...Każdego dnia na pocztę FN przychodzą listy, w których ludzie opisują swoje przeżycia związane ze spotkaniami ze zjawiskami niewyjaśnionymi. Znaczna część tych opisów dotyczy fenomenu UFO. Wiele jest swoistym podsumowaniem wielu lat, kiedy takie osoby miały okazję widzieć coś zdumiewającego, czego wyjaśnić nie potrafią. Przykładem takiej właśnie korespondencji może być e-mail od p. Julii.
-----Original Message-----
From: Julia [nazwisko i dane do wiad. FN]
Sent: Friday, June 06, 2014 1:47 AM
To: nautilus
Subject: W sprawie zdjęcia UFO nad Retkinią oraz moje własne obserwacje
Zobaczyłam dziś zdjęcie dnia i przypomniałam sobie że sama też widziałam 2 razy identyczne białe obiekty tyle że nad Słupskiem. Jednak nie byłam pewna, czy to było UFO, brałam pod uwagę taką opcję, ale żeby nie popadać w obsesję i wszędzie nie widzieć UFO (z racji tego, że się tym bardzo interesuję i przed zobaczeniem obiektu akurat o tym myślałam) starałam się od razu wytłumaczyć to sobie w bardziej racjonalny sposób, stwierdziłam, że nie jestem w końcu jakimś ekspertem od pojazdów latających, więc uznałam, że to mogła być jakaś zwykła maszyna, a to, że nie widziałam żadnych skrzydeł, a obiekt wydawał mi się w kształcie elipsy tłumaczyłam tym, że mam źle dobrane okulary i mogę nie widzieć tak drobnych szczegółów (chociaż zazwyczaj widzę w nich skrzydła samolotów lecących na tej wysokości). Jednak wydało mi się zastanawiające, czemu nie ma za nim żadnych smug kondensacyjnych. Nawet specjalnie wyłączyłam wtedy swoją mp4, żeby posłuchać, czy obiekt wydaje jakieś dźwięki czy nie, nic nie usłyszałam, ale to też wytłumaczyłam sobie tym, że być może był za daleko żeby go usłyszeć. Pierwszy raz taki obiekt widziałam około roku temu, gdy szłam na spacer z psem drogą na skraju miasta, gdy idzie się tą drogą zaraz obok chodnika widać pola, a za polami można zobaczyć już ulicę i domy mieszkańców sąsiedniej wsi Kobylnicy. A drugi raz taki obiekt obserwowałam całkiem niedawno, wydaje mi się że gdzieś tak około miesiąca temu, na tym samym osiedlu Słupska, z balkonu mojego domu. Tym razem nie byłam sama, byłam z mamą i pokazałam jej ten obiekt mówiąc coś w stylu "popatrz, czy to nie dziwne, że ten samolot nie zostawia za sobą smug kondensacyjnych jak inne?" ale niestety była czymś zajęta i to zignorowała, szkoda, bo miałam cichą nadzieję, że też zauważy w tym coś dziwnego i pomoże mi stwierdzić, czy to był zwykły samolot czy coś innego.
To nie były moje jedyne obserwacje czegoś dziwnego na niebie.
Pierwszy raz obserwowałam razem z mamą z okna z kuchni dwie świecące pomarańczowe kule w kolorze zachodzącego wówczas słońca lecące obok siebie nad pobliskimi łąkami. Jedna leciała trochę wyżej, druga niżej i bardziej z tyłu niż ta pierwsza. To było około 10 lat temu (rok 2004 albo 2005 nie jestem pewna, to był chyba ten sam rok, kiedy było tutaj małe trzęsienie ziemi), byłam wtedy jeszcze dzieckiem, miałam 10-11 lat ale pamiętam ze szczegółami tamtą obserwację, byłam pod tak ogromnym jej wrażeniem. Wtedy to moja mama twierdziła, że te obiekty wyglądają dziwnie, zaś ja upierałam się, że to zwykłe samoloty oświetlone zachodzącym wtedy słońcem (chociaż wierzyłam w istnienie UFO, ale bardzo się wtedy tego bałam, dlatego starałam się na siłę zaprzeczać). Mama zauważyła że dziwne jest w nich to że:
- Lecą szybciej niż jakiekolwiek samoloty jakie widziała (wtedy ja stwierdziłam, że może to samoloty ponaddźwiękowe, ale mama powiedziała że takie tutaj nie latają)
- Zostawiały za sobą dziwną smugę, nie wyglądającą jak typowa smuga kondensacyjna, ale raczej jak... ogon komety? (takie miałam skojarzenie)
- Świecą zbyt intensywnie i jednostajnym światłem (samoloty mają migające światła i nie pomarańczowe) Leciały na wschód cały czas tą samą prędkością, i na tej samej wysokości, nie wykonywały żadnych dziwnych manewrów. W trakcie tej obserwacji mama powiedziała to, czego najbardziej się obawiałam "Słuchaj, a może my widzimy UFO?" Byłam bardzo zestresowana tym co widzę i komentarzami mamy, dlatego tak dokładnie to zapamiętałam. Swoją drogą jestem ciekawa, czy ona w ogóle to jeszcze pamięta...
Później jeszcze obserwowałam coś dziwnego na niebie niemal równo rok po roku i w tych samych okolicznościach, pierwszy raz 25.05.2012 roku (mam to zapisane, stąd dokładna data) gdy byłam z psem na wieczornym spacerze, niebo wtedy jak to w maju jeszcze nie było ciemne, dopiero się ściemniało a na niebie pojawiały pierwsze gwiazdy, niebo było bezchmurne. Lubię sobie popatrzeć na niebo podczas spacerów, zwłaszcza gdy jest tak ładne jak wtedy było, i wtedy moją uwagę przykuła bardzo jasna "gwiazda", która gdy na nią spojrzałam na moich oczach w ciągu może jednej sekundy zmniejszyła się i zniknęła. Wyglądało to tak, jakby uleciała z niesamowitą prędkością do góry. Byłam zszokowana tym widokiem, niebo było bezchmurne, więc gwiazda nie mogła zniknąć mi z oczu chowając się za chmurą, z resztą bardzo dokładnie widziałam jak się zmniejszała, choć nastąpiło to tak szybko. Wtedy akurat zaczynałam interesować się UFO i obcymi cywilizacjami, przed zobaczeniem tej dziwnej "gwiazdy" akurat myślałam o innych cywilizacjach, dokładnie o tym, czy rzekome przekazy od innych cywilizacji naprawdę od nich pochodzą. To był dla mnie świeży i bardzo emocjonujący temat, co sprawiło, że to co widziałam wydało mi się tym bardziej niezwykłe. Drugi raz widziałam dokładnie to samo w 2013 roku, również w maju (w przeddzień którejś z matur, nie pamiętam której, chyba z matematyki) i wtedy również byłam na wieczornym spacerze z psem, kiedy zaczynały pojawiać się pierwsze gwiazdy a niebo było bezchmurne, tyle że wtedy zobaczyłam tą "gwiazdę" gdy już dochodziłam do domu na ulicy równoległej do tej, na której mieszkam. W 2012 tą "gwiazdę" widziałam daleko od domu, rok później zestresowało mnie bardziej właśnie to, że widziałam ją w najbliższym otoczeniu mojego domu i to w przeddzień matury, którą już dostatecznie się denerwowałam, na dodatek nie chciałam się już dzielić tym z mamą, jak rok wcześniej, bo wtedy co prawda mi uwierzyła, ale żartowała sobie później z tego i miałam wrażenie, że nie bierze mnie na poważnie. Komu innemu tym bardziej się nie zwierzałam, jestem raczej skrytą osobą. W 2012 roku gdzieś tydzień czy dwa po zaobserwowaniu dziwnej "gwiazdy" widziałam już późnym wieczorem, kiedy było całkiem ciemno coś, czego jeszcze nigdy wcześniej ani później nie widziałam, ale nie musiało to być wcale UFO a zwykłe samoloty. Jednak po moich jeszcze świeżych przeżyciach bardzo się przeraziłam i zaczęłam uciekać w ogóle bojąc się spojrzeć na to co jest na niebie i modląc się w myślach, moje przerażenie było tym większe, że nikogo wokół nie było. Jedyne co zdążyłam zauważyć, bo jak tylko to dostrzegłam od razu wpadłam w panikę i się temu nie przyglądałam, to to, że nadleciało w kierunku z którego szłam wiele białych jasnych świateł (koloru jak zwykłe żarówki), lecących podobnie jak ptaki w kluczu, tworząc taki trójkąt, chyba nie migały, mogło być ich gdzieś z 8 (mówię tak na oko, bo się im dokładnie nie przyglądałam, a podczas paniki mogłam tą liczbę wyolbrzymić), powiedziałam o tym mamie, ona stwierdziła, że to mogły być jakieś ćwiczenia lotnicze i później stwierdziłam, że zapewne ma rację, a ja spanikowałam jak idiotka, chociaż w 100% do tej pory nie jestem o tym przekonana, bo nigdy nie widziałam takiej formacji samolotów latających nad moim osiedlem, chociaż ogólnie lata tu bardzo dużo samolotów, ale nigdy nie latają w szyku.
I ostatnia z moich obserwacji, widziałam to gdzieś około miesiąca temu w tym samym miejscu, gdzie obserwowałam te 2 kule 10 lat temu, jednak uważam za najbardziej prawdopodobne, że to był chiński lampion, to jednak wyglądało to dziwnie i w przeciwieństwie do poprzednich obserwacji widziałam ten obiekt zawieszony w tym miejscu bardzo długo, obserwowałam go podczas prawie całego spaceru z psem, który trwał gdzieś około 30-45 minut, zauważyłam to zaraz po wyjściu z domu i zniknęło jakieś 5-10 minut przed moim powrotem. Specjalnie wracałam wtedy drogą przy tych łąkach, aby móc lepiej to obserwować i na tej drodze widziałam też innych ludzi, którzy z zaciekawieniem na to patrzeli, to była chyba jakaś para z małym dzieckiem, tak mi się wydaje, nie przyglądałam się im bo wolałam oglądać obiekt. Wyglądało to jakby coś wisiało nieruchomo w miejscu i płonęło, do góry szedł wąski pasek szarego dymu, od tego obiektu od czasu do czasu na dół odpadał wąski pasek ognia, w ogóle wydawało się, jakby ten mały ogień poniżej wisiał pod tym nazwę to "ogniem głównym" a między nimi było tylko powietrze. Jednak stwierdziłam, że najprawdopodobniej był to lampion chiński, z racji tego że płonął i widać było dym. Jednak dziwne, że przez tak długi czas zdawał mi się być zawieszony w tym samym miejscu, lampion powinien przemieszczać się przecież z wiatrem. Gdy wróciłam do domu od razu usiadłam przed komputerem i zaczęłam szukać jak wyglądają lampiony chińskie, jednak nie widziałam żadnego zdjęcia czy filmu dobrej jakości takiego lampionu z daleka, wszystkie były fotografowane i filmowane z bliska, więc znów nie mogę być w pełni pewna czym było to, co widziałam.
Mam nadzieję, że nie męczyliście się bardzo czytając moją długą wiadomość, ale chciałam jak najdokładniej opisać to co widziałam. Od 2 lat jestem Waszą stałą czytelniczką i bardzo podziwiam Waszą pracę oraz trochę zazdroszczę tego, że macie możliwość bardziej bezpośredniego badania różnych niewyjaśnionych przez naukę zjawisk. Pozdrawiam.