Informacje już nawet nie są przerażające… powoli wyczerpuje się zasób słów, którymi można opisać to, co dzieje się na naszej planecie. Wiadomości docierające na pokład okrętu Nautilus pokazują wyraźnie to, co i tak wiemy od dawna – ludzkość właśnie wchodzi w coś, co lotnicy nazywają „spiralą śmierci”. Nie ma najmniejszych szans, aby ten proces powstrzymać, gdyż przeszkodą jest zaborcza natura człowieka. Ludzie na skutek braku wiedzy o reinkarnacji są przekonani, że „żyje się raz i trzeba to życie wykorzystać maksymalnie – ile się da, bo… przecież drugiej szansy nie będzie”.

Nas już nawet nie jest „za dużo” – Ziemia nie jest w stanie wyżywić kolejnych miliardów ludzi!

Do końca XXI wieku populacja planety może wzrosnąć o kolejne 7 do 10 miliardów - tak prognozują australijscy naukowcy z Uniwersytetu w Adelajdzie. Powstaje pytanie - czy zasoby naturalne pozwolą wyżywić tak wielu ludzi? Jaka jest optymalna liczba ludzi, którą jest w stanie wyżywić planeta?

Dziś ludzkość z ogromną prędkością wykorzystuje to, co powstawało na Ziemi przez miliony lat. Przede wszystkim zasoby ropy naftowej i gazu. Ogromne terytoria są wykorzystywane pod pola uprawne, co powoduje wycinanie lasów na skalę do niedawna niewyobrażalną. 30 października 2016 w telewizji National Geographic miał premierę film "Before the Flood" (polski tytuł: "Czy czeka nas koniec?") wyprodukowany przez Leonardo DiCaprio. To dokument opowiadający o postępujących zmianach klimatycznych. Tuż po premierze –to sytuacja bez precedensu – został on udostępniony w serwisie youtube. 

W filmie jest niezwykły moment, kiedy DiCaprio pyta jednego z naukowców, co mogłoby powstrzymać zagładę naszej planety. Jego odpowiedź jest prosta – natychmiastowa rezygnacja z paliw kopalnych, czyli węgla, gazu i ropy naftowej. Przez kilkanaście lat procesy niszczenia warstwy ozonowej przez nadmiar dwutlenku węgla byłyby jeszcze rozpędzone, ale potem sytuacja stopniowo zaczęłaby się poprawiać. Ale to jest oczywiście niemożliwe i tak się nigdy nie stanie do momentu, kiedy owe zasoby naturalne Ziemi się wyczerpią (to powinno nastąpić za 20-50 lat).

Żegnamy na zawsze kolejne gatunki zwierząt

W 2020 roku populacja kręgowców żyjących na Ziemi zmniejszy się o dwie trzecie w porównaniu z rokiem 1970. Między 1970 a 2012 populacja ta zmniejszyła się o 58 proc. Znając tempo zmniejszania się liczebności rozmaitych gatunków zwierząt, dość łatwo przewidzieć, że za cztery lata te 58 proc. zmieni się w 67 proc. Czyli liczebność kręgowców żyjących na naszej planecie zmniejszy się o dwie trzecie przez 50 lat.

Dane te pochodzą z badań przeprowadzonych przez znany na całym świecie Światowy Fundusz na rzecz Przyrody, czyli WWF (World Wide Fund for Nature) oraz Zoological Society of London. Uczeni pracujący dla tych instytucji zebrali dane z kilkuset raportów dotyczących kondycji wielu gatunków kręgowców ziemskich – wciąż żyjących – i stworzyli sumaryczny wynik, ukazujący, jaki los je czeka. Niestety zwierzęta te muszą być przygotowane na zagładę.

Prognoza dotyczy zwierząt żyjących we wszystkich zakątkach i strefach klimatycznych Ziemi, od tych, które zasiedlają najwyższe góry, przez te, które mieszkają w lesistych dolinach, po pływające w wodach słodkich, morzach i oceanach. Raport analizuje dane ukazujące zmiany w liczebności ponad 14 tysięcy populacji prawie czterech tysięcy kręgowców. Analizy te pozwoliły stworzyć indeks (na wzór giełdowego), który pomaga ustalić obecny stan – i przyszłość – 64 tysięcy gatunków zwierząt. Wyniki są zastraszające: bardzo wiele gatunków wymiera i w końcu wymrze na naszych oczach.

Jest kilka przyczyn tego zastraszającego zjawiska. Za powód główny uważa się obecnie niszczenie obszarów dotąd dziewiczych poprzez wycinanie lasów i zakładanie farm rolniczych. Zdecydowana większość obszarów lądowych Ziemi jest obecnie zasiedlana lub eksploatowana przez ludzi. Jedynie 15 proc. tych obszarów podlega przyrodniczej ochronie. Polowania i kłusownictwo to druga ważna przyczyna zanikania populacji zwierzęcych. Zabijanie zwierząt – głównie dla mięsa, ale też dla skór i narządów wykorzystywanych potem w czarach i medycynie ludowej – jest wciąż tak częste na świecie, że obecnie 300 gatunków ssaków z tego powodu znalazło się na granicy wytępienia.

Zatrucie środowiska to trzecia przyczyna. Orki i delfiny praktycznie nie mogą już żyć w morzach opływających Europę, ponieważ woda tych mórz jest dla tych zwierząt zabójcza. Sępy z południowo-wschodniej Azji masowo mrą po spożyciu padliny padłych zwierząt hodowlanych, ponieważ zwierzętom tym były podawane wcześniej antybiotyki i leki przeciwzapalne. Jeden z największych spadków populacji zwierząt notuje się wśród płazów. Mrą one masowo od zakażeń grzybiczych, które zostały rozwleczone po świecie przez handel żabami i traszkami.

Rzeki i jeziora to zwykle obozy zagłady dla żyjących tam zwierząt. Spadek populacji zwierząt zamieszkujących słodkie wody szacuje się na 81 proc. To niewiarygodnie dużo. Jest to spowodowane nadmierną eksploatacją wód, ich ciągłym zanieczyszczaniem, także budowaniem tam. Ryby wód słonych nie mają się wiele lepiej. Wiele ich gatunków odławia się zbyt intensywnie, więc nie mają one czasu na odtworzenie populacji. W końcu zostaną odłowione całkowicie.

Zwierzęta będą wymierać, dopóki nie zmieni się stosunek ludzi do korzystania z dóbr naturalnych. Obecnie wciąż jeszcze dominuje na świecie prymitywny i ukształtowany wieki temu model patologicznej eksploatacji tych dóbr. Ale to może się w końcu obrócić przeciwko ludziom, ponieważ zwierzęta stanowią niezwykle ważne ogniwo w całym łańcuchu przyrodniczym świata. Ich zniknięcie nie będzie jedynie drobnym epizodem, ale doprowadzi do załamania wielu innych elementów na naszej planecie.