Odp.: Tak, to prawda – już czas uruchomić te projekty. Z p. Krzysztofem Jackowskim jesteśmy w ciągłym kontakcie, wiemy o wszystkim co się z nim dzieje, ale najwyższy czas, aby to wszystko miało także przełożenie w tym, co będzie na stronach www. Zgłosiło się do nas wiele osób chcących aktywnie się włączyć w ten i inne projekty. Musimy coś tym osobom zaproponować, musimy to wszystko zorganizować. Nawet nie wiecie, ile sił i energii to kosztuje. Obecnie, kiedy Robert Bernatowicz kończy pisać książkę, ruszyła audycja w Radiu, szykujemy się do wyjazdu do USA – jest po prostu ciężko. Ale nie ma tu dla nas żadnego usprawiedliwienia i zrobimy wszystko, aby rozszerzyć swój zakres działań poza tę “niszę ufologiczną”, gdyż w ten sposób możemy stracić wszystko, co budowaliśmy tyle lat. Teraz szykujemy wielką sprawę związaną z Kodem Biblii, a będzie to naprawdę coć naprawdę dużego. No i ten niesamowity Jackowski – należy się wszystkim internautom, aby dowiedzieć się coś więcej o tym niesamowitym człowieku. A projekt związany z reinkarnacją? I tak dalej, i tak dalej… Potrzebujemy czegoś, ale aż boimy się powiedzieć czego, żeby nie zarzucono nam znowu, że “chodzi o komercję”… A niestety jesteśmy na etapie, kiedy już czas zacząć działać na dużą skalę.
Odp.: To tylko pozornie przykra dla nas sprawa (o czym za chwilę), a jej wymiar jest symboliczny i prawdę mówiąc nie demonizowalibyśmy tego zjawiska. Takie są konsekwencje demokracji poglądów i wolności słowa – każdy może wypowiadać swoje poglądy nawet wtedy, kiedy są zupełnie bzdurne. Faktycznie miała miejsce sytuacja, kiedy na tych czy innych stronach jeden człowiek lżył anonimowo na Fundację i prezesa NAUTILUSa (wręcz na granicy obłędu), pewnie
nie będąc do końca świadomym konsekwencji prawnych wypowiadanych publicznie oskarżeń i tego, że jego wszystkie dane są w pełni znane. Znamienne, że tacy ludzie nigdy nie zadają takich pytań nam bezpośrednio, tylko “chojrakują” anonimowo ukryci za jakimś dziecinnym “nickiem”. Powiedzmy sobie szczerze – to nie ma żadnego znaczenia, a nawet jest z naszego punktu widzenia niezwykle korzystne. W sumie powinniśmy się cieszyć, gdyż takie zainteresowanie naszą działalnością świadczy o naszej sile medialnej i popularności – to dobrze, ze Fundacja budzi emocje, kontrowersje, komuś się chce o nas pisać, zadaje sobie wiele trudu pisząc jakieś listy w sprawie działań Fundacji itp. – to naprawdę wielka sprawa i nie ukrywamy, że daje nam ogromną satysfakcję. Znamy takich Panów, którzy daliby wszystko, żeby ich osoby choć w minimalnym stopniu wzbudzały jakiekolwiek emocje, a – niestety – pies z kulawą nogą nie interesuje się tym, co napiszą lub powiedzą… Obojętność jest najgorszą rzeczą, jaka może spotkać osobę lub instytucję działającą medialnie.
Takie sytuacje jak ta, o którą Pan pyta, świadczą o tym, że jesteśmy potęgą, a – warto pamiętać słowa Napoleona – “atakować można tylko wielkich – małymi nie interesuje się nikt”.
Wracając do Pana pytania: dlaczego oficjalnie nie odpowiadamy na takie czy inne tego typu paszkwile? Wyjaśniając to odpowiemy anegdotą:
W krakowskiej PWST był scenograf Stopka. Kiedy pytano go, dlaczego nie reaguje na zachowanie tego czy innego chama zawsze odpowiadał: “Czy ktoś kiedyś widział, żeby piorun uderzał w sracz?”