Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... /Albert Einstein/
Zapis eksperymentu z udziałem Johna Changa pokazuje coś, co wprawia w zdumienie i wywołuje niedowierzanie. A jednak... ten człowiek zapala papier używając swojej sekretnej siły!
Fenomen chińsko-jawajskiego mistrza akupunktury Johna Changa jest niewygodnym tematem dla osób, które stosują zasadę „nie uwierzę, dopóki nie zobaczę”. Jest to zasada tak głupia, że nie warto jej poświęcać wiele miejsca, ale... akurat w tej sprawie zwolennicy tej zasady są bezradni. John Chang przed kamerami BBC dokonał bowiem czegoś, co w popularnej terminologii spełnia wszelkie znamiona cudu. Używając własnej energii zwanej przez niego samego „Chi”. Jego zdaniem jest to podstawowa energia, dzięki której wszechświat jest żywą istotą. Oczywiście jest to energia niewiedzialna. John Chang przez wiele lat medytacji doprowadził siebie do stanu, w którym może przekształcać „Chi” w energię elektryczną czy jakąkolwiek inną. Ciekawe jest także to, że niezwykły Chińczyk uważa, że energia „Chi” może bez problemu zamienić się w materię, która także jest energią.
W roku 1988 powstał film dokumentalny "Ring of Fire" (Pierścień ognia), w którym po raz pierwszy świat zobaczył niezwykły widok: używając wyłącznie własnej siły John Chang zapalił gazetę. Akurat tę scenę trzeba po prostu zobaczyć, gdyż wszelkie opisy na nic się zdają. Zobaczcie klatki z tego filmu... A oto i cały film, który pokazujemy Wam wykorzystując portal youtube.
Czy wierzyć w fenomen Changa? Jak pewnie zauważyliście, od lat zajmujemy się zjawiskami niewyjaśnionymi. ;)
Musimy się z Wami podzielić z naszym spostrzeżeniem, które mimo że z pozoru jest trochę śmieszne, ale naprawdę się sprawdza. Jest pewna prawidłowość, którą na potrzeby tego tekstu można nazwać „zasadą wyjca-głupca”. Sprawdziła się ona znakomicie w polskich warunkach, więc pewnie działa także gdzie indziej na świecie. Na czym ona polega? Otóż zauważyliśmy, że im bardziej wiarygodna jest dana historia, tym większy pojawia się wrzask przeróżnej maści głupców, że... jest to fałszerstwo.
Natychmiast znajdują się tacy, co nie mając najmniejszego pojęcia o sprawie wyją, pomstują, gwiżdżą, złorzeczą, turlają się ze śmiechu czy pokrywają się z emocji pianą.
Nie wiadomo dlaczego, ale... „zasada wyjca-głupca” już kilka razy okazała się bardzo skuteczna w weryfikacji prawdziwości danego zdarzenia. Jeśli owa zasada ma bardziej ponadnarodowy charakter, to w przypadku Johna Changa zadziałała wspaniale. Został jak należy wygwizdany, wytupany, opluty i wyśmiany. Natychmiast demaskatorzy zaczęli się drzeć w niebogłosy, że w... gazecie była ukryta zapalniczka, którą oszust tam wcześniej wstawił. Sprawą zajął się James Randy, który przypadek Changa pokazuje na swoich wykładach jako „modelowe oszustwo”. John Chang został okrzyknięty nie tylko oszustem, ale także... naciągaczem i manipulatorem, mimo, że prosił, aby scenę z płonącą gazetą usunąć z filmu!
Stosując naszą „zasadę wyjca-głupca” można uznać, że przypadek Changa zasługuje na uwagę i jest wielce prawdopodobne, że jego fenomen jest prawdziwy. Ciekawe jest także to, co mówi Chang. Jego zdaniem istnieje reinkarnacja, która obejmuje także „ludzi z gwiazd”, którzy przybywają na Ziemię. Siła „Chi” może być użyta nie tylko do leczenia ludzi, ale także do lewitacji, jasnowidzenia czy materializacji przedmiotów. Warto podkreślić, że jest wielu świadków, kiedy Chang lewitował czy nawet znikał!
Film pokazany na naszych stronach kończy się w niezwykły sposób. Oto Chang oświadcza ekipie telewizyjnej, że w nocy odwiedził go nieżyjący mistrz i absolutnie zakazał pokazywania swoich umiejętności posługiwania się energią "Chi". Ludzkość nie jest jeszcze gotowa na poznanie siły, którą może wygenerować każdy z nas... To był ostatni raz, kiedy John Chang zgodził się przed kamerami pokazać swoje niezwykłe umiejętności.
Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...
Artykułem interesują się
Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.
Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies)
w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby
ją zamknąć.