Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... /Albert Einstein/
Druga wizyta w Czarnobylu ekipy pod patronatem FN przyniosła ciekawe spostrzeżenia i... zdjęcia.
Bartosz Witkowski okazał się człowiekiem upartym i konsekwentnym. Mimo całkowitego braku zewnętrznego finansowania i wielu innych kłopotów po raz kolejny zorganizował wyprawę do Czarnobyla. Ponieważ objęliśmy patronat nad tym przedsięwzięciem z przyjemnością prezentujemy materiały, które są efektem ostatniego pobytu ekipy w „strefie ground zero”.Drugie życie mieszkańców Czarnobyla
22 lata po katastrofie w Czarnobylu mieszkańcy miasta Pripiat nadal pamiętają wydarzenia z 26 kwietnia 1986 roku. Przez 16 lat wraz z rodzinami mieszkali tam pracownicy, zaledwie kilka kilometrów od elektrowni atomowej. Nagła eksplozja jednego z reaktorów zmieniła ich życie. O tym, że doszło do katastrofy, dowiedziano się w godzinach popołudniowych i stało się to dopiero wtedy, kiedy dawno już należało się ewakuować. Mieszkancy miasta mogli zabrać tylko tzw. rzeczy "pierwszej potrzeby" i dosłownie jeden bagaż podręczny. Niezwłocznie kazano wsiadać im do autobusów. Wojsko przekonywało, że ludzie opuszczą swoje domy tylko na 3-4 dni, lecz niestety mieli tam już nigdy nie wrócić. Na wieczną tułaczkę skazano ponad 50 000 osób, a miasto Pripiat zamieniło się w wymarłe miejsce, najbardziej znany punkt w strefie skażenia Czarnobyla.
Ludzie jednak nie słuchali władz i do Pripiati powróciło wiele osób już po kilku miesiącach. Stało się to wbrew wszelkim zakazom oraz prośbom władz ukraińskich. Oficjalnie przez megafony była podawana informacja, że promieniowanie w mieście jest zabójcze i każdy, kto tam powróci, umrze w męczarniach w ciągu kilku miesięcy.A jednak pojedyńczy ludzie wracali do swoich mieszkań i kilku z nich mieszka tam do dziś! Przypominają oni jednak rozbitków na "wyspie skażenia". Reszta wysiedlonych mieszkańców z Prypiati mieszka obecnie w mieście Sławutycz, które to oficjalnie przejęło tradycje Prypiat i które samo w sobie także jest zdumiewającym miejscem.
Położone 50 kilometrów na wschód od Czarnobyla w strefie mniej skażonej, zostało zbudowane praktycznie od zera. W październiku 1986 Związek Radziecki postanowił przeznaczyć wszelkie możliwe środki, aby informacja o wymiarach katastrofy w Czarnobylu nie przedostała się do opinii publicznej.
Mieszkańcy ośmiu republik przyjechali pomagać w budowie miasta, a ich stolice stały się nazwami kolejnych dzielnic: Kijów, Tallin, Ryga, Wilno, Erewań, Baku, Tbilisi, Moskwa. Każda dzielnica zachowuje architekturę odpowiadającej jej stolicy. W zapiskach i dokumentach z tamtego czasu możemy przeczytać:
"23 Marca 1988 roku 500 rodzin z Pripiat wprowadza się do miasta. To będzie miasto XXI wieku. Każda dzielnica ma plac zabaw dla dzieci, basen i salę gimnastyczna"
Dzisiaj jedna czwarta z 26 000 mieszkańców miasta ma mniej niż 16 lat. Nowe miasto nie musiało przechodzić trudnych przemian z 1989 roku: wszystko (od ulic po układ pokojów w domach) zostało wcześniej bardzo skrupulatnie przemyślane przez radzieckich naukowców. Trzeba przyznać, że dzisiaj warunki życia w Sławutyczu - szczególnie dla dzieci - są lepsze niż gdziekolwiek na Ukrainie. Wszystko jest zbudowane bardzo blisko centrum (sklepy, zakłady pracy) i nadal buduje się nowe mieszkania, by przyciągnąć chętnych do osiedlenia się, ale strach przez promieniowaniem po katastrofie wciaż jest wielki.
Wypadek w Czarnobylu stworzył teren do przeprowadzania badań i eksperymentów mających na celu zmniejszenie ryzyka i efektów ewentualnej katastrofy nuklearnej. Nie należy zapominać, że terroryści za pomocą bomby atomowej mogą przecież zaatakować każde miasto na świecie. Amerykanie wykorzystują skażone tereny w okolicach Pripiati do przeprowadzania tam tajnych eksperymentów, o których niewiele udało nam się dowiedzieć. Nie zapominają także o oficjalnych badaniach naukowych, wszak cała strefa skażona to jeden wielki poligon poatomowy. Trochę na uboczu miasta w lesie powstały nowoczesne laboratoria finansowane przez Wspólnotę Międzynarodową i rząd ukraiński.
Bezrobocie w mieście Sławutycz jest obecnie na poziomie 4,4%, lecz byli pionierzy muszą stawić czoła nowemu zagrożeniu: rozważa się całkowite zamknięcie elektrowni. Pod presją Europy reaktory w Czarnobylu zostały zatrzymane w 2000 roku, mimo to elektrownia nadal zatrudnia ludzi w celu demontowania jej poszczególnych elementów. Przewidziana na 2012 rok i kosztująca 710 milionów euro budowa drugiego sarkofagu (finansowanego przez BERD czyli Business Expenditures on R&D) powinna stworzyć miejsca pracy, na co liczą bezrobotni. Rozmawiałem jednak z byłym inżynierem z Czarnobyla, który obecnie stoi na czele jednego z przedsiębiorstw zajmujących się pracami w elektrowni. Uważa on, że nawet budowa za prawie miliard euro nie wystarczy, by na nowo ożywić miasto. "Kiedy konstrukcja drugiego sarkofagu zostanie zakończona, znowu będziemy na bruku" - mówił nam inżynier ze smutkiem kręcąc głową.
Tradycyjnie 26 kwietnia w rocznicę wybuchu w Czarnobylu delegacja miasta Sławutycz wyjeżdża do Moskwy, aby pochylić się na grobem strażaków z Pripiati, których poświęcenie pozwoliło stworzyć pierwszy sarkofag chroniący miasto. W samym mieście w ten dzień również odbywają się obchody kolejnej rocznicy katastrofy, a rozpoczynają się punktualnie o 1,22 w nocy, kiedy to wszystko się zaczęło. Przed pomnikiem 30 ofiar z Pripiati, których twarze zostały wygrawerowane w granicie, zawsze leżą świeże kwiaty. Obok możemy znaleźć dwie tablice, które także są pomnikami zrobionymi zgodnie z modą "poradziecką". Na jednej z płyt/tablic możemy zobaczyć ludzi w kombinezonach przeciwpromiennych, którzy dają znak, aby się nie zbliżać... Na drugim elektryk wierny komunistycznym mitom apeluje trzymając w rękach fragment linii elektrycznej: "na zgliszczach przeszłości zbudujemy nowy świat." Ale można powiedzieć, że wbrew propagandzie na pomniku w umysłach wielu mieszkańców tego przeklętego miejsca po 22 latach po tragedii te zgliszcza nadal się żarzą...
9 Lipca o godzinie piątej rano ponownie wyruszyliśmy do zamkniętej 30 kilometrowej strefy wokół Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej. Po prawie 24 godzinnej podróży autokarem dotarliśmy do miasta Sławutycz położonego 180 km na północny zachód od Kijowa przy granicy z Białorusią. Zostaliśmy zakwaterowani w prywatnych mieszkaniach pracowników, którzy dali nam swoje mieszkania do dyspozycji (!), a sami się na tenm czas wyprowadzili, aby nam nie przeszkadzać w dokumentowaniu tej katastrofy. Następnego ranka wraz z pracownikami elektrowni w Czarnobylu udaliśmy się specjalną linią kolejową do samej "Strefy Zero", która jest poprowadzona przez teren Białorusi pod elektrownie czarnobylska. Na jednym ze zdjęć publikowanych poniżej możecie zobaczyć dworzec i peron, przy którym stoi pociąg wiozący ludzi do jednego z najbardziej skażonych miejsc na świecie.
Pomiar promieniowania pod sarkofagiem zniszczonego bloku nr 4 wykonany zrobiliśmy w tym samym miejscu, co 2 kwietnia tego roku podczas pierwszej wyprawy Nautilusa do Czarnobyla. Wynik pomiaru był minimalnie niższy niż w kwietniu i wynosił ok. 500 mikrorengenów. Być może spowodowane bylo to opadami deszczu, które uniemożliwiały unoszenie się kurzu, który zawsze podwyższa promieniowanie otoczenia. Następnie udaliśmy się do budynku położonego niecałe 100m od reaktora numer 4, gdzie zobaczyliśmy model zniszczonego reaktora oraz oglądaliśmy cały sarkofag z nieco innej perspektywy. Promieniowanie na zewnątrz budynku nie było wysokie, bo wynosiło 808 mikrorentgenów. Na miejscu udało nam się porozmawiać z byłym pracownikiem elektrowni w Czarnobylu, a wywiad ten możecie obejrzeć na samym dole tego krótkiego artykułu.
Nie poprzestaniemy na tym i już planujemy kolejny wyjazd do Sławutycza i Czarnobyla. Jeśli uda nam się zgromadzić potrzebne fundusze, pojawimy tam się znowu pod koniec sierpnia. To miejsce ciągnie, niczym magnes i naprawdę trudno jest wyjaśnić, na czym polega magia "strefy ground zero"...
Oto zaledwie kilka wybranych zdjęć z naszej wyprawy:
Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...
Artykułem interesują się
Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.
Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies)
w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby
ją zamknąć.