Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... /Albert Einstein/
Kiedy po raz pierwszy w życiu siadła przy fortepianie, nagle... zaczęła grać znany standard muzyki klasycznej! – nieprawdopodobny przypadek niewidomej Yoo Ye-eun
Jeżeli jesteście zwolennikami reinkarnacji, nie macie łatwego życia. Wszelkie dyskusje z ludźmi nie wierzącymi w wędrówkę dusz są bowiem walką z wiatrakami. „Co za głupoty... dlaczego ja nie pamiętam tamtego życia?!”, „Stek bzdur nawiedzeńców i sekciarzy!”, „Czyli co... w zwierzątka się niby też wcielamy, tak? Popukaj się w głowę!” – z trudem powstrzymując rozbawienie wasi oponenci będą szyderczo sprowadzać reinkarnację do jednej z tysiąca egzotycznych wizji świata, w którą wierzą jacyś naiwniacy ze wschodu. Trzymając się ze śmiechu za brzuch będą się przekonywać was długo i radośnie, że „nie ma, nie było i nie będzie nigdy żadnych dowodów na reinkarnację. A dlaczego? A dlatego! – tak mniej więcej będzie wyglądać ta dyskusja.
Mamy dość rozległe doświadczenie w tego typu dyskusjach i damy Wam dobrą radę. Żadne argumenty logiczne nie przekonają przeciwników reinkarnacji, że przecież gołym okiem widać wokół zdumiewającą niesprawiedliwość w momencie nardzin ludz: mamy pięknych i brzydkich, utalentowanych i beztalencia, chorych od dziecka i zdrowych jak z telewizyjnej reklamy nowej margaryny. Nie przekonają ich spostrzeżenia, że jest jakaś zagadka w tym nieprawdopodobnych "różnych warunkach przy starcie do życia", które sprawiają, że dla niektórych życie to "lekka przebieżka w stroju sportowym", a dla innych "ociekająca krwią praca w łagrze"... Nie interesuje ich przykład dziecka, które od urodzenia cierpi na raka kości i umiera w męczarniach w wieku lat 5-ciu, kiedy jego rówieśnik z ulic zdrowy i szczęśliwy właśnie dostaje od rodziców kolejną, drogą zabawkę... Przeciwnicy reinkarnacji tylko z pobłażaniem popukają się w głowę, jak „można wierzyć w takie brednie tych wschodnich sekt”. I nie interesuje ich to, że w reinkarnację wierzy co trzeci mieszkaniec naszej planety... Mają to gdzieś ;)
Jest tylko jedna, jedyna rzecz, która nawet tych najbardziej zajadłych prześmiewców stawia w pozycji „baczność, przed siebie patrz!”. Bo to jest mocna rzecz, panie i panowie! Co? A drobiazg, drobnostka. Można powiedzieć „taka mała błahostka”. Chodzi o pamięć małych dzieci. Śmieszne? Może, ale zanim pośmiejemy się wspólnie najpierw posłużmy się przykładem z naszego archiwum.
„Kochany Nautilusie,
Piszę do Was w sprawie syna mojej siostry, gdyż ta sprawa powinna was zainteresować. Z waszych stron dowiedziałam się o reinkarnacji i o tym, że małe dzieci czasami potrafią pamiętać coś z wcześniejszego wcielenia. Moja siostra wyszła za mąż w 2001 roku i już wtedy była w ciąży. Urodziła syna Sebastiana, który jest zwykłym, zdrowym dzieckiem, ale miał bardzo dziwną szramę na plecach, a raczej ma ją cały czas. Rodzice dziwili się, dlaczego ma tę szramę, ale siostra i jej mąż byli z tym u lekarza i ten powiedział, że to nic takiego.
Kiedy Sebastian miał dwa lata zaczął mówić, że on jeździł samochodem i że miał wypadek. Dlaczego o tym piszę? Bo zdarzyła się bardzo dziwna rzecz. Mąż mojej siostry Marek wziął kiedyś Sebastiana na kolana w swoim samochodzie, a siedział wtedy na miejscu kierowcy. Ja nie byłam tego świadkiem, ale podobno Sebastian wiedział wszystko. Pokazywał, gdzie trzeba włożyć kluczyk, wiedział nawet, jak zmienia się biegi i mówił o tym i o innych sprawach, których nie miał żadnej szansy wiedzieć od swoich rodziców ani od nikogo innego. W samochodzie nie chciał jednak siedzieć, bo jak mówił tam kiedyś stracił życie. Ta historia jest często powtarzana w mojej rodzinie i myślę, że powinniście mieć ją w swoim archiwum Nauatilusa,
Pozdrawiam załoge „
E.
Przypadki dzieci posiadających pamięć z wcześniejszego wcielenia bynajmniej nie są rzadkością. Nikt się nie dowiaduje o takich dzieciach z prostego powodu – rodzice przerażeni zachowaniem własnego dziecka zachowują tę informację dla siebie. Rzadko zdarza się, że udaje nam się o takim przypadku dowiedzieć... Tym razem wszystko wskazuje na to, że właśnie trafiliśmy na „dobry trop”. Oczywiście pomogła nam nasza czytelniczka (powiemy Wam szczerze, że jesteśmy coraz bardziej dumni z tego, kto czyta nasze strony... to dla Was w końcu robimy ten serwis!)
Witam droga Załogo FN!
Nie będę zbytnio owijał w bawełnę, jednakże muszę Wam złożyć serdeczne gratulacje i podziękowanie za taką dobrą pracę, jaką wykonujecie dla czytelników i notabene dla Was samych! :)
A teraz do meritum. Dziś rano wszedłem na portal o2.pl i zaciekawił mnie artykuł o 5-letniej, niewidomej pianistce. Szybko przeczytałem o co chodzi i obejrzałem dołączony film. Dowcip polega na tym, iż dziewczynka jest niewidoma, ma 5 lat i potrafi zagrać na pianinie piosenkę, wysłuchawszy jej jedynie raz! Dodatkowo potrafi zaakompaniować śpiewaczce do utworu, bez żadnego przygotowania. Kiedy oglądałem jej występ łzy stanęły mi w oczach. Jest to niesamowite, co to dziecko potrafi. I pojawia się pytanie. Czy ona na prawdę jest czystym geniuszem, czy też może wysnuwam daleko idące wnioski, ale może dusza, która jest w tym ciele to dusza jakiegoś wybitnego pianisty?
Pozdrawiam, Grzela19!
Zanim zobaczycie film, najpierw informacja przedrukowana przez polskie portale z angielskiego wydania „Daily Mail”
Niewidoma 5-letnia dziewczynka z Korei Południowej została okrzyknięta przez media "nowym Mozartem"!
Yoo Ye-eun, 5-latka z Korei jest kolejnym genialnym dzieckiem, które zachwyciło świat. Wideo z jej występem, w którym gra przed publicznością na pianinie, widziało już 27 milionów ludzi. Właśnie zaczął się nią zachwycać Zachód.
Urodzona i adoptowana w 2002 roku dziewczynka jest niewidoma. Nigdy nie brała żadnych lekcji muzyki. Ale potrafi zagrać każdą piosenkę, którą usłyszy choć raz. "Ma świetne wyczucie, mimo że nigdy nie uczyła się grać. Nigdy jej nie uczyliśmy", mówi Park Jung Soon, przybrana matka Yoo Ye-eun.
Występ dziewczynki w programie telewizyjnym "Star King" był ogromnym sukcesem. 5-latka zgarnęła główną nagrodę i doprowadziła publikę do łez, czytamy w brytyjskiej gazecie "Daily Mail". Teraz dziewczynka zaczyna karierę również poza rodzimą Koreą. Ma już za sobą występ w "Britain's Got Talent", popularnym telewizyjnym show na Wyspach.
Jak pisze "Daily Mail", 5-latka już jest nazywana "nowym Mozartem". Nie ulega wątpliwości, że jest kolejnym genialnym dzieckiem. Czy faktycznie jest czym się zachwycać, możecie ocenić sami:
("Daily Mail")
Oglądając ten naprawdę szokujący materiał zwracamy Wam uwagę na to, co mówią rodzice niewidomej dziewczynki. Nigdy jej nikt nie uczył ani gry na pianinie, ani popularnych standardów muzycznych. Ona po prostu siadła, położyła rączki na klawiaturze i... zaczęła prawidłowo grać całe akordy! Jej wiarygodność jest jeszcze o tyle większa, że Yoo Ye-eun jest od dziecka niewidoma. Nauczenie niewidomego dziecka trudnych układów synchronicznych na fortepian jest... ale to trzeba zobaczyć samemu. Czy ktokolwiek podejrzewa, że mała Yoo Ye-eun w poprzednim życiu po prostu potrafiła grać na fortepianie? Oczywiście nie... ot, zdolne dziecko. I tyle. Czym tu się zachwycać?! Jaki to ma związek z reinkaracją? „Żaden, żaden!” – wywrzeszczą Wam w twarz przeciwnicy idei wędrówki dusz. A wy spokojnie jeszcze raz obejrzyjcie sobie materiał z małą Yoo Ye-eun. I uśmiechnijcie się... :)
Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...
Artykułem interesują się
Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.
Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies)
w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby
ją zamknąć.