Pon, 3 wrz 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Nazywają je „nawiedzonymi”. Ludzie wyprowadzają się z tych domów, gdyż jakaś siła zakłóca im życie. Do jednego z tych miejsc pojedziemy na całą noc.
Stworzyliśmy coś w rodzaju mapy Polski z domami, które są uznawane za nawiedzone. Wiemy o kilkunastu miejscach, w których stoją opustoszałe budynki, w których ludzie nie byli w stanie mieszkać. Praktycznie tuż po wprowadzeniu się do nich działy się rzeczy znane tylko i wyłącznie z filmów zwanych „horrorami”. Przemieszczające się samoczynnie przedmioty, wyraźnie słyszalne kroki w nocy po „pustym poddaszu”, a także niestety zdarzały się ataki na ludzi. Jest dom niedaleko Gdyni, do którego wprowadzały się kolejno trzy rodziny. Najdłużej, bo aż pół roku, wytrzymała rodzina K. W domu słuchać było wulgarne głosy dochodzące zewsząd, które rozlegały się nawet wtedy, kiedy byli wszyscy domownicy. Zdesperowana rodzina zdecydowała się na wyświęcenie domu, ale to pomogło tylko na kilka tygodni, po czym wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Teraz dom stoi pusty.
Według relacji świadków o wiele gorzej było w całym trzypiętrowym bloku w jednej z małych miejscowości na Śląsku. Tam niewidzialna siła zakłócała życie kilku rodzinom, które zdesperowane zdecydowały się zwrócić z oficjalną prośbą o lokale zastępcze. O ile nam wiadomo jest już decyzja gminy, aby blok został zburzony, a na jego miejsce ma powstać budynek gospodarczy.
Relacje o nawiedzonym domach są traktowane przez większość ludzi jako „tanie bajeczki dla naiwnych i spragnionych sensacji”. Nie są w stanie uwierzyć, że niewidzialne istoty potrafią zamienić życie całych rodzin w koszmar. Pół biedy, kiedy są to jedynie duchy ludzi wcześniej żyjących, którzy z różnych powodów (o których może kiedy indziej) postanowiły zrezygnować z pójścia „w stronę światła”. Prawdziwy hardcore zaczyna się wtedy, kiedy w grę wchodzą istoty demoniczne. Byliśmy sami świadkami, jak demon zaatakował egzorcystę w sposób, który do tej pory widzieliśmy tylko i wyłącznie w produkcjach rodem z Holywood.
Relacje o nawiedzonych domach są często przesyłane od osób, które miały okazję naocznie przekonać się, że nasz świat zamieszkują także byty niewidzialne. Oto przykład takiej opowieści:
Serdecznie pozdrawiam. Dotarłam niedawno do strony Nautilusa i bardzo mnie wciągnęły Wasze artykuły. Ale do rzeczy. Chcę się z Wami podzielić tym, czego sama doświadczyłam. Od ponad roku mieszkam w starym (ponad 200 lat) angielskim „country housie” – w wielkim sypiącym się budynku z dala od cywilizacji. Mieści się tu hotel, w którym pracuję z mężem i siostrą – ja siedzę na recepcji.
Wszystko zaczęło się gdy naszemu sąsiadowi z dołu w środku nocy spadło wprost na łóżko jakieś 100 kg mokrego tynku. Nic mu się jednak nie stało, bo akurat wstał, żeby przypomnieć mi o czymś i powiedzieć dobranoc – nie było go w pokoju 3 minuty. Oczywiście wszyscy byliśmy w szoku i nie spaliśmy potem przez pół nocy. „Pobojowisko” zostało obfotografowane i sprzątnięte. Następnego dnia koleżanka z przejęciem pokazała mi zdjęcia z pokoju André. Pod sufitem, wokół łóżka i głowy André było mnóstwo jasnych kręgów, które wzięły się nie wiadomo skąd. Gedi (ona ma pociąg to tajemnic i spraw mistycznych) zadecydowała, że musimy zrobić seans spirytystyczny, bo w tym pokoju są najwyraźniej duchy. Nie będę tego nawet opisywać, bo chociaż wydarzyło się dużo dziwnych rzeczy w jego trakcie, nie jestem pewna, czy czasem nie kryje się za tym wszystkim Gedi. Nie dogadałyśmy się w każdym razie z nikim, choć wydaje mi się, że jednak czułam czyjąś obecność w pokoju. Nasze ręce na szklance, którą się posługiwałyśmy momentalnie stały się lodowate (Nota bene teraz my mieszkamy w tym pokoju, i bardzo nie lubię, gdy mąż wychodzi...) – nie wiem, czy to coś znaczy? Czy raczej poniosły nas nerwy? Szklanka się poruszała... Dałyśmy sobie spokój aż do momentu gdy robotnicy remontujący pokoje zaczęli o jednym z nich opowiadać dziwne historie – na przykład, że nie podłączona do prądu lampa zaczęła się nagle huśtać, a potem wybuchła żarówka. Ponieważ akurat w tym pokoju zawsze wyczuwało się cos niepokojącego i nikt z pracowników nie lubi tam chodzić, postanowiłyśmy właśnie tam powtórzyć seans. Rozmawiałyśmy z Kimś, była wspaniała atmosfera, jak podczas spotkania najlepszych przyjaciół. Postanowiłyśmy zrobić krótką przerwę. Gdy wróciłyśmy – wszystko się zmieniło. Ktoś inny, niczym w tanim horrorze, kazał nam odejść i przekazał coś w stylu „all die”, więc natychmiast się wycofałyśmy spanikowane jak nigdy przedtem. Gedi uspokoiła mnie jednak jakoś, że byłyśmy zabezpieczone itd., i nic nie może się stać. Ale w życiu czegoś podobnego nie powtórzę.
Nasi menadżerowie byli nieco wystraszeni, gdy im wspomniałyśmy o tym, okazało się bowiem, że oni także mieli jakieś już przygody z Duchami naszego zamczyska.
Jakiś tydzień później w hotelu odbywał się ślub i wesele. Była chyba 12, zaczynała się ceremonia cywilna w zamkniętej sali. Ja stałam w barze polerując szklanki i kieliszki po powitalnych drinkach. Było zupełnie pusto bo wszyscy goście zajęli już swoje miejsca. Nagle usłyszałam dźwięk jakby kołatek, takie klekotanie, i kątem oka zobaczyłam, ze ktoś wchodzi do baru. Podniosłam głowę, żeby zobaczyć, skąd się bierze ten dźwięk i zobaczyłam krępego jegomościa w brązowym, bardzo staroświeckim stroju. Nie miał przy sobie niczego, co mogłoby taki odgłos wydawać. Przeszedł przez bar kierując się w stronę sali, gdzie siedzieli goście. I teraz najdziwniejsze: Przechodząc za filarkiem baru (bardzo wąziutkim) po prostu zniknął. Tak jakby wszedł w jakieś niewidzialne drzwi, albo zniknął za ścianą. Szczęka mi opadła. To był biały dzień! Ja byłam kompletnie trzeźwa. Na weselu nie było nikogo choć trochę podobnego do tego jegomościa. Jak się później okazało, nie byłam jedyną osoba, która go spotkała. Dexter, jeden z menadżerów opowiedział mi, że kiedy któregoś dnia wcześnie rano(około 6) zaczynał swoja zmianę, natknął się w barze na podobnego mężczyznę siedzącego w fotelu. Postanowił zaproponować mu kawę, ale gdy się do niego odwrócił, nikogo już tam nie było. To chyba nie przypadek, że te osoby wyglądały tak podobnie.... Kilka dni temu znowu katem oka widziałam osobę, której w hotelu na 100% nie było - kobietę o długich blond włosach – nie zwróciłam na nią większej uwagi, biorąc ja za jedną z pokojówek, jedyną z podobnymi włosami. Okazało się jednak, że ta właśnie dziewczyna jest od kilku dni na urlopie( nie wiedziałam o tym!).
Nie ma wyjścia, muszę wierzyć, że ktoś jeszcze, oprócz ludzi z krwi i kości mieszka w tym starym budynku. Czuje ciągle czyjąś obecność, dziwne uderzenia zimna, stukanie w ściany, dziwne szmery, hałasy, kroki na korytarzu, nawet, gdy nikogo nie ma w hotelu. Boję się czasem strasznie być sama w jakimś pomieszczeniu. Pociesza mnie jednak, że zdaniem osób, które potrafią rozpoznawać tego typu energie ( mieliśmy kilku gości ze zdolnościami medialnymi), nie są one wrogie. Po prostu tu są i trzeba z tym żyć.
Serdecznie pozdrawiam raz jeszcze!
Monika
To tylko przykład takiej relacji. We wrześniu nasza ekipa wyruszy do jednego z takich miejsc w Polsce. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji, który dom chcemy objąć całonocnym monitoringiem, gdyż wybór jest bardzo trudny (takich miejsc jest naprawdę sporo). Zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Jeżeli wiadomo Wam o domu, o którym wiecie że jest nawiedzony, dajcie nam znać:
nautilus@nautilus.org.pl
Do tej wyprawy jesteśmy już w pełni przygotowani. W ten weekend specjalnie w celu doposażenia sprzętu zakupiliśmy drugi zestaw monitorujący z czterema kamerami wyposażonymi w podczerwień. To oznacza, że w tej chwili posiadamy dwa niezależne układy monitorujące, do których możemy podłączyć kilkanaście kamer. Nasz pomysł jest następujący: NAUT-MOBILE z niezależnym zasilaniem zostanie postawiony w odległości kilkunastu metrów od takiego domu. W jego wnętrzu zainstalujemy kamery, które są zasilane kablem doprowadzającym z naszego studia (szukając układów do monitoringu szukaliśmy właśnie takich, do których zasilanie mogliśmy poprowadzić z naszego wozu). Drugi układ monitorujący z systemem transmisji bezprzewodowej będzie użyty jako jednostka ruchoma w domu i kamera będzie trzymana przez egzorcystę, który w środku nocy zdecydował się wejść do pomieszczenia, w którym intensywność występowania dziwnych zjawisk jest największa.
W niedzielę przyjechał do naszej „BAZY NAUTILUS-a” Rafał Nowicki z Innowrocławia, który w NAUT-MOBILE spędzi całą noc, aby nad ranem wyruszyć do Zdanów. Rafał zgodził się, aby w nocy sprawdzić nasz nowy zakup, czyli „Monitoring-2”.
Ten tydzień będzie dla nas niezwykle ważny, gdyż sprawa badania nowych wątków historii obserwacji w Zdanach nabiera tempa. Jeżeli wszystko się uda, to Zdany staną się najciekawszą historią ufologiczną, z jaką nie tylko się kiedykolwiek zetknęliśmy, ale o jakiej nawet kiedykolwiek przeczytaliśmy w dostępnej nam literaturze poświęconej zjawisku UFO.
Poniżej kilka zdjęć z wizyty Rafała w naszym „NAUT-MOBILE” w Bazie NAUTILUS-a na kilka godzin przed wyruszeniem do Zdanów.
2 wrześnie 2007, godzina 21.00 Baza NAUTILUS-a, (wolnostojący dom na przedmieściach Warszawy, obok którego jest zaparkowany NAUT-MOBILE)
Baza NAUTILUS-a ma swoich "futerkowych" mieszkańców. Kot sąsiadów Czaruś zawsze przybiega wtedy, kiedy na teren Bazy wjeżdżają auta ludzi Fundacji N. Tym razem kot zdecydował się odwiedzić Rafała, a nawet stać się jednym z pierwszych "obiektów" namierzonych przez nasze kamery monitorujące... ;)
Pon, 3 wrz 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN