Pt, 22 luty 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Wszystko dzieje się w nocy, podczas snu. Uczucie jest dokładnie takie, jakby ktoś wskoczył nam na piersi i nas dusił. Wyjaśnienia medyczne „paraliżem sennym” nie wytrzymują konfrontacji z faktami.
Ten tekst zaczniemy nietypowo... Rzadko możemy z czystym sumieniem polecić Wam film z gatunku „horror”. Tym razem jest inaczej. Nominowany do nagrody Oskara film „The Exorcism of Emily Rose” (Egzorcyzmy Emily Rose) jest znakomity z wielu powodów, ale jeden jest szczególnie ważny. Twórcy filmy odtworzyli bowiem z niezwykłą precyzją przebieg autentycznych wypadków związanych z wyjątkowo potwornym przypadkiem zaatakowania człowieka przez istoty demoniczne.
Ta sprawa miała także tę cechę, że toczyła się rozprawa w sądzie, zresztą bardzo dobrze pokazana w filmie. Podczas słynnego procesu świadkowie zeznawali, że podczas ataku demonów na bezbronną dziewczynę unosiły się przedmioty, dom trząsł się w posadach, zaś egzorcysta był atakowany do tego stopnia przez „niewidzialną siłę”, że jego ubranie wielokrotnie stawało w płomieniach. W tym czasie dziewczyna opętana przez mroczną siłę unosiła się w powietrzu lub była przyciśnięta do sufitu. W tym czasie z jej gardła wydobywały się głosy mówiące jednocześnie w języku aramejskim (języku pierwotnych demonów), co zostało zarejestrowane przez urządzenia audio... Wyliczyliśmy te wszystkie rzeczy po to, aby pokazać Wam, że wszelkie bajdurzenia o „zwykłym zjawisku medycznym zwanym paraliżem sennym” można spokojnie włożyć między bajki w przypadku, kiedy na oczach zdumionych świadków unoszą się przedmioty i ludzie, a coś niewidzialnego atakuje w sposób bezlitosny...
Ale ten film jest ważny z jeszcze jednego powodu. Otóż cała historia zaczęła się od zjawiska, które my nazywamy „nocną zmorą”. Główna bohaterka spędza noc w akademiku. W pewnym momencie słyszy dziwne odgłosy na korytarzu. Kiedy wraca do łóżka, nagle na jej piersi czuje potężny ciężar, który wręcz wbija ją w łóżko. Niewidzialna siła sprawdza, czy ofiara jest słaba czy silna. Kiedy jest słaba, wtedy... zaczyna być bardzo źle.
Porozmawiajcie na spotkaniu rodzinnym, zapytajcie o to starszych ludzi – wszyscy oni potwierdzą Wam, że słyszeli o tym zadziwiającym i przerażającym zjawisku. Nazywane jest ono od niepamiętnych czasów „nocną zmorą”. Na czym polega? Mówiąc w największym skrócie na niezwykłym uczuciu duszenia, które ma miejsce zawsze tylko w nocy. Osoby, które to przeżyły twierdzą, że jest to dokładnie tak, jakby ktoś „usiadł nam na piersiach i próbował pozbawić życia”. Ciekawe, że zdarzają się osoby, które przeżyły „atak nocnej zmory” i zwykły „atak serca” i stanowczo twierdzą, że jest to coś zupełnie innego. Od wieków ludzie przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie opowieści o ataku „nocnych niewidzialnych istot”, które jeżeli w porę się człowiek nie uwolni z morderczego uścisku – wtedy może to zakończyć się tragicznie. W malarstwie znajdziemy przykłady obrazów pokazujących demoniczne istoty przebywające na ciele człowieka, które próbują go udusić, podobnie w światowej literaturze.
Mimo tego, że mamy XXI wiek i jako ludzie wykształceni powinniśmy śmiechem kwitować opowieści ludowe o „zmorach”, ale... tych relacji jest zbyt dużo, a osoby je opowiadające nie mają powodu, aby kłamać... Obiecaliśmy Wam wybrać kilka z tych, które dotarły na pokład Nautilusa w ostatnich tygodniach. Oto one:
/przepraszamy, że nie mamy siły poprawiać teksty i wstawiać polskie litery typu „ź” czy „ó”... na pewno nam to wybaczycie/
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: nocna zmora
Serdecznie witam Załogę Nautiliusa!
Długo zwlekałam z napisaniem do Was na temat mojej nocnej zmory. Mam ponad 40 lat a sprawa dotyczy mojego dziecinstwa, które straciłam bezpowrotnie w wieku lat 9. Wtedy właśnie zmarł mój tata. Kilka miesięcy po jego śmierci zaczęły się dziać wszystkie te zdarzenia, które chcę opisać. Co jakiś czas, gdy byłam w głębokim śnie jakiś ciężar ugniatał moje nogi. Czasami czułam jak trzęsie się moje łóżko. Najgorsze było to, że nie mogłam się obudzić. W tym pokoju spała też moja mama i to ona budziła mnie słysząc mój krzyk. Trwało to kilka lat, aż pewnej nocy zdarzyło się najstraszniejsze. Otóż zobaczyłam we śnie, że w moim kierunku idzie czarna postać, pochyla się nade mną i chce mnie pocałować w usta. I wtedy zobaczyłam tę twarz: to była maszkara!
to nie była ludzka twarz tylko jakiś potwór! Zaczęłam strasznie krzyczeć i wtedy obudziła mnie moja mama. Nikogo oczywiście już nie było. Po jakimś czasie wyjechałam na studia, ale gdy przyjeżdżałam do domu to spałam przy zapalonym świetle ( moja mama umarła gdy byłam na IV roku studiów). Obecnie mieszkam we własnym domu i tylko jeden raz czułam ciężar na moich nogach.
Na temat zmory nocnej mam swoją teorię. Sądzę, że są to dusze zagubione, które chcą wejść w ciało osób żyjących a szczególnie dzieci(prawdopodobnie w życiu dorosłym może to być powodem niektórych przypadków schizofrenii).
I jeszcze jedna mała dygresja. Pewnego razu (było to już dosyć dawno) gdy przechodziłam obok włączonego telewizora zobaczyłam Krzysztofa Globisza, który w jakimś programie kabaretowym opowiadał skecz o "gnieciuchu". Był to tekst zaczerpnięty prawdopodobnie z ludowych opowieści interpretowany przez pana Globisza w sposób "seksualny". Dla mnie nie było to śmieszne, poniewaz opisywał dokładnie moje przeżycia z "gnieciuchem". Tekst zaciekawił mnie dlatego, że opisywał dokładnie co trzeba zrobić żeby się gnieciucha pozbyć. Według słów pana Krzysztofa po zapaleniu światła "gnieciuch" zamieniał się w słomkę i tę słomkę nałeżało podnieść wyjść przed dom i wyrzucić za siebie (przez któreś ramię). Gnieciuch zamieniał się wtedy w lepką maź. Może ktoś pamięta ten skecz? Ja nie miałam okazji sprawdzić tego sposobu, ponieważ (stukam w niemalowane) mój gnieciuch zostawił mnie w spokoju.
Pozdrawiam Beata
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Moja historia
Witam.
Nazywam się Małgorzata, mam 23 lata i do tej pory byłam przekonana, że w moim życiu nic paranoramalnego mnie nie spotaka. A jednak myliłam się.
Niecały miesiąc temu jak zwykle położyłam się spać około godziny 23:00. Bardzo długo nie mogłam zasnąć. Prześladował mnie dziwny lęk. Jakieś nadnaturalne przeczucie nie dawało mi zamknąc oczu. Była 00:30. Moje ciało ogarnęły dreszcze, następnie poczułam wszechogarniający paraliż. Nie mogłam ruszyć nawet palcem u ręki. Czułam się tak jakby coś próbowało opanować moje ciało.Tak jakby coś mnie trzymało i nie chciało puścić. Próbowałam krzyczeć, ale nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Trwało to około trzech minut. Kiedy to się skończyło poczułam wielka ulgę a jednocześnie wielki strach przed tym "czymś".
Pozdrawiam.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: zmora
Hallo dla Fundacji Nautilus
Po przeczytaniu artykulu Ujrzec ducha chce wam przedstawic historie ktora mnie sie przydazyla. Od dziecka slyszalam o „zmorach” i „strzygach” ale za bardzo w to nie wierzyłam i przychylałam sie do tego ze to jakies problemy z sercem lub problemy z krazeniem do czasu az mnie sie to ”cos” tez przydarzylo. Dostalam mieszkanie w nowo wybudowanym bloku, bylam jego pierwsza lokatorka. Bylo to trzecie ostatnie pietro .Mieszkalam juz pare miesiecy . Spalam z trzy letnim synem w jego pokoju , obudzilam sie nad ranem okolo 4 i slysze ciche i delikatne kroki ktore ida z kierunku drzwi wyjsciowych przez pokoj dzienny do pokoju syna, podchodza do lozka gdzie lezalam i nagle „cos” ciezkiego zwalilo sie na mnie i przygniotlo mnie do lozka, nie czułamn strachu tylko zdziwienie i ciekawosc co dalej. Zaczynałam mieć problem z oddychaniem bo to „cos” było tak ciężkie że nie byłam w stanie unieść piersi aby oddychać, gdy nagle to „coś” po prostu powoli zeslizgneło sie na podłoge jak by byla to jakas galareta, czulam to zeslizgiwanie i za chwile znowu slysze kroki oddalajace sie w kierunku drzwi wyjsciowych i troche na korytarzu kierujace sie w strone schodow ale juz nie slyszalam ich schodzacych po schodach. Slyszalam kroki na korytarzu bo lozko przylegalo do sciany odgradzajacej pokoj od korytarza. Do rana juz nie zasnelam a potem przez jakis czas balam sie ze to znowu przyjdzie, chociaz wtedy nie czulam strachu, ale nigdy nie wiadomo co moze bys nastepnym razem. Od tego czasu minelo juz prawie 30 lat ale pamietam to bardzo dokladnie. Nie wierze by byly to jakies problemy ze zdrowiem/sercem/ bo serce mam do dzisiaj w porzadku a do tego przez te lata doswiadczylam wiele innych problemow zdrowotnych , mialam wypadek samochodowy i to niedawno a juz dzis zapomnialam o bolach ktore mi wtedy towarzyszyly, mam za soba 8 operacji i tez juz nie wiele pamietam , a tego wydarzenia nie potrafie zapomniec. Pozdrawiam
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Moje spotkanie ze "zmorą nocną".
Witam!
Mam na imię Darek i mam 16 lat. Jestem stałym odwiedzającym stronę fundacji. Czytając artykuły o duchach napotkałem na listy relacjonujące zjawisko określane przez was mianem "zmory nocnej" otóż sam padłem ofiarą podobnego zjawiska.
Mianowicie w zeszłym 2007 roku miałem sen którego nigdy wcześniej sie nie powtórzył. W owym śnie wstaje jak co dzień do szkoły ubieram się i zachodzę na parter do kuchni wchodząc do niej w oknie zza prawie całkiem zamkniętych żaluzji przebłyskuje kilkakrotnie demoniczna twarz o ironicznym uśmiechu (coś w stylu tej ze zwierciadła w kopciuszku) ja bagatelizuje to o dziwo i siadam chcąc ubrać buty nagle zasłona zaczyna sie poruszać a mnie ogarnia niemoc nie mogę nabrać powietrza ani wydobyć z siebie dźwięku słyszę mamę zachodząca po schodach ale nie mogę wezwać jej na pomoc. Ta siła w śnie była tak obezwładniająca że nie mogłem nic zrobić zupełnie jakby mi coś chciało zabrać dusze. Mało tego kiedy już się obudziłem nazajutrz to zamknąłem oczy i w skupieniu wyobraziłem sobie ta twarz i znowu teraz już w pełni świadomy na żywo zacząłem odczuwać tą niemoc nie wiem ile to
mogło trwać 10 - 15 sekund po czym ustąpiło w obu przypadkach tak w śnie jak i na żywo modliłem się w myślach i chyba to pozwoliło mi się
wyswobodzić. Od tamtej pory zacząłem się częściej modlić i nosić krzyżyk na szyi. Nie wiem co to było ale jak się okazuje nie ja jeden się z tym spotkałem mam nadzieję że to dobry materiał na artykuł gdyż zjawisko jak widać przyjmuje formę "społeczną"
Pozdrawiam całą załogę Fundacji Nautilus:)
zmora senna.
W pazdzierniku lub listopadzie 1996 r. mieszkalem w Krakowie. Bylem studentem prawa UJ i mieszkalem na stancji przy ul. Wl. Zelenskiego. Byl to nowy pietrowy dom z mieszkalnym poddaszem. Wlasnie na tym poddaszu byly dwa pokoje - wiekszy, w ktorym mieszkalo 2 innych mezczyzn, i drugi, mniejszy, ktory zajmowalem od 3 lat ja. Na parterze mieszkali wlasciciele domu, na pietrze ich dzieci. Lokatorzy wiekszego pokoju na poddaszu zmieniali sie praktycznie co roku. W pazdzierniku jeszcze dobrze sie nie znalismy i zachowywalismy pewien dystans. Pewnej nocy - daty kompletnie nie pamietam, obudzilem sie, czujac obecnosc kogos w moim pokoju. Bylem przekonany, ze to moi sasiedzi przyszli, aby zrobic mi jakis dowcip - przyszyc mnie do lozka czy cos takiego. Lezalem na boku, czujac, ze cos siada mi na nogach tzn. jakby cos chcialo usiasc przy mnie na lozku, ale usiadlo mi na nogach. Pomyslalem, ze powiem cos w rodzaju- Chlopaki juz nie spie, dajcie spokoj, ale, ku memu zdziwieniu, poczulem, ze nie moge wyksztusic slowa, ani sie ruszyc w jakikolwiek sposob. Moglem tylko lezec z otwartymi oczami.
Czulem, ze to cos siedzace mi na nogach przesuwa sie wyzej. Czulem jakby zimna dlon przesuwajaca sie po moich plecach. Bylem juz porzadnie przestraszony. Dodatkowo czulem cos takiego, jakby posciel owijala sie wokol mnie. Po dluzszej chwili udalo mi sie wykonac ruch noga - cos w rodzaju kopniecia tego czegos, co na mnie siedzialo. Wtedy to zniknelo. Odzyskalem swobode ruchu, ale bylem tak roztrzesiony, ze ... zaczalem sie modlic. Az do switu nie zmruzylem oka. Potem uznalem, ze to byl tylko taki sen. Nastepne kilka tygodni uplynelo spokojne. Niestety, ktorejs nocy znowu sie obudzilem, znowu czujac tajemniczego goscia w pokoju. Tym razem czulem tylko paraliz. Bylem tym razem juz bardzo przerazony. Niemal automatycznie zaczalem sie modlic - wtedy to cos jakby sie zawahalo - nie czulem tym razem zeby na mnie usiadlo. Im bylem bardziej skupiony na modlitwie, tym to cos oddalalo sie. W koncu poczulem ,ze moge sie ruszac. Tego ranka przesunalem swoje lozko w inne miejsce pokoju. O dziwo, po tym zjawisko sie nie powtorzylo. Zdazylem o tym powiedziec corce wlascicieli - Emilce, ktora opwiedziala to rodzicom. Jej matka poprosila mnie abym o tym nie opowiadal, bo ich syn nie bedzie mogl w nocy spac - a jego pokoj byl tuz pod moim.
Bylem przekonany, ze to cos juz do mnie nie wroci, ale po kilku latach, kiedy mieszkalem w Lodzi, byl to rok 2001, znowu w nocy obudzila mnie czyjas obecnosc. Tym razem mieszkalem z rodzicami, w bloku, w M3. Rodzice + sunia jamniczka spali w duzym pokoju, ja w malym. Nikt obcy nie mial prawa sie pojawic - pies by go wykryl natychmiast. Znowu poczulem paraliz, ale tym razem sie nie modlilem. Bylem autentycznie wsciekly, ze to cos nachodzi mnie w moim wlasnym mieszkaniu. Zaczalem to cos wyzywac, przeklinac, uzywajac najgorszych slow. To odnioslo skutek, bo to cos sie wycofalo i to znacznie szybciej, niz wtedy, kiedy sie modlilem. Pamietam, ze taka rzecz jeszcze raz sie powtorzyla - jakis rok pozniej. I wtedy rowniez staralem sie byc bardzo agresywny, a nawet staralem sie to cos scigac i wygnac z mieszkania. Po tym wydarzeniu znow mialem spokoj.
W 2005 roku w listopadzie, rzucony tam przez los, kilka nocy spedzalem w schronisku Kelly's Hostel w Cork w Irlandii. Spalem na pietrowym lozku, na gorze, na dole spala moja dziewczyna. I znowu poczulem znajomy paraliz. I tym razem, nauczony doswiadczeniem, zaatakowalem to cos. Bardzo szybko ucieklo, a ja bylem bardzo zadowolony.
Ostatni raz przygoda z przybyszem spotkala mnie w listopadzie 2005 r.
Tym razem mieszkalismy w Bielsku-Bialej. My tzn. moja dziewczyna i ja. W tym przypadku nie poczulem paralizu, wyczuwalem tylko obecnosc tego czegos. Wtedy nastapilo cos dziwnego, poniewaz poczulem, jakbym opuszczal wlasne cialo i rzucam sie w pogon za tym czyms. Dokladnie widzialem siebie na lozku. Obok lezala moja dziewczyna. Zaczalem do niej krzyczec, zeby sie obudzila i pomogla mi wygnac to cos. Mimo, ze darlem sie na caly glos, jak mi sie wydawalo, nie obudzila sie od razu. Potem opowiadala, ze wydawalem z siebie tylko ciche mrukniecia, co ja w koncu obudzilo. Zaniepokojona potrzasnela mna, co dokladnie z zewnatrz widzialem. I wtedy blyskawicznie wrocilem do swego ciala i sie obudzilem. Szczerze mowiac, teraz z niecierpliwoscia oczkuje kolejnej wizyty - nie
ukrywam, ze zamierzam bardzo ostro to cos potraktowac.
Z powazaniem
Rafal K.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zmora nocna
Droga Fundacjo piszę gdyż wydarzyła sie ostatno dziwna historia w moim życiu. Często czytałam stronę lecz do tej pory było wszystko dla mnie obce ..aż to tej nocy..
Od wieczora czulam sie jakos nie swojo w pokoju ktory niedawno mam gdyz sie zamienilam z rodzicami. Zasnelam przy lampce, muzyce i telewizorze gdzie wyswietlaly sie tylko piosenki obudzilam sie o 3 w nocy albo cos troszke przed ale to traktuje jako przypadek bo bolal mnie żolądek zrobilam herbaty i poszlam spac lampka dalej sie palila, muzyka grała i telewizor był włączony. Po jakims czasie na granicy snu wylaczylam najpierw telewizor i za chwilke siegnelam reka do tyłu by zgasic lampke. W tym momencie czulam ciezka ciemnosc i jak cos uchylilo mi lekko koldre i pod duzym ciężarem zaczelo mnie dusic, bylam przerazona zaczelam krzyczec ale nie slyszalam swego glosu nie mogłam dać rady sie bronić. Ciągle mialam mysl ze nie chce palić lampki aby czegos nie zobaczyc., Staralam sie krzyczec jakis czas az wkoncu przestalam i czekalam az to sie skonczy.....pozniej nie pamietam juz nic tylko fakt ze leze na lozku i mysle o tym co sie stalo jakby z lekkim opoźnieniem ale tak obojetnie i nie mam przekonania takiego ze sie przed chwila obudzilam z myslą ale mialam sen poprostu nie pamietam. Jeśli to wszystko było sprawą wyobraźni to dlaczego po odzyskaniu świadomości wszystko było zgaszone? Jeśli śnił mi sie fakt że gasze to po przebudzeniu powinno wszystko grać ...Od tego czasu lampki juz nie gasze..
Nie wiem co mam o tym myśleć, może wy pomożecie mi zrozumieć. Prosze o odpowiedz co sie ze mna stało. jestem pełonoletnia i nie kręci mnie wymyslanie historyjek.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: zmora nocna
Witam załogę FN.
Myślałam już wcześniej o napisaniu o tym do Was, ale nie chciałam zawracać Wam głowy swoją osobą, ostatecznie przesądziło o tym wydarzenie, mające miejsce ubiegłej nocy. Pozwólcie, że zacznę od początku. Kilka lat temu zaprosiłam do siebie na noc najbliższe koleżanki. Byłyśmy wtedy nastolatkami. W nocy, żeby sie nastraszyć zaczęłyśmy wywoływać duchy. Wiem, że wiele osób w tym wieku to robi. Gdy skończyłyśmy nawoływać duchy, zawiał silny wiatr i z impetem otworzyło się okno w pokoju. Zaznaczam, że było to całkiem nowe plastikowe okno, które nie miało prawa się same otworzyć.
Nie wiem, czy ma to jakiś związek z moim problemem, ale do dziś nie mogę zapomnieć o tym wydarzeniu. Wydaje mi się, że właśnie od tamtego momentu (o żadnych wcześniejszych nie pamiętam) zaczęła nawiedzać mnie w nocy zmora. Do niedawna nie miałam pojęcia, że tak jest to określane. Kiedy trafiłam na artykuł o zmorach nocnych na stronie FN, wiedziałam że to samo spotyka mnie. W artykule czytałam o pojedynczych przypadkach nawiedzania przez zmorę, a mnie dotyka to dość często. Tak samo było wczorajszej nocy. Wcześniej ten ucisk na klatce, niemożność poruszenia się i strach brałam za sen i wrażenie z nim związane. Jedna wczoraj wiedziałam już co mnie dręczy. Strach był tym większy, że nie mogłam się obudzić co tak usilnie starałam się osiągnąć. Boję się na myśl do czego dojdzie, gdy kiedyś faktycznie nie zdążę się obudzić. Tym bardziej, że jak już wspominałam nie był to pierwszy raz. Zastanawiam się, czy jest jakiś sposób, aby tę zmorę przepędzić i pozbyć się jej raz na zawsze.
Z wyrazami szacunku:
Kamila
P.S.
Jeśli przyda się na coś wam ten tekst i zechcecie go opublikować, zezwalam na ujawnienie mojego adresu e-mail, gdyż skorzystałam z niego specjalnie na potrzebę wysłania tego tekstu, a może ktoś z czytelników ma podobne doświadczenia i będzie potrafił mi pomóc.
/mailto: wesola_owieczka@o2.pl /
Historie o demonicznych istotach, które próbują "wejść" w ciała śpiących ludzi powtarzają się od wieków. Ta sprawa często stawała się inspiracją dla malarzy.
Ten tekst na pewno sporo osób "zaniepokoił"... Oto, co na temat "zmory" udało nam się zebrać z lektury książek o wierzeniach kultury ludowej.
Zmora jest istotą półdemoniczną, która przybiera postać małych zwierzątek czy przedmiotów. Jednak rodowód zmory wywodzi się przede wszystkim od dusz dziewczyn lub kobiet . Zmora jest półdemonem zdecydowanie szkodliwym dla ludzi. Jest to złośliwa istota dusząca czy też wysysająca krew ludzi pogrążonych we śnie. Zdarzało się także, że atakowała zwierzęta gospodarskie - najczęściej konie. Duszenie śpiących ludzi jest głównym wątkiem, na którym oparta jest ta postać, ale na znacznych obszarach Słowiańszczyzny wątkowi duszenia towarzyszą też dwa inne motywy: wysysanie mleka z piersi oraz ssanie krwi.
Zmorą była przeważnie dusza wychodząca z człowieka podczas snu, o czym sam nawet mógł nie wiedzieć. Powszechnie uważano, że zmorą zostaje siódma córka tych samych rodziców. Wtedy dusza takiej dziewczyny przemienia się w zmorę i atakuje ludzi, podczas gdy jej ciało leży uśpione w domu. Znane są także wierzenia, że zmorą urodzi się dziewczynka, gdy jej matka będąc w ciąży, przejdzie między dwoma innymi ciężarnymi kobietami. W Serbii, Chorwacji i Czechach uważano, że osoba posiadająca obfite brwi lub brwi zrośnięte nad nosem w nocy przemienia się w zmorę. Chodzi tu o skojarzenie się w umyśle ludu obrazu dwu gęstych, zrośniętych ze sobą brwi z obrazem dwuskrzydłej zmierzchnicy, zaś jak wiadomo, ćma jest uważana z jednej strony za bardzo częste wcielenie duszy ludzkiej, a z drugiej - za wcieloną duszę wiedźmy lub zmory. W Polsce te poglądy kłócą się z innymi, według których bardzo gęste, zrośnięte brwi u ludzi zdradzały siłę fizyczną, mądrość lub wróżyły wyróżnionym przez nie osobom szczęście i bogactwo. Zmora mogła przybierać różne postacie - najczęściej kota, łasicy, żaby, myszy czy szczura i pod tą postacią atakowała ludzi. Do domu, w którym śpi człowiek, mogła wejść przez najmniejszą nawet szczelinę w drzwiach, oknie, ścianie. Prawie wszędzie uważano, że zmora atakuje głównie ludzi śpiących na wznak - jest to zrozumiałe, gdyż człowiek śpiący właśnie w tej pozycji ma zazwyczaj ciężki sen. Uważano, że zmory lubiły szczególnie znęcać się nad położnicami, dziewczętami i młodymi chłopcami. Niekiedy zmora atakowała osoby, do których w prawdziwym życiu, gdy ma postać człowieka, czuła nienawiść. Zmora męczyła w różny sposób. Zazwyczaj kładła się całym swym ciężarem na klatce piersiowej swej ofiary i niekiedy wkładała język do ust śpiącego, wysysając jego ,,soki". Czasami robiła też w ciele swej ofiary maleńki otwór i piła z niego krew. Ślady po ukąszeniu pluskiew, komarów czy innych insektów były uważane za znaki działania zmory.
Aby ochronić się przed zmorami najlepiej było zmienić miejsce spania - gdy nawiedzała kogoś zmora powinien zmienić łóżko, pokój czy nawet dom. Było to trudne do wykonania i istniały też inne sposoby na nie dopuszczenie do siebie zmory - na przykład przerwanie nitki po usłyszeniu skrzypnięcia drzwi, oznaczającego przybycie zmory. Aby w nocy nie stać się jej ofiarą zalecano zasypiać na brzuchu. Przed zaśnięciem należało poruszyć dużym palcem u prawej nogi. Dobrze też było przed snem włożyć palec do odbytu, gdyż zmora poczuwszy przykry dla niej zapach nie próbowała zbliżać się do śpiącego.
Mora (u nas zmora) jest pospolitą nazwą słowiańską dla tej istoty. Znają ją wszyscy Słowianie zachodni, południowi i część Ukraińców. Słowo mora (kikimora, mara) pochodzi od słów ,,morzyć" lub ,,zmarły". U Bułgarów jednak nazwa mory zdaje się nie być powszechnie znana, a o duszenie ludzi oskarżony tu bywa upiór i tałasym (demon domowy). Ale słowo kikimora jest tam w powszechnym użytku także dzisiaj i oznacza po prostu brzydką dziewczynę.
Zmora zaliczana była do najbardziej złośliwych i nieubłaganych demonów, w walce z którymi, rzadko który środek był naprawdę skuteczny. Jest to zresztą najzupełniej zrozumiałe bo przecież duszenie przez zmory często było spowodowane stanami chorobowymi, przepiciem, przejedzeniem czy też nadmiernym zmęczeniem.
Pt, 22 luty 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.