Sob, 24 lis 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Pewien pobożny Holender otrzymał we śnie przekaz. Ma uratować swój naród przed zbliżającym się wielkim potopem.
Coraz częściej światowe media zaczynają pisać o tym, że pojęcie Armagedonu (ogromnej katastrofy naturalnej na Ziemi) ma przesłanki naukowe i jest całkiem realne w naszej najbliższej przyszłości. Upadek na Ziemię asteroidy czy zmiana biegunów naszej planety zawsze ma jedną konsekwencję - wody oceanów i mórz mają zalać tereny zamieszkałe przez ludzi w skali porównywalnej tylko do biblijnego potopu.
Kilka tygodni temu pisaliśmy o intrygującym zjawisku podobnych snów, które mają mieszkańcy różnych części świata. Chodzi o senne wizje ogromnej fali wody, która zalewa wszystko wokół. Podobny sen miał Holender Johan Huibers, który zdecydował się na budowę nowej arki. Tekst o nim napisał niemiecki SUDDEUTSCHE ZCHUNG.
14 lat temu Johan Huibers mieszkający w pobliży Hondsbosse Zeewiering miał sen. Przyśniło mu się, że jego ojczyzna zostanie pochłonięta przez podnoszące się morze i że on, wzorem Noego, winien zbudować arkę. I tak Huibers, prawowierny kalwinista i zamożny przedsiębiorca budowlany jął urzeczywistniać przekaz otrzymany we śnie. – Jestem człowiekiem, który traktuje Biblię poważnie, i to od początku do końca – wyjaśnia.
– To, że Holandia zostanie zalana, jest pewne – wierzy Huibers – ale nie ma nic wspólnego z ociepleniem klimatu na Ziemi, lecz z moralnym upadkiem ludzi żyjących za groblami. Bóg co prawda nie ześle następnego potopu, tak obiecał. Ale za to raz za razem pojawiać się będą wielkie powodzie powodowane przez sztormy oraz gigantyczne tsunami.
Minęły całe lata od czasu pamiętnego snu do chwili, gdy 47-letni dziś cieśla mógł rozpocząć konstruowanie współczesnej wersji jednostki pływającej, na jakiej ratował się Noe. Władze budowlane początkowo nie brały na serio wniosku o pozwolenie na budowę arki, sądziły, że Huibers się z nich naigrywa. Z arkami nie miały żadnego doświadczenia. I chociaż pierwsi kalwińscy kaznodzieje głosili, że właśnie Holendrzy byli owym ludem, który przeżył potop na statku Noego, nikt po nim nie wpadł na pomysł, żeby coś takiego zbudować.
W grudniu 2005 r. Johan Huibers mógł przystąpić wreszcie do realizacji swojego zamierzenia. I od końca kwietnia łódź w całej swej okazałości unosi się na wodach kanału przy Lagedijkerweg, na terenach przemysłowych Schagen. "Ark van Noach" zwiedziło już ponad 20 tysięcy ludzi. Także miliony Amerykanów obejrzało arkę Huibersa w porannym programie telewizji "Good morning America". – Mam nadzieję, że zrozumieli moje przesłanie – mówi właściciel.
Imponująca łódź ma siedemdziesiąt metrów długości, prawie dziesięć szerokości i trzynaście wysokości. I wszystko to jest dziełem jednego człowieka. Powstało ze 1500 pni świerków i cedrów, które Huibers odpowiednio pociął i obrobił, po czym złączył, wbijając półtora miliona gwoździ. Całość kosztowała ponad milion euro. Pracował bez rysunków i planu, codziennie od ósmej rano do wczesnego wieczora. W soboty pomagał mu syn Roy, niedziela była dniem wolnym od pracy. Johan w Etiopii wywiercił wiele studni, a także w Albanii, gdzie budował schronienia dla uchodźców. Wzbogacił się na budowie hal zakładowych. Smykałkę do interesów przejawia też na arce, którą urządził w formie muzeum. W ogromnych pomieszczeniach poustawiane są zwierzęta, a pośród nich słonie i żyrafy – importowane plastikowe figury z Tajlandii i Filipin. Statek, wciąż pachnący świeżym drewnem, to swoista praca czeladnicza Huibersa. Chce on zbudować jeszcze jedną arkę – 14 razy większą od tej, która kotwiczy w Schagen. Nowa "łódź ratunkowa" stanie w Amsterdamie, holenderskiej Sodomie i Gomorze, jak nazywa to miasto konstruktor.
– Arka ma być symbolem i przypominać ludziom o tym, że Bóg zmyje grzesznych z powierzchni Ziemi – oznajmia Johan Huibers. Budowniczy ma nadzieję, że będzie mógł rozpocząć pracę w przyszłym roku. Wcześniej jednak, w listopadzie albo w grudniu, chce na pokładzie arki popłynąć do Kolonii z jej słynną katedrą.
Ta informacja może być traktowana jako ciekawostka, ale już kolejna skłania do refleksji. Czy to możliwe, że rząd Norwegii jest świadomy tego, że Ziemię czeka ważne wyzwanie? Oto informacja z agencji Reuters
Schładzają "kryptę dnia Sądu Ostatecznego"
Naukowcy norwescy rozpoczęli dwumiesięczny proces schładzania "krypty dnia Sądu Ostatecznego" w której będą przechowywane próbki nasion wszystkich najważniejszych gatunków roślin hodowlanych.
Docelowa temperatura wybudowanej we wnętrzu góry krypty Svalbard ma wynosić minus 18 stopni Celsjusza, aby zapewnić nasionom odpowiednie warunki i uchronić ziemską roślinność przed takimi kataklizmami, jak wojny jądrowe, uderzenia asteroidów, czy niebezpieczne zmiany klimatu.
Pierwsze partie nasion zostaną zmagazynowane w połowie lutego. W krypcie, której budowa kosztowała norweski rząd około 9 milionów dolarów, znajdzie się miejsce na przechowanie 4,5 miliona próbek.
Sob, 24 lis 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.