Czw, 29 lis 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Znany amerykański chirurg Roger Leir potwierdza, że przeprowadził ponad dziesięć operacji usuwania implantów z ludzkiego ciała
Doktor Roger Leir jest z zawodu chirurgiem. Praktykuje w USA, w stanie Kalifornia od 1964 roku. Stał się znaną osobą wśród entuzjastów ufologii dzięki przeprowadzeniu serii operacji na ludziach, którzy przeżyli spotkania z UFO, a następnie odnaleźli w swoich ciałach tzw.implanty. Dr Leir w 2003 r. brał udział w pracach związanych z wydarzeniem znanym powszechnie jako UFO w Varginhii.
- Jak to się stało , że w pana praktyce lekarskiej pojawiły się historie związane z tematem UFO?
Roger Leir – to było w sierpniu 1973 r. kiedy pilotowałem mały samolot nad Kalifornią. Nagle przyrządy pokładowe wyłączyły się, a ja straciłem przytomność. Pamiętam jedynie wypełniony światłem tunel. Potem w zupełnie nieoczekiwany sposób ocknąłem się i byłem w stanie pomyślnie wylądować.
- Co to według Pana było?
RL - Nie można wszystkiego co się zdarzyło wyjaśnić zwykłym omdleniem. Po kilku dniach na mojej prawej dłoni pojawiło się znamię. Pasek z trzema symetrycznymi kropkami, poniżej średniego palca. W pewnym momencie zauważyłem, że ze znamienia wydobywa się zielona poświata! „To czujnik” – powiedział do mnie jeden ze znajomych, który interesował się problemem UFO.
- ale czy od razu należy uważać, że ma to związek z przedstawicielami obcych cywilizacji?
RL – Zwróciłem się ze swoją sprawą do ufologów. Oni byli przekonani, że najwidoczniej na pewien czas byłem pod kontrolą „Obcych”. Około pięciu procent ludzi, którzy zostają „porwani” odkrywa w swoim ciele obce przedmioty, które, podobnie jak to było w moim przypadku, wydzielają światło. Miałem okazję poznać sporo takich osób. Dwóm z nich zaproponowałem przeprowadzenie bezpłatnych zabiegów usunięcia implantów. I tak się zaczęła moja przygoda z tajemnicą pozaziemskim implantów.
- Proszę opowiedzieć o tych operacjach…
RL – Patricia Damly przeżyła epizod, który potraktowała jako porwanie przez kosmitów. Było to w 1969 roku. Podobny przypadek miał miejsce 15 lat wcześniej, a doświadczył go Pat Parinello. Obie te osoby dowiedziały, że mają w sobie obce ciała podczas wykonywania zdjęć rentgenowskich. Latem 1995 tego samego dnia, wydobyłem z palca u nogi Patrycji oraz ręki Pata dwa maleńkie przedmioty. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, okazały się identyczne. Muszę tu dodać, że do momentu spotkania w mojej klinice, obydwie te osoby nigdy wcześniej się nie spotkały.
- Jak one wyglądały?
RL – Były to przedmioty metaliczne, podobne do ziarenka dyni. Ciemnego koloru, przy tym lekko opalizowały. Do tego były otoczone jakąś błoną. W ciągu roku operowałem jeszcze jedną parę , która przeżyła spotkanie z „Obcymi” i po tym spotkaniu odnalazła w ciele dziwne zgrubienia. Operowaliśmy lewe nogi Doris oraz Enni i wyjęliśmy z nich kuliste przedmioty. Takie samo wyciągnięto i z mojej dłoni. Dla mnie jako chirurga jest niezwykle dziwnym, że tkanki nie odrzuciły ciała obcego. We wszystkich zbadanych przypadkach nie stwierdziłem też ani razu wystąpienia stanu zapalnego.
- Ile takich operacji Pan wykonał?
RL – W tej chwili powyżej dziesięciu. Wydobywałem czujniki nie tylko z kończyn, ale też z wnętrzności. Ale nie chodzi o ilość, lecz o jakość. Implanty „Obcych” są tak skonstruowane, że nie powodują zagrożenia życia ludzkiego. Wiele z takich osób nawet się nie domyśla, co nosi w swym ciele. Głównym celem wykonywanych przeze mnie operacji było zrozumienie czym są te przedmioty i dlaczego są wszczepiane ludziom.
- jeśli w Pana rękach rzeczywiście były przedmioty wykonane przez Obcych z innych światów, nasi uczeni powinni mieć problemów z określeniem ich przeznaczenia i funkcji…
RL – To nie jest takie proste. Proszę sobie wyobrazić mikroczip, który dostaje się w ręce pitekantropa. Tu jest podobna sytuacja. Mamy przed sobą produkty innej kultury technologicznej. Zrozumieć sposób działania urządzenia i kryteria jego wytworzenia nie jest łatwo. Wydobyte z ciał ludzkich przedmioty zostały poddane analizie na spektrometrach, prześwietlano je promieniami rentgenowskimi. Były oglądane pod mikroskopem elektronowym. Ustalono, że „ziarenka dyni” wyjęte z ciał Patrycji i Pata składają się przede wszystkim z 11 metali. Część z nich jest pochodzenia pozaziemskiego. Skład ich jest podobny do składu chemicznego meteorytów. Natomiast implanty kuliste nie zawierały metali. Miały strukturę krystaliczną. Niektóre z nich były połączone z koniuszkami nerwów.
- Czy udało się ustalić, dlaczego Obcy faszerują ziemian tymi czujnikami?
RL – Specjaliści, którzy zajmują się problemem implantów, jak do tej pory wydzielili trzy typy takich urządzeń. Są to przybory służace do śledzenia, które także pozwalają widzieć przemieszczanie się „podopiecznych”, czytać ich myśli i obserwować ich stan. Są też urządzenia komunikacyjne. Niektórzy z nosicieli implantów zapewniają, że otrzymują rozkazy od Obcych, a niektórzy, że są z nimi w obustronnej komunikacji. I jeszcze jeden rodzaj – medyczne – pozwalające podtrzymywać i zmieniać określone funkcje organizmu.
- Jak daleko są zaawansowane badania nad implantami?
RL – To dopiero początek. Jak na razie udało się jedynie udowodnić istnienie implantów. Obecnie jesteśmy w fazie poszukiwań kolejnych przypadków. Czekają nas sensacyjne odkrycia. W tym także w nas samych. Radzę wszystkim osobom, które kiedykolwiek zetknęły się z fenomenem UFO, aby jeszcze raz dokładnie przebadały swój organizm.
Był rok 1996. Wtedy pojawiło się pierwsze zdjęcie (które posiadamy w archiwum FN) przedmiotu znajdującego się pod skórą, który jest podejrzewany o to, że jest sztucznie wprowadzonym „implantem”, Kobieta opowiadała niezwykłą historię. Razem z rodziną spacerowała po lesie, kiedy nagle pojawiły się w jej pobliżu istoty o dużych oczach, które sparaliżowały ją i jej najbliższą rodzinę. Potem ta kobieta zaczęła opowiadać dziwne rzeczy o nocnych wizytach niskich istot z dużymi głowami, które zabierały ją na pokład statku UFO. Kobieta bez żadnych ceregieli opowiadała o tym na lewo i prawo wierząc, że lepiej mówić prawdę niż kręcić i wymyślać. Efekt? Dostała opinię wariatki w promieniu 100 kilometrów. Przeżyła załamanie nerwowe, zaczęła chodzić do psychoterapeuty, choć nie zmieniła zdanie w sprawie incydentu.
Wszyscy wokół uważali jednak jej opisy za wytwory chorej wyobraźni, a w lokalnej prasie pojawiły się knowania o tym, że zrobiła to „dla sławy i pieniędzy”. Nikt sobie nie zadał trudu i nie sprawdził, że jeśli chodzi o pieniądze to jedynym wymiernym skutkiem jej opowiadania o spotkaniu z UFO była utrata pracy, a jeśli chodzi o „sławę” to owszem – dzieci musiały zmienić szkołę, gdyż cała reszta uczniów im dokuczała.
Takich historii w Polsce znamy co najmniej kilka, ale ta miała jeden ciekawy moment. Owa kobieta twierdziła cały czas, że podczas jednego z pobytów na statku obcych została poddana operacji, w czasie której zostało jej do głowy wprowadzone małe urządzenie. Skąd o tym wiedziała? Obcy powiedzieli jej o tym telepatycznie.
Minęło kilka lat i kobieta przechodziła rutynowe badania przed podjęciem kolejnej pracy. Zrobiono fotografię rentgenowską głowy i wtedy wśród lekarzy powstało wielkie poruszenie. Okazało się, że w lewej półkuli jest coś, co przypomina miniaturową i regularną kostkę. Lekarze nie potrafili wyjaśnić, czym jest ów obiekt i jaka choroba mogła spowodować powstanie tak regularnej bryły. Posiadamy te zdjęcia i zawsze je oglądając zadajemy sobie pytanie: czy to jest możliwe... czy to może być prawda....
Czw, 29 lis 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.