Dziś jest:
Piątek, 19 kwietnia 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz


Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie





Ten drugi
Sob, 9 gru 2023 23:13 | komentarze: brak czytany: 1984x

Mam 34 lata. Urodziłem się w [....] (woj. lubelskie). Stamtąd pochodzi mój ojciec. Natomiast moja mama pochodzi z Sopotu. Po ślubie rodzice zamieszkali w [...], ponieważ ojciec miał tam dom po rodzicach. Dzisiaj wszyscy mieszkamy w Trójmieście, ale historia, o której chcę napisać, miała miejsce jeszcze w czasie poprzedniego systemu. Moi rodzice przez dobrych kilka lat prowadzili sklep z ubraniami. Byliśmy ówcześnie jedną z najbogatszych rodzin (jeżeli nie najbogatszą) w mieście. Sukces finansowy moich rodziców wynikał z tego, że mieli ubrania, których nie miał nikt inny w mieście. Dzięki rodzinie mamy sprowadzaliśmy ubrania z Trójmiasta (marynarze, Baltona itd.) oraz z Berlina wschodniego (część rodziny mamy mieszka w Niemczech).

Rodzice nigdy nie współpracowali ze służbami (wręcz przeciwnie - byli i są świadkami Jehowy i mieli z nimi sporo nieprzyjemności). Z drugiej strony panie urzędniczki zajmujące się paszportami w tamtym czasie bardzo chętnie przyjmowały ubrania z zagranicy, więc paszporty nie były takim problemem jak dla przeciętnych "Kowalskich". Nie opisuję tego, żeby się chwalić (po upadku komuny mieliśmy bardzo twarde lądowanie, po którym moi rodzice już się nie podnieśli). Piszę o tym, żeby nakreślić tło całej historii.

Oprócz wymienionych już źródeł, z których rodzice zamawiali towar byli także dostawcy - powiedzmy - lokalni. Taką firmę produkcyjną (zresztą bardzo dużą) prowadzili w [...]  państwo [...]. I tutaj zaczyna się cała właściwa historia.
Pewnego razu mój ojciec pojechał do Lublina do [....] zamówić towar. Podjechał pod bramę zakładu i okazało się, że był on zamknięty.

Na teranie zakładu nie było nikogo a na bramie wisiał łańcuch z wielką kłódką. Zdziwiło to mojego ojca, ponieważ miało to miejsce w środku tygodnia. W tamtym czasie nie było telefonów komórkowych, a że z [....] miał biznesowo bardzo dobre relacje, pojechał do nich do domu. Otworzyła mu [...]. Na pytanie, dlaczego zakład jest zamknięty kobieta zamarła i cała blada powiedziała "[...] pojechał się powiesić".
Mój ojciec był w ciężkim szoku. [...] nie chciała dzwonić na policję, co w pierwszej chwili wydało się mojemu tacie podejrzane, natomiast zaprosiła go do środka na kawę chcąc mu coś opowiedzieć...

[...] od lat widział "drugiego siebie". Widział go tylko on i często z nim rozmawiał, a czasami nawet kłócił. Drugi "on", od chwili ukazania się, towarzyszył mu przez cały czas. Wiem, o czym teraz myślicie - choroba psychiczna. Otóż nie. W tamtym czasie [...] byli niezwykle zamożnymi ludźmi. Nie jeździli tak jak wszyscy Syrenami, Fiatami 125p, Polonezami czy maluchami. [...] miała sportowy samochód marki Pontiac a [...] jeździł nowym Mercedesem. Mieli naprawdę duży zakład produkcyjny a towar sprzedawali w całej Polsce i za wschodnią granicę. Stać więc ich było na przeprowadzenie specjalistycznych badań psychiatrycznych w Szwajcarii. Badania nie wykazały u [...] absolutnie żadnych zaburzeń. Jedyne co wyszło podczas badań to to, że ma niespotykanie wręcz wysoki iloraz inteligencji.

Ten "drugi" powiedział temu realnemu, że ma do wykonania bardzo ważną misję, o której na razie nie może mu wiedzieć, ale na pewno nie dożyje 40 urodzin (jestem na 99% pewny, że chodziło o 40-tkę. Na pewno była to konkretna data urodzin). [...] z jakiegoś powodu próbował popełnić samobójstwo na długo wcześniej, żeby "postawić się" swojemu alter ego. Nic jednak z tego nie wychodziło. Próbował się powiesić - lina się urywała. Próbował łykać szkło - nie miał żadnych obrażeń. Próbował się utopić w odosobnionych miejscach - zawsze znajdował się ktoś, kto go ratował. Połykał leki - zero działania. Rzucał się pod pociąg - pociąg w niewytłumaczalny wręcz sposób, zatrzymywał się praktycznie w miejscu.

Na pytanie mojego ojca (jak już wspomniałem wcześniej wierzącej osoby) czy zdarzają się w domu jakieś anomalie, [...] odpowiedziała, że przesuwające się po stole przedmioty to u nich standard (przykładów było więcej). W trakcie ich rozmowy do domu [...] przyszedł przyjaciel tej dwójki o ile dobrze pamiętam ich sąsiad. Znał całą sprawę, więc włączył się do dyskusji i opowiedział dwie historie, których sam był świadkiem. Pewnego razu jechali z [...] nowym fiatem tego sąsiada. Była noc.

Nagle samochód przestał działać i stanęli w szczerym polu. Sąsiad zaczął szukać przyczyny nie mając pojęcia co mogło się stać. To był jego nowy samochód. Silnik działał bez zarzutu, akumulator też nie sprawiał kłopotów. W tym samym czasie [...] wszedł w głąb pola i zaczął krzyczeć. Wyzywał kogoś "od ostatnich". Miotał przekleństwami "w przestrzeń". Sąsiad widział samotnie stojącego [...], który kłócił się z "powietrzem". Nagle [...] wykrzyknął, że ten "ktoś" ma natychmiast uruchomić samochód bo... (tutaj padła jakąś groźba, nie wiem o co chodziło). Samochód sam się uruchomił.

Właściciel był przerażony. W tym momencie w samochodzie nie było nikogo. [...] stał na polu, a on sam stał oparty o samochód zastanawiając się co może być przyczyną takie sytuacji i co mają teraz zrobić. [...] wrócił na drogę i spokojnie powiedział "możemy jechać dalej". Innym razem ten sąsiad pomagał im przy budowie (chodziło o dom lub zakład produkcyjny - nie pamiętam dokładnie). Nadzorował ekipę budowlaną. W tamtych czasach na budowach więcej się piło niż murowało, więc taki nadzór prowadzony przez zaufaną osobę był dla właścicieli stawianego budynku wybawieniem. Nagle pracownicy budowlani zobaczyli "kogoś" - jakąś postać, która biegała dookoła budynku, ale... po ścianach.

Biegała prostopadle do tychże ścian. Kiedy otrząsnęli się z pierwszego szoku, każdy z nich (ten sąsiad także) złapał za to co miał pod ręką (łopaty, szpadle, kilofy, młotki) i wszyscy zaczęli biec w kierunku budynku, żeby "to coś" złapać. Postać nagle wbiegła do środka i uciekła na strych. Kiedy mężczyźni tam wbiegli nikogo tam nie było. Ta postać nie miała tam szansy na jakąkolwiek drogę ucieczki, ale mimo tego strych był pusty.

Rozmowa mojego ojca z [...] i tym przyjacielem ich rodziny przeciągnęła się do wieczora. Kiedy postanowił wracać do domu i był już za bramą wjazdową zobaczył podjeżdżającą taksówkę z łódzkimi numerami rejestracyjnymi. Z taksówki wysiadł [...]. Popatrzył na mojego ojca, przechylił głowę i spokojnym głosem zapytał "I co? Fajnie się gadało z moją żoną?".

Mój ojciec przestraszył się, mając świadomość jak dwuznacznie mogło to wszystko wyglądać. Zaczął tłumaczyć [...] skąd wzięła się jego obecność u nich w domu. [...] przerwał mu z uśmiechem i powiedział "Spokojnie panie D., ja wiem wszystko". Okazało się, że [...] bez problemu mógł dowiedzieć się o tym co działo się w każdym miejscu, o którym pomyślał. Na pytanie jak to robi odpowiadał, że po prostu wie. Powtórzył (ze wszystkimi szczegółami takimi jak "kto, gdzie stał") całą rozmowę mojego ojca z [...] i ich przyjacielem. Jak sam mówił, nie słyszał jej w czasie rzeczywistym, ale kiedy tylko o niej pomyślał to znał cały jej przebieg. Poprosił też mojego ojca o to, żeby ten wszedł jeszcze do nich na chwilę.

Rozmawiali do późnych godzin nocnych. Jurek powiedział mu sporo o sobie. [...]  Opowiadał mojemu ojcu o badaniach psychiatrycznych w Szwajcarii. Przyznał, że jego IQ jest ekstremalnie wysokie. Jak sam mówił, rozmowy i kontakty z innymi ludźmi i konieczność "zniżania się do ich poziomu" wywoływały u niego wręcz fizyczny ból. Sam był dość mocno zafascynowany postacią i dziełami Elen White - współzałożycielką Adwentystów. Kiedy mój ojciec wspomniał o tym, że prawdopodobnie jej pracę okazały się być plagiatem i kompilacją prac różnych autorów, [...] był załamany i odpowiedział tylko "Teraz zabiłeś mi ćwieka. Zniszczyłeś mnie."

Jak wspominałem, moi rodzice są głęboko wierzącymi Świadkami Jehowy (ja choć bylem tak wychowywany nigdy nie byłem do tego przekonany - dużo bliżej mi do buddyzmu, choć wiązanie się z jakąkolwiek zorganizowaną religią budziło we mnie zawsze wewnętrzny sprzeciw) i za każdym razem kiedy mówił "Jehowa" [...] odchylał do tyłu głowę a z gardła wyrywało mu się coś jakby zduszony krzyk. Wspominał też o tym, że zawsze śpi przy zapalonym świetle. Ten "drugi on" nie robił mu krzywdy, ale często wchodził z nim w różnego rodzaju spory natury filozoficznej.
Ojciec wyszedł od [...] późną nocą. Z budki telefonicznej zadzwonił do mamy i poprosił ją o to, żeby modliła się za niego bo jest przerażony i boi się powrotu do domu.

Po tym zdarzeniu razem z mamą postanowili zerwać kontakty z [....] i nie współpracować już z nimi.
Kilka miesięcy później ojciec przypadkowo spotkał [...] w Lublinie. Okazało się, że historia miała swój ciąg dalszy. [...] (o ile dobrze pamiętam) pochodził ze Śląska, a ponieważ zbliżały się jego urodziny, [...] postanowiła wyprawić je w jego rodzinnych stronach. Impreza urodzinowa miała odbyć się w weekend - kilka dni przed właściwą datą. Umówili się z [...], że ona pojedzie tam wcześniej i wszystko zorganizuje, a on dojedzie bezpośrednio na imprezę. [...] miał też po drodze załatwić jakieś biznesowe sprawy (chyba w okolicach Warszawy).

Jadąc już na południe miał wypadek samochodowy - zginął na miejscu. Co ciekawe, milicja nie miała pojęcia jak do tego wypadku mogło dojść. Nie pamiętam jak to wyglądało w szczegółach, ale w zasadzie nie można było dojść do tego kto ten wypadek spowodował. Z tego co wiem było to wręcz niewytłumaczalne. Dodatkowo, okoliczni mieszkańcy słyszeli potężny wybuch. Tak silny, że starsi pamiętający wojnę mówili o tym, że brzmiało to jak wybuch bomby podczas nalotów. Żaden z samochodów nie wybuchł ani nie spłonął.

Natomiast Mercedes Jurka nadawał się jedynie do kasacji. Jurek został pochowany kilka dni później - w dzień 40-tych urodzin (tych, o których mówił "Drugi [...]"). Jakiś miesiąc później [...] obudził w środku nocy dźwięk podjeżdżającego pod dom samochodu. Była w domu sama. Słyszała dokładnie taki sam dźwięk jaki wydawał silnik ich Mercedesa i dość mocne trzaśnięcie drzwiami - takie w stylu [...]. Nie rozumiała co się dzieje - samochód przecież poszedł do kasacji. Po chwili, z dołu domu dobiegł do niej dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Pies, który spał z nią, poderwał się i zaczął szczekać. Na schodach słyszała charakterystyczne kroki Jurka.

Po chwili otworzyły się drzwi i w progu sypialni stanął [...]. Pies podbiegł do niego i zaczął się cieszyć. [...] bardzo silnie go kopnął. Kopnięcie było tak silne, że psa odrzuciło na kilka metrów po czym wczołgał się ze strachu pod łózko. [...] zaczął szukać czegoś w szufladach i potwornie przy tym przeklinał. Przerażona [...] jedyne co potrafiła powiedzieć to "Czy tak bardzo znienawidziłeś mnie za życia, że również po śmierci musisz mnie straszyć?". [...] zatrzymał się wtedy. Spojrzał na [...] i wyszedł z pokoju bez słowa. Z tego co mówiła [...] nigdy więcej już się nie pojawił. Rodzice nigdy więcej nie mieli też z nią kontaktu. Ponoć (choć to nie jest pewna informacja) miała wyprowadzić się do Kanady.

Pozdrawiam serdecznie
[dane do wiad. FN]







* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

WYWIAD Z IGOREM WITKOWSKIM

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.