Czw, 28 sie 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN
22 września 2004 roku na polu w Lelowie doszło do wydarzenia, które można porównać jedynie z podobnymi relacjami z Meksyku. Na polu był humanoid, który na widok człowieka uniósł się w powietrze! Oto krótka relacja z naszego konwoju NAUTILUS-a.
Ta historia zostałaby wyśmiana jak wszystkie podobne opowieści, które trafiają do lokalnych mediów. Pan Józef Niepsuj z Lelowa uznany by został za niewiarygodnego człowieka, który albo sobie wszystko zmyślił, albo po prostu mu się to wszystko przyśniło. Pojawiło się jednak małe „ale”, które zupełnie zburzyło ten prosty i uroczy scenariusz „wygwizdania”. Otóż... świadków było więcej. Albo jeszcze gorzej: bardzo, bardzo wiarygodnych świadków, których udało nam się ustalić (na razie tylko część z nich, ale ustalimy wszystkich). Ta okoliczność okazała się zbawienna dla głównego świadka, Józefa Niepsuja. Okazało się bowiem, że ludzie mieszkający w jego pobliżu znali inne osoby, które widziały start i lot w górę dziwnego humanoida.
Historia z Lelowa była dla nas trudną sprawą z jednego powodu – nie wystarczyło nam kiedyś czasu, aby pojawić się na miejscu naszym konwojem NAUTILUS-a. Tak się składa, że trasa naszego objazdu południowej Polski wypadała w pobliżu tej miejscowości, więc natychmiast uznaliśmy, że musimy zdokumentować sprawę sami. I tak się stało, a materiał pozwala (podobnie jak to było w przypadku lądowania UFO w Ożarowie miesiąc wcześniej) postawić tezę, że to wydarzenie jest prawdziwe.
Ten materiał jest pierwszym z serii, którą poświęcimy tej historii. Pojawili się nowi świadkowie, nowe wątki. Postanowiliśmy zaprezentować cały incydent w postaci filmu, gdyż „obraz i dźwięk” o wiele lepiej opisuje tę sytuację, niż kilkadziesiąt stron tekstu... Ale po kolei. Co udało się ustalić? Oto w dużym skrócie przebieg tej historii.
Jest 22 września 2004 roku. Lelów - miejscowość położona niedaleko Częstochowy. Tego dnia na polu mają być wykonywane prace rolne, typowo jesienne. Nic nie wskazuje na to, żeby miało się tam wydarzyć coś szczególnego.
Jest wczesny poranek, kiedy w pobliżu przejeżdża samochód, w którym jadące osoby obserwują dziwne postaci na polu. Mają pomarańczowe stroje, ruszają się, ale z daleka przypominają pracowników wykonujących jakieś pomiary. Samochód nie zatrzymuje się i jedzie dalej. Świadkowie twierdzą wyraźnie, że „postaci było kilka”.
Kilka godzin później (około godz. 10.00) na pole dociera właściciel, Józef Niepsuj. Ku swojemu zdumieniu dostrzega on „coś dziwnego” na polu. W pierwszej chwili myśli, że jest to „lis albo pies”, gdyż ma to coś jasnopomarańczową barwę. Jest gotowy przegonić intruza i rusza w jego kierunku. Zbliżając się dostrzega, że na jego polu jest istota „z rączkami i nóżkami”, która jest wyraźnie w jakimś skafandrze, który z daleka trochę przypominał kulę. Ma także duże, jasnopomarańczowe oczy. Istota dostrzega go, wykonuje kilka szybkich kroczków i wzbija się w górę błyskawicznie nabierając wysokości.
Tę scenę obserwuje co najmniej kilku świadków, właścicieli okolicznych gospodarstw, którzy widzą start z pola p. Józefa „jakieś pomarańczowej istoty”. W trakcie nabierania wysokości skafander humanoida zaczyna mienić się kolorami, co podkreślają wszyscy świadkowie. Ów dziwaczny latający stwór znika w chmurach. Jedna z kobiet, która pracowała w tym czasie na polu, była w odległości 150-200 metrów od dziwnego stworka. Według jej relacji, istota była koloru pomarańczowego z dostrzegalnymi pasami na tułowiu, kiedy wznosiła się w górę. Zszokowani rolnicy najczęściej porównywali dziwnego gościa do.... kangura. To porównanie wzięło się stąd, że świadkowie opisywali sposób poruszania się tej istoty, którą obserwowali od dwóch godzin (!). Jest wielce prawdopodobne, że świadków było około 30-stu, stąd opowieść Józefa Niepsuja jest jedną z wielu relacji potwierdzających to wydarzenie. Tuż po obserwacji właściciel pola poinformował o całym wydarzeniu swoją sąsiadkę, a samego humanoida porównał do „małego misia o krótkich nóżkach i dużych oczach” (relację tej sąsiadki zamieszczamy w naszym filmie, który zmontowaliśmy po powrocie z konwoju FN).
Tak w największym skrócie możemy przedstawić przebieg wydarzeń. Odrzucając zdecydowanie hipotezę o „prowokacji” (żaden ze świadków nie zabiegał nigdy o media, a wprost przeciwnie – żałują, że sprawa w ogóle ukazała się w lokalnej prasie w 2004 roku) należy uznać, że na tamtym polu grupa humanoidów prowadziła jakieś badania lub eksperyment. Kiedy na polu został już tylko jeden z nich, doszło do zauważenia go przez właściciela pola Józefa Niepsuja. W tej sytuacji humanoid podjął racjonalną decyzję o natychmiastowym „odwrocie” z miejsca. Owa istota posiadała prawdopodobnie jakiś napęd antygrawitacyjny, który znajdował się w skafandrze w kształcie zbliżonym do kuli, w którym się ten humanoid znajdował.
Na początek prezentowania tej historii zmontowaliśmy krótki film, który dobrze wprowadza całe wydarzenie. Zawiera on dłuższe fragmenty z wizji lokalnej na miejscu wydarzenia, które pozwolą wszystkim zaobserwować zachowanie świadka, jego reakcje i odpowiedzi. Czy jest on wiarygodny? Naszym zdaniem absolutnie, a wobec pozostałych relacji świadków w zasadzie temat „wiarygodności czy nie” należy uznać za zamknięty. Tego dnia na polu Józefa Niepsuja ktoś prowadził jakieś prace. Kto? Pracowników melioracyjnych lub geodetów można śmiało wykluczyć. Po pierwsze rzadko kiedy są oni tak niscy, a po drugie nie posiadają jeszcze skafandrów pozwalających na przemieszczanie się w powietrzu...
A teraz zapraszamy do obejrzenia filmu:
Czw, 28 sie 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.