Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 39628x | Ocen: 27

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5


Nie, 9 maj 2010 13:31   
Autor: Whitley Strieber, źródło: FN   

Whitley Strieber o możliwościach kontaktu ludzkości z obcą cywilizacją

Ostatnia wypowiedź S. Hawkinga na temat konsekwencji oficjalnego kontaktu naszej cywilizacji z obcą cywilizacją doprowadziła także do ożywionej dyskusji na pokładzie okrętu Nautilus. Bierze w niej udział także nasz oficer Wojtek Bobilewicz, którego zainteresował felieton Whitleya Striebera i to zainteresował na tyle, że postanowił go przetłumaczyć.

Mamy przyjemność zaprezentować ten tekst, bo powinien być on przeczytany przez wszystkich, którzy interesują się zjawiskiem UFO. Warto dodać, że wśród przeróżnych "szemranych kontaktowców" Strieber jest przez nas szanowany i uznawny za osobę wiarygodną.

Whitley Strieber to autor światowego bestsellera „Communion” („Wspólnota”); przeżył wielokrotne bliskie kontakty z obcymi istotami, których część opisał w rzeczonej książce. Od lat prowadzi internetową stronę Unknown Country, na której, oprócz ciekawych wywiadów i felietonów, a także radiowych audycji, dotyczących Nieznanego, prowadzi także swój własny dziennik czy blog. Ostatni wpis w dzienniku z dnia 6 maja 2010 roku stanowi niezwykle interesujące dywagacje (tym bardziej interesujące ze względu na własne kontakty i przeżycia autora z Obcymi) na temat zagrożeń wynikających z ujawnienia się naszych „kosmicznych braci” i oficjalnego z nimi kontaktu. Źródło: http://www.unknowncountry.com/journal/?id=416

 

 

Niebezpieczeństwo ujawnienia

Czwartek, 6 maja 2010 r.

Niemal co kilka tygodni pojawia się kolejne oświadczenie informujące, że jakaś ciesząca się autorytetem grupa ludzi, wśród której zazwyczaj znajduje się papież, prezydent, Edgar Mitchell czy ktokolwiek inny, zamierza ogłosić, że UFO nie są już wielką niewiadomą, lecz statkiem powietrznym obcych istot. Odkąd interesuję się tą tematyką co i rusz słyszę o takich oczekujących na ogłoszenie komunikatach, które nieodmiennie mnie martwią. Obecnie zaś martwią mnie bardziej, niż kiedykolwiek przedtem.

W żadnym stopniu nie jesteśmy przygotowani na tego typu informację, lecz powody takiego nieprzygotowania nie są tak oczywiste i proste, jak by się to mogło wydawać. Najprawdopodobniej nie wywoła ona żadnej paniki, przynajmniej nie od razu, choć później może się to zmienić. Nie będzie tak jednak z powodów, zasugerowanych ostatnio przez Stephena Hawkinga, a mianowicie że obcy mogą okazać się wrogo nastawieni, lecz raczej dlatego, że nasi goście, o ile uznamy ich za obcych w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, są od nas bardzo, bardzo różni.

Jedną z osób, o których nigdy się nie wspomina jak o kimś, kto mógłby zaangażować się w proces ujawniania jestem ja sam. Zamiast pozwolić, by jeden z bardzo niewielu ludzi na ziemi – i w całej jej historii – który przeżył wielokrotne otwarte kontakty z obcymi został w jakiś sposób włączony w process ujawniania, nie tylko się mnie marginalizuje, lecz celowo ignoruje z uwagi na teorię, wedle której to co miałbym do powiedzenia byłoby zbyt dziwaczne, by ludzie byli w stanie to zaakceptować.

Osobiście nie dbam o to zbytnio, wiem jednak, że bez chociaż szczątkowego rozumienia problemu, które posiadam i dzięki któremu zmienia się perspektywa spojrzenia na tę kwestię, kontakt – o ile do niego dojdzie po ujawnieniu – może przerodzić się w katastrofę dla całej ludzkości.

Warto więc zapytać, o co chodzi? Dlaczego nie mogliby po prostu wylądować, wyjść ze swych statków kosmicznych i odbyć z nami miłą rozmowę, na przykład o tym jak zbudować pojazd międzygwiezdny, lub też zaangażować się w coś, co niektórzy z obrońców ujawnienia zwą „egzopolityką”?

Mogę mówić wyłącznie na podstawie swych własnych obserwacji, sądzę jednak zdecydowanie, że istnieje między nami bardzo specyficzna różnica, która sprawia, że komunikacja staje się, delikatnie mówiąc, zarówno wyzwaniem, jak i niebezpieczeństwem. Proszę zrozumieć, nie twierdzę, że nasi goście z przestrzeni są zdecydowanie wrogo usposobieni. W gruncie rzeczy moim zdaniem spekulacje Stephena Hawkinga, że obcy mogą mieć wrogie zamiary odzwierciedlają tragiczny brak zaawansowania naukowego i wyrafinowania, z jakim nawet nasi najlepsi naukowcy podchodzą do sprawy.

Przykładowo ostatnio w Melbourne Królewski Astronom Sir Martin Rees został wyśmiany przez słuchaczy kiedy odrzucił całe zjawisko UFO i abdukcji, a także piktogramów zbożowych, nazywając je absurdalnymi, a ludzi takich jak ja – „maniakami”. Kiedy kilka lat temu przeprowadzałem z nim wywiad dla programu Dreamland, był wobec mnie dość grzeczny, ale wówczas rzecz jasna sprzedawał właśnie swą książkę.

Tak czy owak odłóżmy na chwilę tę dziecinadę i zajmijmy się prawdziwymi kwestiami.

Podczas kontaktów z obcymi było dla mnie jasne, że są oni bytami rzeczywistymi, lecz nie w tym samym sensie, co my. Nie byli oni duchami, zjawami, ani też projekcjami nieprzeniknionych zakamarków umysłu, lecz faktycznymi, fizycznymi istotami, znacznie bardziej – jak wkrótce zrozumiałem – zakotwiczonymi w rzeczywistości niż my.

Na czym jednak polegała różnica? Sprowadzić ją można do następującej kwestii: rzeczywistość składa się z informacji. To, co wokół siebie postrzegamy stanowi zasadniczo to samo, co dzieje się we wnętrzu komputera: bity, które albo są informacją, albo nią nie są. Wiemy, że – na poziomie mikroskopowym – świat wygląda zupełnie inaczej, niż to, co widzimy na wyższym czy klasycznym poziomie, bezpośrednio poddającym się naszej obserwacji.

Jeśli w naszej rzeczywistości podrzuci się monetę, to otrzymujemy albo orła, albo reszkę. Nigdy nie uzyska się i nie można uzyskać obydwu wyników naraz. Jednakże w skali mikroskopowej wszystko funkcjonuje inaczej. Ale nie tylko: ostatnie eksperymenty wykazały, że nawet w klasycznej skali można zmusić materię do tego, by była jednocześnie cząsteczką i falą.

Zazwyczaj jednak silne oddziaływanie uniemożliwia atomom przeskakiwanie do superpozycji, dzięki czemu stają się nieokreślone, czyli zasadniczo znajdują się wszędzie w tym samym czasie. Pozostają one w stanie klasycznym, ponieważ nieustannie znajdują się w kontakcie z innymi atomami.

Na skutek eksperymentów jesteśmy w stanie tak odizolować atomy od ich otoczenia, że znajdują się w superpozycji, udaje się nam to jednak tylko na kilka sekund, na tyle długo, aby wykorzystać ich nieokreślony stan stosując je, na przykład, w super-szybkich komputerach kwantowych.

Co by się jednak stało, gdybyśmy mogli kontrolować w jakim stopniu nasze ciała znajdować się mają w superpozycji lub w określonym stanie klasycznym? I co by było, gdybyśmy mogli także kontrolować przepływ i modelowanie informacji na najmniejszym możliwym poziomie? I gdybyśmy w mózgu posiadali nie tylko powiązane z rzeczywistością kwantową neurony, bo takie posiadamy, lecz sami byli kwantowo połączeni ze wszystkimi innymi ludzkimi umysłami, mając dzięki temu dostęp do wiedzy i potęgi intelektualnej nie jednego mózgu lecz miliardów?

Bylibyśmy wówczas radykalnie, cudownie inni od tego, czym obecnie jesteśmy. Mielibyśmy zdolność do spontanicznej zmiany naszego wyglądu, a nawet moglibyśmy stawać się niewidzialnymi. Potrafilibyśmy nie tylko rozszerzyć naszą świadomość na całe spektrum rzeczywistości, lecz także bazować na kolektywnym pojmowaniu spraw w celu interpretacji tego, co widzimy.

Krótko mówiąc bylibyśmy tacy, jak nasi goście z przestrzeni. Lecz nie jesteśmy. Ze względu na naturę naszych ciał i strukturę naszych mózgów jesteśmy nierozerwalnie związani z klasyczną rzeczywistością. Jedynie największym wysiłkiem, wykorzystując zaawansowane techniki medytacji, możemy na chwilę zobaczyć to, co nasi goście widzą zawsze.

Co więcej, nasze ciała są całkowicie naturalne. Nie są one ulepszone przy pomocy jakichś celowych działań biologicznych, jednak z mych własnych obserwacji mogę wysnuć bardzo mocne przypuszczenie, że obcy mogą być mieszaniną komponentów naturalnych i sztucznych, co ostatecznie zmusi nas do rozciągnięcia definicji świadomości na byty, które w istocie stanowią inteligencję mechaniczną zamkniętą w biologicznym organizmie.

Spędziłem z przybyszami trochę czasu, nie za dużo, lecz wystarczająco dużo, by z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że najwyraźniej posiadają oni inny poziom świadomości i prawdopodobnie także dodatkową tkankę mózgową odpowiedzialną za tę świadomość.

Wyjaśniałoby to być może ich większe głowy. Tłumaczyłoby także naszą nadzwyczaj emocjonalną reakcję na nich. Widzą oni o wiele większe spektrum rzeczywistości, a my to wyczuwamy i instynktownie odczuwamy przerażenie. Aby samemu tego doświadczyć, zmuście psa, by patrzył wprost w wasze oczy. Bardziej inteligentne psy zaczną odczuwać spory niepokój ponieważ zauważą w waszych oczach otchłań nieznanego: wasz nieporównywalnie większy kontakt z rzeczywistością.

Ludzki mózg posiada trzy poziomy: system limbiczny, zawiadujący funkcjami automatycznymi i instynktem, mózg właściwy, odpowiedzialny za nasze emocje oraz neokorteks, który u ludzi jest znacznie powiększony w stosunku do innych zwierząt. To właśnie neokorteks ze swą zdolnością rozumowania sprawia, że jesteśmy ludźmi i umożliwia nam znacznie głębsze zrozumienie otaczającego nas świata.

Sądzę, że nasi przybysze posiadają czwarty poziom, hiperkorteks, który pośredniczy w ich łączności z otaczającym światem w sposób, jaki opisałem powyżej. Dzięki temu mają oni nieporównywalnie większy dostęp do rzeczywistości niż my. Hiperkorteks daje im moc zmieniania rzeczywistości na poziomie informacyjnym, co oznacza, że dla nich fizyka nie jest zbiorem praw, których nie można zmienić, lecz narzędziem, bez trudu podlegającym manipulacji.

Postrzegamy świat w postaci liniowej, narzuconej nam przez strukturę ludzkiego mózgu. Oni zaś widzą go w o wiele większej skali, a to dzięki hiperkorteksowi z jego dodatkowymi właściwościami.

Wątpię, by hiperkorteks ewoluował w sposób naturalny. Podejrzewam, że został zaprojektowany, że jest zasadniczo tworem sztucznym, co wyjaśniałoby nasze zaskoczenie, wynikające z faktu, że działają oni z tak niebywałą prezycją, lecz także w oparciu o tak złożone i bogate reakcje emocjonalne.

Dlaczego zatem ujawnienie mogłoby być niebezpieczne? Jeśli miałoby w ten czy inny sposób doprowadzić do natychmiastowego i bezpośredniego kontaktu, to spowoduje całkowitą dewastację ludzkiego umysłu. Po kilku sekundach wasz pies będzie chciał odwrócić wzrok i nie patrzeć w wasze oczy. Jednak naturą obcych jest to, że są zasadniczo wszędzie tam, gdzie funkcjonuje ich świadomość. A zatem jeśli przybywają tu licznie, to wkroczą nie tylko do naszego świata fizycznego, ale także do naszych umysłów. A mogę was zapewnić, że tego typu kontakt jest najtrudniejszą rzeczą, jakiej może doświadczyć istota ludzka. To katusza większa od mrożącego krew w żyłach przerażenia. Wiem to. Przeżyłem to.

Prawdą jest jednak także i to, że przeżycie takie można zrozumieć i zaakceptować. Nigdy nie utraciłem swego instynktownego strachu przed obcymi. Lecz w miarę jak zacząłem rozumieć źródła owego strachu, nabywałem coraz większej umiejętności bezproblemowej egzystencji z moimi przeżyciami. A zatem kontakt JEST możliwy, lecz gdyby teraz dokonano próby masowej komunikacji, z całą pewnością zakończyłaby się ona załamaniem ludzkiego umysłu. Zaledwie niewielka garstka ludzi zdolna byłaby zachować zdrowe zmysły. Zakoczenie, wynikające z kontaktu oraz intymność domniemanego zagrożenia stanowiłyby ciężar niemożliwy do uniesienia.

Jak już nieraz wspominałem na tych stronach, jak również napisałem do Johna Podesty i innych osób: istnieje pewien sposób, dzięki któremu kontakt powinien zakończyć się dla nas sukcesem.

Oto process, jaki musimy zainicjować: powinno najpierw dojść do ujawnienia na poziomie NASA, że na naszym niebie znajdują się najwyraźniej nieznane obiekty; następnie Narodowa Akademia Nauk powinna zainicjować program grantów, aby można było rozpocząć badania w tej dziedzinie. Tym samym zaczniemy od samego początku, budując prawdziwe fundamenty, na których oprzemy nasze własne rozumienie tematu. Jeśli nauka odejdzie porzuci swą słabość, jaką obecnie wykazuje, i zacznie zajmować się problemem przy zastosowaniu odpowiednich narzędzi, to wkrótce oczom naszym ukaże się obraz przybyszów i ich możliwości wystarczająco klarowny, by przejść do następnego etapu, którym będzie badanie, w sposób zrównoważony i z zastgosowaniem naukowych procedur, ciał i umysłów ludzi, którzy twierdzą, że zostali wzięci.

Początkowo ta część badań powinna zostać ograniczona do ludzi, którzy posiadają dające się zidentyfikować implanty lub którym takie implanty usunięto. Później zaś, gdy bardziej zrozumiemy w jaki sposób umysł radzi sobie z doświadczeniem wzięcia, możemy rozszerzyć nasze badania na takie osoby, których przeżycia nie są poparte fizycznymi dowodami.

Obecnie żyje 12 osób, z których ciał usunięto identyczne implanty. Tak jest, identyczne z punktu widzenia wyglądu fizycznego. Zaś wszystkie z tych obiektów dostępne sa do naukowego badania, lecz jeszcze nie teraz. Obecnie rząd próbuje gorączkowo ukrywać prawdę o tym, że rozpoczął z obcymi wojnę, co sprawiło, że zdegradowali nas do poziomu zwierząt i nie chcą z nami rozmawiać na chociaż w przybliżeniu równym poziomie. Nasza społeczność naukowa w najwyższym stopniu boi się zobaczyć coś, z czym nie będzie sobie mogła poradzić, co nawiasem mówiąc stanowi źródło obaw dra Hawkinga. Na głębszym poziomie boi się on kontaktu z kimś, kto wie w zasadzie wszystko. I słusznie.

DBH Kuiper oraz Michael Morris w numerze czasopisma Science (Nauka) z kwietnia 1977 roku postawili tezę, że ktoś, kto jest w stanie dotrzeć na Ziemię z innego systemu gwiezdnego będzie się musiał zapewne dobrze ukrywać, ponieważ przybyłby tu w poszukiwaniu innowacji (czegoś nowego) i wiedziałby, że po ujawnieniu swej bytności cała nasza kultura uległaby skierowaniu czy przesunięciu ku możliwościom, jakie oferuje cywilizacja przybysza, w wyniku czego przestalibyśmy wprowadzać innowacje.

Poznanie całej wiedzy JEST możliwe. Może dlatego, kiedy zapytałem jednego z przybyszów jak rozumie wszechświat, odpowiedział mi, wyświetlając w mym umyśle bardzo wyrazisty obraz trumny. Dotarcie do kresu innowacji byłoby największą katastrofą, jaka może przypaść w udziale inteligentnemu gatunkowi, a wówczas poszukiwanie czegoś nowego nabierze niemal mistycznej nagłości.

Ujawnienie jest więc procesem o wiele bardziej złożonym, niż mogą sądzić ci, którzy oczekują, że doprowadzi ono do miłej pogawędki z obcymi. Aby zrozumieć dlaczego obcy są zapewne wśród nas i dlaczego sprzeciwiają się być może otwartemu spotkaniu z nami o ile nie staniemy się gatunkiem wymierającym, warto zacytować słowa Samuela Johnsona: „Tak już jest w życiu, że doznajemy szczęścia jedynie oczekując zmiany”.

Sądzę, że obcy utracili tę wartość i dlatego stanęli u kresu znaczenia, lecz nie u kresu istnienia. W pewnym sensie są jednocześnie żywi i martwi. Mają jednak szansę na odzyskanie smaku życia, przynajmniej w sposób pośredni, odżywając ponownie poprzez współtowarzyszenie ludzkości w jej podróży.

To właśnie ta paląca potrzeba na wieki uniemożliwi im pełne odsłonięcie się przed nami oraz stanowić będzie olbrzymią i permanentną przeszkodę w naszym spotkaniu z nimi na warunkach, które moglibyśmy uznać za przyjemne i odpowiednie. Gdybyśmy zostali ostatecznie wciągnięci w ich nieporównywalnie potężniejszą rzeczywistość, będziemy cierpieć niewypowiedziane katusze, gdyż zostaniemy ciśnięci na sam koniec ścieżki zanim zaczniemy nawet raczkować, co jest losem – zupełnie dosłownie – gorszym niż śmierć.

Byłoby pożądane, gdyby osoby związane z projektem ujawnienia posiadały umiejętność skutecznego poradzenia sobie z niektórymi z tych kwestii, lecz bez włączenia w ten proces świadków bliskich spotkań mogą one zaledwie błądzić po omacku, tak jak obecnie. To zaledwie jeden malutki kroczek dla naukowców, którzy nie nauczyli się jeszcze nawet czołgać, a co dopiero chodzić.

A jednak moglibyśmy latać, gdybyśmy zabrali się do tego w inteligentny sposób. Moglibyśmy sprawić, że kontakt się uda i zrobić olbrzymi krok naprzód jako gatunek, nie pozostając wciąż w żłobku ani nie rzucając się na oślep w bezdenną przepaść przedwczesnego kontaktu.

Tłum. Wojciech Bobilewicz

 

Na koniec kilka słów o tym, co się dzieje z naszą ekipą. W najbliższych dniach będziemy w miejscu, gdzie pojawia się jakaś... można by to nazwać zjawą, ale raczej powiedzmy, że jest to "nieznana forma energii". Postaramy się to nagrać na nasz sprzęt.

Obecnie instalujemy się w Emilcinie, gdzie miejscowa Stowarzyszenie Przyjaciół Emilcina zorganizowało piknik. Część naszych ludzi jest na miejscu, ale część dopiero jedzie (wyjeżdżamy w niedzielę). Chcemy bowiem być tam dokładnie w rocznicę tego wydarzenia, czyli w poniedziałek 10 maja, o piątej rano.

W sobotę 8 maja dość dużą sensacją podczas pikniku w Emilcinie było pojawienie się... amfibii FN, o których już kiedyś wspominaliśmy na stronach. Jak to wyglądało? Oto zdjęcie:


 

 

 

Komentarze: 0
Wyświetleń: 39628x | Ocen: 27

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5


Nie, 9 maj 2010 13:31   
Autor: Whitley Strieber, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.