Pt, 17 sie 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
W Polsce także zdarzają się przypadki dzieci, które pamiętają wcześniejsze wcielenia! Film „The Boy Who Lived Before” poruszył wiele osób. Mamy nowe relacje o dzieciach pamiętających “życie przed życiem”.
Na wschodzie historie o reinkarnacji są czymś oczywistym, ale w naszej kulturze to po prostu szok dla rodziców. Co innego, kiedy o wędrówcen dusz mówi tybetański mnich, a co innego, kiedy nagle we własnym domu natrafiamy na ślad wielkiej zagadki, wielkiej tajemnicy życia...
Dzieci mówią o tym niechętnie, trochę przy okazji. To naszym zdaniem obala tezę, że są „owładnietę ciemnymi mocami, które mają podać ludziom błędną wersję, aby odciągnąć od jedynej prawdy objawionej” itp. Sygnalizowaliśmy Wam, że przypadki dzieci pamiętających wcześniejsze wcielenia są czymś, co jest nieporównywalne z niczym z dziedziny „X`Files”. Historie te bowiem pokazują, że nie tylko że żyjemy po śmierci jako istoty duchowe, ale ponownie wcielamy się na ziemi. Wiele osób nie odpowiada ta wizja, bo chcą myśleć, że ludzie obok nich pojawili się po raz pierwszy w tym życiu, które jest tylko raz... ale tak nie jest.
Mamy taki pomysł – w Warszawie w sali sądowej zorganizujemy pokazowy proces. Z ławą oskarżonych, dowodami, świadkami i ławą przysięgłych. Przedmiotem rozprawy będzie sprawa związana z małym chłopcem, który pamięta swoje wcześniejsze wcielenie. Jest to przypadek o wiele bardziej poruszający niż ten, który jest pokazany w filmie „The Boy Who Lived Before”. Chłopiec bowiem z takimi szczegółami opisuje, kim był przed swoim narodzeniem, że sprawa ta idealnie pasuje właśnie do sali sądowej. Z propozycją przeprowadzenia takich procesów w najważniejszych dla ludzkości kwestiach zgłosiła się do nas pewna firma i sprawa wydała się nam bardzo interesująca. Jest jeszcze wiele innych zagadnień związanych ze zjawiskami niewyjaśnionymi, które nadają się idealnie do tego typu projektu, jak choćby przypadek UFO ze Zdanów.
Wracając do sprawy reinkarnacji i odzewu po naszej publikacji przedstawimy trzy historie, z których każda jest trochę inna. Są jednak warte tego, żeby je poznać. Zaczynamy od sprawy Artura.
„witam Was!
Nazywam się Artur /.../ i mieszkam w Warszawie. Strony Nautilusa odwiedzam codziennie, ale nie o tym chciałem napisać. Przeczytałem Wasz tekst o reinkarnacji i przypomniała mi się historia, którą opowiadała mi mama i którą pamiętam jak przez mgłę. Jako mały chłopiec byłem przez rodziców często prowadzony do Ogrodu Saskiego, a raczej chodziła tam ze mną mama. Nie pamiętam tego i opis znam już tylko od mamy. Miałem wtedy około 2.5 roku i bawiłem się w pobliżu mamy małym modelem samochodu. Obok alejką szła kobieta i trzymała za rękę małą dziewczynkę (mama ocenia, że miała ok. 3 lat). W pewnym momencie dziewczynka podbiegła do mnie i chwyciła mnie za obie ręce, które przytuliła do twarzy. Ja z tą dziewczynką podobno staliśmy nieruchomo jak posągi, a następnie bardzo się przytuliliśmy. To zachowanie było bardzo nietypowe jak na dzieci, nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Po chwili ta dziewczynka jeszcze raz przytrzymała mnie za rękę, po czym puściła ją i pobiegła do swojej mamy. Ale teraz najciekawsze. Moja mama była zdumiona zachowaniem moim i tej dziewczynki i zapytała mnie, skąd ją znam. I wtedy odpowiedziałem, że była to moja ukochana żona, która kiedyś zostawiłem bo umarłem i wtedy ona bardzo za mną tęskniła!!! Moja mama może to Wam poświadczyć na piśmie, jeśli tylko tego chcecie. Ja mówiłem to mamie tak zwyczajnie i byłem zdziwiony, dlaczego ona mnie o to pyta. Powiedziałem także, że obiecałem jej po mojej śmierci (!) we śnie spotkanie i że jeszcze ją spotkam wiele razy. Musicie przyznać, że to dość nietypowe teksty jak na małe dziecko. Teraz już jak napisałem nie pamiętam wiele, ale moja mama pamięta tą historię tak, jakby to było wczoraj. Od tego czasu u mnie w domu temat reinkarnacji jest traktowany może nie jako coś oczywistego bo jesteśmy katolikami, ale moja rodzina wierzy, że jest wędrówka dusz. To tyle ode mnie, mam nadzieję, że się Wam przyda ta historia. Artur.”
Witam zaloge Nautilusa!
Na poczatku chce pogratulowac wspanialego serwisu i zyczyc jak najwiecej sukcesow w poznawaniu tego, co nieznane. Czemu do Panstwa pisze? Poruszyl mnie artukul o reinkarnacji i chcialbym sie z Panstwem podzielic moimi spostrzezeniami na ten temat.
Uwazam, ze jestem osoba wierzaca. Tzn wierze, ze jest Bog, ktory w zależności od tego gdzie sie urodzilismy, ma rozne imiona. Nie uznaje kosciola - jesli kogos urazilem przepraszam. Od dziecinstwa bylem osoba bardzo wrazliwa na cudze krzywdy i cierpienie. Obecnie mam 22 lata i jestem tym typem czlowieka, ktory nie skrzywdzi nawet muchy. Wiele razy w zyciu pomoglem lub probowalem pomoc innemu czlowiekowi w potrzebie. Od kupienia chleba bezdomnemu, przez noszenie zakupow sasiadkom, konczac na probie ratowania ludzkiego zycia w trakcie wypadku samochodowego. Nie wiem skad to sie bierze, ale nie potrafie przejsc obojetnie wobec cierpienia drugiego czlowieka. Wiem, moga Panstwo pomyslec - "Chlopak jest nadwrazliwy, przejdzie mu", ale to nie wszystko. Oprocz checi niesienia pomocy wszystkim i wszedzie, od dziecinstwa pasjonuja mnie militaria z okresu drugiej wojny swiatowej. Bedac dzieckiem mialem pokazny zbior przeroznych modeli: czolgi, samoloty, figurki. Co w tym takiego niezwyklego? Otoz kazdy z tych modeli dotyczyl tylko i wylacznie pojazdow i uzbrojenia jakim dysponowaly nazistowskie Niemcy. Prosze nie zrozumiec mnie źle. Nie jestem nazista! Hitler jest dla mnie mordercą, a przypominając sobie obrazy z obozów koncentracyjnych robi mi się strasznie smutno. Do czego zmierzam? Od moich rodziców dowiedziałem sie, ze jako 3-4 letnie dziecko, bardzo często podnosiłem prawa rekę ze złączonymi palcami do góry!
próbując wykonać coś na wzór nazistowskiego pozdrowienia! Do tej pory, Oni jak i ja nie potrafimy wytlumaczyć skąd takie dziwne zachowanie u małego dziecka. Dodatkowo zauważylem, ze bardzo łatwo ucze sie jezyka Niemieckiego, a wg mojej nauczycielki, oprocz tego, ze swietnie daje sobie rady z gramatyka i pisownia, to mam rowniez bardzo ladny akcent ... Jesli reinkarnacja to prawda, moze w poprzednim wcieleniu bylem niemieckim zolnierzem, ktory skrzywdzil bardzo wielu ludzi, przez co teraz podswiadomie staram sie pomagac jak najwiekszej ilosci osob??? Moze przez cale nasze zycie, tzn chodzi mi o zycie duchowe , ludzka dusza darzy do tego, aby stac sie istota uniwersalna (na podobienstwo Boga), a wiec najpierw trzeba zaznac nieszczescia, zeby wiedziec jak "smakuje" szczescie etc.
To chyba wszystko o czym chcialem napisac.
Pozdrawiam serdecznie!
Maciej B.
Bardzo poruszający list, musicie przyznać... Dokładnie tak jest panie Macieju, dokładnie tak. I na koniec jeszcze jedna historia. Czasami przebłyski z przeszłego życia ujawniają się w drobiazgach, ale... w końcu w życiu właśnie owe cudne szczegóły są najciekawsze!
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: reinkarnacja
Mam zabawny choć może ciekawy przyczynek do tego tematu a jak zauważyłem lista maili pod tymi artykułami jest spora.
Coś z autopsji - rzecz się działa w roku 56 lub 57 - mieszkałem wtedy na wsi nb. niezelektryfikowanej jeszcze, bajtel byłem mały, 4 czy może 5-cioletni, mieszkaliśmy całą rodziną w budynku kilkurodzinnym prowadzonym przez PGR, a jedna z sąsiadek, prosta gospodyni wiejska domowa była krawcową i zrobiła w tym czasie inwestycję życia tzn kupiła maszynę do szycia SINGER.
I teraz na odpowiedzialność świadków bo ja tego nie pamiętam - podobno jako ten mały bajtel przez trzy dni siedziałem pod tą maszyną i kombinowałem sobie coś, a po trzech dniach z triumfującą miną obwieściłem sąsiadce krawcowej że już wymyśliłem - do tej maszyny trzeba dołożyć coś na prąd żeby kręciło tą maszyną, a to coś żeby kręciło maszyną to podobno dokładnie określiłem gdzie ma być i jak zamontowane i jeszcze żeby się dobrze włączało to trzeba by to uruchamiać nogą.
Wszyscy o tym zapomnieli aż do czasu kiedy sąsiadka krawcowa tak po 10 latach obejrzała
pierwsze maszyny do szycia z naędem elektrycznym i żeby było śmieszniej to pokrywały się one toczka w toczkę z moim opisem jak to ma być.
Pozdrawiam
Kuba
Sprawa reinkarnacji jest chyba jedną z najważniejszych, jakimi zajmujemy się w Fundacji NAUTILUS. Dlaczego przykładamy do niej tak dużą wagę? Bo dotyka ona istoty sensu naszego życia, naszych wzlotów i upadków, spotkań i rozstań, zdrowia i choroby, życia i śmierci... Mamy nadzieję, że kolejne teksty o wędrówce dusz wzbudzą zainteresowanie czytelników.
Na pewno zauważyliście, że nasze strony już na pierwszy rzut oka różnią się od setek podobnych stron o dziwnych zjawiskach, które są w polskiej sieci. I nie chodzi wcale o to, że jesteśmy ileś tam razy popularniejsi, ale zdecydowaliśmy się w pełni świadomie na pewną postawę.
W sprawach, których jesteśmy pewni, mówimy "tak, to jest prawda". Bardziej "naukowo" byłoby dywagować, że "nic nie jest pewne", "że nic naukowo nie zostało udowodnione", "że nikt tego nie wie, a w zasadzie to nic nie wiadomo" i tak dalej. Od lat w sprawach typu UFO czy właśnie reinkarnacja tego typu postawa była nagradzana jako "naukowa, sceptyczna i wyważona" ;) Ale efekt takiej postawy jest zaskakujący, gdyż ludzie słuchający danej osoby "wątpiącej i tak bardzo naukowej" dokładnie tak myśleli "skoro ktoś zajmuje się tymi zjawiskami i sam wątpi w ich prawdziwość, to pewnie te zjawiska są nic nie warte". Wielokrotnie mieliśmy okazję obejrzeć efekty tego typu postaw. Stać nas na to, żeby mówić inaczej.
My mówimy "tak" albo "nie" w sprawach, co do których nie mamy wątpliwości. Sprawa reinkarnacji jest jedną z tych spraw. I nie zmienimy tego! :)
Pt, 17 sie 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.