod ogladanych przeze mnie materialow z cala pewnoscia nie bylo zadnych dotyczacych uprowadzen przez kosmitow, odwiedzin, wszczepiania implantow, wiec raczej nie mozna mowic o besposrednim wplywie tych nagran na to co "przysnilo mi sie" jakis czas pozniej. Choc tajemnicze i niewyjasnione histoie interesuja mnie bardzo od wielu lat, a "filozoficznym" rozmyslaniom poswiecam duzo czasu, nigdy specjalnie nie interesowaly mnie sprawy zwiazane bezposrednio z ufo, w szczegolnosci przedstawiane w stylu "amerykanskim": jajoglowi kosmici, latajace spodki, Fox Mulder itd. Nigdy nie czytywalem wnikliwie  materialow na ten temat, choc mozliwe jest ze to wlasnie pod wplywem ogladanych mimochodem filmow i materialow zapamietanych na przestrzeni lat "przysnilo" mi sie, to, co sie "przysnilo". Do rzeczy. Bylo to ok 2, moze 3 tygodni po odwiedzinach na wspomnianym serwisie. Srodek nocy. Obudzilem sie, odczuwajac niepokoj. Z tego co pamietam, bylo dziwnie jasno. Na pewno nie tak jak to jest pokazywane w filmach, zadnych snopow oslepiajacego swiatla, obcych szarpiacych za klamki, ale jednak na tyle jasno ze moglem rozpoznac otaczajace mnie przedmioty. Lezalem na lewym boku rozgladajac sie po pokoju, pamietam ze patrzylem na zegar wiszacy na scianie, tuz obok drzwi. Godziny nie pamietam. Dodam, gdyz moze to byc istotny szczegol, ze lozko jest przystawione do zewnetrznej sciany domu, wychodzacej na ogrod... W pewnym momencie zorientowalem sie ze nie moge sie ruszac, ze jestem sparalizowany. Wlasciwie to jakby moglem ruszac sie w bardzo ograniczonym zakresie. Nie moglem obrocic sie na drugi bok, nie moglem wstac, krzyczec, wydobyc  zsiebie zadnego dzwieku. Moze to i dobrze, gdyz mysle ze nie chcialbym zobaczyc osobnika ktorego obecnosc chwile pozniej wyczulem miedzy mna a zewnetrzna sciana budynku. Mialem wrazenie ze jest maly, wielkosci 7-8 dziecka... W tym momencie krzyczalem w myslach; o wydobyciu z siebie jakiegokolwiek dzwieku nie bylo mowy. Czulem jakby ow osobnik zapieral sie o sciane i majstrowal cos przy moich plecach w okolicach kregoslupa.  Probowalem z tym walczyc, przygniesc go do sciany. Mialem wrazenie ze udalo mi sie czesciowo przezwyciezyc ten paraliz i ze faktycznie przygniatam go do sciany, az w koncu... tak jakby przez ta sciane przeniknal... W tym momencie wszystko sie skonczylo. Po tych wydarzeniach bylem w jakims dziwnym stanie, z jednej strony bylem przerazony tymi wydarzeniami, a z drugiej bylem bardzo senny i po jakims czasie usnalem.

Najgorsze jednak wydarzylo sie rano. Przypomnialem sobie o "snie" i stwierdzilem z usmiechem na twarzy,  ze jezeli to wydarzylo sie naprawde, to z pewnoscia zostal jakis slad bo "operacji". Odwrocilem sie do lustra bokiem tak zeby zobaczyc plecy... No i niestety znalazlem tam mala blizne ktorej nigdy wczesniej nie widzialem.Jasne przebarwienie na skorze. Nogi ugiely mi sie w kolanach. Pierwsze co zrobilem to wlaczylem komputer i zaczalem nerwowo przeszukiwac internet w celu znalezienia jakichs materialow na temat wszczepiania implantow,  uprowadzen itd.

Pierwszy wstrzas- znalazlem informacje na temat podobnych snow o malych kosmitach pojawiajacych sie w nocy. Drugi wstrzas-opis wydarzen przedstawionych przez kobiete ktora uwaza ze wszczepiono jej implant oraz jego wplywu na stan jej zdrowia.. To tez dziwne, bo w okolicach marca pojawily sie u mnie dziwne bole w rekach i nogach, drzenia miesni, a nawet lekki niedowlad lewej reki. Bylem juz w stepnie u neurologa i w najblizszych tygodniach zamierzam zaczac badania, choc odwlekam ten moment jak tylko sie da, bo zwyczajnie sie boje ze moze to byc jakas choroba ukladu nerwowego, albo tez przyczyny moich problemow nie da sie racjonalnie ustalic... Nie mam pojecia czy to tylko sen, czy moze sprowadzilem na siebie klopoty przez zbytnie zainteresowanie tematyka ufo. Moze trafili do mnie po numerze IP?Moze ktos udostepnil IM numer ciekawskiego Ziemianina? Moze to wlasnie ma wygladac na wplyw na sen informacji zebranych na jawie ? Pisze to smiertelnie powaznie. Jezeli jest to mozliwe, to prosze o podanie linkow do podobnych historii. Jestem ciekaw czy cos podobnego zdarza sie czesto, czy w ogole sie zdarza. Jestem 25letnim mezczyzna, studiuje, pije okazyjnie, nie pale, nie biore narkotykow. Wszystko przedstawilem tak jak to pamietam.

 Pozdrawiam serdecznie.

 



Witam,

Chciałbym Wam opowiedzieć dziwne przeżycie mojego dziadka tuż przed jego śmiercią.

Było to w sierpniu 1999r, ja miałem wtedy 21lat. Mój dziadek Józef (miał wtedy 80lat) z powodu choroby nowotworowej pęcherza leżał w szpitalu ( był już bardzo słaby) i po operacji anestezjolog nie mógł go wybudzić z narkozy. Stan dziadka  się szybko pogarszał, ustała akcja serca którą przywróciła dopiero reanimacja. Kiedy dziadek doszedł do siebie w szpitalu opowiedział mi i mojej mamie, że że ( w czasie kiedy był nieprzytomny) jakaś istota czy byt zabrała go wysoko tak że mógł obserwować całą kulę ziemską z góry, i wtedy ta istota przekazała dziadkowi wiedzę o tym jak wszystko we wrzechświecie działa ( oryginalne słowa dziadka - jak świat jest ułożony). Poprosiłem dziadka opowiedział  mi co dokładnie usłyszal lecz on powiedział mi, ze wtedy gdy tam był wszystko było dla niego oczywiste i tak jasne, rozumiał wszystko co usyszał od tej istoty lecz teraz nie potrafi znaleźć odpowiednich słów, nie ma wykształcenianie nie potrafi mi tego opowiedzieć bo jest prostym człowiekiem. Dziadek powiedział tylko że niedługo, jeszcze za naszego życia na ziemi będzie bardzo źle, będą jakieś kataklizmy a my będziemy płakać. Niestety dziadek zmarł w szpitalu następnego dnia.

 

                                                                                                       Paweł

 

 

 

Witam!

Niebawem ukaże się na rynku kolejna płyta gitarzysty Joe Satrianiego. Chciałbym zwrócić uwagę na materiał, który został opublikowany w Internecie przez wspomnianego artystę. Nie znam języka angielskiego, ale wydaje mi się, że z jego opowieści wynika, iż jeden z utworów niejako mu się "wyśnił". Został nazwany oczywiście "Dream Song".

Cała ta sytuacja zahacza nieco o tematykę, którą porusza Fundacja w swoim internetowym serwisie. Może powstanie więc krótki artykuł na wspomniany wyżej temat?

 



zwiń tekst



Atak zmory nocnej w dwóch mieszkaniach w tym samym bloku!
Pon, 25 gru 2017 20:25 komentarze: brak czytany: 1506x

Szanowni Państwo, przeczytałem relacje czytelników na Państwa stronach, które dotyczyły tzw. nocnej zmory. W większości opisywana jest jako realne uczucie, czasem jako niekształtna istota, mgła itp.Ja chciałem przedstawić historię nieco inną - zmory, która miała realny kształt i jako kobieta pojawiła się w dwóch sąsiednich mieszkaniach w bloku. wiem, że to brzmi dziwnie, gdyby mi to ktoś opowiedział.......

czytaj dalej

Szanowni Państwo,

przeczytałem relacje czytelników na Państwa stronach, które dotyczyły tzw. nocnej zmory. W większości opisywana jest jako realne uczucie, czasem jako niekształtna istota, mgła itp.
Ja chciałem przedstawić historię nieco inną - zmory, która miała realny kształt i jako kobieta pojawiła się w dwóch sąsiednich mieszkaniach w bloku. wiem, że to brzmi dziwnie, gdyby mi to ktoś opowiedział, to byłbym co najmniej sceptyczny. Ale dotknęło to mojego sąsiada a potem mojego ojca. Obaj to ludzie godni zaufania i twardo stąpający po ziemi realiści. Ponadto, jak mi się wydaje, historia ta miała fatalną dla obu naszych rodzin kontynuację.

Działo się to kilka lat temu wczesnym latem. Sąsiad, silny, pogodny człowiek, pracujący fizycznie, pewnego razu podczas wykonywania jakichś prac bardzo mocno uderzył się w głowę. Uderzenie było na tyle silne, że okazało się, iż ma wstrząs mózgu. Do szpitala jednak nie trafił, lekarz zalecił leżenie w domu, bo sąsiad miał zawroty głowy. Dwa tygodnie leżał więc w pokoju, który przylegał do drzwi od mieszkania, wychodzących na klatkę schodową w naszym bloku. Po tym okresie rekonwalescencji przyszedł do nas i powiedział, że miał dziwne zdarzenie. Zasnął w dzień, bo cały czas był osłabiony, a kiedy się obudził, zobaczył, że przy jego łóżku stoi kobieta.


Była tak realna jak osoba, którą widzimy naprawdę. Opisał ją jako młodą kobietę z bardzo długimi, ciemnymi włosami, ubraną w długą, białą koszulę. W ogóle jako człowiek niewierzący w zjawiska nadprzyrodzone nawet nie pomyślał, że to duch czy coś takiego, bo widział ją jak zwykłego człowieka. Pyta więc "co pani tu robi". Ona się nie odezwała, więc pomyślał, że to pewnie złodziejka, która weszła z klatki schodowej przez drzwi, które nie były zamknięte na zamek. Jednak ona ani drgnęła, więc podniósł się na łóżku, aby złapać ja za rękę. I tu dopiero włosy stanęły mu dęba. Jego ręka trafiała w powietrze, nijak nie mógł jej złapać. Po chwili kobieta zniknęła, dosłownie, jak to opisał, "w sekundę rozpłynęła się w powietrzu". Oczywiście rodziny mojego sąsiada oraz moja wyśmiały wtedy jego relację, zrzucając wszystko na karb tego wcześniejszego uderzenia się w głowę. Ja też się zdrowo uśmiałem.

Minął jakiś miesiąc i akurat przez parę dni zostałem w mieszkaniu sam z ojcem, bo inni domownicy wyjechali na wakacje. Obudziłem się około czwartej nad ranem, bo słyszałem, jak mój ojciec chodzi nerwowo po mieszkaniu w tę i z powrotem. Wyszedłem ze swojego pokoju i zobaczyłem ojca bladego jak kreda i wstrząśniętego tak, jak nigdy. Zapytał mnie, czy słyszałem w nocy, jak mnie próbował zawołać. Mówię, że nie i na to z ust ojca usłyszałem coś, co opowiedział mi tylko raz. Otóż w nocy obudził się, bo nie mógł oddychać. Kiedy otworzył oczy, zobaczył młodą kobietę z długimi włosami, która siedziała na nim i złapała go za gardło. Zaczął się z nią szamotać, ale nie mógł jej zrzucić, choć sam jest dość postawny. Był pewny, że to napad albo coś takiego. Coraz bardziej brakowało mu tchu i zaczął mnie wołać, choć głos wiązł mu w gardle. Kiedy już zaczął tracić przytomność... kobieta zniknęła. Nigdy więcej mi o tym nic nie opowiedział, a później moje pytania zbywał krótkim "daj spokój" i zmieniał temat. Do sprawy już nie wracaliśmy.

Jednak, jak mi się wydaje, te dwa dziwne zdarzenia być może miały związek z tym, co stało się później. Obie nasze rodziny nawiedziło niestety nieszczęście - w obu przypadkach podobne i także w odstępie czasowym - śmierć samobójcza (szczegółów nie będę tu opisywał). Dopiero z dystansu czasu zobaczyłem te wszystkie zdarzenia jako całość. ale być może się mylę. Sam długo nie wiedziałem, co o tym myśleć, ale jak natknąłem się na relacje Państwa czytelników dotyczące nocnej zmory, to postanowiłem to opisać.

Z poważaniem i pozdrowieniami
[dane do wiad. FN]



zwiń tekst



Zdjęcia orba, kuli światła, Pawiak, Szucha, reinkarnacja
Nie, 24 gru 2017 23:49 komentarze: brak czytany: 1518x

Dzień dobry, jestem Waszą stałą czytelniczką od kilku lat, ale po raz pierwszy zdecydowałam się do Was napisać. Od roku zbieg różnych wydarzeń sprawił, że bardziej zainteresowałam się reinkarnacją (ze względu na to, że ilość wydarzeń i moich przemyśleń ich dotyczących, mogłaby wprowadzić chaos w tym liście, wszystkie poprzednie zdarzenia opiszę w osobnej wiadomości).Od wielu lat czuję się w jakiś .......

czytaj dalej

Dzień dobry, jestem Waszą stałą czytelniczką od kilku lat, ale po raz pierwszy zdecydowałam się do Was napisać. Od roku zbieg różnych wydarzeń sprawił, że bardziej zainteresowałam się reinkarnacją (ze względu na to, że ilość wydarzeń i moich przemyśleń ich dotyczących, mogłaby wprowadzić chaos w tym liście, wszystkie poprzednie zdarzenia opiszę w osobnej wiadomości).

Od wielu lat czuję się w jakiś niewytłumaczalny sposób związana z Warszawą przed i w trakcie II Wojny Światowej oraz z obozami koncentracyjnymi Auschwitz-Birkenau. Dużo czytam, na ten temat i jakkolwiek to nie zabrzmi, te czasy i miejsca są mi bliskie, trochę jakby znajome. Mimo że nigdy nie mieszkałam w Warszawie, już przy pierwszym pobycie tam, wydawała mi się znajoma i nie miałam problemu z poruszaniem się po niej (szczególnie Śródmieście Północne i Południowe, Stare Miasto, Powiśle, okolice Powązek).

Na początku grudnia tego roku wybraliśmy się z mężem i jego bratem (nazwijmy go S.) na weekend do Warszawy i w trakcie tego pobytu odwiedziliśmy Muzeum Więzienia Pawiak oraz Mauzoleum Walki i Męczeństwa przy alei Szucha. W sobotę, podczas zwiedzania Pawiaka robiłam zdjęcia telefonem z lampą błyskową i w pewnym momencie, robiąc zdjęcie jednej z cel, zobaczyłam przelatującą przez ekran telefonu kulę światła. Wleciała w kadr pośrodku z prawej strony, a potem nagle, skręciła pod kątem 90 stopni w dół. Nacisnęłam szybko aparat ale na zdjęciu widać tylko lekką mgiełkę (jakby smugę schodzącą w dół). Od razu zrobiłam kolejne zdjęcie ale na nim nie było już nic dziwnego.

Pokazałam to zdjęcie mężowi oraz S. i zaczęłam opowiadać co widziałam. Oni stwierdzili, że rzeczywiście na jednym ujęciu smuga jest, na drugim jej nie ma ale podeszli do tego na spokojnie i starali się to wytłumaczyć racjonalnie (jeśli chodzi o wszelkie sprawy metafizyczne są raczej sceptykami). Potem nic więcej już się nie wydarzyło. Mimo zrobienia mnóstwa zdjęć w rożnych częściach muzeum, nic więcej nie udało się uchwycić.

Następnego dnia mieliśmy zaplanowaną wizytę na Szucha. Tam również robiłam zdjęcia poszczególnych pomieszczeń, w których byli przetrzymywani i katowani ludzie. Początkowo nic nadzwyczajnego się nie działo. Jednak w którejś z kolejnych cel znów zobaczyłam lecącą kulę. Znów zrobiłam zdjęcie, na którym widoczna była jedynie lekka smuga. To światło poruszało się bardzo szybko i zanim naciskałam aparat zdążało już zniknąć. Zaczęłam wtedy w myślach „rozmawiać” z tym światłem, pytałam czy wczoraj też było ze mną na Pawiaku, czy to ktoś inny. Poprosiłam, żeby towarzyszyło mi w dalszym zwiedzaniu. Przeszłam do korytarza z celami zbiorowymi tzw. tramwajami. To moje subiektywne odczucie ale czułam takie lekkie, pozytywne ciepło za moimi plecami, tak na wysokości łopatek. Tak jakby ktoś chował się za moimi plecami.

Zaczęłam robić zdjęcia zbiorowych cel i znów pojawiło się światło. Najpierw bardzo słabe, na wysokości krzesła. Rozbiłam zdjęcie za zdjęciem i na niektórych kula jest obecna, na innych nie. Zawołałam męża i S. żeby pokazać im co znów udało mi się sfotografować i w tym momencie, gdy włączyłam ponownie podgląd aparatu bardzo wyraźna kula zaczęła latać idealnie naprzeciwko obiektywu. Wszyscy we trójkę to widzieliśmy. Poruszała się bardzo szybko i zupełnie nieprzewidywalnie. Wylatywała z dołu, z boku, z góry, skręcała nagle w różnych kierunkach, dwa razy zatoczyła koło. Robiłam zdjęcia cały czas i udało mi się uchwycić ją na wielu ujęciach. S. i mąż też wyciągnęli telefony i zaczęli fotografować (jeden i drugi zrobił kilkadziesiąt ujęć) mimo to światło pojawiało się tylko na moim ekranie.

Kula ta towarzyszyła nam w każdej celi zbiorowej. To znów moje bardzo subiektywne odczucie ale czułam to tak jakby to był ktoś, kto mnie zna i cieszy się na mój widok. Od tego czasu, cały czas myślę o tym świetle. Gdyby nie mąż i S. którzy widzieli to wielokrotnie na własne oczy, a którzy jak już pisałam są raczej sceptykami sądziłabym, że mi się przewidziało, że to niemożliwe. Zaczęliśmy analizować, co to mogło być. Wykluczyliśmy odbicie drobinki wody, kurzu (poruszało się bardzo szybko i nieprzewidywalnie, a poza tym była to tylko jedna kula), owady (w zimie, w zamkniętym pomieszczeniu, sposób poruszania się i to, że widoczne było wyłącznie na moim telefonie) nie było też możliwości, aby to był odblask z innego źródła światła („zajączek”). W czasie gdy to wszystko się działo, byliśmy w mauzoleum całkiem sami (wycieczka, która z nami weszła do podziemi zdążyła już wyjść).

Mam takie przeczucie (a w zasadzie dziwne uczucie takiej pewności, gdy coś się wie mimo, że nie ma na to żadnych dowodów), że ktoś rozpoznał mnie (w zasadzie moją duszę) z czasów, gdy ja też w czasie okupacji mieszkałam w Warszawie (to oddzielna, długa historia, którą w najbliższym czasie również do Państwa przyślę). Być może to ktoś z rodziny, przyjaciół, kto po prostu ucieszył się z naszego spotkania. Czy mogę mieć rację? Czy mieliście podobne przypadki? Nie ma dnia żebym o świetle nie myślała i od naszego spotkania czuje się jakbym kogoś ważnego tam zostawiła.
Pozdrawiam Was serdecznie
[...] (imię i nazwisko do wiadomości redakcji)

24 grudnia 2017

Zdjęcia poniżej.















zwiń tekst



W czasie narkotycznego transu dostał ostrzeżenie i przeniósł się do innego świata
Pt, 22 gru 2017 10:22 komentarze: brak czytany: 4046x

Witam, moje pytanie to czy mój kolega mógł mieć znak od drugiej strony by przestać , czy znalazł się po drugiej stronie i czy takie substancje mogą otwierać dzwi do innego świata?Kolega miał 15-16 lat opowiadał mi że wtedy wąchali klej i robił to sporadycznie, miewał po tym różne przewidzenie, halucynacje, ale jak sam mi opowiadał miał 2 "wizje" przez które kompletnie to rzucił. Mówił że nigdy czegoś.......

czytaj dalej

Witam, moje pytanie to czy mój kolega mógł mieć znak od drugiej strony by przestać , czy znalazł się po drugiej stronie i czy takie substancje mogą otwierać dzwi do innego świata?

Kolega miał 15-16 lat opowiadał mi że wtedy wąchali klej i robił to sporadycznie, miewał po tym różne przewidzenie, halucynacje, ale jak sam mi opowiadał miał 2 "wizje" przez które kompletnie to rzucił. Mówił że nigdy czegoś tak realnego nie doświadczył i że utkwiło to w nim aż do dzisiaj. Mówił że raptownie znalazł się w dziwnym miejscu jakieś krainie że miał ciało ale czuł swojego trupa że był martwy, że miał na sobie jakieś stare łachy a dłonie były sine. Nie pamięta jak wyglądało miejsce ale zapamiętał jakieś murki budowle jak z bajki że było to uczucie że stamtąd nie ma powrotu jakieś miejsce kary. Dalej że byli tam jacyś chłopcy i że jeden powiedział (podam inne imię) " O Marcinek do nas wrócił "zastanawia się z kod niby oni mogli go znać czy już tam kiedyś był, zapytał a co z moimi rodzicami, mamą szkołą a on " że to był tylko sen" i za chwile wrócił i znowu siedział przy starej piwniczce z kolegą.

Druga " wizja" to że także znalazł się w podobnym świecie i znowu czół tą realność i że się stamtąd nie wydostanie , mówił znowu spojrzał na swoje dziwne małe sino trupie dłonie i że było tam jeszcze kilku chłopców i że przed czymś lub kimś uciekali, i że najbardziej utknęła mu kręta ścieżka po obu stronach co kilka cm wysadzana kamieniami i jak zwykle wszystko raptownie znowu się skończyło. Ale jak wspominał lęk był nie do zniesienie że to było prawdziwe że nie grał w filmie typu horror ale że tamto miejsce rzeczywistość to był prawdziwy horror. Jak czasami putałem że to były zwykłe halucynacje to odpowiadał że możliwe ale ta tak było realne że tak jak jesteśmy dzisiaj tutaj to nic w porównaniu jak prawdziwe było tamto miejsce. Mówił że mogła to byś przestroga dla niego albo na chwilę umarł i znalazł się w odpowiednim miejscy dla takich jak on grzeszników.
Wiem jak to brzmi ale taka jest tego historia dzisiaj nic nie bierze a to będzie pamiętał do końca życia. Pozdrawiam.

Zacznijmy od tego, że absolutnie wierzymy w prawdziwość tej historii. Pana kolega przeniósł się do jednego ze światów duchowych, w którym mogły przebywać "istoty w podobnej sytuacji". O tych światach ( to o nich prawdopodobnie religie mówią "niebo" czy "piekło") docierają do nas relacje z wielu różnych źródeł - pisaliśmy o tym w serwisie wielokrotnie.

Jedna z osób, która miała okazję przenieść się do jednego z takich światów opisywała go podobnie - jako megarealistyczny, absolutnie istniejący w jakieś przestrzeni. Ale w trakcie dziwnego stanu w jaki nagle samoistnie zapadła dokładnie go namalowała - ten niezwykły rysunek z naszego archiwum przedstawiamy poniżej.




zwiń tekst



Moje zmagania z duchem, kiedy miałem... 9 lat!
Nie, 26 lis 2017 10:51 komentarze: brak czytany: 1893x

Mając 9 lat mieszkałem z rodzicami na wiosce,wraz z babcią, dziadkiem oraz dwoma wujkami, dwoma ciotkami, z kuzynem i dwiema kuzynkami, taki dom wielorodzinny. :)No i jak miałem 9 lat po byłem u siebie w pokoju z rodzicami, była godzina chyba 21. Wyszedłem z pokoju na korytarz i chciałem iść do kuzynki na górę więc wchodziłem po schodach i nagle w kuchni, która jest na przeciwko schodów usłyszałem.......

czytaj dalej

Mając 9 lat mieszkałem z rodzicami na wiosce,wraz z babcią, dziadkiem oraz dwoma wujkami, dwoma ciotkami, z kuzynem i dwiema kuzynkami, taki dom wielorodzinny. :)
No i jak miałem 9 lat po byłem u siebie w pokoju z rodzicami, była godzina chyba 21. Wyszedłem z pokoju na korytarz i chciałem iść do kuzynki na górę więc wchodziłem po schodach i nagle w kuchni, która jest na przeciwko schodów usłyszałem jakby ktoś "ostrzył nóż'', podszedłem pod drzwi i lekko je uchyliłem, zobaczyłem, że światło jest zgaszone a ktoś tam ostrzył nóż, nikt z mojej rodziny tam nie był.

Bardzo się wystraszyłem i szybko biegłem po schodach do kuzynki i na pierwszym piętrze jest takie małe okno i jak otwierałem drzwi do pokoju kuzynki coś z całej siły uderzyło w te okno. Wystraszony wbiegłem i powiedziałem kuzynce o wszystkim. Na drugi dzień powiedziałem wszystko tacie, ale on nie uwierzył.

W wieku 10 lat przeprowadziłem się do miasta i mieszkałem z rodzicami oraz bratem w bloku. Mineło parę lat i wracałem do domu ze szkoły i gdy byłem w swoim pokoju ściągłem z siebie kurtkę i położyłem ułożoną na takie pudło. Gdy się odwróciłem i robiłem coś przy biurku i nagle słyszę jak ta kurtka spada i patrze a tu leży na ziemi i rękaw ma tak ułożoną jakby ją ktoś pociągną. Położyłem ją i był spokój, kilka tygodni póżniej gdy spałem w swoim łóżku [mam piętrowe] ja na górze a brat na dole. Wszyscy spali, nawet rodzice w innym pokoju. I jak my tak spali nagle coś mnie zaczeło potrząsać [czułem, że ktoś mnie dotyka]. Wystraszony zapaliłem światło a w pokoju nikogo nie ma oprócz mnie i brata, a on spał. Zgasiłem światło i spałem.


Dodajmy tutaj film z naszego Archiwum Wideo FN.



zwiń tekst



Dramatyczne wydarzenie w domu, zagrożenie życia i pomoc Ojca Pio!
Czw, 23 lis 2017 08:55 komentarze: brak czytany: 2678x

Włoski zakonnik i uzdrowiciel, ojciec Pio (1887-1968) słynął z wielu niezwykłych umiejętności, które można określić jako „cudowne”: bilokacji, umiejętności rozumienia i używania egzotycznych języków, stygmatów czy nadprzyrodzonych interwencji w dramatycznych chwilach życia ludzi, którzy go o to prosili nie tylko osobiście, ale i w modlitwie. Bez względu na to, czy znali go, czy też tylko o nim słyszeli.......

czytaj dalej

Włoski zakonnik i uzdrowiciel, ojciec Pio (1887-1968) słynął z wielu niezwykłych umiejętności, które można określić jako „cudowne”: bilokacji, umiejętności rozumienia i używania egzotycznych języków, stygmatów czy nadprzyrodzonych interwencji w dramatycznych chwilach życia ludzi, którzy go o to prosili nie tylko osobiście, ale i w modlitwie. Bez względu na to, czy znali go, czy też tylko o nim słyszeli, żyjąc w innych zakątkach świata. Zakonnik często wówczas jako „dowód” swej ingerencji pozostawiał utrzymujący się przez jakiś czas piękny zapach fiołów.

Co ciekawe, podobnie jak niektórzy mistrzowie duchowi i święci, o. Pio działa także po swej śmierci. Niezwykłą, związaną z tym historię przeżyła moja mama, polonistka, która czasem, w trudnych momentach życia, miała zwyczaj prosić słynnego zakonnika o wsparcie. W początkach lat 70. zeszłego wieku, jak zwykle wracając z pracy w szkole do domu, zrobiła zakupy w pobliskim SAM-ie. Było wczesne popołudnie, ja z bratem byliśmy jeszcze na lekcjach w naszej podstawówce, a ojciec w fabryce. 

Po powrocie do domu mama, rozpakowując sprawunki, postanowiła spróbować zagęszczonego syropu owocowego, który właśnie kupiła. Niefortunnie zachłysnęła się nim i… zaczęła dusić. Niestety, w domu była sama i nie mogła nikogo zaalarmować – ba, nawet wydać z siebie głosu! Spanikowana i zrozpaczona, zaczęła w myślach błagać o pomoc ojca Pio. Nagle poczuła tak intensywny zapach fiołków, jakby znalazła się na leśnej polanie. Wcześniej czytała, że podobna woń unosiła się ze stygmatów zakonnika, a także wtedy, gdy zjawiał się na prośbę modlących się w swym ciele eterycznym.

Jednak najciekawsze jest to, że w tym samym czasie moja dwudziestoparoletnia wówczas kuzynka Grażyna wyskoczyła z pracy w biurze, by zrobić zakupy: w tamtych latach sklepy w moim miasteczku były otwarte tylko do godz. 16.00. I wtedy niespodziewanie odczuła przemożny przymus przyjścia do naszego mieszkania – po prostu „coś” tam ją pchało, i to z taką siłą, że biegła jak na skrzydłach. Pokonała kilka ulic i z impetem wpadła do mieszkania. Znalazła mamę na podłodze, już na wpół przytomną i siną, i zaczęła ją cucić. Wszystko skończyło się dobrze, a moja mama nigdy nie wątpiła, że żyje dzięki ojcu Pio.

Grażyna również poczuła cudowną woń fiołków, która wkrótce się ulotniła. Wcale się nie dziwię, że i ona doświadczyła tej mistycznej chwili: była niezwykle wrażliwą, pełną miłości i poświęcenia osobą, a jej dobroć wielu wykorzystywało. To właśnie nią posłużył się o. Pio – wówczas już nieżyjący od paru lat – by pomóc mojej mamie. Grażyna jak meteoryt zalśniła na krótko w naszej rodzinie i zgasła, umierając na raka kilka lat później…

Margo11         



zwiń tekst



W mojej rodzinie wszyscy chłopcy 'ocierają się' o śmierc w wieku kilku lat
Nie, 19 lis 2017 11:21 komentarze: brak czytany: 1844x

No cóż jestem zwykłym człowiekiem jak setki innych. Ale napisze Wam co się mi czasem przydarza. Na początek opowiem Wam co spotyka moją rodzinę w linii męskiej. Odkąd słucham rodzinnych opowieści to zawsze pojawia się w nich pewien wątek związany z potomkami w linii męskiej co też spotkało mnie i mojego syna a także syna mojej siostry nie mówiąc o naszych przodkach. Każdy chłopiec w wieku do pięciu.......

czytaj dalej

No cóż jestem zwykłym człowiekiem jak setki innych. Ale napisze Wam co się mi czasem przydarza. Na początek opowiem Wam co spotyka moją rodzinę w linii męskiej. Odkąd słucham rodzinnych opowieści to zawsze pojawia się w nich pewien wątek związany z potomkami w linii męskiej co też spotkało mnie i mojego syna a także syna mojej siostry nie mówiąc o naszych przodkach. Każdy chłopiec w wieku do pięciu lat ociera się o śmierć lecz nic mu się nie staje. Ja w wieku 3 lat zostałem przygnieciony przez drzewo. To samo przydarzyło się synowi siostry.
Natomiast mój syn został potrącony przez auto lecz wyszedł z tego praktycznie bez szwanku - nie licząc otarć. Mój ojciec i dziadek też spotkał się z czymś takim lecz również wyszli z tego bez uszczerbku na zdrowiu.
   Ale to nie wszystko.

   Mając kilka lat obudziłem się i zobaczyłem tajemniczą postać która stałą i patrzyła na mnie. Była to ciemna postać jak gdyby mnicha który stał i patrzył na mnie. Wtedy byłem tym strasznie przestraszony ale nikomu o tym nie mówiłem ale z perspektywy czasu wiem że nie był to ktoś zły. Przez kilkanaście następnych lat pamiętałem ten sen ale nigdy się już nie powtórzył. Następny o podobnym temacie powtórzył się przed około 15? lat temu kiedy już byłem żonaty i miałem własną rodzinę. Śniłem że znajduje się na jakimś odludnym pustkowiu o bardzo ponurej atmosferze, dominowała tam szarość i brak jakiejkolwiek roślinności. Ktoś lub coś chciało mnie schwytać - dziwne postacie o raczej złych intencjach w strojach mnicha których twarze zasłaniała siatka - lecz uciekałem przed tym (nimi?) do ogniska przy którym siedziało znowu trzy ciemne postaci.

Siedzieli posępnie przy nim i z zainteresowaniem? patrzyli na mnie. Ci też nie mieli za dobrych intencji ale byli obojętni. Niestety tu się sen urywa. Oo około 5 lat znowu pojawiła się postać mnicha która stoi w nocy i patrzy w moją stronę lecz nigdy nie widać jej twarzy. Pojawiał się około godziny 3:00 nad ranem. Nie byłem sparaliżowany bo mogłem się poruszać i wstać aby sprawdzić co się dzieje lecz nigdy to mi się nie udało. Jest jeszcze jeden sen bardzo niezwykły dla mnie. Otóż pewnej nocy śniłem, że przychodzi po mnie jakiś mężczyzna i zabiera mnie do można to nazwać pałacu, który na pewno nie znajduje się na ziemi ale i nie jest to żaden pojazd. Budynek jest bardzo wielki i wysoki. Ma śliczne marmurowe wysokie kolumny, które podpierają sklepienie. W oddali między kolumnami widać błękitne niebo i chmury. Mężczyzna (brodaty marynarz sądząc po ubiorze i czapce takiej jakie mają kapitanowie) prowadzi mnie wśród innych par znajdujących w tym budynku ku jakimś drzwiom za którymi ktoś na mnie ma czekać z jakąś sprawą. Wiem że to dotyczy mnie ale nie potrafię powiedzieć czego dotyczy. Od tego czasu w moim życiu zaczęło się zdarzać dziwne rzeczy. Zaczynałem widzieć i słyszeć coś czego inni nie mogą. Poważnie zastanawiałem się nad wizytą u psychiatry. Ale pewnego dnia spotkałem kogoś kto jest podobny pod tym względem do mnie.

    Wychowałem się bardzo blisko lasu i od najwcześniejszego dzieciństwa w nim przebywałem. Sam lub z kolegami. A teraz bardzo często spaceruje z psem po lesie lub jego obrzeżach. Spacerując po obszarach na których nie ma drzew lub wysokiej roślinności nic się nie dzieje lecz gdy wchodzę w las zaczynają się dziwne rzeczy. Mam uczucie, że ktoś na mnie patrzy lub kątem oka widzę coś(zielonego) lub kogoś jak chowa się za drzewem gdzieś nieopodal. Czasami z trzaskiem łamie się jakiś patyk leżący na ziemi lub coś spada z drzew. Niby nic wielkiego można powiedzieć lecz dzieje się to zawsze gdy jestem sam, tzn. pies odbiegnie trochę dalej (duży wilczur) i z przeciwnego do niego kierunku, nigdy gdy jest przy mnie.
Nic takiego się nie zdarza gdy jestem z kimś jeszcze na spacerze. Pies tylko czasami zatrzymuje się w pół kroku i z lekkim niepokojem spogląda w stronę gdzie się coś dzieje.

   Ale spacer w dzień jest niczym z tym co się dzieje po zmroku. Będąc z kimś w lesie spotkałem się z przedziwnym zjawiskiem. W jasną gwiaździstą noc stojąc na leśnej drodze i widząc jak świetliki kręcą się w ciemnościach poczułem coś co zaczyna otaczać nas. Lekko zaniepokojony zaproponowałem wejście do mojego auta. Może trudno w to uwierzyć komuś kto czegoś takiego nie doświadczył ale nagle mrok zgęstniał. Świetliki zgasły tak jak gwiazdy na niebie a mrok stał się dla mnie wprost namacalny. Wokoło zapanowała dosłownie grobowa cisza. I wtedy zobaczyłem w oddali jak leci ku mnie (nam) coś ognistego (napisze za moment).

Dziwna nieludzka twarz ciągnąca za sobą małe płomienie. Wtedy między mną osobą która ze mną pojawiła się dziwna postać (o niej zaraz napisze).  Trwało to jakąś minutę. Nie czułem strachu ale miałem na ciele dziwne mrowienie i dziwny niepokój. Osoba która ze mną była nie widziała nic takiego co ja ale wyczuła obecność czegoś lub kogoś. Bez zastanowienia każdy wsiadł do swojego auta i wyjechaliśmy z lasu gdzie wszystko wróciło do normy. A teraz o tym kimś-czymś szarym między nami. Osoba która ze mną była twierdzi, że jest to coś co jest z nią praktycznie na co dzień lecz nigdy nie widziała jej tak dokładnie jak ja. Widuje ją jako ciemny cień lub coś w temu podobne. Natomiast ja widziałem dokładnie jej szarą twarz? pokrytą miękkim meszkiem i wielkie czarne oczy. Twarz nie była straszna lecz nie należała do człowieka ale na pewno nie do szarego kosmity!! Inne podobne zdarzenie również wydarzyło się w lesie. Również mrok zgęstniał i nastała martwa cisza lecz tym razem ciemność zmaterializowała się do postaci człowieka, coś na podobieństwo potężnego mężczyzny w obszernym obraniu lecz nie jako mnicha lecz raczej faceta w zbyt dużym dresie.

Stałem blisko auta i zapytałem na głos kim jest. Zrobiłem kilka kroków w jego stronę lecz postać odwróciła się i wydawało się że zaczęła uciekać a raczej odpływać ale bezgłośnie i bezszelestnie pomimo gałęzi będących na wysokości ramion. Szybko zaświeciłem w aucie światła lecz nikogo nie było widać oprócz dziwnej ciemności. Co ciekawe z tyłu auta mimo mroku można było rozróżnić drzewa a z przodu nie. Osoba która ze mną była nie widziała nikogo lecz wyraźnie czułą czyjąś obecność. Lubię przebywać w różnych dziwnych więc pewnego razu moja znajoma zaproponowała mi, że zabierze mnie na jakieś stare cmentarzysko sprzed kilkuset lat. Zgodziłem się i pewnej letniej nocy urządziliśmy sobie małe ognisko. A że nic się nie działo i zrobiło się chłodno bo ognisko zgasło, poszliśmy zagrzać się do auta. Siedząc w środku i rozmawiając nagle wokół jej auta przeszła ciemna postać niby człowieka ale tylko z zarysu. Miała ponad 2 metry wzrostu i byłą lekko zgarbiona. Wydawało mi się że coś szuka a może coś węszy. Przyznam się że zrobiło mi się trochę nieswojo lecz to to nie był strach lecz jakieś inne uczucie. Koleżanka niczego nie widziała i zaczęła się ze mnie śmiać a ja obróciłem to w żart. Dla rozprostowania nóg wyszliśmy z auta. Po chwili w odległości około 30 metrów dało się zauważyć zarys postaci nieco jaśniejszej od otoczenia, która przechodziła między drzewami. Ja ją widziałem dość wyraźnie natomiast koleżanka tylko jako jasną "plamę" jak to później określiła. Po tym bardzo szybko pożegnaliśmy się i każdy pojechał do swojego domu. Od tego czasu raczej unikam przebywania po zmroku w lesie lub jego obrzeżach.

Przebywając natomiast na otwartej przestrzeni towarzyszy mi krąg, coś co rozjaśnia mrok. Jest to przestrzeń delikatnie jaśniejsza od ciemności w dalszej okolicy. Co ciekawe ja tego nie zauważyłem ale osoby, które ze mną są w tym czasie mi to uzmysłowiły.

   Co do dziwnej ognistej twarzy. Pierwsze z nią spotkanie miało oczywiście w nocy lecz miało dziwny przebieg. Najpierw obok mnie przeszły dwie ciemne postaci, bezszelestnie i cicho. Wyczułem, że to była kobieta i mężczyzna. A potem z oddali ku mnie "przypłynęła" kobieca twarz. Piękna a jednocześnie dziwnie straszna. Dotknęła policzkiem mojego policzka a następnie lubieżnie zaczęła lizać mnie po nim. Zamiast ludzkich zębów miała rząd kłów jak u dzikiego zwierza a zamiast ludzkiego języka coś jak język węża (takie mam skojarzenie) ociekający śliną . Następnie ze śmiechem oddaliła się ode mnie. Nie czułem strachu lecz coś innego trudnego do określenia.
   Może jest ktoś kto potrafi mi wyjaśnić co mnie spotyka i co widzę i dlaczego tak się dzieje?
   Przepraszam, że to trochę długie i nieskładnie napisane ale inaczej nie umiałem wyrazić co mnie spotyka.

   Do redakcji - Jeżeli przeczytacie i zdecydujecie się to opublikować bardzo proszę o niepublikowanie moich dany bo wiem że gdyby ktoś się o tym dowiedział z moich znajomych (no może z kilkoma wyjątkami) to uznano by mnie za delikatnie mówiąc wariata.

   P.S. Nigdy nie brałem żadnych środków jak narkotyki lub inne tego typu używki i unikam alkoholu. W życiu codziennym jestem zwykłym przeciętnym człowiekiem. Pozdrawiam :)



zwiń tekst



Kobieta widmo na drodze i śmierć przyjaciela
Czw, 9 lis 2017 08:49 komentarze: brak czytany: 2123x

Witam!!  Piszę do was, ponieważ <jako wielki miłośnik waszej fundacji  ;-] > całkiem nie dawno dowiedziałem się od taty o dziwnym zjawisku, a raczej wydarzeniu <jednym z wielu które towarzyszą naszej rodzinie> jakie miało miejsce ładnych parę lat temu... Nie będę was przekonywał i namawiał do tego byście w to uwierzyli, bo jest mi to naprawdę obojętne <wystarczy, że wierzę.......

czytaj dalej

Witam!!  Piszę do was, ponieważ <jako wielki miłośnik waszej fundacji  ;-] > całkiem nie dawno dowiedziałem się od taty o dziwnym zjawisku, a raczej wydarzeniu <jednym z wielu które towarzyszą naszej rodzinie> jakie miało miejsce ładnych parę lat temu... Nie będę was przekonywał i namawiał do tego byście w to uwierzyli, bo jest mi to naprawdę obojętne <wystarczy, że wierzę w to ja i świadkowie tego zdarzenia>...

Zafascynowany opowieściami mojego taty postaram się wam zobrazować zasłyszaną przeze mnie historię.
        Cofniemy się teraz wstecz, jest rok 1987. Mój tata wraz z moim dziadkiem i jego bratem <księdzem> wracali z Wrocławia dużym FIAT`em. Była noc, wszyscy pragnęli jak najszybciej znaleźć się w domu w ciepłych łóżkach <moja rodzina mieszkała i nadal mieszka na Mazurach>. Rozwijając jak na tamte czasy sporą prędkość 100km/h pędzili szosą, lecz nagle na drodze ujrzeli kobiecą sylwetkę, która pojawiła się nie wiadomo skąd niemalże przed samą maską samochodu. Wystraszony dziadek <on kierował pojazdem> natychmiast zaczął hamować.

Po zatrzymaniu auta wszyscy wyskoczyli na asfalt penetrując pobocze <bądź co bądź potrącili kobietę>... Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że kobieta ta odziana była w sułtannę. Jak zapewne się domyślacie żadnego poszkodowanego nie znaleziono. Kobieta równie szybko zniknęła jak się pojawiła. Po powrocie do domu brat mojego dziadka <mieszkał chyba w Mrągowie> postanowił odwiedzić swojego przyjaciela <również księdza>, jednak przywitała go brutalna prawda i puste mieszkanie.

Jak się później dowiedział jego kumpel poważnie ranny w wypadku samochodowym został przewieziony do szpitala gdzie tego samego dnia, A RACZEJ NOCY zmarł. Stało się to dokładnie o tej samej godzinie, w której mój dziadek podczas drogi powrotnej na Mazury z Wrocławia potrącił rzekomą kobietę. Leczy, czy aby na pewno była to kobieta? Wiążąc fakty łatwo spostrzec, że w polskim kościele kobiety nie noszą sułtan, NIE MOGĄ PRZECIEŻ SPRAWOWAĆ FUNKCJI KAPŁANA... W
każdym razie osobą, którą widzieli moja babcia, dziadek, tata i brat mojego dziadka nie była kobieta, lecz ksiądz, ten sam, który na skutek ciężkich obrażeń zmarł w szpitalu.
       Przedstawiona historia wydarzyła się naprawdę, a zalążek jej przedstawiłem wam w tym e-mail`u... Całą sytuację dokładnie badam, wszelkie nowe wątki w tej sprawie postaram się wkrótce przedstawić.


Pozdrowienia dla całej redakcji!!!




zwiń tekst



Śmierć nie boli! - zapiski człowieka, który przeżył śmierć kliniczną.
Śr, 8 lis 2017 10:51 komentarze: brak czytany: 2390x

Witam,  Nie wiem jak zacząć, żeby opisać to co ostatnio czytałem. Hmmm. Może od samego początku: Siostra mojej dziewczyny. Kobieta po 30. poznała ostatnio człowieka około 25 lat, króry przeżył śmierć kliniczną, która była następstwem wypadku samochodowego. Człowiek ten na co dzień jeździł w rajdach samochodowych, a "zginął" w wypadku w czasie gdy samochód prowadził jego kolega. Pamięta.......

czytaj dalej

Witam,  Nie wiem jak zacząć, żeby opisać to co ostatnio czytałem. Hmmm. Może od samego początku:
 
Siostra mojej dziewczyny. Kobieta po 30. poznała ostatnio człowieka około 25 lat, króry przeżył śmierć kliniczną, która była następstwem wypadku samochodowego. Człowiek ten na co dzień jeździł w rajdach samochodowych, a "zginął" w wypadku w czasie gdy samochód prowadził jego kolega.
 
Pamięta dokładnie jak to było. Opisywał, że widział tylko jak wypadają z drogi, uderzeją w drzewo, a potem słyszał słowa "On nie żyje"...  Odratowano go, ale to co przeżł będąc w czasie śmierci klinicznej jest niczym w porównaniu z tym co się dzieje teraz.
 
Opisywał tunel ze światłem. Wyszedł po niego dziadek, który umarł gdy ów człowiek (dla ułatwienia będę go nazywał Markiem) był jeszcze mały i w ogóle go nie pamiętał. Dziadek powiedział mu, że to jeszcze nie jego pora. Gdy później Marek opisywał babci jak dziadek wyglądał w 100% pokrywało się z tym jak było na prawdę.
 
Po śmierci klinicznej Marek stał się zupełnie innym człowiekiem. Zaczął prowadzić zapiski ze swoich myśli. Wychodząc na miast czuł troski innych ludzi, czuł od ludzi kłamstwo lub miłość. Czasem z natłoku ludzkich problemów tracił siły, ponieważ czuł te wszystkie ludzkie bóle.
 
Jednak to nadal wszystko nic w porównaniu z tym co pisze w swoich zapiskach. Jak dotąd miałem okazję przeczytać około 40 stron A4 pisanych na oko czcionką 14 Times New Roman. Zapiski są pisane w formie książki, którą nazwał "Nowe Życie".
 
Podzielił na kilka rozdziałów: "O życiu", "I śmierci", "O dzieciach", "O aniołach", "O piekle", "O Bogu" itp...
 
Trudno będzie mi tu streścić te kilkadziesiąt stron jego myśli, ale postaram się opisać ich formę:
 
Czytając te zapiski czułem się jakbym czytał dokładnie jego myśli, często każde osobne zdanie to inna myśl na ten sam temat. Tak jak bym przelewał to co mam w głowie na kartkę nie patrząc na formę. Ważne jest tylko to co myślę w tej chwili. Zapomniałem chyba wyżej napisać, że to co Marek pisze w tej książce on po prostu wie. Nie wie skąd, ale po prostu wie...
 
Tłumaczy, że śmierć nie boli, że mogą boleć najwyżej zdarzenia, które śmierci towarzyszą. Pisze, że Bóg to energia, która wszystko otacza, nie jest srogi, nie karze, tak jak opisują go ludzie. Pisze, że wszystkie kościoły to wymysł ludzi, a każda religia mówi o tym samym Bogu jednak nazywa go innym imieniem. Dobrze zapadło mi w pamięć jedno zdanie:
 
"Ludzie dobrzy widzą podobieństwa we wszystkich religiach na świecie zaś tylko ludzie źli widzą same różnice".
 
Pisze, że niektóre czyny są źle przypisane Bogu. Nie napisał tego wprost, ale chyba chodzi o ukazanie Boga w starym testamencie.
 
Musiałbym poświęcić bardzo dużo czasu, żeby streścić tutaj wszystkie rozdziały, ale postaram się załatwić całą książkę w formie elektronicznej.  Nie wiem czy autor będzie chętny, bo zapiski zostały mi przekazane z zastrzeżeniem, żebym były raczej tylko dla moich oczu, dlatego bardzo proszę o dyskrecję, a w razie pytań postaram się napisać coś więcej.
 
 
 [dane do wiad. FN]




zwiń tekst



Krótka wizja przyszłości - ostrzeżenie przed grożącym niebezpieczeństwem?
Wt, 7 lis 2017 11:36 komentarze: brak czytany: 2670x

Witam! Śledzę państwa portal od około 6 lat, ale dopiero teraz zdecydowałem się do państwa napisać.  Na początku chciałbym zaznaczyć, że zawsze byłem osobą sceptycznie nastawioną do wszystkich tych zjawisk paranormalnych, a z ludzi, którzy mówili, że coś tam widzieli, czy przeżyli coś niezwykłego chciało mi się po prostu śmiać. Za chwilę napiszę, dlaczego interesuję się zjawiskami niewyjaśnionymi.......

czytaj dalej

Witam! Śledzę państwa portal od około 6 lat, ale dopiero teraz zdecydowałem się do państwa napisać.  Na początku chciałbym zaznaczyć, że zawsze byłem osobą sceptycznie nastawioną do wszystkich tych zjawisk paranormalnych, a z ludzi, którzy mówili, że coś tam widzieli, czy przeżyli coś niezwykłego chciało mi się po prostu śmiać. Za chwilę napiszę, dlaczego interesuję się zjawiskami niewyjaśnionymi.

Byłem jeszcze dzieckiem, miałem może ok. 10-12 lat. To zdarzyło się w lato, była pamiętam piękna pogoda, niedziela, wcześniej wróciłem z kościoła. Zjadłem obiad i wyszedłem z domu żeby spotkać się ze swoimi kolegami. Poszedłem jak zawsze po rower i zanim na niego wsiadłem, przez chwilę przestałem widzieć na oczy. Parę sekund później miałem wizję-mogę opisać to jak obraz puszczony we wnętrzu umysłu. Trwał on około 5 sekund, wszystko to było wyraźne, głosy, obraz.

W tym filmie zobaczyłem swoich kolegów, a jeden z nich zadał mi pytanie, ja na nie nie odpowiedziałem, bo mi było wstyd, a drugi z kolegów żeby mi pomóc zadał temu pierwszemu pytanie. I w tym momencie wizja się skończyła, a ja odzyskałem wzrok. Wsiadłem na rower i pojechałem do kolegów. Ok. 10 minut pozniej wizja się spełniła. Byłem zdziwiony, ale jako dziecko nie przejąłem się tym. Zdarzyło się to ok. 20 lat temu, a ja pamiętam jakby było to wczoraj...

Drugą wizję miałem ok 4 lat temu w Anglii. Pracowałem w kuchni. Po paru tygodniach pracy, leżałem sobie  na łóżku bo miałem parę godzin przerwy w pracy. Oczy miałem zamknięte, ale nie spałem. I znowu pojawił mi się film w umyśle, film ten składał się z trzech kilku sekundowych części- zobaczyłem w nim siebie w obcym pokoju, w obcym łóżku(widziałem w nim siebie tak jak każdy widzi siebie w lustrze, takie samo ubranie, ta sama fryzura, twarz), następnie zobaczyłem dwóch mężczyzn, jak mnie wykorzystują seksualnie, a w trzeciej części wizji zobaczyłem ich twarze- do dzisiaj je pamiętam. Tak bardzo się przestraszyłem, że zarezerwowałem sobie bilet na samolot i trzy noce spędziłem na lotnisku i nie zmrużyłem w ogóle oka.

Ja osobiście to tłumaczę to sobie tak, że pierwsza wizja, którą miałem jako dziecko była bardzo błaha, a miałem ją dlatego i ona się spełniła po to, ażebym w następną uwierzył. Myślę że to ktoś 'z góry" pokazał mi drugi raz moją przyszłość,  ażebym uniknął niebezpieczeństwa. Rozmawiałem na ten temat z psycholożką, ale ona coś tam zaczęła mi psychologicznie tłumaczyć-nie uwierzyła. Później miałem depresję, bo mój młodszy brat mi się utopił i rozmawiałem na ten temat z psychiatrą- to on mnie wyśmiał.

Pozdrawiam Serdecznie!
P.P 30l





zwiń tekst



Zmarła mama dawała znaki we śnie, aby 'za nią nie iść'
Czw, 2 lis 2017 06:06 komentarze: brak czytany: 2068x

Chciałabym opowiedzieć pewną historię, któta wydarzyła się w zeszłym roku. Ostatnie trzy lata to najgorszy i najtragiczniejszy czas w moim życiu, w którym musiałam zmierzyć się z nagłym odejściem najbliższych mi osób.Kiedy myślałam, że nadszedł czas wyciszenia i odstresowania, nagle i niespodziewanie zachorował mój brat. Jak się okazało na grypę.Niby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że antybiotyki.......

czytaj dalej

Chciałabym opowiedzieć pewną historię, któta wydarzyła się w zeszłym roku. Ostatnie trzy lata to najgorszy i najtragiczniejszy czas w moim życiu, w którym musiałam zmierzyć się z nagłym odejściem najbliższych mi osób.
Kiedy myślałam, że nadszedł czas wyciszenia i odstresowania, nagle i niespodziewanie zachorował mój brat. Jak się okazało na grypę.

Niby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że antybiotyki nie pomagały. Gorączka wzrosła do ponad 40 stopni i pojawiły się problemy z oddychaniem. Stan okazał się na tyle poważny,że zabrano go do szpitala. Tam w ciągu kilku godzin okazało się, że stan jest b. poważny ,problemy z samodzielnym oddychaniem,sercem itp. Z każdą chwilą stan się pogarszał. Ostatecznie lekarze postanowili wprowadzić brata w śpiączkę farmakologiczną.

Przez 2 tyg. jego stan był krytyczny i nie wiadomo było, czy z tego wyjdzie. Po tym czasie lekarze postanowili wybudzić go ze śpiączki. Jednak on wciąż, nie mógł samodzielnie oddychać. Kiedy jego stan zaczął się poprawiać i można było nawiązać z nim kontakt .Bardzo próbował przekazać nam jakąś informację na kartce, gdyż nie mógł jeszcze mówić z powodu intubacji. W końcu udało mu się napisać , że śniła mu się mama, która zmarła rok wcześniej. Pisał bardzo niewyraźnie i denerwował się, że nie możemy odczytać. Dopiero, kiedy mógł mówić, wyjaśnił co chciał nam przekazać. Otóż, śniła mu się (w czasie śpiączki) mama, on bardzo ucieszył się na jej widok i chciał z nią rozmawiać ale ona uciekała przed nim i dawała znaki, żeby za nią nie szedł.

On wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego co oznaczał ten sen.

Mam nadzieję,że zainteresowała Was moja opowieść. Może słyszeliście podobne historie od osób, które były w śpiączce.
Jestem bardzo ciekawa. Przepraszam za długi tekst. .Pozdrawiam

Dziękujemy za bardzo ciekawy opis historii do naszego XXI PIĘTRA. Nie mamy żadnych podobnych opisów dotyczących śpiączki, ale nie ma dla nas wątpliwości - duch mamy nie chciał, aby brat 'już poszedł w kierunku światła', bo to najwyraźniej nie był jeszcze jego czas.



zwiń tekst



Oczy w ciemności
Pt, 20 paź 2017 11:30 komentarze: brak czytany: 2361x

[...] Moze cos wiecie na ten temat i jakos to wyjasnicie. Otoz moj kolega zpracy opowiedzial mi cos dziwnego. Otoz kiedys w srodku nocy cos gozerwalo ze snu. Nagle usiadl na lozku i nic nie widzial.Sama ciemnosc i nagle z tej ciemnosci zaczelo sie cos wylaniac. Mowil zewygladalo to z poczatku jak dwa reflektory. W miare jak sie zblizalo towywnioskowal ze sa to czyjes oczy wielkie swiecace nażółto. .......

czytaj dalej

[...] Moze cos wiecie na ten temat i jakos to wyjasnicie. Otoz moj kolega z
pracy opowiedzial mi cos dziwnego. Otoz kiedys w srodku nocy cos go
zerwalo ze snu. Nagle usiadl na lozku i nic nie widzial.
Sama ciemnosc i nagle z tej ciemnosci zaczelo sie cos wylaniac. Mowil ze
wygladalo to z poczatku jak dwa reflektory. W miare jak sie zblizalo to
wywnioskowal ze sa to czyjes oczy wielkie swiecace na
żółto. Mial on wrazenie ze te oczy sa przed nim a jednoczesnie nad nim a
takze ze to on znajduje sie wewnatrz nich. Po chwili uslyszal glos ktory
powiedzial: "Jam jest Pan Bog twoj" i oczy zniknely. Na sama mysl az mnie  
dreszcze przechodza.
Zaczela rowniez znikac ciemnosc w pokoju i zaczal dostrzekac spowrotem
latarnie za oknem. Mowil ze poty go ze strachu oblaly. Ale od tamtej pory
jego zycie zmienilo sie o 180 stopni.
Poznal kobiete, znalazl dobra prace, urodzilo sie mu dziecko. Po prostu
wszedl w rodzinne zycie. Jak myslicie co to moglo byc? Czy faktycznie
przemowil do niego Bog, czy byla to jakas halucynacja (zmora)? Pozdrawiam
i licze na pomoc z waszej strony. Radek z Elblaga




zwiń tekst



Dziwne odgłosy eksplozji - jedna po drugiej...
Czw, 19 paź 2017 07:01 komentarze: brak czytany: 2030x

Witam serdecznie. Bardzo proszę o zainteresowanie się tym co napiszę i możliwie szybką odpowiedź, czy nauka potrafi to jakoś wyjaśnić... Jakieś 3-4 miesiące temu wraz z moim kuzynem (ja 29lat kuzyn 22lata) staliśmy zwyczajnie przed jego domem i rozmawialiśmy, były to godziny nocne 22-24 nie potrafię określić. Gdy tak gadaliśmy nagle usłyszeliśmy potężne huki, które dobiegały z "nieba" Dało się określić.......

czytaj dalej

Witam serdecznie. Bardzo proszę o zainteresowanie się tym co napiszę i możliwie szybką odpowiedź, czy nauka potrafi to jakoś wyjaśnić... Jakieś 3-4 miesiące temu wraz z moim kuzynem (ja 29lat kuzyn 22lata) staliśmy zwyczajnie przed jego domem i rozmawialiśmy, były to godziny nocne 22-24 nie potrafię określić. Gdy tak gadaliśmy nagle usłyszeliśmy potężne huki, które dobiegały z "nieba" Dało się określić, że pochodzą z dwóch różnych miejsc oddalonych od siebie. Te potężne huki były rytmiczne względem siebie. Może przypominało to trochę sonic boom ale trwało nieprzerwanie około 1.5-2 minut. Działo się to na wsi oddalonej od miasta 20km
To nie była burza, nie było chmur, widać było gwiazdy i nie padało. Nie było blysków czy piorunów. Było to bardzo dziwne ale zapomnieliśmy o tym. Aż do wczoraj... Wyszedłem na papierosa, było około 23:45 gdy nagle usłyszałem ten sam huk z nieba (dźwięk był taki sam)
Ciężko to opisać ale wiem że to było to samo co słyszałem z kuzynem. Różniło się tym, że dźwięk pochodził z jednego miejsca (z nieba) i trwało bardzo krótko było tylko dwa "uderzenia, huki" Nie tylko ja to słyszałem, z wielkiego drzewa oddalonego kilkaset metrów uciekły ptaki które tam spały. Tuż po huku zaczęły głośno "krakać" i odlatywały. To nie był zbieg okoliczności. Byłem trzeźwy w obu tych przypadkach, jestem normalny, nie robię sobie żartów. Jestem tym trochę zaniepokojony, nie wiem czego się spodziewać. Bardzo liczę na odpowiedź z państwa strony która by to wyjaśniła. Za jakikolwiek odzew będę bardzo wdzięczny. Pozdrawiam.

Kamil

/wiadomość trafiła na pokład okrętu Nautilus 18 października 2017/

Nauka - o której Pan wspomniał - zna przeróżne źródła nocnych huków. Od odpalania petard przez spragnioną emocji młodzież po odgłosy fali dźwiękowej przez przekraczające prędkość dźwięki wojskowe samoloty odrzutowe. Oczywiście można także założyć, że było to coś "zupełnie innego", ale nie sposób rozstrzygnąć tego typu jedynie odgłosy, których źródło jest niejasne.

I jeszcze jedna wiadomość - tym razem z Irlandii. Dotyczy "dziwnych rozbłysków na niebie".


[...] Dobry wieczór

Wczoraj w nocy zaobserwowałem coś, co do chwili obecnej wzbudza we mnie niepokój.

Mieszkam obecnie w nadmorskiej miejscowości Dingle w Irlandii. Wczoraj w nocy (17.10) wędkowałem ze znajomym Walijczykiem u wejścia do tzw. Dingle Harbour. Około godziny 23,20-23,25 zauważyłem, że coś nienaturalnego zaczęło dziać się na niebie po mojej lewej stronie. Noc była bardzo ciemna, część nieba przesłaniały chmury. Światło latarni i domów docierało do nas tylko od strony Dingle (pn-zach). Moją uwagę zwróciła seria rozbłysków rozjaśniających niebo dokładnie po południowej stronie Dingle Harbour. Jest to wąski przesmyk, który prowadzi do większej zatoki (Dingle Bay). Pomyślałem, że nadciąga burza. Ale dziwne wydało mi się, że rozjaśniające niebo rozbłyski następują po sobie bardzo szybko (nawet kilka w ciągu sekundy!). Wyglądało to jakby, gdzieś na środku Dingle Bay ktoś robił setki zdjęć przy użyciu olbrzymiej lampy błyskowej albo po prostu spawał. Trwało to wszystko dobrych 15-20 sekund. Rozbłyski rozświetlały na biało całą południową część nieba. W końcu zjawisko nagle ustało. Podszedłem do znajomego i zapytałem, czy to widział. On jednak zakapturzony (było tylko ok. 7 stopni i wiał zimny, północny wiatr) nic nie zauważył.
Sam wkrótce zacząłem odczuwać ból głowy i nudności, które minęły dopiero ok. 3 nad ranem. Jednak po obudzeniu kolejnego dnia wciąż nie czułem się zbyt dobrze.

Może zaobserwowane przeze mnie zjawisko miało coś wspólnego z przejściem nad Irlandią dzień wcześniej potężnego huraganu Ofelia?

Pozdrawiam
Tomasz [dane do wiad. FN]



zwiń tekst



Nie martw się już, kochanie. Tu jest dobrze, jestem szczęśliwa...
Wt, 17 paź 2017 08:23 komentarze: brak czytany: 2069x

Witam szanowną Fundację. Postanowiłam napisać tą wiadomość po przeczytaniu artykułu "Leczenie duszy". Moja relacja ma z nim niewiele wspólnego, ale to natchnęło mnie i kazało opisać swoje przeżycia sprzed ośmiu lat.Kiedyś często odwiedzała nasze mieszkanie ciocia mojej matki. Z moim bratem również pieszczotliwie nazywaliśmy ją "ciocią" i w sumie nią właśnie była - kimś ukochanym, wyczekiwanym bardziej.......

czytaj dalej

Witam szanowną Fundację. Postanowiłam napisać tą wiadomość po przeczytaniu artykułu "Leczenie duszy". Moja relacja ma z nim niewiele wspólnego, ale to natchnęło mnie i kazało opisać swoje przeżycia sprzed ośmiu lat.

Kiedyś często odwiedzała nasze mieszkanie ciocia mojej matki. Z moim bratem również pieszczotliwie nazywaliśmy ją "ciocią" i w sumie nią właśnie była - kimś ukochanym, wyczekiwanym bardziej niż ktokolwiek inny. Byłam dzieckiem i kochałam ją nad własne życie. Ja również byłam dla niej wyjątkowa, "kochana Aneczka".
To wszystko się jednak zmieniło. Nadszedł czas, gdy przystępowałam do Komunii św. Cioci nie było, nie mogła przyjść. W niespełna miesiąc później trafiła do szpitala dostając udaru mózgu. Pamiętam, jak wróciłam wtedy z Kalwarii; dowiedziałam się od mamy i od razu pobiegłam do Kościoła pomodlić się z nabytym obrazkiem Matki Bożej. Modliłam się: "Boże, Boże, uchroń ciocię... Ona nie może odejść". Niestety - w kilka dni później, dokładnie miesiąc po mojej komunii - umarła. Moja rozpacz nie znała granic. Miałam osiem lat, pierwszy raz stykałam się ze śmiercią, rozumiejąc, że to już koniec ziemskiego życia. Ale nie mogłam się z tym pogodzić. Płakałam, rozpaczałam, a słońce jak na złość lśniło i przygrzewało, ja stałam nad trumną ukochanej osoby i zastanawiałam się: dlaczego? Dlaczego właśnie teraz?

Bardzo długo wracałam do psychicznej formy. W lipcu wyjechałam na dwa tygodnie do siostry mojej mamy, do tej samej miejscowości, w której mieszkała ciocia. Starałam się jakoś żyć, kuzynka bezskutecznie mnie pocieszała. Z dnia na dzień było lepiej, ale niewystarczająco.

Jak na ironię - w miesiąc po śmierci cioci, a w dwa po komunii - miałam swój pierwszy sen. Najprawdziwszy sen, których nigdy wcześniej nie miałam. Ale przechodząc do wizji.
Widziałam tunel, rozświetlony jasnym, błękitnym światłem. U jego wylotu stała zaczerniona postać - nie widziałam jej, ale wiedziałam, że to ciocia. Miała na sobie pamiętną czarną sukienkę trumienną. Czułam jej spokój i szczęście; powiedziała mi: "Nie martw się już, kochanie. Tu jest dobrze, jestem szczęśliwa". Sen się zakończył, a ja obudziłam się z wolnym od trosk sercem oraz umysłem.

Przez tych kilka ostatnich lat przyśniła mi się jeszcze dwa razy. Pierwszy sen jest mniej ważny od tego następnego. Drugi bowiem przyśnił mi się kilka dni przed uroczystością Wszystkich Świętych w tamtym roku. Była to bardzo niespokojna wizja, wręcz upiorna. Ciocia polowała w nim na moją energię, a ja ukrywałam się u rodziców, przestraszona... I choć teraz już nie jestem tak religijna jak kiedyś, specjalnie poszłam do Kościoła, odmówiłam dziesiątkę różańca. To zaleciła mi mama, która zresztą w kilka dni po uroczystości miała sen z ciocią. Usłyszała w nim: "Podziękuj jej".
Taka to już specyfika snów.

Kilka dni temu miałam również przedziwny sen. Byłam w nim ścigana przez jakiegoś mężczyznę, którego rozstrzelała grupa żołnierzy. Ale to mnie ważne; ważna jest dalsza część. A mianowicie: dowódca podszedł do mężczyzny, który nie był już człowiekiem, a zwykła duszą. Żołnierz zapytał się go jak się czuje, a ten odparł mu na to: "Skoro tu stoję, oznacza to, że nic po tamtej stronie nie jest takie, jak to opisano w Biblii".

Tyle z mojej strony.
Pozdrawiam, Anna




zwiń tekst



Fenomen 'spadających ptaków' z Radziejowa
Pon, 9 paź 2017 09:27 komentarze: brak czytany: 1481x

Witam całą załogę! Pisałem kiedyś w sprawie ptaków,które spadły w miejscowości Opatów koło Radziejowa. Odwiedziłem rodzime strony no i jak obiecałem dopytałem ciocie ,aby co nie co powiedziała. Mam nagraną tę rozmowę, jeżeli sobie życzycie mogę ją przesłać, ale z góry uprzedzam ze jakość nie jest dobra,ponieważ nagrywałem dyktafonem zamontowanym w telefonie komórkowym.Jeżeli chodzi o same ptaki to.......

czytaj dalej

Witam całą załogę! Pisałem kiedyś w sprawie ptaków,które spadły w
miejscowości Opatów koło Radziejowa. Odwiedziłem rodzime strony no i jak
obiecałem dopytałem ciocie ,aby co nie co powiedziała. Mam nagraną tę
rozmowę, jeżeli sobie życzycie mogę ją przesłać, ale z góry uprzedzam ze
jakość nie jest dobra,ponieważ nagrywałem dyktafonem zamontowanym w
telefonie komórkowym.
Jeżeli chodzi o same ptaki to Ciocia powiedziała że spadło to na polu a
tych ludzi zna. Opowiadała że później sami mówili jej ze widzieli jakiś
świetlisty okrągły krąg nad stodołą-nad miejscem spadu tych ptaków.

A jeżeli chodzi o cud ,który zdarzył się w Piotrkowie Kujawskim to może
potwierdzić to bardzo wiele osób że takie coś miało miejsce.Kilka
miesięcy temu wspominali o tym w Radiu Włocławek,opowiadali ze nie
wspominali o tym nikomu wcześniej aby nie robić rozgłosu dlatego że
Piotrków to mała miejscowość i mogłaby być całkowicie zdominowana przez
wiernych,chociaż ciocia i tak mówiła że ludzie się dosłownie deptali i
gubili buty. Na kościele w którym to miało miejsce jak to ludzie
opisywali było światło w kształcie Matki Boskiej, później studenci
próbowali odtworzyć sytuacje jakimiś światłami no ale nie udało im
się. Dużo by tu pisać.
 :) Pozdrawiam z
Szacunkiem Wojtek Toruń




zwiń tekst



STRONA
1 2 3 4 26
Nowsze Nowsze
Strona 1 / 26

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

WYWIAD Z IGOREM WITKOWSKIM

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.