Pon, 27 wrz 2004 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Metaliczny obiekt nad Wylatowem. Relacja świadka wydarzeń z końca lat 70
Nasza akcja "Wylatowo 2003" oprócz realizacji zadań jakie sobie założyliśmy, owocuje także relacjami świadków bardzo ciekawych wydarzeń, które miały miejsce w Wylatowie i okolicach na przestrzeni wielu lat. To dla nas potwierdzenie cyklicznego występowania zjawisk anomalnych na tym terenie. Zgłaszają się do nas ludzie, którzy do tej pory utrzymywali w tajemnicy wydarzenia, jakich byli obserwatorami. Są też tacy, którzy starali się opowiedzieć rodzinie i znajomym co widzieli, ale jak to bardzo często bywa, ich opowiadania spotkały się z typowym niedowierzającym przyjęciem. Poniżej przedstawiamy jedną z takich relacji. Wydarzyło się to w roku 1977 lub 1978 na przejeździe kolejowym w Wydartowie (2 km od Wylatowa). Była już jesień, godzina osiemnasta. Na zewnątrz panował mrok. Pan Włodzimierz Ćwikła wraz z kolegą - kierowcą z firmy, jechali po zakup siewu traw dla swojej firmy, gdzie do dziś pracuje. Jechali samochodem marki Żuk. Za Wylatowem był przejazd kolejowy. Rogatki były zamknięte, gdyż miał przejeżdżać pociąg. Panowie wyszli z samochodu, aby zrobić sobie małą przerwę na papierosa. W pewnej chwili zauważyli niezwykły obiekt, który nadlatywał z kierunku Poznania. Snop dziwnego światła oświetlał pole. To coś szybko przemieszczało się po niebie, aż przeleciało nad przejazdem kolejowym, gdzie stali świadkowie. Obiekt przeleciał nad ich głowami na wysokości ok. 30 m. Słychać było tylko niewielki szum. Pojazd koloru szarego i wyglądał jak okręt podwodny. Jego długość pan Włodzimierz określił na 40-50 m. Pojazd cały czas emitował snop światła na pole. To światło było koloru srebrzystobiałego. Świadek zdarzenia wspomina, że było niezwykle jasne. W pewnym momencie struga światła została skierowana pod ich nogi, tak że obaj panowie aż cofnęli stopy. Bardzo się wystraszyli Po przeciwnej stronie rogatek stał kierowca samochodu marki Wartburg. Zszokowany zapytał, co to było za zjawisko. W tym czasie nadjechał pociąg i rogatki zostały otwarte. Samochody rozjechały się w przeciwne strony; panowie z Żuka pojechali do Leszna, gdzie przenocowali u rodziny pana Włodzimierza i opowiedzieli swoją przygodę. Pan Włodzimierz Ćwikła ukończył studia ekonomiczne. Od 28 lat pracuje w tej samej firmie, w okolicach Inowrocławia. Bardzo dziękujemy mu za zgodę na opublikowanie relacji, dla uwiarygodnienia której pozwolił na ujawnienie swego nazwiska, a także zdecydował się na podanie adresu poczty e-mail: lew551@wp
Pon, 27 wrz 2004 00:00
Autor: FN, źródło: FN