[...] Bardzo serdecznie witam Załogę Nautilus, Kilka miesięcy temu pojawił się artykuł na głównej stronie o tym jak ktoś w prezencie przyniósł komuś kwiaty z cmentarza i w domu zaczęły się dziwne rzeczy, coś żądało odniesienia kwiatów na cmentarz.
W mojej rodzinie zdarzyły się bardzo podobne historie, które chciałabym tu opisać, jak i wśród znajomych. Pod koniec lat 70tych mój wujek powiesił się. On był człowiekiem bardzo apodyktycznym, zawsze musiał mieć racje nawet jak tej racji nie miał, ciągle z kimś skłócony, wszystkich uważał za durni, w domu dochodziło do awantur.
Na jego pogrzebie nikt nie płakał, wielu odetchnęło z ulga, ze skończyła się gehenna z nim. Kilka lat później moja siostra cioteczna (a wiec jego córka), poznała kogoś, wyszła za mąż, jej mąż się wprowadził do jej domu i kiedyś znalazł gdzieś zapomniane męskie buty. Nic nie komu nie mówiąc przehandlował je na coś deficytowego ze swoim kuzynem. Wczesne lata 80te to wiadomo poważne braki towarów za komuny, ten jego kuzyn miał jakieś szersze stopy i nie mógł znaleźć butów dla siebie.
Te znalezione idealnie na niego pasowały. Kilka dni później w jego mieszkaniu zaczęło dziać się coś dziwnego, zaczęły same spadać przedmioty z półek i stołów, jakieś kroki, i coś zaczęło rzucać tymi butami. On się tak tego wystraszył, ze odniósł te buty to domu mojej kuzynki i wtedy okazało się że te właśnie buty miał na sobie wujek w momencie jak się powiesił a pochowano go w innych. Jak odniósł te buty to te dziwne zjawiska ustąpiły. Buty przeleżały jeszcze sobie parę lat i się rozsypały, ciocia je wyrzuciła.
Inna ciocia, a siostra wujka, z która się nie lubił, kiedyś pod koniec listopada poszła do niego na grób, posprzątać wypalone znicze, i wzięła ze sobą do domu parę pustych doniczek po chryzantemach z jego grobu i sąsiedniego bo były w dobrym stanie a ciocia miała dużo roślin doniczkowych w domu i chciała mieć doniczki do przesadzania. Bardzo szybko coś w jej domu zaczęło się dziać, zaczęły spadać same przedmioty, sztućce ze stołu same spadły, szuflada sama się otworzyła, coś tez przewracało te doniczki. Ciocia bardzo wystraszona odniosła doniczki cmentarz i to się uspokoiło.
Rozmawiałam kiedyś o tym w pracy i to okazało się ze znajomi mieli podobne historie poza jednym.
Koleżanka mówiła, ze w latach 80tych jej ciotka była bardzo zazdrosna o wujka i ciągle podejrzewała go o zdrady. Miała chyba jakieś urojenia na ten temat. Kiedyś na jesieni założyła drogie futro jakie miała, poszła nad wodę i nie wiadomo czy był to wypadek czy samobójstwo ale wpadła do wody. Uznali za wypadek, bo samobójcy wtedy ksiądz nie chciał pochować. Jacyś wędkarze tam byli i wyciągnęli ją a było ciężko bo futro nasiąkło wodą jednak nie udało się jej uratować. Futro stanowiło wtedy dużą wartość, jakoś je wysuszyli bez szkody i dostała je jakaś kobieta z rodziny ale potem oddala je innej a ta kolejnej i tak krążyło.
Podobno każda z nich miała koszmary, w domu coś się dziwnego działo, jakieś uderzania w szafę, z polek obok szafy gdzie wisiało te futro spadały książki. Futro ostatecznie wróciło do jej męża, ten powiesił w szafie i tak wisiało niezadbane ileś lat, mole zjadły i trzeba było je wyrzucić.
Dziwna sprawa, nieprawdaż?
Inny kolega jak to słyszał, mówił, ze w jego rodzinie dziadek po śmierci babci przejął się tym ze sam ma raka, cierpiał w chorobie i w końcu się powiesił. Przedtem napisał testament i zapisał dzieciom co ile któremu a ze był człowiekiem majętnym to majątek był nie tylko dom, ale rożne wartościowe rzeczy, w tym były i buty, garnitury, palta, futra które w latach 80-tych stanowiły wartość. Rodzina potem tego używała i „nic nie straszyło” nic się nie działo.
W późniejszych latach poznałam znajomego, który pochodził ze wsi, a w jego rodzinie był taki strach wręcz zabobonny przez zmarłymi. Palono ich rzeczy po śmierci. Wtedy umarł na wsi jakiś dziadek tego znajomego, pogrzeb był w domu i zasłoniono lustra, a po pogrzebie spalono pościel w której umarł jak i jego ubrania. Znajomy wzbraniał mi się powiedzieć czemu tak jest ale kiedyś opowiedział historie w która nie wiem czy wierzyć, bo trochę jak z horroru. Otóż, w jego rodzinie, zanim on się jeszcze urodził, gdzieś w latach 50tych doszło do tragedii. Jakiś jego młody kuzyn założył się z kolegami, ze jest taki odważny, ze w nocy pójdzie na cmentarz. Wygrana miało być pól litra wódki. Jego koledzy zostali pod brama a on miał dojść do środka cmentarza, do jakichś tam grobów.
Gdy tam doszedł zobaczył czapkę czy też kapelusz leżący na grobie więc to wziął i przyniósł kolegom. Zakład wygrał i tu nie wiadomo co się stało z tą czapką ale kilka dni później zaczął słyszeć jakiś głos za nim „oddaj czapkę, oddaj czapkę”. Ten głos słyszał nie tylko on, ale i inni domownicy, wszyscy bardzo się wystraszyli, w ich domu zaczęły same spadać przedmioty, i doszło do tragedii bo sprawca nie wytrzymał i się powiesił. Glosy i te dziwne zjawiska ustąpiły. Od tej pory w rodzinie tego znajomego nie przynoszą nic z cmentarza i palą rzeczy swoich zmarłych. Ciężko w to uwierzyć, ale tak mi powiedział.
Nie wiem dlaczego zmarli tylko w jakichś szczególnych wypadkach upominają się o rzeczy po sobie, tyle się słyszy o kradzieżach z cmentarzy, zniszczonych nagrobkach i sprawców nic się nie dzieje
Pozdrawiam Zaloge FN, i jeśli chcecie możecie wstawić ten mój list w jakiś artykuł, proszę tylko o niepodawanie moich danych
pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Pięknie dziękujemy za opis tej historii. Od zawsze przestrzegamy przed noszeniem rzeczy po zmarłych "złych ludziach", gdyż naprawdę zdarzają się dramatyczne sytuacje, kiedy duchy przyciągnięte energią "swoich przedmiotów" zaczynają wpływać na życie ludzi, którzy nieopatrznie zaczęli nosić coś, co według ducha należało do niego.
Bardzo polecamy zapoznanie się z materiałem wideo z naszego archiwum, który bardzo dobrze pokazuje wpływ złej energii przedmiotu, która "przelepiła się" do zegarka i wyraźnie przyciągała jakiś mroczny byt, który opętywał żywych ludzi, którzy nieświadomie nosili ten zegarek.