Wt, 5 sie 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN
To nie był meteoryt! - przekonują świadkowie.
Autor: GEORGE KNAPP, Dziennikarz śledczy
I-Team: Pojawiła się nowa zagadka, związana z UFO
NEEDLES, Kalifornia, USA W początkach tegorocznego lata z nieba runął gwałtownie w dół, a następnie zarył się w ziemi olbrzymi obiekt o turkusowej barwie. Stało się to na południe od Las Vegas, w miejscowości Needles w Kalifornii. Świadkowie twierdzą, że NIE był to meteoryt, szczególnie biorąc pod uwagę pojawienie się po krótkim czasie grupy śmigłowców, które przeszukały teren, a następnie przetransportowały obiekt. Obiekt widziano wcześnie rano 14 maja br. Wydaje się, iż rozbił się o ziemię na zachód od rzeki Kolorado.
I właśnie wówczas w okolicy zaczęło robić się naprawdę interesująco. Miejsce zderzenia – oraz przypuszczalnie osmalenia wywołane przez coś, co spadło z nieba – znajduje się w trudno dostępnym terenie gdzieś na zachód od rzeki Kolorado i na południe od miejscowości Needles. Frank Costigan widział obiekt, ponieważ obudził się o godzinie 3:00 w nocy, aby wypuścić z domu kota. Był to ognisty obiekt, który mignął przez niebo, lecz, jak mówi, nie był to meteor.
– Był jasny, tak jasny, że rozświetlał ziemię – powiedział.
Przez siedem lat Costigan pracował jako szef ochrony lotniska w Los Angeles. Twierdzi on, że tajemniczy obiekt nadleciał z północnego wschodu, kierując się na południowy zachód i poruszając się bardzo szybko, ale że w pewnej chwili zwolnił, by potem znów przyspieszyć.
– Zniknął za wzgórzem, a ja czekałem na dźwięk wybuchu, ponieważ sądziłem, że ze względu na swoje rozmiary narobi hałasu – powiedział.
Lecz nie usłyszał żadnego dźwięku. Parę godzin później David Hayes, właściciel stacji KTOX Radio w miejscowości Needles, jadąc do pracy zauważył dziwną formację ciemnych pojazdów, zjeżdżających z autostrady. Naszkicował pojazd wiodący, wielką ciężarówkę z kopułą na wierzchu i czarną strukturą, przypominającą myśliwce typu stealth.
– Wydawał się być jakimś pojazdem obserwacyjnym, wyposażonym w napęd na cztery koła. Miał rządowe numery rejestracyjne, a za nim jechały dwie ciężarówki, wyglądające na pojazdy pomocnicze – powiedział Hayes.
Ludzie wewnątrz pojazdu mieli postawę wojskowych, lecz nie nosili mundurów. Hayes nawiązał kontakt wzrokowy z jednym z mężczyzn, a ten zaczął go śledzić. Nieco później tego samego dnia jeden z pojazdów zaparkował przed budynkiem rozgłośni, najwyraźniej przeprowadzając rozpoznanie.
– Czy ci faceci, którzy zmusili cię do odwrócenia wzroku, przypominali zachowaniem „Ludzi w Czerni”? – pyta George Knapp w swym wywiadzie.
– Absolutnie. Byli śmiertelnie poważni, tak poważni, że można się było ich przestraszyć I dostać ataku serca – powiedział Hayes.
Tak się złożyło, że Costigan, eks-policjant, współpracuje z Hayesem przy przeprowadzanych śledztwach. Kiedy przyszedł do rozgłośni, powiedział Hayesowi o owej rzeczy, którą widział na niebie, a Hayes powiedział mu z kolei o Ludziach w Czerni.
Potem zagadka zaczęła się jeszcze bardziej wikłać. Zadzwonił do nich człowiek, który mieszka na barce rzecznej i który twierdził, że widział jak ognisty obiekt rozbił się o ok. 50 metrów na zachód od rzeki, lądując z głuchym łomotem. Hayes twierdzi, że od lat świadek jest mu znany i nazywany „Bob na rzece”. Bob sądził, że rozbił się samolot i próbował zadzwonić na policję, lecz przestał działać jego telefon komórkowy, skierował więc barkę na rzekę i wówczas usłyszał helikoptery.
W wywiadzie udzielonym dziennikarce Lindzie Howe, Bob mówi, że widział co najmniej pięć lecących w szyku bojowym śmigłowców, w tym jedną specjalną maszynę, wyposażoną w podniebny dźwig. Dźwig ów uniósł owalny obiekt, który nadal emitował światło, i odleciał w kierunku Las Vegas. Co dziwne, śmigłowce przybyły na miejsce wypadku zaledwie 17 minut po rozbiciu się pojazdu. Bob opisał obiekt Hayesowi.
– Miał rozmiary mniej więcej średniej wielkości przyczepy kempingowej i owalny kształt – powiedział Hayes.
Zupełnie niespodziewanie do radiostacji zadzwonił przyjaciel z Laughlin, który stwierdził, że miejscowe lotnisko w dniu wypadku przeżyło wręcz inwazję tzw. samolotów Janet. Jest to linia lotnicza, która przewozi pracowników do objętej klauzulą TOP SECRET Strefy 51. Costigan mówi, że lotnisko nie było w stanie tego potwierdzić, ponieważ po godzinie 18:00 nikt nie pełni dyżurów, nawet w wieży kontrolnej. Czarne pojazdy opuściły Needles. Nie można także odnaleźć Boba, mieszkańca barki rzecznej.
– Następnego dnia w tamtym miejscu pojawili się ludzie i wyglądało to zupełnie tak, jakby oczyszczali teren, czy coś w tym rodzaju. Chodzi o to, że coś się tam na pewno wydarzyło.
I-Team zadzwonił do niemal każdej agencji, jaka przyszła nam do głowy, aby sprawdzić, czy nie otrzymali oni czasem jakichś raportów lub czy o czymkolwiek wiedzieli. Nie byliśmy zdziwieni, kiedy okazało się, że nikt o niczym nie wie.
Oto lista: agencje policyjne w trzech stanach, lotnisko w Laughlin, służby meteo, FAA (Federalna Administracja Lotnictwa) i kilka baz wojskowych.
Grupa obserwacyjna, śledząca działania armii znalazła publiczne zapisy, świadczące o tym, że na tym obszarze w owym czasie znajdował się co najmniej jeden wojskowy helikopter. Co ciekawe, śmigłowiec ów należy do amerykańskiej bazy wojskowej w Europie.
Jesteśmy obecnie na etapie wypełniania dokumentacji z prośbą o ujawnienie incydentu na podstawie ustawy o wolności informacji. Zdamy relację z postępu w tej sprawie, kiedy otrzymamy odpowiedzi.
Można wysyłać swe komentarze i uwagi do dziennikarza śledczego, George’a Knappa, pod adresem:
GKnapp@klastv.com
Ten tekst przetłumaczył znakomice Wam znany Wojtek Bobilewicz, który zrobił to praktycznie w trakcie pakowania walizek na wyprawę na drugi koniec świata. Tam będzie się starał sprawdzić sprawę związaną z UFO, która wydaje się niezwykle ciekawa... Niestety nie będzie miał telefonu satelitarnego, więc pozostaje nam czekać na jego powrót.
Na pewno jesteście ciekawi szczegółów naszego pobytu w Ożarowie II. Naszym zdaniem sprawa tego, czy tam wylądował obiekt UFO jest przesądzona - po 5 sekundach słuchania świadka stracicie wszelkie wątpliwości. Inna sprawa, że na miejscu lądowania ku naszemu bezgraniczemu zdumieniu znaleźliśmy... coś, czego tam na pewno nie było z przyczyn naturalnych. Zebraliśmy próbkę i postaramy się w tym tygodniu w Bazie obejrzeć to pod mikroskopem (zakup profesjonalnego mikroskopu wiele lat temu okazuje się dziś jedną z najlepszych inwestycji).
Mamy małe zamieszanie związane z tym, że akurat początek sierpnia okazał się dla naszej "załogi N" dość intensywnym okresem pracy zawodowej, co sprawiło, że musieliśmy nieco zmodyfikować nasze plany. NAUT-MOBILE jest w tej chwili w warsztacie szykowany na przejechanie całej Polski wzdłuż i wszerz. I tu dobra wiadomość dla wszystkich czekających na kolejny odcinek sprawy "JACKOWSKI i UFO". Jednym z punktów naszego konwoju przez Polskę będzie dom Krzysztofa Jackowskiego. Zgadnijcie, od czego zaczniemy eksperymenty z jasnowidzem... ;)
[Jest jeszcze kilka spraw, które ma dosyć niespodziewany poślizg, ale już od soboty nadrabiamy zaległości i okręt NAUTILUS ruszy z całą mocą swoich silników, co niestety jest niemożliwe przez najbliższe 2, 3 dni]
Wt, 5 sie 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.