Dziś jest:
Sobota, 18 maja 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 6894x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Pt, 10 kwi 2009 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

Ostatnie trzęsienie ziemi we Włoszech sprawiło, że wiele osób zaczęło poważnie zadawać pytanie: czy to jest początek owego słynnego „okresu katastrof” zapowiadanego przez jasnowidzów?

Image Hosted by ImageShack.us
By fundacjanautilus, shot with Canon EOS 350D DIGITAL at 2009-04-10 Każda osoba, która w swoim życiu zainteresowała się najsłynniejszymi światowymi przepowiedniami wie dobrze o tym, że są one zgodne w kilku punktach. Po pierwsze początek nowego tysiąclecia ma przynieść ze sobą przyjście nowego rozdziału w historii naszej planety. Oto „epoka wiary” ma zostać zastąpiona „epoką wiedzy”. Sprawy, które tak często poruszamy na łamach portalu FN, a które wiele osób traktuje na zasadach „wierzę w to albo nie wierzę” zostaną sprowadzone do zupełnie nowego wymiaru, czyli tezy „ja wiem”. To będzie prawdziwa rewolucja ludzkiego myślenia. Jest jednak jedna rzecz dość niepokojąca w tych przepowiedniach. Otóż uprzedzają one, że zmiana ludzkiego myślenia, ludzkiej filozofii, spojrzenia na świat i innych ludzi nie zajdzie „sama z siebie”, na zasadzie łagodnej ewolucji. Będzie ona związana z czymś innym, dramatycznym wydarzeniem naturalnym, rodzajem wstrząsu, który sprawi, że ludzie nagle zmienią swoje życiowe cele i spojrzą w głąb siebie, odkrywając w sobie owe tajemnicze światło, o którym także pisaliśmy wiele razy... Umownie możemy to nazwać okresem wielkich światowych katastrof. Wiele osób od razu automatycznie wyduka datę „2012”, ale popełni błąd. Bo owa epoka katastrof według wielu jasnowidzów może przyjść trochę wcześniej lub trochę później, niż właśnie w 2012. Z każdym trzęsieniem ziemi, z każdym tsunami czy huraganem dostajemy wiele listów z prośbą o odpowiedź na pytanie, czy to może być początek owej „epoki zmiany”. W związku z dyskusją na ten temat chcemy zaprezentować list Roberta Buchty, od wielu lat jednego z naszych „tekściarzy nautilusowych”, który napisał kilka słów na temat, który roboczo nazwał „oblicze żywiołów”. Warto jest ten tekst zaprezentować, gdyż na pewno zawiera on wiele ciekawych spostrzeżeń na temat naszego świata i tego, co się obecnie dzieje wokół nas. Image Hosted by ImageShack.us
By fundacjanautilus at 2009-04-10 To: nautilus Subject: Oblicza żywiołów Szanowna Fundacjo, Materiał o tsunami, który na stronach Fundacji pojawił się niespodziewanie w drugiej połowie marca sprowokował mnie do napisania tego listu. Bo oto okazuje się, że mimo zdobyczy cywilizacyjnych, którymi chyba sami przed sobą się tylko chełpimy w zderzeniu z potęgą żywiołów pozostajemy zupełnie bezsilni. Zacząć wypada - nieprzypadkowo zresztą - od 2004 roku. Roku, w którym ziemia zatrzęsła się w naszym kraju kilka razy. Ale pamiętamy zadziwiająco dobrze, że rok ów przeszedł do annałów pod znakiem innego, potężnego podmorskiego trzęsienia ziemi u wybrzeży Sumatry. Wzbudziło ono ogromną falę tsunami, która obiegła niemal cały świat. Wydarzenia te przypomniały nam, że wciąż na Ziemi to nie człowiek rozdaje karty, lecz żywioły. Mimo że nasza planeta pozornie wydaje nam się czymś w miarę stabilnym, rzeczywiście znajduje się w ciągłym ruchu. Zderzają się kontynenty, wypiętrzają góry. Wszystko wokół nieustannie się zmienia. Żywioły kształtują nasze otoczenie dniem i nocą, bez wytchnienia. Czasem w sposób łagodny, innym razem zaś pod postacią budzących przerażenie kataklizmów. Powodzie o rozmiarach potopu, huraganowe wiatry, trzęsienia ziemi niosą ze sobą ogromne zniszczenia. Uderzają zarówno w bogate miasta, jak ubogie wioski. Zawsze wobec tego człowiek był bezradny. Bezradny tak naprawdę pozostaje również i dziś. Gdy w 2005 roku do ataku na Stany Zjednoczone szykowała się Katrina, prezydent supermocarstwa zwrócił się z apelem do obywateli swego kraju o ukrycie się w bezpiecznym miejscu. Zdecydowana większość ludzi postanowiła jednak opuścić tereny, przez które miał przejść huragan. Masowy exodus pokazywały wszystkie stacje telewizyjne. Kiedy ostatnie podmuchy wiatru rozwiały pył i kurz, oczom naszym ukazał się krajobraz, niczym po wybuchu bomby atomowej. Wszechogarniającą ciszę przenikał płacz i lament tych, którzy przeżyli oraz tych, którzy powracali. Tymczasem gdzieś nad oceanem rodził się kolejny huragan... Starcie z historią W długiej historii Ziemi żywioły nie jeden raz doszczętnie ogołacały koronę drzewa życia. Tylko w ciągu ostatnich 600 milionów lat mieliśmy do czynienia z pięcioma wielkimi oraz kilkunastoma mniejszymi wymieraniami. Największa katastrofa zdarzyła się na przełomie permu i triasu. Nie przeżyło jej ok. 95% gatunków. Zdaniem badaczy żywioły obudziły się wówczas wskutek kosmicznego kuksańca, którego ślady zachowały się na Antarktydzie. W 1980 roku Luis Alvarez wysunął hipotezę, że z podobnych przyczyn taka nieoczekiwana wielka pobudka nastąpiła 65 mln lat temu. Sceptycy utrzymują jednak, że na to wielkie wymieranie złożyło się znacznie więcej czynników (ruchy górotwórcze, zmiany poziomu światowego oceanu, pokrywowe wylewy lawy w Indiach), a uderzenie planetoidy tylko dopełniło reszty. Wielkie gady stały się ofiarą prawdziwej zmowy sił natury. W znacznie bliższej nam przeszłości żywioły próbowały również manipulować historią naszej cywilizacji, niwecząc ludzkie plany i przy okazji pokazując nam kto tu naprawdę rozdaje karty. Przykłady można mnożyć. Proponuję przyjrzeć się bliżej zaledwie kilku epizodom : > Wiejące na Saharze samumy podrywają w powietrze niesamowite ilości piasku. Opadając ten piasek jest w stanie zasypać całe oazy. Stare zapiski podają, że w roku 500 p.n.e. pod zwałami piachu zginęła 50 tysięczna perska armia. Jaką krainę wtedy żywioły ocaliły przed podbojem? 8 lat później perska flota szykowała się do inwazji na Grecję. Zamiaru nie zrealizowano, gdyż 300 okrętów z 20.000 żołnierzy na pokładzie zatopił gwałtowny sztorm > W innej części świata w XIII wieku, już naszej ery, tajfun dwukrotnie posyłał na dno okręty floty mongolskiej usiłującej ujarzmić Japonię. Gdyby nie ten huragan, Japonia zostałaby zdobyta. Na kanwie tego właśnie wydarzenia zrodził się japoński mit narodowy o sile kamikadze ( boskiego wiatru ) > Jeszcze bliżej naszych czasów niezwykle surowa zima pod koniec 1812 roku zmusiła do odwrotu spod Moskwy armię Napoleona > Dla odmiany łagodna zima 1911/1912 sprawiła, że wiosną od podbiegunowych lodowców zaczęło odrywać się więcej niż zwykle lodowych gór. Niesione Prądem Labradorskim tworzyły pola lodowe na niższych szerokościach geograficznych. 14 IV 1912 roku na jedno z takich pól wszedł Titanic. Na krótko przed północą owego dnia kawałki jednej z większych gór lodowych zasypały pokład transatlantyka, okrzykniętego przecież niezatapialnym, dając nam pełną dramatyzmu lekcję pokory > Z kolei tęgie mrozy 1941/42 (dochodzące do -50 stopni) skutecznie osłabiły machinę wojenną III Rzeszy > Trzy dni po ataku atomowym na Hiroszimę trudne warunki meteorologiczne nie pozwoliły zrzucić bomby atomowej na Kokurę. Samolot zmuszony został obrać kurs na Nagasaki Ich czworo W okresach, kiedy wszystko się uspokajało, mieliśmy czas, by bacznie przyglądać się żywiołom w nadziei, że je w końcu poskromimy. Już starożytni Grecy to czynili. Empedokles (483-423 p.n.e) - wielki mędrzec, mag, który wstrzymywał wiatry, sprowadzał deszcz, potrafił ożywiać umarłych - całe lata spędzał na zboczach Etny. To on uznawany jest za twórcę teorii żywiołów. Dla niego żywioły należały do świata boskiego. Wypełniały cały świat, były dawcami życia. Starożytni Grecy byli wyspiarzami. Oczywiście stali na suchym skrawku ziemi, ale wokół nich było morze (woda). Na horyzoncie zionęły ogniem wulkany. I w pewnym momencie odkryli czwarty żywioł - powietrze. Tak też pozostało. W kręgu kultury greckiej i jej spadkobierców mamy więc do czynienia nie z jednym żywiołem, lecz z czterema. W spadku otrzymaliśmy też pewne intuicje dotyczące myślenia symbolicznego o żywiołach. Bo tak naprawdę liczba cztery miała głębszą wymowę. Pitagorejczycy wręcz twierdzili, że czwórka symbolizuje całość Wszechświata. Więcej, ona zawiera cały Wszechświat. Niezależnie od tego czy się z nimi zgodzimy, czy nie słowo żywioł - element kieruje nasze myśli ku pierwiastkom podstawowym budującym naszą rzeczywistość. A może Pięć Elementów Chińczycy uważnie obserwując świat doszli do nieco odmiennych wniosków. Stwierdzili, że buduje go pięć praelementów : Ogień, Ziemia, Metal, Woda, Drzewo. Między nimi zdefiniowano nawet wzajemne powiązania : Drzewo rodzi Ogień, ten z kolei ogrzewa Ziemię, Ziemia rodzi Metal, który pobudza Wodę, a Woda ożywia Drzewo. Współczesne spojrzenie Bliżej przyjrzawszy się żywiołom jesteśmy świadomi, że powierzchnia planety pozbawiona aktywnej tektoniki z czasem ulega wyjałowieniu, nie mogąc zapewnić życiu odpowiednich warunków do rozwoju. Trudno sobie wyobrazić życie bez wody. Ale ta woda spełnia na naszej planecie też inną funkcję. Obniżając temperaturę topnienia bazaltu sprawia, że w strefach subdukcji bardzo sprawnie jedne płyty tektoniczne wsuwają się pod drugie. Rwące potoki elektryczności, które wedle jednej z teorii naukowych ongiś brały udział w formowaniu aminokwasów, podstawowych cegiełek życia, teraz niosą dla niego śmiertelne zagrożenie. Burze z wyładowaniami atmosferycznymi paraliżowały latem 2006 roku życie w Tokio, w Budapeszcie. Wskutek uderzenia pioruna w sierpniu tegoż roku doszło do katastrofy samolotu Tu-154 na Ukrainie. Średnio kilka razy w roku zdarzają się tzw. gigantyczne wyładowania atmosferyczne. Są one przyczyną dużych spustoszeń. Nie chronią przed nimi żadne zabezpieczenia techniczne. Podejrzewa się, że z takim zjawiskiem mieliśmy do czynienia 14 stycznia 1993 roku w Jerzmanowicach. Ogromna energia wygenerowana w trakcie uderzenia pioruna w wapienny ostaniec zwany Babią Skałą rozrzuciła 2.5 metra sześciennego fragmentów skał o łącznym ciężarze 5 - 6 ton w promieniu 150 - 200 metrów. Zwrócone ku skałce dachy domów i budynków gospodarczych położonych na zachód od ostańca podziurawiły spadające kamienie. Oprócz szkód mechanicznych zarejestrowano anomalne zjawiska elektryczne. Spowodowały one uszkodzenia sieci telefonicznej, elektrycznej oraz sprzętu RTV i AGD. W budynku położonym najbliżej wapiennej skały wręcz sypały się snopy iskier ze wszystkich punktów instalacji elektrycznej. Od kilku lat staramy się podglądać wyładowania atmosferyczne. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej dysponuje systemem wykrywania i lokalizacji tego typu zjawisk. Na stronach internetowych Instytutu zwizualizowane wyniki pomiarów pozwalają niemalże na bieżąco śledzić rozwój sytuacji burzowej nad naszym krajem. Ale służby meteorologiczne nie koncentrują się wyłącznie na śledzeniu piorunów. Za pomocą sieci radarów lokalizują opady deszczu, gradu, śniegu, mierzą prędkość wiatru i pozyskują dane o wilgotności najniższych warstw powietrza. Efektywnie zwiększa się w ten sposób trafność sporządzanych długo- i krótkoterminowych prognoz pogody. Ogień spada z nieba, ale też żar bucha z wnętrza ziemi. Wulkany dały początek tysiącom kilometrów kwadratowych lądów. Bardzo dobry przykład stanowią Hawaje, właściwie zrodzone z ognia. Tam bez przeszkód możemy podpatrywać siły natury przy pracy. Gazy wulkaniczne są źródłem pary wodnej, dwutlenku węgla i innych lotnych związków. Nie ma co ukrywać, iż podczas erupcji wulkanicznych z głębi Ziemi wyrzucane są bogate w potas związki mineralne niezbędne dla życia, dlatego gleby na zboczach wulkanów, zwłaszcza drzemiących, są bardzo żyzne. Co delikatniejsze pyły, niesione wiatrem, mogą przemieszczać się na znaczne odległości, użyźniając ziemie położone dalej od stożków wulkanicznych. Wybuchom wulkanów towarzyszą wstrząsy skorupy ziemskiej. Są jednak one ograniczone do terenów otaczających stożek wulkaniczny. Natomiast większość trzęsień ziemi nie jest związana z działalnością wulkaniczną. Sejsmolodzy potrafią wskazać najbardziej zagrożone miejsca i określić prawdopodobieństwo wystąpienia silniejszego wstrząsu. Jeszcze w latach 70. sądzono, że uda się precyzyjnie przewidywać datę i miejsce kataklizmu, ale wraz z upływem czasu badacze bardzo spokornieli i zaczęli operować rachunkiem prawdopodobieństwa. Patrząc na mapę Europy widzimy, że Skandynawia się wynurza, a Grecja pogrąża stopniowo w morzu. Masywy skalne na polskiej ziemi prą na północ z prędkością 1,5 mm na rok, co bardzo dobrze widać w wielickiej kopalni soli. Tym ruchom towarzyszą przecież liczne większe lub mniejsze drgania. Czułe sejsmografy nieustannie wsłuchują się w głos płynący z wnętrza Ziemi. Większe trzęsienia ziemi w Polsce na szczęście przytrafiają się rzadko, niemniej w dawnych kronikach zostały odnotowane. Najstarsza wzmianka jest autorstwa Jan Długosza. Dotyczy trzęsienia ziemi, które wystąpiło w roku 1000. Sam kronikarz był natomiast naocznym świadkiem trzęsienia ziemi w roku 1443 (prawdopodobnie osiągnęło ono 6 stopni w skali Richtera). Zapisał, że wówczas domy obracały się gruzy, rzeki zmieniały swój bieg, a ludzie od zmysłów odchodzili. Seria mocniejszych wstrząsów wystąpiła w latach 1785-86. Silne trzęsienie ziemi nawiedziło środkową Polskę w lutym 1932 roku. W Płocku zarysowały się ściany domów i powstały szczeliny w gruncie, długie na kilka kilometrów. A i później ziemia w naszym kraju drżała potem wielokrotnie. Częściej niż podziemnym wstrząsom musimy stawiać czoła podtopieniom, atakom wściekłych wichrów i powodziom. Po bolesnych doświadczeniach lata 2008 (serii sierpniowych trąb powietrznych) skłonni jesteśmy do tej listy coś dodać. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że kuźnią pogody dla Europy jest Ocean Atlantycki. Wskutek globalnego ocieplenia, którego jesteśmy świadkami, cyklony atlantyckie mając więcej energii wchodzą głębiej w ląd. Silne sztormy i huragany wiejące z zachodu mają też inne oblicze. Powodują, że dobrze natlenione i zasobne wody Morza Północnego wlewają się przez cieśniny duńskie do Bałtyku, co ma duże znaczenie dla ekosystemu tego morza. Kończąc ten wątek warto dodać, że na tak małym akwenie morskim, jakim jest Bałtyk, czasem mamy do czynienia z bardzo niezwykłymi zjawiskami. Przykładem może być tak egzotyczne zjawisko, jak wspomniane w materiale tsunami odnotowywane w starych kronikach pod różnymi datami, np. 1497, 1779. Globalne ocieplenie, o którym przed chwilą wspomnieliśmy niezmiernie nas niepokoi. Nie wiemy jednak tak do końca czy winę ponosi tylko i wyłącznie człowiek, czy jest to naturalny proces. Przyglądamy się z trwogą, jak lądolód grenlandzki topi się. Rocznie ubywa go ok. 130 kilometrów sześciennych. Kurczą się lodowce. W konsekwencji wzrasta poziom mórz. W ciągu ostatniego stulecia jego przyrost sięgnął wartości 20 centymetrów. Postępujące ocieplenie niesie ze sobą ryzyko coraz częstszego pojawiania się ekstremalnych zjawisk pogodowych. Ale pamiętajmy, że ten trend wzrostowy może zostać w każdej chwili zahamowany przez jeden kaprys żywiołów. W ubiegłym stuleciu wybuch wulkanu Pinatubo na Filipinach (1991r.) wystarczył, aby do stratosfery przedostało się tyle popiołów i dwutlenku siarki, by temperatura na całym globie nagle spadła o 0.5 stopnia. Jeszcze bardziej spektakularny pokaz możliwości sił Natury zafundował naszym pradziadkom wulkan Tambora w 1815 roku. Olbrzymie ilości materiału wulkanicznego wyrzucone podczas erupcji do atmosfery wywarły ogromny wpływ na klimat całej planety. W kolejnym roku ludzie na próżno oczekiwali nadejścia lata. O 1816 zaczęto mówić jako o "roku bez lata". Zapanować nad żywiołem Wiemy, iż od zarania dziejów człowiek marzył o tym, aby mieć wpływ na to, co dzieje się wokół. Zwracał się o pomoc do bogów, składał im ofiary (również ze współbratymców), recytował odpowiednie zaklęcia. W czasach chrześcijańskich podczas długotrwałych okresów suszy zanurzano w naczyniu z wodą figury świętych. Obecnie bez reszty zaufaliśmy technice. W XX wieku próbowano (skutecznie) wywoływać deszcz, modyfikować trasy huraganów. Ale ten ostatni problem okazał się bardziej złożony niż sądzono, nie tyle od strony technicznej, co politycznej. Kiedy w USA rozpoczęto realizację programu związanego z ograniczeniem intensywności huraganów w rejonie Morza Karaibskiego, od razu zaprotestował Meksyk, który zwykle część wody otrzymuje z chmur pozostałych po znikających huraganach. Był czas, kiedy pełni wiary we własne możliwości odważyliśmy się stanąć na drodze żywiołu. Mieszkańcy islandzkiej miejscowości Heimaey w roku 1973 postanowili zrobić wszystko, aby uratować swe domy przed ogromną rzeką lawy. Sprowadzono najwydajniejsze pompy i zaczęto polewać wodą czoło potoku lawy. Operacja trwała całe tygodnie. Uznano ją za udaną, mimo że całkowitemu zniszczeniu uległo 400 domów. Człowiek nie byłby człowiekiem, gdyby nie próbował wykorzystać siły żywiołów do swoich niecnych celów. Już w czasie I wojny światowej prowokowano sztuczne zejścia lawin. Podczas wojny wietnamskiej pojawiły się podejrzenia, że Amerykanie zasiewali chmury, by wywołać klęskę powodzi. Do wyjaśnienia tej kwestii powołano specjalną komisję Senatu USA. Pod naciskiem opinii międzynarodowej opinii publicznej w 1976 roku ONZ uchwaliło rezolucję zakazującą modyfikacji pogody do celów militarnych. Sąsiedzi na dobre i na złe Żywioły są starsze od nas. One tutaj są od zawsze. Pewnie, że życzylibyśmy sobie lepszego sąsiada. Niestety nikt nam nie dał wyboru. Czasem budzą się z letargu, przypominając o swej potędze. Występują przeciwko życiu, które dzięki nim rozkwitło. Współczesne badania ujawniły, że naszą cywilizację zbudowaliśmy wykorzystując szansę jaką dały nam właśnie one w postaci okresu kilku tysięcy lat względnego spokoju i stabilnych temperatur. Nic nie trwa wiecznie, przeto z pewnymi obawami patrzymy w przyszłość. Trudno bowiem oczekiwać, aby zmiany klimatyczne czy geologiczne nagle ustały. Problem w tym, że nie potrafimy przewidzieć w jakim kierunku rozwinie się sytuacja; czy słodka woda z topniejących lodowców nie zatrzyma Golfsztromu niosącego olbrzymie ilości ciepła z okolic międzyzwrotnikowych na nasze szerokości geograficzne, co doprowadzi do powrotu epoki lodowej, czy też temperatury będą rosły nadal zwiastując różnym rejonom świata susze, głód, nowe choroby. Obecnie badacze przedstawiają nam różne scenariusze, niektóre na pozór wzajemnie wykluczające się. Bo tak naprawdę nie wiemy, co nas czeka. Nie możemy zagwarantować czy żywioły nas czymś nie zaskoczą. Z wyraźnym lękiem przyglądamy się temu, co dzieje się pod Parkiem Narodowym w Yellowstone. Skoro, jak przekonaliśmy się na własnej skórze, pojedyncza erupcja zdolna jest zasłonić niebo nad całym kontynentem i zmienić klimat na długi czas, to wybuch superwulkanu pod Yellowstone oznaczać będzie tylko jedno : globalną katastrofę. Totalne załamanie gospodarki i śmierć głodową niezliczonych rzesz ludzi. Co najgorsze naukowcy nie potrafią powiedzieć czy do erupcji dojdzie już jutro, czy w bardziej odległej przyszłości. A nawet gdybyśmy ustalili dokładnie datę erupcji, to i tak - mimo wyrafinowanej technologii, którą dysponujemy - nie będziemy w stanie jej zapobiec. Z trudem bronimy się przed myślą, że przyszłoby podzielić nam los wielkich gadów. Niepewność w prognozowaniu opisanych tutaj zjawisk wynika z tego, że jesteśmy dopiero na początku drogi poznania skomplikowanych mechanizmów rządzących naszą planetą. Wiemy o nich dużo, ale nie wiemy wszystkiego... Pozdrawiam ! Robert Buchta Image Hosted by ImageShack.us
By fundacjanautilus at 2009-04-10

Komentarze: 0
Wyświetleń: 6894x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Pt, 10 kwi 2009 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.