Śr, 6 sie 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Miejsce, gdzie doszło do nagłej śmierci jakieś osoby, bardzo często zamienia się w miejsce nawiedzone. Chodzi tu zwłaszcza i morderstwa i samobójstwa. Dlaczego tak jest?
Wakacje to najlepszy czas na badanie zjawisk uważanych za niewyjaśnione. Ostatnio na pokładzie Nautilusa ustalaliśmy miejsca, które warto byłoby odwiedzić naszym NAUT-MOBILE. Spraw związanych z UFO jest co prawda tyle, że w zasadzie moglibyśmy już na stałe zamieszkać na pokładzie naszego flagowego pojazdu i tylko odwiedzać kolejnych świadków manifestacji Niezidentyfikowanych Obiektów Latających, ale przecież... zjawiska niewyjaśnione obejmują także miejsca nawiedzone. W sierpniu pojedziemy w jedno z takich miejsc, które – jeżeli wierzyć naszym informatorom – może być wzięte żywcem do horrorów klasy C (nawet kilka osób z naszej najbardziej zahartowanej załogi czuje lekki niepokój przed tą wyprawą, którą planujemy pod koniec sierpnia).
Przy tej okazji spostrzegliśmy ciekawą rzecz. Otóż najwięcej nawiedzeń jest związanych z miejscami, gdzie ktoś zmarł nagłą śmiercią. Dotyczy to zarówno osób zamordowanych, jak i samobójców. Wydaje się, że tego typu wydarzenia (a zwłaszcza samobójstwo) jest związane z ogromnym ryzykiem pozostania w zawieszeniu pomiędzy światami.
W jednej z najważniejszych książek dotyczących życia po śmierci „Mag z Jawy” główny bohater Chińczyk John Chang opowiada o największych sekretach wielkich mistrzów Państwa Środka, którzy posiedli tajemną wiedzę z zakresu życia i śmierci. W książce w pewnym momencie mówi on fenomenalnie ciekawą sprawę dotyczącą stanu, w jakim znajduje się dusza po opuszczeniu ciała. Jego zdanie tylko mistrzowie potrafiący zgromadzić w swoim ciele astralnym energię KI zachowują po śmierci pełnię świadomości wraz ze swoją osobowością. Zwykli ludzie po śmierci są niczym w letargu, ich świadomość jest znacznie prymitywniejsza niż za życia, można powiedzieć, że „uproszczona”. Ten fragment opowieści Changa jest niezwykle ciekawy nie tylko dlatego, że John Chang swoim życiem wielokrotnie udowodnił, że posiada sekretną wiedzę i wprost zadziwiające możliwości pozazmysłowe. Jego uwagi dotyczące ludzi, którzy po śmierci zaczynają nawiedzać jakieś miejsce, są zgodne z tym, co wynika z opisanych przypadków nawiedzeń z Archiwum Nautilusa. To skomplikowany temat, wymagający chyba oddzielnego tekstu.
Powróćmy jednak na chwilę do miejsc nawiedzonych – świadkowie opisują, że bardzo często słychać tam przeróżne odgłosy, w tym wyraźne głosy ludzi, płacz, śmiech itp. Relacji jest zbyt dużo, żeby wszystko zrzucić na „wybujałą fantazję”. Podamy Wam przykład takiej relacji, która zresztą jest połączona z apelem do czytelników stron FN
-----Original Message-----
From: Mario [xxxxxxxx]
Sent: Monday, May 28, 2007 10:28 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: historia
Ja chciałem opisać historię, którą usłyszałem od swojej babci.
Przed wojną, kiedy była jeszcze mała, w jednej z wielkopolskich wsi,
jedna z dziewcząt, zaszła w ciążę, nie będąc mężatką. Nie muszę mówić,
jaka to by była ujma na honorze, gdyby się o tym cała wieś dowiedziała.
Rodzice, jak i sama dziewczyna, jednak skrzętnie ukrywali ten fakt przed
oczyma innych.
Gdy doszło do rozwiązania, nastąpiła tragedia - dziewczyna zamordowała
nowo narodzone dziecko i po zmroku, kiedy nikt nie widział, zakopała je
gdzieś w ziemi.
Od tego momentu, we wsi późnym wieczorem, słychać było co noc głośny
płacz dziecka, dochodzący właśnie z miejsca pochówku.
W końcu wydało się wszystko, i ciąża, i zabójstwo, i pochówek
nieochrzonego dziecka. Nie była tylko znana płeć dziecka - z powodu
pośpiechu, dziewczyna nie zwróciła na to uwagi. Kobiety ze wsi robiły co
mogły, żeby "odczynić" to miejsce, nic nie pomagało. Z tego, co wiem,
ksiądz z miejscowej parafii niezbyt się kwapił, by odwiedzić to miejsce.
W końcu postanowiono ochrzcić dziecko. Uczyniły to najstarsze i
najmądrzejsze kobiety we wsi. Wzięły wodę święconą, gromnicę i odprawiły
chrzest, wypowiadając taką formułkę: "Jeśliś panna, jesteś Anna, jeśliś
pan, jesteś jan".
Po tym obrzędzie ucichły wszelkie nocne odgłosy, nastał spokój duszy
noworodka.
Gdyby ktoś na ten temat chciał się wypowiedzieć, to bardzo bym prosił,
najlepiej kogoś, kto zna podobne zjawiska.
Pozdrawiam całą redakcję Nautilusa :)
Mariusz
I jeszcze jedna historia w sam raz na wakacyjne „wieczory”
-----Original Message-----
From: Michał [xxxxxxx]
Sent: Tuesday, October 23, 2007 12:03 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: życie po śmierci - duch
"Droga" Fundacjo,
Mój Praprapradziadek (nie jestem dokładnie pewien ile "pra") był Oficerem w armi Cara Mikołaja II i mniej więcej w 1917 uciekł z rosji przed rewolucją. Osiadł się w świdrze (miejscowośc pod warszawą) znanym wówczas jako uzdrowisko i wybudował tam ogromną drewnianą rezydencje w stylu rosyjskich dacz. Nie wiem dokładnie co się z nim potem działo ale to nie jest ważne, ważny jest drewniak. Otóż stał się on niemal symbolem rodziny mojej mamy. Gdzieś w latach osiemdziesiątych mieszkała w nim tylko moja mama razem z dwoma przygarniętymi psami. Mnie zawsze ten dom przerażał dlatego nigdy nie mogłem zrozumieć jak moja mama jako samotna, młoda kobieta mogła żyć w wielkim drewniaku w środku lasu. Zawsze jak wracała do domu wieczorem, psy miały zwyczaj szczekać. Kiedy z kolei była w domu i ktoś przyjeżdżał wtedy nie szczekały.
Pewnego dnia, jakoś rok po śmierci jej babci (mojej prababci), wracając wieczorem do domu zauważyła że psy nie szczekają. Kiedy weszła na ganek, psy leżały grzecznie patrząc dziwnie na ogródek. Mama powiedziała że widziała sylwetkę babci, tyle że od pasa w górę była w cieniu. Wyraźnie widać było tylko nogi. Babcia podobno miała bardzo charakterystyczne, starcze nogi i mama od razu je poznała. Nie byłe pewna co robić, babcia stała odwrócona od niej i taka jakby zamyślona więc spytała: "Babciu, ty mi nic nie zrobisz prawda?"
Wtedy Babcia się odwróciła, spojrzała na mamę (przynajmniej tak sie mamie wydawało, jej twarz dalej była w cieniu) i odeszła gdzieś w cień. Nie mogła to być inna kobieta. Nie było nikogo kto by tak wyglądał w sąsiedztwie a do najbliższego osiedla (jeśli można to tak nazwać) był spory kawałek, starsi ludzie raczej rzadko pozwalają sobie na długie spacery po ciemnym lesie w nocy.
Zresztą mama była pewna że to były nogi babci.
Właśnie wybudowaliśmy dom tuż obok tego drewniaka i co wieczór wyprowadzam psy (nie te same) na spacer wokół niego. Nigdy nie widziałem tam ducha ale za drewniakiem panuje dziwna atmosfera, mroczna i straszna ale jednocześnie bardzo spokojna. Jak tam przychodzę to często siadam sobie na ławeczce pod ścianą i tak siedzę, ale nigdy nie patrze na balkon nade mną. Jakoś nie wiem czemu ale nocą boje sie tam patrzeć jakbym miał tam zobaczyć czyjąś sylwetkę.
Nie wiem czy ta wiadomość pomoże wam w tym co robicie, raczej nie opisuje tunelu ze światłem ale zastanawia mnie jeden szczegół w tej historii. Prababcia pojawiła się tylko raz i to rok po śmierci. Nie było żadnych nawiedzeń, przenoszonych mebli, hałasów itd. Pojawiła się tylko wtedy, pierwszy i ostatni raz...
Z poważaniem, Kinrath
Śr, 6 sie 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.