Pon, 21 maj 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
„Ja znam to miejsce.... choć jestem tu pierwszy raz!” – warto przedstawić ciekawy aspekt naszego życia, który może być pośrednim dowodem na istnienie reinkarnacji.
Materiał zebrany przez Fundację NAUTILUS dotyczy wielu zagadnień związanych z ludzkim życiem, ale chyba jeden z najciekawszych „działów” dotyczy reinkarnacji. Warto wiedzieć, że na terenie Polski mamy kilka zadziwiających przypadków dzieci, które pamiętają swoje wcześniejsze wcielenia i bardzo szczegółowo o tym opowiadają. Ciągle brakuje czasu, żeby móc właściwie się tym zająć. Należałoby by bowiem dotrzeć do rodzin, w których kiedyś żyli obecni cztero- czy pięciolatkowie, przeprowadzić wnikliwe śledztwo, porównać opowieści dzieci i faktyczny przebieg życia osób, którymi miały być wcześniej (dzieci podają setki informacji, np nazwy ulic, przy których mieszkali, nazwiska, imiona małżonków itp.). Z naszych obserwacji wynika, że z czasem pamięć taka zanika. Dzieje się to najczęściej, kiedy dziecko kończy 7-8 lat.
Zdarzają się jednak wyjątki opisane w literaturze światowej. Wielu znanych ludzi publicznie twierdziło, że już wcześniej żyli na ziemi. Ciekawe, że niejednokrotnie można dopatrzeć się fizycznego podobieństwa (w kilku szczegółach) osoby obecnie żyjącej i tej, która miała być jej poprzednią inkarnacją. Postaramy się Wam przedstawić kilka przykładów w oddzielnym tekście. Znajdzie się wśród nich amerykański generał Patton, który niejednokrotnie mówił, że jedno z jego poprzednich wcieleń to starożytny wódz Hannibal... Obiecujemy Wam prezentację tego materiału już wkrótce; wywoła on na pewno gorąca dyskusję wśród naszych czytelników!
Tymczasem zajmiemy się innym aspektem „wędrówki dusz”. Do przedstawienia tego tematu skłonił nas mail od p. Sławomira.
Szanowna Redakcjo,
Z wielkim zaciekawieniem przeczytałem na Państwa stronie historie osób, które pamiętały swoje wcześniejsze życie. Otóż chciałbym również opowiedzieć swoją historię. Obecnie jestem 31-oletnim mężczyzną, ale to, co pamietam z mojego dzieciństwa, jest we mnie nadal obecne i mimo uplywu lat wszystko doskonale pamiętam.
Jako maly chlopiec, bodajże 4-5 letni (a może nawet młodszy) często, niemal codziennie miałem sny o swojej śmierci, ale o tym za chwile.
Moje poprzednie życie miało miejsce w moim mieście, Toruniu, w okresie XX-stolecia międzywojennego. To był czas, kiedy dorastałem stając się mężczyzną.
Gdy chodziłem z mamą po uliczkach Torunia w latach osiemdziesiątych, miałem tak silne wrażenie, że wszystko jest mi doskonale znane... Ja te miejsca wcześniej po prostu widziałem!
Najlepiej czułem się na Starówce (może tam właśnie mieszkałem?), przechodząc między starymi kamieniczkami, odwiedzając mamy znajomych... W tych korytarzach, podwórzach, czułem się po prostu jak w domu...
Co ciekawe w takim wieku nie mogłem widzieć tych obrazów w TV, czy czytać książek historycznych i opowiadań dorosłych.
Do dzisiaj właśnie Polska przedwojenna jest mi najbliższa. Gdy widzę audycje w mediach, łezka kręci się w oku....
Koniec mojego życia był tragiczny, musiałem być bardzo mocno związany z Polską, z jakimś ruchem społecznym, gdyż w momencie wybuchu II Wojny Światowej zostałem aresztowany i... rozstrzelany w jednym z toruńskich fortów, nawet pamiętam, że był to fort VII, a najtragiczniejsze wspomnienie to sama chwila śmierci, gdy kule przeszywały moje ciało...
Takie sny to była codzienność. Teraz już ustały, ale do 7 roku życia, były bardzo częste... Moja mama natomiast wszystkie te zdarzenia traktowała jak dziecięce fantazje...
Coś w tym jednak jest... Łapię się na tym, że czytając książki na temat Ludzi, którzy zginęli bohaterską śmiercią podczas obrony ojczyzny, autentycznie płaczę....
Pozdrawiam serdecznie,
Slawek L.
Toruń
To klasyczna historia związana z fenomenem „wspomnień z przeszłości”. Czasami zdarzają się jeszcze bardziej zadziwiające przypadki, kiedy nie tylko rozpoznajemy jakiś dom czy ulicę, ale nawet... Pewien znany w środowisku filmowym człowiek, który prosił o zachowanie jego danych tylko dla FN, opowiedział taką historię:
„Moja mama przeżyła bardzo dziwną przygodę. Nigdy nie zajmowała się ezoteryką, nie mówiąc nawet o reinkarnacji. Była katoliczką, a wszelkie tematy związane z życiem po śmierci szybko ucinała.
Był 1963 rok, kiedy po raz pierwszy w życiu opuściła Warszawę i przyjechała do Gdańska. I już od wyjścia z pociągu działo się coś dziwnego (wszystko dokładnie opowiedział mi mój ojciec, a mama także to potwierdziła). Ona po prostu rozpoznawała ulice i domy. Zaczęła opowiadać, że za rogiem będzie plac, a potem wąska uliczka prowadząca do portu itp. Dla moich rodziców był to prawdziwy szok. Tymczasem mama znała szczegóły miasta, łącznie z nazwami ulic, do których dopiero dochodziła. I wreszcie stała się rzecz nadzwyczajna. Mama stanęła przed ciemną, brudną kamienicą i zaczęła szlochać. Przez dłuższą chwilę mój ojciec nie mógł jej uspokoić. Ona powiedziała, że na pierwszym piętrze są drzwi, które mają czerwone obramowanie, i że ona w tym domu mieszkała. Bała się wejść do środka, ale zrobił to mój ojciec. Dokładnie tak, jak opisywała moja matka, po wejściu schodami na pierwsze piętro tata zobaczył takie właśnie drzwi prowadzące do jakiegoś mieszkania. To był dla mojego ojca szok! Mama nie odważyła się wejść do tego domu i przez wiele lat rodzice milczeli na ten temat. Mój nieżyjący ojciec mówił, że ten dzień był jednym z najbardziej zadziwiających w jego życiu. Mama nawet dziś potwierdza wszystko, co napisałem, choć prosiła mnie, abym nigdy nie próbował ustalić, kim była w poprzednim wcieleniu. Ojciec twierdził, że mama podała jakieś imię i nazwisko, i że były to personalia mężczyzny. Nie wiem, czy ktoś Wam uwierzy w tę historię, ale zaręczam, że każde słowo jest prawdziwe.”
Na koniec jeszcze jedna historia z cyklu „przysłane do Fundacji NAUTILUS” ;)
Pochodzi z 2006 roku i była przez nas wielokrotnie cytowana, a jest tam bardzo ciekawy wątek z angielskim słowem „czarny”, czyli „black”.
Witam. Przeczytałam artykuł o reinakrnacji. Miałam podobne doświadczenia ze swoimi dziećmi, lecz były to szczątkowe informacje. Pierwsze wydarzenie 23 lata temu, kiedy nie miałam pojęcia o reinkarnacji. Syn również miał dwa latka. Wyglądając przez okno wieczorem, gdy było ciemno, mówił - blek. Nie znałam angielskiego, myślałam, że to jakieś wymyślone przez niego słowo. Kiedy pytałam co znaczy, mówił blek. Nie tłumacząc, co to znaczy, po prostu blek. Którejś nocy obudził się z okropnym płaczem, mówił, że mamie ktoś obciął głowę. Był malutki, nie oglądał telewizji. Wiele lat później astrolog powiedział mi, że syn w poprzednim życiu przeżył bardzo trudne doświadczenia i teraz ma trudności z otwarciem się na życie w radości. Syn od małego był poważniejszy od innych dzieci i często zamyślony. Gdybym wiedziała wówczas to, co teraz, na pewno wyciągnęłabym więcej informacji.
Drugi syn będąc w tym samym wieku opowiadał, że leciał helikopterem, wpadł do rzeki i zjadł go krokodyl. Kiedy miał 4 lata i była okazja odbyć małą podróż samolotem, panicznie się bał, okropnie płakał.
Dwoje starszych dzieci wsiadło, on tez chciał lecieć, ale panicznie się bał, że samolot się rozbije.
Gdy był w 4 klasie, dzieci miały zajęcia na basenie, nauczyciel kazał położyć się na dnie. Syn zrobił to, lecz dostał silnych dreszczy, które trwały przez kilka godzin. Opowiadał mi będąc już w domu i cały czas trzęsąc się, że już nigdy nie wejdzie do basenu. Tak też się stało. Musiałam załatwić zwolnienie, bo nie mogłam mu w żaden sposób wytłumaczyć, żeby spróbował pokonać strach.
Gdy był malutki, mając zaledwie miesiąc, miał wyjątkowo mądre spojrzenie dorosłego człowieka. Mądrość, jakaś głęboka mądrość duchowa zaskakiwała nas nie jeden raz. Przemyślenia, rozważania filozoficzne, nawet gdy był małym dzieckiem.
Myślę, że coraz więcej takich przykładów można zaobserwować. Teraz, mając wiedzę dot. reinkarnacji, inaczej patrzymy na takie zdarzenia.
Pozdrawiam Elżbieta
Pon, 21 maj 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.