Wiedziałam po zachowaniu suczki, że Rysiek zmarł! - znaki świadczące o śmierci bliskich
[...] Bracia mojej mamy zostali powołani do Wermachtu na front wschodni. Nie było wyjścia – odmowa groziła ulokowania całej rodziny w Oświęcimiu. Taki był niestety los mieszkańców Górnego Śląska (Dlatego mówiąc bardzo łagodnie i delikatnie- mam żal do Kurskiego za „Dziadka z Wermachtu”). Gdy pierwszy zginął – nastąpiło coś co już kilka osób opisało – Zatrzymał się zegar z kukułką. Informacja o śmierci przyszła oczywiście później. Niemcy zawsze byli skrupulatni, podali dokładny dzień i godzinę śmierci wujka. Oczywiście była to ta sama godzina, na której zatrzymał się zegar w tym samym dniu. Skąd była wiadoma godzina śmierci? Proste. Pociąg z eszelonem został zbombardowany, przez wojaka sowieckie – wielu wtedy zginęło na miejscu.
Nie muszę dodawać, że zegara nie można już było naprawić. Był u kilku zegarmistrzów (wtedy naprawdę byli fachowcy). Niestety nie można go było uruchomić. Nie wiem tylko, czy to jest moja wyobraźnia, czy też fakt autentyczny – to muszę z mamą ustalić – ale było chyba coś takiego- zegar po naprawie chodził, ale tylko do tej godziny, na której się zatrzymał. Gdy drugi zginął wszyscy słyszeli dźwięki przypominające toczenie się jakiś przedmiotów po firance i uderzenia o podłogę podobne do rozbijających się surowych jajek. Tak to przynajmniej mama mi opisała.
Zostałem wyśmiany, gdy jeszcze w czasach szkoły podstawowej opowiadałem o tym kolegom. Od tego czasu oczywiście zamilkłem.
Następną informację o śmierci otrzymałem osobiście. Był rok 1985 byłem w wojsku. W nocy przyśniła mi się babcia (mama mojego ojca) w trumnie – uśmiechała się do mnie. Następnego dnia zatelefonowałem po linii wojskowej do sąsiadów od moich rodziców. Dowiedziałem się, że przed chwilą otrzymali telegram o śmierci babci.
Zmory nocne dotyczą mnie osobiście. Doświadczyłem tego z 7 – 8 razy. Pierwszy raz ok. 18 lat temu. Fakt jest faktem, byłem w tamtym czasie w lekkim dołku życiowym – sprawy sercowe – trochę alkoholu itd. Ale gdy to się działo alkoholu nie było. Byłem sam w mieszkaniu. Miałem problemy z zaśnięciem. Oglądanie TV, książka, radio, nic nie pomagało. W pewnym momencie leżąc w ciemności na brzuchu usłyszałem jakby lekki szum czegoś nadlatującego z tyłu. I w tym momencie nie mogłem się ruszyć ani oddychać, ani wydać z siebie głosu nawet szeptu. . Próbowałem ruszyć kończyną. Nie było szans. Nie wiem jak długo to trwało. Wydawało mi się, ze całą wieczność. W rzeczywistości jednak 1-2 minuty. Gdy ustąpiło, zaświeciłem światło. Byłem przestraszony . Co jest grane. Zacząłem się zastanawiać czy coś dzieje z moją psychiką. W ciągu trzech miesięcy miałem jeszcze 2-3 „powtórki” Sytuacja analogiczna. Zauważyłem jednak, że gdy zacząłem się modlić trwało to krócej. Nie muszę mówić, że zasypiałem w tamtym czasie przy zapalonym lampce przy łóżku. Zacząłem uporządkowywać swoje życie. Przez długi czas nic się nie pojawiało. Po kilku latach incydenty się powtarzały– jednak w długich odstępach czasu. Ostatni raz jakieś 4-5 lat temu. I co ciekawe. Działo się to w nocy, gdy obok mnie spala żona.
Nie wiem, czy to wszystko wiązało się z jakąś próbą ostrzeżenia mnie. Żebym skorygował swoje życie tutaj i w tym wymiarze? Nie wiem. Te pierwsze zmory na to wskazują. Te drugie – nie jestem do końca tego pewien.
[...]
[...] W styczniu 1993 roku mój ojciec był już ciężko chory. Lekarze w szpitalach nie stwierdzili raka, ale wszystkie objawy na to wskazywały. Ponieważ od wielu miesięcy nie wychodził z domu, nie widywał się ze znajomymi-oni przyszli do nas do domu do ojca spytać go o przyczynę nagłego długotrwałego zamilknięcia. Pan Gieniek podszedł do łóżka ojca, spojrzał na niego i zwrócił się do mnie: "z niego to już nic nie będzie, jakby się coś stało to niech pani da znać" .Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, gdy mój ojciec odpowiedział:"jak coś się stanie to ja sam dam znać".
04.02.1993 roku w południe,ojciec zmarł w szpitalu. 05.02.1993 roku, ok. godz. 6.30 ktoś zadzwonił do furtki. Gdy wyszłam, zobaczyłam pania Halinę-towarzyszkę życia pana Gienka, która spytała mnie:"jak czuje się ojciec?". Opowiedziałam, że zmarł wczoraj, że nie wiem kiedy pogrzeb bo będzie sekcja zwłok, że miałam powiadomić gdy będzie już coś wiadomo.
A pani Halina na to:"wiedziałam, że nie żyje bo dziś, kilka godzin temu, leżałam jeszcze w łóżku ale już nie spałam, czuwałam by nie zaspać do pracy, suczka spała w nogach, gdy nagle zaczęła warczeć, coraz głośniej i głośniej, wreszcie podnisła się na łóżku, zajeżyła i dalej warczała. W tym momencie poczułam uścisk nosa tak, jak Rysiek miał zwyczaj dwoma palcami ściskać komuś nos.
To były jego palce. Po chwili puścił mnie, suka coraz ciszej warczała, wreszcie położyła się, ja zadzwoniłam do pracy i powiadomiłam, że dziś spóźnię się, i przyszłam do was".Pani Halina do dziś przynosi kwiaty na grób mojego ojca .Jola
[...] Witam.
Przeczytałem przed chwilą wasz nowy wpis o apelu pewnego naukowca który prosi o modlitwę.
Zaciekawiło mnie kilka rzeczy w tym tekście. A chodzi o oddziaływanie człowieka na wodę.
Zastanawiam się czy ta zależność nie może być odwrotna. Jeśli myśli człowieka potrafią oddziaływać na wodę to czemu nie może być tak, że dotyczy też i drugiego człowieka. Zresztą. Opisze dokładniej o co mi chodzi.
Od 3 miesięcy rozmawiam z pewną dziewczyną. Nie ukrywam, że ją kocham.
Ale jest pewna rzecz która dzieje się od niedawna. Otóż 3 czy 4 tygodnie temu zauważyłem, że "czuje" kiedy dziewczyna (o której teraz jest mowa) pisze do mnie na telefon. I niedawno zrobiłem test.
Wyłączyłem głos i wibracje w telefonie i położyłem go na biurku, zamknąłem oczy a kiedy poczułem jej obecność, podniosłem telefon i w ciągu dosłownie sekund otrzymałem smsa. Powtórzyłem ten "test"
kilkanaście razy i za każdym razem podnosiłem telefon na sekundy przed lub po tym jak otrzymałem smsa.
Po opowiedzeniu tego przeżycia, zapytałem się jej czy tak samo czuje kiedy myślę o niej. Powiedziała wtedy, że robi jej się ciepło i czerwienią się jej policzki.
Do dzisiaj kiedy pisze z tą dziewczyną wyłączam głos i "bawię się w zgadywanie".
Miłość buduje nienawiść rujnuje. Tymi słowami zakończę tą wiadomość.
Pozdrawiam.
Dziękujemy za wszystkie historie, które przysyłacie Państwo do XXI PIĘTRA. Ze względu na ogromną ilość tego typu relacji od czasu do czasu będziemy zamieszczać po kilka różnych, aby zmniejszyć trochę liczbę oczekujących na publikację.