Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... /Albert Einstein/
Jego postać budzi emocje. „To oszust, to fałszerz, to drań!” – od lat drą się w niebogłosy jego przeciwnicy. „Ta sprawa okaże się największym wydarzeniem w dziejach ludzkości” – przekonują zwolennicy.
Dla osób interesujących się zjawiskiem UFO ta postać jest znakomicie znana. To najsłynniejszy ze wszystkich ludzi na świecie, którzy przyznają się do stałego kontaktu z UFO, których nazywamy kontaktowcami. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo krótka: posiadane przez niego zdjęcia i filmy po prostu ścinają z nóg.
Najpierw jednak w kilku słowach przypomnijmy, kim jest ten człowiek.
Kim jest Billy Meier?"Billy" Eduard Albert Meier urodził się w Bülach w Szwajcarii drugiego lutego 1937 roku. Wykonywał szereg zawodów, dużo jeździł po świecie. W wypadku stracił rękę i od tego czasu prowadzi osiadłe życie w małej szwajcarskiej mieścinie otrzymując rentę. Meier twierdzi, że przez kilkadziesiąt lat utrzymywał serię fizycznych (spotykał się z tymi istotami i bywał na pokładzie ich statków) i telepatycznych kontaktów z istotami pozaziemskimi które twierdzą, że pochodzą z gromady gwiazd zwanych Plejadami.
Z czasem przyznał, że jest kimś w rodzaju posłannika Plejadian z planety Erra, którzy w ten sposób przekazują ludzkości ostrzeżenia i rady dotyczące przyszłości. Kontakty Billy'ego z istotami pozaziemskimi zaczęły się w wieku pięciu lat gdy został przygotowany na pracę swojego życia poprzez nauki istoty z Plejad, która nosiła imię Sfath. Asket, druga osoba kontaktowa Billy'ego kontynuowała jego kształcenie przez kolejne jedenaście lat, prowadząc go przez wiele krajów na Ziemi by uczyć o ziemskich wierzeniach i kulturach.
/tu ważna uwaga – Meier twierdzi, że obcy z Plejad wyglądają jak ludzie. Są tylko odrobinę wyżsi.../
28 stycznia 1975 roku, zaczął on serię ponad stu kontaktów z Semjase, kobietą z Plejad. Meier utrzymuje, że w latach 70-tych udało mu się nawet wykonać zdjęcie innej kobiety z Plejad, Asket, które prezentujemy obok. W czasie kilku kontaktów Billy'emu pozwolono sfotografować jej statek kosmiczny w czasie manewrów w powietrzu. Zrobił on ponad tysiąc najwyraźniejszych fotografii dyskoidanych UFO, jakie do tej pory kiedykolwiek widziano.
Jego rozmowy w czasie kontaktów zostały zapisane słowo po słowie i zawierają wiele interesujących faktów dotyczących ziemskiej historii, humanistyki, nauk ścisłych i duchowych. Według ostatnich informacji kontakty Billy Meiera trwają dalej. Postaramy się napisać coś „większego” na temat tego przypadku, ale już teraz warto w skrócie przedstawić kilka wybranych tez z tego, co składa się na przekaz Plejadian, jeżeli oczywiście wierzymy Meierowi.
Według Meiera Plejadianie nie chcą objawić się ludzkości, gdyż obawiają się reakcji przeróżnych grup religijnych, co mogłoby doprowadzić do wojny na skalę globalną. Ostrzegają przed tragicznym w skutkach wydobywaniem ropy naftowej i niepowstrzymanym pędzie ludzkości do przeludnienia, co doprowadzi do prawdziwej tragedii ze względu na ograniczone zasoby naszej planety.
Meier mówi także o tym, że Plejadianie nie uciekają od spraw religijnych. Mówią o energii przenikającej każdą cząstkę materii we wszechświecie, która to energia nie została jeszcze poznana przez ludzkość. Utrzymują także, że istnieje reinkarnacja, czyli wędrówka dusz, które po śmierci ciała fizycznego ponownie wcielają się w nowe ciała. Owa wędrówka nie obejmuje tylko jednej planety, ale także inne światy. Oznacza to, że na ziemi żyje wiele osób, które są nieświadome tego, że kiedyś żyły na obcych planetach w światach zarówno bardzo prymitywnych, jak i bardziej rozwiniętych od naszego. Taką osobą ma być także sam „łącznik”, Billy Meier.Na temat jego osoby powstało kilka książek i naprawdę trudno jest ocenić tę postać krótkim tekstem na stronach Fundacji Nautilus. Powstał nowy film o Billym Meirze, który nosi tytuł „The Silent Revolution of Truth”. Na razie możecie obejrzeć zajawkę tego filmu.
Oto link do stron, które będą się zajmować dystrybucją tego filmu.
http://andyettheyfly.com/
W filmie wielokrotnie pada takie zdanie:
„W tej sprawie są tylko dwie możliwości. Albo jest to największe oszustwo wszechczasów, albo najważniejsza historia w dziejach ludzkości”. I trudno się z tym nie zgodzić. Sprawa nabrała rozgłosu światowego ze względu na zdjęcia UFO, które swoją jakością przyćmiło wszystko, co do tej pory znali pasjonaci zjawiska. Oto kilka wybranych przykładów pochodzących z archiwum Billy Meiera.
Tu ważna uwaga - takich i jeszcze lepszych zdjęć Meier posiada setki! Kiedyś te zdjęcia rozdawał na prawo i lewo (oryginalne negatywy), teraz możemy się opierać już tylko na archwiach jego grupy FIGU, która publikuje je w internecie.
No i filmy. Na portalu youtube.com jest wiele fragmentów z biblioteki Meiera, Oto kilka z nich. Zacznijmy od wywiadu z Meierem, oto jego mały fragment:
A to wybrane filmy pokazujące obiekty UFO, które sfilmował Meier.
Pozostaje sprawa tego, czy sprawa Meiera jest prawdziwa, czy też nie. Jeden z naszych oficerów pokładowych zdecydował się odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących tego przypadku. Ten wywiad pozwoli Wam choć trochę wyrobić sobie zdanie na ten temat.
Czy wierzysz w sprawę Billego Meiera?
Tak, mówię tylko i wyłącznie w moim imieniu, a nie Fundacji czy nawet ludzi od nas, którzy się zajmują UFO... Wierzę mu.
Dlaczego? Przecież ta sprawa została nazwana oszustwem przez wielu najsłynniejszych światowych badaczy UFO. Podobno były jakieś modele latających talerzy, no i zeznania jego byłej żony, która zdemaskowała...
Pozwól, że odpowiem trochę przewrotnie na Twoje pytanie... Aby poznać wszystkie szczegóły historii Meiera, warto spojrzeć na to, co mieliśmy okazję obserwować w związku z historiami, które trafiły na pokład Nautilusa. Powiedz, która historia związana ze zdjęciami UFO jest Twoim zdaniem najlepiej zbadana i najbardziej wiarygodna?
Z tych, które miałem okazję samemu badać?
Tak.
No to Zdany i długo, długo nic... potem pewnie ta seria zdjęć z Warszawy...
A właśnie, Zdany. Oceniamy, że w Polsce jest kilka tysięcy osób przyznających się do tego, że zajmuje się badaniem zjawiska UFO. Prowadzą oni przeróżne portale internetowe, mają własne programy telewizyjne i radiowe. Nie można tego wykluczyć, że oni mają bardziej wiarygodne, lepiej zbadane, bardziej efektowne i wyraźne zdjęcia UFO, które kiedyś tam poznamy. My prowadząc przez tyle lat naszą skromną działalność bez chwili zawahania wskażemy Zdany jako historię, która jest absolutnie „Top over the Top” jak mawiają Brytyjczycy, która wyrasta ponad wszystko, z czym się spotkaliśmy i co mieliśmy okazję zbadać osobiście. Tymczasem czytając niektóre teksty na temat Zdanów przecieraliśmy oczy ze zdumienia... Historia o Zdanach pokazała, że nazwanie niektórych „znawców tematu” skończonymi głąbami to nie jest żadne obrażanie kogoś, ale zwykła diagnoza...
Tak, to było niesłychane, jakie głupoty można wypisywać nie rozmawiając ani razu ze świadkiem czy nawet nie będąc na miejscu zdarzenia... No dobrze, na świecie jest pełno głupoli, ale... czy myślisz, że w sprawie Meiera jest podobnie?
Nie o to chodzi. Ja Ci tylko pokazuję, że nawet w wydawać by się mogło najbardziej wiarygodnej sprawie zawsze znajdzie się kilku takich, którzy wytupią i wygwiżdżą. I tak naprawdę historia związana ze zdjęciami ze Zdanów była dla nas wielką lekcją związaną z ludzką psychologią, a czasami wręcz psychiatrią... To też jest ważny element w ocenie prawdziwości danego przypadku. Mówiąc w największym skrócie: nie ma znaczenia, co ten czy tamten wykoncypował w swojej pustej łepetynie czy co napisał. Ważne jest to, co samemu można było zweryfikować osobiście. Od sprawy Zdanów nasz dystans do internetu znacznie się zwiększył i poznaliśmy kulisy niektórych demaskujących teorii, jak one powstają, na jakich przesłankach i tak dalej... głupoty wypisywane przez „internetowych znawców Zdanów” nie tylko były obiektem ciągłych żartów na pokładzie Nautilusa, ale także... wiele nas nauczyły. I ta wiedza jest także bardzo przydatna w ocenie innych przypadków, choćby Meiera.
Czy uważasz, że wiele osób kieruje się innymi niż merytoryczne przesłankami w ocenie historii Meiera?
Oczywiście. Podam przykład. Wiele osób zajmujących się badaniem UFO upatrują w tym zjawisku szansę na „zdemaskowanie istnienia Boga”. Są naprawdę psychiatryczne przypadki ludzi, którzy cały czas ględzą o tym, że „Boga nie ma, a wszystkie religie zostały stworzone przez kosmitów”. To często chorzy ludzie, owładnięci prawdziwą antychrześcijańską obsesją... Znam co najmniej jeden przypadek, który kwalifikowałby się do zakładu zamkniętego. Tymczasem Meier mówił o tym, że człowiek ma duszę, która potem przenosi się do innego świata, a następnie z powrotem powraca do świata materii wcielając się w nowe materialne ciało. Taka teoria nie pasowała „ufologicznym świrom ateistom”, którym już tylko to wystarczyło do tego, aby opluć Meiera i jego zdjęcia i filmy. Już tylko to, że mówił o reinkarnacji dla wielu było wystarczającą przesłanką do tego, że „łże jak pies”. Dlaczego? Bo Boga nie ma, reinkarnacji nie ma. Oni to wiedzą. Więc jeśli ktoś mówi o tych dwóch rzeczach, to musi być kłamcą i oszustem. Zawsze się wtedy znajdzie kilka tysięcy poszlak wskazujących na to, że jest to oszustwo. Jak się chcę uderzyć psa, to kij się zawsze znajdzie. I jeszcze jedno. Na świecie wiele osób kolekcjonuje lub wykonuje zdjęcia UFO. Dla nich to sprawa ambicjonalna mieć najciekawsze, najwyraźniejsze zdjęcia UFO... naprawdę tak jest. Tymczasem zdjęcia Meiera sprawiły, że ich kolekcja zbladła, najlepsze okazy okazały się marnym ścierwem przy tym, co od niechcenia wykonywał Meier. Co postanowili zrobić? Zniszczyć go, a jego zdjęcia ośmieszyć. Robili to głównie ludzie, którzy nie byli żadnymi sceptykami, ale sami siebie nazywali "badaczami UFO". I to oni najzajadlej atakowali Meiera. Powtarzam jeszcze raz, chcesz to zrozumieć, sięgnij do podręczników psychiatrii. Naprawdę, to lektura konieczna dla każdego, kto choć raz w życiu spotkał się z taką postawą. Nie możesz wejść na górę? To przynajmniej ściągnij za nogi tego, który tam wszedł. Będzie ci łatwiej.../śmiech/
Ale w mediach oskarżono go o to, że tworzy sektę. Czy to nie jest rozstrzygające?
Tak, tak.... jak chce się komuś przyszyć łatę, to najlepiej go nazwać sektą. I po sprawie. To jest sprawdzona metoda małych, zawistnych ludzi i naprawdę nie poświęcajmy jej wiele miejsca. To nie jest argument.
Ale Meier sprzedaje książki, filmy. Czy to jest w porządku?
Nie on sam sprzedaje, ale... dobrze, ale z drugiej strony co ma robić? Rozdawać te filmy? Nie wygrał majątku w lotto, o ile wiem i tak głównie żyje z renty. On w pewien sposób traktuje swoją działalność jako pewne zadanie uświadamiania ludzi o tym, że nie są sami we wszechświecie. Jak ma to inaczej robić? Jeździć po świecie, zatrzymywać się na dużych placach w wielkich miastach i przez megafon mówić „Ludzie, nie jesteśmy sami... Są jeszcze ludzie z Plejad!”? Absurd. Robi to tak, jak robi. Może źle, może nieudacznie, może czasami powie słowo za dużo... Ale to robi. I to od wielu lat, a pamiętaj, że ocena człowieka czy jakiegokolwiek zjawiska jest możliwa dopiero na przestrzeni wielu lat. Wszelkie „oszustwa i podwórkowe zagrywki” mają krótki żywot. Dwa, trzy lata, a potem wszystko zdycha... Meier jest konsekwetny od prawie 40 lat. To naprawdę daje do myślenia.
Ktoś powie „na UFO się dorobił”. I co ty na to?
Tak mogą mówić skończone matoły, które nie mają pojęcia, co to znaczy prowadzić działalność publiczną i mówić o UFO. Na tym można tylko tracić i Meier miał kilka razy chwile, kiedy mówił „dość”. Chciał wszystko rzucić i zaprzestać wszelkich kontaktów z mediami, gdyż z roku na rok żyło mu się coraz gorzej. Do jego domu przyjeżdżały przeróżne UFO-świry z całego świata, które oczywiście chciały się spotkać z Plejadianami i – autentyk – „przelecieć się spodkiem”. Przyjaciele Meiera stworzyli z czasem coś w rodzaju bariery, żeby odgrodzić Meiera od tego towarzystwa... Co się wtedy stało? Zostali nazwani sektą. Znam tę historię, bo mam bliski kontakt z jedną z osób z kręgu Meiera. Ludzie nie zdają sobie sprawy oceniając daną historię, jakie ona zawiera elementy, jak różne są aspekty oceny takiego przypadku...
Znaleziono u niego modele latających spodków. Słyszałeś o tym? To podobno zdemaskowało oszustwa...
Wiesz, to jest prawda. Ale tylko częściowo. To jest tak jak w tym dowcipie o tym, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają luksusowe samochody. I jest prawda jak najbardziej, ale... Nie w Moskwie, tylko w Petersburgu, nie na Placu Czerwonym, tylko na prospekcie Puszkina, nie luksusowa ale używane, nie samochody a rowery, i nie rozdają, ale kradną. Poza tym informacja jest prawdziwa... /śmiech/
Więc jak to było z tymi modelami latających spodków?
Meier próbował wykonać zdjęcia latających obiektów UFO w nadziei wykazania, że takich zdjęć zrobić się nie da. Tak dobrych zdjęć jak te, które pokazywał jako prawdziwe zdjęcia UFO... Przyznawał się do tego wielokrotnie, mówił o tym w wywiadach. Ludzie z jego bliskiego kręgu także wspominali o tym. W czasach, kiedy jeszcze nie był tak znany, do jego domu mógł wejść każdy. Kiedyś przyjechał ktoś, kto był takim typowym przypadkiem człowieka wierzącego w UFO i ogarniętego obsesją walki z religiami.... On będąc w jego domu zauważył model takiego spodka, wykradł go i zaniósł do mediów triumfując, że oto ma dowód na to, że Meier to krętacz i oszust. Ten człowiek jechał do Meiera z nastawieniem, że musi go zdemaskować. Na przestrzeni ostatnich 30 lat było kilka takich osób, które upatrywały szansy ośmieszenia Meiera w pokazywaniu na siłę, że „takie zdjęcia da się zrobić”. Tak, jakby to rozstrzygało wszystko... Głupoty się nie sieje, ona sama się rodzi.
A sprawa jego byłej żony? Podobno poszła do prasy opowiadając, że Meier to oszust...
Słyszałem o tym, ale nie znam szczegółów. Może tak było, może nie – po prostu gdzieś ktoś mi o tym powiedział, a sam nie znam szczegółów. Wiem, że jeszcze w latach 80-tych jego była żona była często nagabywana przez dziennikarzy do wypowiadania się na temat kontaktów z UFO jej męża. Wtedy chętnie mówiła o swoich obserwacjach UFO nad domem, jej dzieci wykonywały rysunki obiektów... W tej sprawie mogą też wchodzić w grę sprawy męsko-damskie, które czasami sprawiają, że jedna lub druga strona chce się zemścić i wtedy... ale nie chcę się na ten temat wypowiadać. Warto jednak wrócić do tego twierdzenia, które już padło w tej rozmowie. Wierz tylko w to, co możesz zweryfikować sam.
Co masz na myśli?
Nasz znakomity kolega z pokładu Nautilusa był u Meiera... Przebywając w Szwajcarii zrobił ciekawy eksperyment. Zaczął chodzić po zagrodach byłych sąsiadów Meiera, który kiedyś mieszkał w miejscowości Hinwil. Farmerzy z tych gospodarstw, uczciwi do bólu Szwajcarzy, których trudno posądzać o fantazję i chęć uczynienia z Hinwil dziwowiska mówili: „Meier? To dziwak, z jakąś taką grupą ludzi wokół siebie... odludek. Ale trzeba przyznać, że coś tam do niego przylatywało. Te światła to nie tylko ja widziałem, ale inni też...”. To ważne relacje w sprawie Meiera, których trudno uznać za nieistotne przy ocenie jego prawdziwości.
A więc wierzysz Meierowi?
Powiem inaczej. Nie widziałem obiektów, które opisuje Meier i które są na jego filmach czy zdjęciach. Nie widziałem także na oczy Antarktydy, ale przecież wiem, że istnieje. Nie jest wcale prawdą, że wierzyć można tylko w to, co „gały widziały”, bo w każdej sprawie liczy się kontekst. Pisał o tym w jednym z tekstów na naszych stronach ktoś, już nie pamiętam w którym tekście... Podsumowując – sprawa Billy Meiera wcale nie jest zamknięta. Można w nią nie wierzyć, ale warto ją znać. Jego historia trwa i myślę, że niedługo opublikujemy ciekawy tekst na temat najnowszych informacji od tego szwajcarskiego farmera. Mówi ostatnio coraz ciekawsze rzeczy...
Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...
Artykułem interesują się
Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.
Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies)
w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby
ją zamknąć.