Pon, 23 mar 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Czy dzieci znają swoich rodziców przed narodzeniem? Czy mogą ich wybierać?
By
fundacjanautilus at 2009-03-22
Zjawisko reinkarnacji jest związane z kilkoma bardzo ciekawymi i mało znanymi aspektami, o których warto wspomnieć. Jednym z nich jest to, że
dusze ludzkie wchodzące w łono matki świetnie znają swoich przyszłych rodziców, a nawet mają wpływ na ich wybór.
Dla osób nie wierzących w wędrówkę dusz ten problem nie istnieje, jest jedynie wymysłem naiwnych i zbałamuconych „przez wschodnie niebezpieczne sekty” ludzi. Ale akurat tym razem nie zajmujmy się sprawą postrzegania reinkarnacji w Polsce, ale skoncentrujmy się na sprawie „wybór rodziców”.
Na łamach FN opisywaliśmy wiele razy historię małego Marcinka, 3-letniego chłopczyka z południowej Polski, który urodził się w bardzo katolickiej rodzinie i od dziecka opowiadał o tym, jak to
„już kiedyś żył na ziemi, miał żonę i synów, po czym został zabity i świetlistym tunelem udał się do krainy aniołków”.
Jego opowieść wbiła w ziemię jego najbliższą rodzinę, gdyż dziecko podawało setki szczegółów z jego poprzedniego życia, a także opisywało swój pobyt „w krainie aniołków”, z której w pewnym momencie musiał wrócić na ziemię. Dlaczego? Na to pytanie ów chłopczyk udzielał bardzo ciekawej odpowiedzi:
-
Aby się uczyć! Bo nasz pobyt na ziemi jest nauką, każdy musi się tutaj uczyć!
Trzeba przyznać, że bardzo ciekawa odpowiedź jak na trzylatka. Ale to i tak nie wszystko. Kiedy rodzina zorientowała się, że warto się pochylić nad tym, co opowiada chłopczyk i że nie jest to jedynie efekt jego fantazji, pojawiły się kolejne pytania, na które dziecko chętnie udzielało odpowiedzi. Jego rodziców bardzo interesował moment powrotu na ziemię.
Tu Marcin udzielał zaskakujących odpowiedzi. Po pierwsze wyznał, że znał swoich rodziców przed urodzeniem i wiedział, że
„przyjdzie do brzuszka mamusi”, ale musiał czekać. Powiedział także, że miał możliwość wyboru. Niewielką, ale jednak. Jego największym pragnieniem było spotkanie się z jego żoną z czasów, kiedy to był ostatnim razem na ziemi. I udało mu to się, gdyż jako Marcinek z Nowego Sącza spotkał się z żoną, która tym razem urodziła się jako siostrzenica państwa G., Monika (która w tym wcieleniu jest starsza o kilkanaście lat od Marcina).
Na oczach zdumionych rodziców Marcin zawsze w obecności Moniki zachowywał się w wielce osobliwy sposób. Siadał jej na kolanach, obejmował ją i tulił mówiąc, że
ich ponowne spotkanie jest dla niego największym szczęściem, bo ją bardzo kochał, po czym... schodził jej z kolan i wracał do zabawy. Ta scena powtarzała się tyle razy, że owa Monika zaskoczona dziwnym zachowaniem swojego siostrzeńca po pewnym czasie... absolutnie była przekonana, że Marcinek mówi prawdę i kiedyś była jego żoną... Ale nie to jest najważniejsze.
Otóż Marcinek mówił wyraźnie, że
„znał swoich rodziców”, ale wybór jego ponownego zejścia na ziemię był związany z jego ogromną prośbą do „owych mądrych i dobrych aniołków”, których spotkał „w tej dziwnej krainie”. Marcinek nie chciał żadnych wojen ani żadnych „krwawych pojedynków”, które wcześniej pozbawiły go życia. Można wnioskować, że owe „aniołki” uwzględniły jego prośbę, gdyż był bardzo szczęśliwy móc zawitać „w brzuszku” pani G. mieszkającej w Nowym Sączu.
Trzeba przyznać, że historia nie jest tuzinikowa, a zapis audio całej historii przechowywany na pokładzie Nautilusa stanowi naprawdę ważny element naszych badań w temacie „życie po śmierci fizycznej”. Tego typu przypadki dzieci pamiętających swoje wcześniejsze wcielenie do istna „kopalnia wiedzy” o tym zagadnieniu.
Monika opowiadając ekipie Nauilusa (to były lata 90-te) o tej historii powiedziała, że wielokrotnie pytała swojego siostrzeńca o okoliczności ponownego zejścia na ziemię. Ten zawsze odpowiadał, że nie chciał tego robić, gdyż w „krainie aniołków” jest po prostu super, ale „musiał, bo każdy musi się uczyć” (!). Kiedy jednak przyszedł jego czas, wtedy zobaczył... swoich przyszłych rodziców! I bardzo, bardzo się ucieszył i od razu „ich pokochał”. To może oznaczać, że podczas naszej „gwiezdnej wędrówki” w jakiś sposób można spojrzeć na istoty, które będą dla nas „najbliższymi opiekunami” w naszym jakże krótkim pobycie na „trzeciej planecie od słońca”.
Ów zagadkowy element „odwiedzin swoich przyszłych rodziców” pojawił się w e-mailu do FN, który prezentujemy poniżej.
-----Original Message-----
From: Joanna xxxxxxxxxxxxx
Sent: Friday, March 13, 2009 10:31 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: wizyta przed narodzinami
Witam,
Chcę się z Wami podzielić moją niezwykłą historią.
Długo z mężem czekaliśmy na nasze dwoje dzieci. Kilkuletnie leczenia, poronienia i nic. Podjęliśmy próbę niekonwencjonalnych metod leczenia, wszystko by nasza rodzina była z dziećmi. Któregoś razu w nocy, gdy wstałam napić się, zobaczyłam w przedpokoju biały obłoczek unoszący się pod sufitem. Gdy zobaczył, że go obserwuję schował się za drzwi w pokoju. Cofnęłam się wówczas lekko spłoszona. Obłoczek jakby to zaobserwował i pokazał się ponownie. Odniosłam wrażenie jakby bawił się ze mną w ciuciu – babkę. Tak było przez kilka nocy. Obłoczek był jakby śmieszny i ciekawski.
O tych zdarzeniach opowiedziałam mężowi i profesorowi u którego leczyłam się metodą bio - rezonansu na bezpłodność. Ten właśnie profesor powiedział mi, że czasem nienarodzone dzieci „przychodzą” sobie popatrzeć na rodziców. Powiedział mi również, że jestem już gotowa by zajść w ciążę i że niebawem to się stanie.
Tak się stało, za 3 tygodnie byłam w ciąży a obłoczek przestał przychodzić. Po 9 miesiącach urodziłam zdrowego, dużego syna. Radość ogromna… Po około 1,5 roku nasze dziecko ciężko zachorowało. Ledwo uszło z życiem ale było silne. Wszystko skończyło się na szczęście dobrze. Zaczęłam znowu w nocy widzieć obłoczek ale tym razem szary. Nie był on wesoły jak tamten biały, ale jakby smutny, pragnący przytulenia. Widywała go kilka razy. Zawsze miała ochotę go przytulić do siebie ale on uciekał.
Opowiedziałam o tym mężowi. Nie połączyliśmy obu obłoczków w całość do chwili gdy okazało się, że znowu jestem w ciąży. Obłoczek szary już nie przychodził do mnie w nocy. Urodziłam córkę, drobniutką małą, zdrową kruszynkę. Czuła, że to ona odwiedzała mnie jako szary obłoczek, czułam do niej to samo co do szarego obłoczka. Córka była chorowita od urodzenia, ciągle coś ją nękało, słabo przybierała na wadze. Wyrosła z tego, jest kochaną przylepką.
Syn ma od urodzenia otwarte trzecie oko, córka po około roku też miała otwarte trzecie oko. Wiem, że są to dzieci indygo. Kolor chmurki i zachowanie się obłoczka odzwierciedla ich charakter, temperament, siłę i zdrowie. Coś niesamowitego. Wiem, że syn jest najstarszą z nas wszystkich duszą, najbardziej doświadczoną.
Czy mieliście podobne listy do mojego, czy ktoś Wam opisał coś takiego?
Pozdrawiam serdecznie
Joanna
By
fundacjanautilus at 2009-03-22
Pon, 23 mar 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN