Śr, 5 wrz 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Czy to możliwe, że człowiekowi są dawane delikatne znaki od “Wyższej Świadomości”? Przedstawimy dwie historie, które mogą to potwierdzać.
„Źródło” – o tym mówią wszystkie religie. Wszystko jest jednym, wszystko ma jeden początek, wszystko jest ze sobą połączone, ta niebywała masa energii (planety, przestrzeń kosmiczna, powietrze, ludzie, kamienie, rośliny) ma jakieś centrum, które dla uproszczenia nazwijmy „źródłem”. Wielkie światowe systemy religijne przekonują, że można się z tym źródłem komunikować na takiej samej zasadzie, jak z drugim człowiekiem. Każde słowo skierowane w stronę „źródła” jest wysłuchane i przemyślane na takiej samej zasadzie, na jakiej my analizujemy prośbę bliskiej nam osoby skierowanej do nas... musicie przyznać, że kiedy odrzemy religię z jej „lukrowanych ozdobników”, wtedy obraz jest naprawdę fascynujący... :)
Czy „źródło” daje ludziom znaki? Dwie historie, a w zasadzie jedna, a druga to... zdjęcie. Najpierw jednak e-mail do FN.
Witam Fundację!
Jestem ciekaw, czy spotkaliście się kiedyś z taką historią, która mi się przydarzyła. Przez wiele lat byłem żołnierzem zawodowym, teraz jestem na emeryturze. Wojsko było bardzo przepełnione myśleniem antykościelnym i antyreligijnym i bardzo łatwo było ulec temu, co też mi się przytrafiło. W czasie mojej służby widziałem kilka rzeczy, które pokazywały, że jest jeszcze inny wymiar naszej rzeczywistości. Ale jedna historia bardzo mi utkwiła w pamięci. Młody żołnierz był bardzo męczony przez starszych żołnierzy, aż wreszcie popełnił samobójstwo. Powiesił się na pasku w łazience. Byłem jednym z pierwszych osób, które dotarły na miejsce. Razem ze mną był też G. mój zmiennik ze zmiany, razem dokonaliśmy takiego potwornego odkrycia. Widok wiszących zwłok był straszny, to był taki młody chłopak. Mój zmiennik powiedział wtedy coś takiego:
„Widzisz, jakby był ten Bóg o którym mówią te głupie ludzie naiwni, to by do czegoś takiego nie dopuścił.”
Nie pamiętam dokładnie słów, ale to było mniej więcej jakoś tak. Ja zapytałem wtedy, co musiałby teraz zrobić ten Bóg, żebyśmy mogli uwierzyć, że jest. I wtedy G. powiedział, że pewnie chyba musiałoby się rozstąpić niebo, żeby uwierzył w niego. Wyszliśmy z baraku, w którym były łazienki. Wiem, że to co piszę nie uwierzycie mi, ale niebo się nagle rozstąpiło. Była bardzo deszczowa pogoda, niski pułap chmur, ale one się rozstąpiły na naszych oczach i przez dziurę w chmurach wystrzelił promień światła, który oświetlił barak. Wrażenie było takie, że zarówno ja jak i G. staneliśmy jak wryci. Ten dziwny promień światła nagle zgasł i znowu chmury stanowiły jeden blok.
Do tej pory na samą myśl o tym zdarzeniu mam ciarki na plecach. Wiem, że mi możecie nie uwierzyć, ale to się zdarzyło wiele lat temu naprawdę.
Wierzę, że nie jestem sam, któremu cos takiego się zdarzyło i nie wierzę, że to był przypadek.
Z wyrazami szacunku
Piotr
Druga historia jest też związana z chmurami, chociaż... trochę inaczej. Postaramy się przytoczyć cały tekst e-maila
Sent: Tuesday, August 21, 2007 9:24 PM
To: nautilus; malgorzata
Subject: zachód słońca
Witam, pisałam Państwu o tym, że zaszłam w upragnioną ciążę załączając
zdjęcia z kulami orbs.... dziś poprosiłam Córeczkę Emilkę-Aniołka, aby
dała mi znak, że będzie dobrze. Po chwili zapomniałam o swojej prośbie.
Dzisiejszy zachód słońca znów mnie urzekł i pobiegłam zrobić zdjęcia.
Oto co zobaczyłam. Co Państwo o tym sądzą? ja widzę dokładnie twarz
malej, ślicznej dziewczynki...
Katarzyna O.
No tak... znamy takich, którzy zawsze mają na to odpowiedź „przypadek”. A jednak chcemy Wam pokazać te zdjęcia. Oto one!
Śr, 5 wrz 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.