Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 6144x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Czw, 3 lip 2008 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

Nie można je zakwalifikować jednoznacznie do katalogu “duchy”, “UFO” czy “śmierć kliniczna”. Nazywamy je “nietypowymi historiami”.

Fundacja NAUTILUS porządkuje archiwa i ustala strategię działania w nowych warunkach! :) Tak można w największym skrócie określić ostatnie dni w FN. Jak już Wam pisaliśmy najważniejszym celem w tej chwili dla nas jest wybudowania Bazy z prawdziwego zdarzenia, gdyż materiałów (zdjęć, relacji, zwykłych listów, a przede wszystkim książek i materiałów multimedialnych) przybywa w iście sprinterskim tempie i po prostu musimy mieć nowe pomieszczenia, klimatyzowane i komfortowe. Wystarczyło kilka tygodni, aby powstały ogromne zaległości w emitowanych materiałach i aby pozapychały nam się katalogi "Do Publikacji". Ludzi odwiedzających strony FN przybywa i wielu z nich chce opowiedzieć nam swoją historię (zasłyszaną lub własną), przesłać zdjęcia czy film. Aby to wszystko pokazywać na stronach FN potrzeba by zatrudnić zespół ludzi, którzy zajmowali by się tylko i wyłącznie tym, co... oczywiście jest niemożliwe. Na razie! ;) Będziemy zmuszeni zbierać wiele listów czy opowieści w jeden materiał i w ten sposób nadrabiać zaległości. Tak będzie ze zdjęciami UFO, tak też będzie z „nietypowymi historiami”. Co się kryje pod tym określeniem? Ot, po prostu – nie wiadomo, jak je przyporządkować. A są ciekawe z tego czy innego powodu. Czy są prawdziwe? To już zupełnie inna historia, ale my musimy stosować zasadę „ograniczonego zaufania”. Badać każdą sprawę czy zdjęcie tak jak zbadaliśmy sprawę Zdanów nie sposób... A więc „nietypowe historie”, a zaczynamu od e-maila o sile człowieka w momencie zagrożenia życia. Sile nadludzkiej. Strach przed utratą życia wyzwala w nas pokłady energii, które czynią z każdej istoty ludzkiej „nadczłowieka”. Słyszeliśmy historie o tym, że starsze kobiety były w stanie unieść do góry bok samochodu, aby wydostać uwięzionego pod nim syna... Ciekawe, że potwierdza się także zjawisko całkowitego osiwienia w momencie stresu. Osiwienia w ciągu... sekund! siła strachu Dzien dobry ! Dzisiaj dostalam list od kolezanki , ktora jest chora.Bardzo sie boi. Caly jej list jest to jeden wielki strach przed czekajaca ja prawdoodobnie operacja. To zrozumiale. Strach towarzyszy nam od urodzenia az do smierci. Jednych paralizuje ,innych mobilizuje do dzialania. Nie chodzi mi jednak o strach dlugotrwaly i jego wplyw na psychike czlowieka. Jest na ten temat wiele prac naukowych.Ja chce opisac trzy sytuacje z z zycia moich najblizszych ,w ktorych odegral role strach NAGLY i to co dzialo sie fizycznie z organizmem w tym momencie. Mowi sie, "ze strachu odjelo mi mowe","zjezyly mi sie wlosy na glowie","sparalizowalo mnie".Pod wplywem strachu przed dzikim zwierzeciem ludzie potrafia na przyklad wspiac sie na najwyzsze drzewo w lesie.Czytalam kiedys o czlowieku,ktory ze strachu przed atakujacym go dzikiem wskoczyl mu na grzbiet i walczyl z nim. Pierwsza historia dotyczy mojego taty,ktory ze strachu stal sie fakirem.Kiedy chodzilam do szkoly podstawowej, musialam w ramach doswiadczenia z biologii wyhodowac w słoiku fasole. Chyba kazdy to robil. Ja swoje dwa duze sloje postawilam na parapecie okna. Pewnej nocy zerwal sie silny wiatr. Otworzylo sie nagle, niedomkniete widocznie okno i moje sloje spadly z wielkim hukiem na podloge roztrzaskujac sie na drone kawalki. Od przeciagu zatrzasnely sie z lomotem tez drzwi. Moj tata zerwal sie na nogi i wpadl do pokoju boso. Zapalil swiatlo,podbiegl do okna, zamknal je, sprawdzil czy nic sie nikomu nie stalo i z uczuciem ulgi, ze to tylko sloje a nie trzecia wojna swiatowa opadl na fotel. Wtedy dopiero spojrzelismy na jego bose stopy. Przebiegl przeciez po podlodze uslanej szklem! Nie mial nawet malego skaleczenia! Druga historia dotyczy mojego meza. Jechal z moim kuzynem samochodem. Prowadzil kuzyn .Jechali z duza predkoscia. Byla to droga we Francji. Maz sprawdzal trase na mapie i gdy podniosl glowe, stwierdzil z przerazeniem, ze kuzyn pedzi wprost na skrzyzowanie z droga glowna. Wiedzial juz co ich czeka. Widzial nadjezdzajacy z lewej strony samochod. Krzyknal tylko "hamuj!" i ze strachu przed czekajacym ich zderzeniem napial wszystkie miesnie. Wypadek byl powazny. Wylecialy szyby,akumulator, krecili sie po szosie jak bak.Ten drugi samochod dachowal.Maz barkiem uderzyl w slupek pomiedzy drzwiami w samochodzie.Wygial go tak,ze drzwi nie mozna bylo otworzyc.Wyszedl z samochodu przez przedni otwor po szybie.Wrocili do kraju autobusem bo samochod odholowano do kasacji.Jak sie okazalo ,nie mial zadnych obrażen ,nawet siniaka na barku, ktorym wygiał blache samochodu! Trzecia historia ,to historia niezyjacego juz brata mojej babci.Jako dziecko wyjechal z rodzicami i rodzenstwem do Francji.To byla przedwojenna emigracja za chlebem. Duzo sie od tamtej pory ,jak widac ,nie zmienilo. Jako 20-paro letni chlopak w 1940 roku wstapil do Samodzielnej Brygady Strzelcow Podhalanskich. Bral udzial w bitwie o Narwik.Byl zwiadowca i wpadl w rece Niemcow. Poniewaz jego przesluchanie nic im nie dalo ,niemiecki dowodca kazal go rozstrzelac.Jeden z zolnierzy wyprowadzil go na droge prowadzaca do lasu. Szedl za nim z karabinem.W pewnym momencie powiedzial "uciekaj". Wujek byl pewien ,ze strzeli mu w plecy ale zaczal biec. Ten Niemiec rzeczywiscie darowal mu zycie.Tydzien jeszcze zabralo mojemu wujkowi przedostanie sie do jego oddzialu. Kiedy wrocil, nikt go nie poznal. Nie tylko dlatego, ze mysleli ,ze nie zyje. On byl zupelnie siwy! Mlody wtedy chlopak osiwial ze strachu w ciagu tych kilku minut na drodze ,kiedy czekal na swoja smierc. Jego wlosy pozostaly juz do konca zycia biale jak snieg. Kiedy pozniej ,po wojnie wozil swojego syna do przedszkola, czesto brano go za jego dziadka. Takie to sa moje trzy historie o tym, co potrafi strach. A moze macie inne przyklady? Napiszcie prosze. Pozdrawiam z mokrej i wietrznej Irlandii. Grazyna /J....../ Druga historia dotyczy niezwykłych zbiegów okoliczności. Czasami wydaje się, że mogą być one dowodem, że w naszym życiu właśnie nie ma przypadków... Dziwne zdarzenie. Znalazłem w książce OKRUCHY WOJNY” dziwne wydarzenie które działo się w okresie II wojny światowej. To chronologiczna opowieść o tej wojnie ale na podstawie 150 –ciu wspomnień ludzi którzy w niej uczestniczyli. W jednym z rozdziałów pod tytułem „Wszędobylski samarytanin” jest następujący opis: WILLIAM M. MILLER w nocy 21 lutego 1940 ma wypadek swoim nowym samochodem , na śliskiej drodze. Przejeżdżający tą drogą niejaki WARREN FELTY uratował mu życie zawożąc go do szpitala. Ci dwaj spotykają się w czasie wojny.1945 r Oboje zostali zastrzeleni nad Niemcami byli pilotami B-17 ale służyli w innych jednostkach I po zestrzeleniu byli przetrzymywani w innych obozach. 1945r aby nie zostali wyzwoleni przez armie Radziecką zostali zmuszeni do tzw. 120 km „Marszu Śmierci” w czasie największej od 80 lat śnieżycy. Wielu z jeńców nie dotarło do celu. I tez MILLER słabnie i przewraca się do zaspy, widzi, że mijają go jeńcy, ale żaden z nich nie chce albo nie ma już sił by mu pomóc. Myśli że już TU umrze I nie doczeka wolności. Ale przechodził FELTY i to on mu pomógł, doprowadził do postoju w którym nabrał on sił i mógł doczekać wyzwolenia. Jest jeszcze trzecie zdarzenie w tej złożonej i niezwykłej historii. MILLER jest bliski utraty pracy. Nie może znaleźć lokalnego dystrybutora produktów firmy, w której pracował . Zatrzymuje się przed restauracja motocyklista, który nigdy w niej nie był , jest to... FELTY (!) który pomógł mu podpisać umowę z firmą, w której pracował. Jego słowa ‘ Przejeżdżałem obok i nagle coś kazało MI się zatrzymać”! Dla mnie są to nieprawdopodobne zbiegi okoliczności że dwaj nie znający się ludzie spotykają się w takich okolicznościach I w tak różnych miejscach. Ciekawe, co takie spotkanie powoduje? Pozdrawiam SŁAWOMIR [...........] Kolejna „story” dotyczy bardzo kontrowersyjnej teorii znikających przedmiotów. Na czym ona polega? Ten e-mail dobrze opisuje to zjawisko Znikający kamień Szanowna Redakcjo Nautilusa, Wysłuchałem niedawno archiwalnej audycji o znikających przedmiotach i chciałbym podzielić się z Wami pewną historią. Pewnego dnia kolega pokazał mi pewien przedmiot, ktory nazwał "piorunem". Był to jakby kamień, o podłużnym kształcie i zaokrąglonych końcach, z których jeden był węższy. "Kamień" ten z łatwością mieścił sie w dłoni, a jego kolor przypominał ciemno brązowy bursztyn. Był on matowy, a wzdłuż jego osi pionowej przebiegał wąski otwór. Można by powiedzieć, że to jakaś ozdoba, ale nigdy wczesniej nie widzialem takiego przedmiotu. Po kilku dniach kolega (cały czas nazywał ów kamien "piorunem") stwierdził, że ten zniknął akurat w czasie burzy. Zapomniałem o tym wydarzeniu na kilka lat, do czasu, gdy pewnego dnia, będąc nad rzeką na rybach, znalazłem przy brzegu identyczny kamień. Zabrałem go do domu i schowałem w szafce z różnymi drobiazgami. Gdy po kilku tygodniach chciałem ten przedmiot pokazać komuś, nie było go na miejscu. Później przeszukałem wszystkie zakamarki, ale "jak kamień w wodę". Chciałbym spytać za Waszym pośrednictwem, czy powstawanie takich przedmiotów jest znane i opisane (czy powstają w wyniku np. stopienia piasku w wyniku wyładowania atmosferycznego)? Czy ktoś z czytelników znalazł taki przedmiot? I co ważniejsze, czy zdarzyło się, że zniknął jak kamień mojego kolegi i mój? Marek Niestety, w naszym archiwum nie ma historii, która choćby zbliżała się do tej opisanej przez pana Marka. Na koniec opis czegoś, co pewnie pasuje do kategorii „spotkania z duchami lub demonami”, ale... zresztą przeczytajcie sami. Ktoś lub cos w pomieszczeniu (czarna plama) Witam Wszystkich, Chciałabym opisać Wam cos co mnie spotkało w tym roku. Mam 24 lata i kończę psychologię a czytelniczką Nautilusa jestem od dawna. Oto historia, którą chciałabym się z Wami podzielić. Odetchnęłam z wielką ulgą jak dowiedziałam się, że wreszcie wyprowadzę się z domu, którego nienawidziłam i w którym aż gęto było od czegoś złego. Trzy lata temu zamieszkaliśmy razem z moim narzeczonym w nowym mieszkaniu. Wszystko pięknie, ładnie. Na początku tego roku wyprowadził się ode mnie by wykończyć swoje nowe mieszkanie, na które czekaliśmy przez ostatnie 2 lata. Odkąd zostałam w mieszkaniu sama zawsze mam takie dziwne uczucie, że jedna sama nie jestem... Chociaż traktowałam to jako czyste żałosne "cykorowanie" (zawsze byłam cykorem wieczorowym) to jednak, nawet jeśli byłam sama w innym miejscu to zawsze miałam wrażenie, że coś mi towarzyszy. (Nie wspominając o domu, w którym mieszkałam poprzednio: psy obszczekiwujące ściany albo puste pomieszczenia, rzeczy znikające same itp.) Niedawno tak jak zwykle położyłam się wieczorem spać (sama). Obudziłam się po pewnym czasie, ale poczułam, że coś jest nie tak - jakoś dziwnie. Sięgnęłam po włącznik lampki nocnej ale nie chciał się zapalić. Pomyslałam, że może żarówka się przepaliła i wstałam z łóżka by zapalić duże światło. To także się nie włączyło. No nic, awaria prądu pewnie. W mieszkaniu było dziwnie ciemno. Poszłam po omacku do kuchni po zapałki by zapalić świeczki. Zapalam jedną, nic. Zapalam drugą - też nic. Tak jakby zapałki w ogóle nie reagowały. A nie były mokre czy stare. Wcześniej ich używałam. To już mnie na serio przestraszyło zważając na to, że cały czas czułam się wyjątkowo dziwnie i obco we własnym mieszkaniu. Wróciłam do łóżka. Poczułam nagle straszne rozdrażnienie i takie dziwne uczucie jakby wokół mnie "gęstniało" powietrze. Przewróciłam się na plecy i spojrzałam w górę. Do sufitu "przylepiona" była wielka czarna plama, która jakby skuliła się jak na nia spojrzałam. Przeraziłam się i zaczęłam krzyczeć, ale nie wydawałam z siebie żadnego dzwięku. Tak jakby mi głos odebrano. Krzyczałam ile sił ale nic - zero dzwięku... Byłam już tak przerażona, że myślałam tylko o tym by to znikło i dało mi spokój. Zamknęłam oczy i obudziłam się krzycząc przeraźliwie. Spojrzałam w górę, nie było śladu po czarnej plamie, światła działały. Wszystko w porządku pomyślałam - to tylko wyjątkowo paskudny koszmar, ale jak spojrzalam na kredens zabaczyłam leżące tam pudełko zapałek z zapałkami obok... Nadal chciałabym wierzyć, że to był rzeczywiście tylko paskudny koszmar senny, ale już kiedyś miałam podobną sytuacje podczas snu: Obudziłam się (na 100% się obudziłam) i nie moglam się poruszyć ani wydobyć z siebie żadnego dźwięku - tylko plamy nie było ;) Co o tym sądzicie? Te „zapałki” sugerowały by, że nie był to koszmar senny, ale wszystko działo się „w realu”. Ostatnio nasze archiwum wideo wzbogaciło się o wspaniałą serię sfilmowanych historiach o najsłynniejszych w USA nawiedzonych domach. To bezcenny materiał, zwłaszcza dla osób, które mają na co dzień do czynienia z przypadkami nawiedzeń. W jednym z odcinków jest tam opis, jak to świadek nawiedzenia opisywał pojawienie się na ścianie czarnej plamy, która zachowywała się niczym żywa istota. Czy to akurat było to? Na to pytanie zna tylko odpowiedź „Kronika Akaszy” (1 (1 „Kronika Akaszy” to miejsce, gdzie magazynowa jest cała wiedza dotycząca wszechświata. Mówią o niej wedy, a także np. Sumerowie. Wiele osób uważa, że jasnowidzenie to jedynie umiejętność korzystania z tej „biblioteki”.

Komentarze: 0
Wyświetleń: 6144x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Czw, 3 lip 2008 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.