Pt, 5 wrz 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Nasi „mniejsi bracia” mają o wiele bardziej wyczulone zmysły niż my. Wyczuwają energię niektórych ludzi, widzą więcej, a także można nad nimi... przejmować kontrolę naszym umysłem!
Sprawa zwierząt i ich umiejętności widzenia „rzeczy niewidocznych dla ludzkiego oka” wielokrotnie gościła na łamach stron FN. Nasi czytelnicy opisywali swoich czworonożnych przyjaciół, którzy wyraźnie wodzili wzrokiem za czymś niewidocznym. Czasami warczeli i się jeżyli (zwłaszcza koty), czasami reagowali tak, jakby to „coś” wzbudzało w nich ciepłe uczucia. Tym razem warto poruszyć inny aspekt naszych „mniejszych braci”. Oto e-mail od p. Rafała.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: kilka ciekawostek
Witam serdecznie całą załogę z pod bandery N. Nie będę pisał, że czytam waszą stronę codziennie, tylko od razu przejdę do rzeczy ;) Mianowicie w ostatnią sobotę (tz. 30 sierpnia 2008) wybrałem się z rodzicami do starych znajomych. Zeszliśmy ta tematy, że tak powiem paranormalne, aczkolwiek bardziej podbiegające pod zabobony. Pan Stanisław opowiedział kilka historii, które teraz ja chciałem przekazać wam. Otóż, opowiedział o pewnej kobiecie która mieszkała w jego wiosce (niestety zapomniałem skąd pochodzi).
Kobieta ta mianowicie rzucała uroki na zwierzęta, po prostu przechodząc obok nich! Wiem, trochę trudno w to uwierzyć, aczkolwiek kilka przykładów wystarczyło abym zmienił zdanie. Wszyscy mieszkańcy wiedzieli dobrze, że gdy np. jadąc konno spotkają tą kobietę, ich zwierzęta zaczną wariować. Pan Stanisław określił to tak, jakby to wokół tych zwierząt latał niewidzialny rój os!
Zwierzęta (a w jego przypadku był to koń) po prostu tak skakały, że nikt i nic nie potrafiło ich uspokoić, oprócz...modlitw wypowiadanych od tyłu. Pan Stanisław opowiadał, że tylko dwie osoby potrafiły to przeprowadzać ten rytuał. Polegał on na wrzucaniu drewna węgielnego do miski z wodą. Co ciekawe, w chwili wypowiadania słowa AMEN węgielki idą na dno!! Co jest naprawdę czymś niesamowitym!!! Wtedy właśnie zwierzęta uspokajały się, i zachowywały się jak gdyby nic się nie wydarzyło.
I teraz historia, która najbardziej mnie zastanowiła. Otóż, opowiedział historie która przydarzyła mu się już ponad 40 lat temu. Wracał wtedy do domu wieczorem po pracy. Z oddali widział już swój dom, a raczej światła świec w oknach. Ścieżka którą szedł prowadziła przez mały, naprawde mały lasek. Pan Stanisław twierdzi, że przez ponad 10h błądził po tym lesie. brzmi znajomo?? to samo ja pomyślałem! Opowiadał o swoim przerażeniu, kiedy to próbował iść w stronę swego domu, a wychodził w zupełnie innym miejscu lasku! Warto dodać, że jego żona zaniepokojona jego nieobecnością postanowiła wyjść przed niego i przechodziła przez ten lasek! To naprawdę niemożliwe aby mogli się tam nie zauważyć, a jednak! Jego opowieść na pewno była prawdziwa, bo opowiadał to z istaotym przerażeniem, i wydaje mi się, że do dziś nie może zrozumieć jak mogło do tego dojść. Mam nadzieję, że nie zagmatwałem zbytnio :) Wiem, że pisanie nie jest moją mocna strona, ale naprawde starałem się to jakoś możliwie streścić. pozdrawiam serdecznie!
Sprawa wpływania tylko siłą umysłu na zwierzęta jest nam bardzo znana. W książce „Życie i Nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu” Bairda T. Spaldinga są opisy joginów hinduskich, którzy potrafili sprawić, że walczące ze sobą dzikie zwierzęta nie tylko przestawały walczyć, ale jeszcze łasiły się do rąk jogina niczym oswojone koty (opis dotyczył tygrysów). Jest pewne, że umysł człowieka może opanować umysł zwierzęcia, a nawet wejść w jego ciało swoim ciałem astralnym i przejąć nad nim kontrolę.
Tu musimy Wam opowiedzieć ciekawostkę z ostatnich dni. Na pokład Nautilusa przypadkiem trafiła książka Wojciecha Cejrowskiego „Rio Anakonda” będąca zapisem jego podróży do dzikich plemion indiańskich Ameryki Południowej. Cejrowski od wielu lat prezentuje pogląd na świat rygorystycznie zgodny z nauką Kościoła Katolickiego. Konsekwentnie podobnie jak Kościół odrzucał wszelkie „bajdurzenia sekt i nawiedzeńców” o np. telepatii, jasnowidzeniu, opuszczaniu ciała itp.
Tymczasem w książce opisuje niezwykłe przeżycie, które wyraźnie nim wstrząsnęło. W trakcie swojej podróży miał okazję spotkać się z indiańskim szamanem. Już na początku tej znajomość szaman wprawił Cejrowskiego w stan zadziwienia bez problemu odczytując w jego głowie myśli, a także bezbłędnie zgadywał obrazy, które autor książki sobie wyobrażał. Potrafił także telepatycznie przekazywać swoje wrażenia, więc rozmowa Cejrowskiego z szamanem odbywała się bez słów. Ale to jeszcze nic.
W pewnym momencie Wojciech Cejrowski pokazał szamanowi swoją czarnobiałą fotografię. Było to pierwsze zdjęcie, które widział szaman w swoim życiu, ale natychmiast odpowiedział, że podobnie widzą zwierzęta, czyli właśnie w odcieniach szarości. To wprawiło Wojciecha Cejrowskiego w wielkie zdumienie, gdyż informacja ta była zgodna z ustaleniami świata nauki (zwierzęta są przeważnie daltonistami), ale natychmiast... padło pytanie, skąd o tym wiedział indiański szaman?! Odpowiedź, którą uzyskał, po prostu obezwładnia (całość jest dość dobrze opisana w książce).
Szaman przyznał się, że po prostu... bez problemu wchodzi w ciała zwierząt (!) i potrafi nimi „podróżować”. Wtedy widzi świat oczami zwierząt i odczuwa go jego zmysłami. Swoim umysłem może opanować różne zwierzęta, a nawet roje owadów (ale musi to być właśnie rój, a nie owad pojedyńczy). Jest to niebezpieczne, gdyż w trakcie wejścia w ciało zwierzęcia jego normalne ludzkie ciało jest w trakcie czegoś, co można nazwać „snem lub letargiem” i nie wolno go z tego snu zbudzić, gdyż konsekwencje dla jego duszy przebywającej w ciele zwierzęcia były by tragiczne. Mógłby już nie wrócić do swojego ciała.
Szaman opisuje, że najlepiej do „przejażdżek w ciele” nadaje się Jaguar, gdyż jego myślenie jest najbardziej zbliżone do ludzkiego. Indianie uwielbiają opanowywać ciała dużych ptaków drapieżnych. Powód? Jest to jedyny sposób, aby obejrzeć okoliczny teren z dużych wysokości, gdyż nie mają dostępu ani do samolotów, ani helikopterów. Cały opis zawarty w książce jest po prostu wykładnią tego, o czym wielokrotnie pisaliśmy na naszych stronach i co potrafił robić bezbłędnie Stefan Ossowiecki (inna sprawa, że on potrafił opanować swoim umysłem drugiego człowieka, choć pewnie podobna operacja ze zwierzęciem nie byłaby dla niego problemem).
Wracając na koniec do Wojciecha Cejrowskiego. Jego opis i doświadczenie z szamanem są niezwykle cenne, gdyż autor jest człowiekiem od wielu lat „potępiającym w czambuł” wszelkie dywagacje wokół zjawisk, którymi zajmuje się nasza Fundacja. Tymczasem to doświadczenie sprawiło, że jeden z rozdziałów poświęcony szamanowi zakończył cytatem „Są rzeczy na niebie i ziemi, o których się nie śniło filozofom”. Jak na tego autora to rzecz niebywała i dlatego napisaliśmy do niego bardzo miły e-mail z prośbą o możliwość zacytowania małych fragmentów jego książki. Odpowiedź była utrzymana w tonie dość zdecydowanym, żeby nie rzec aroganckim i kategorycznie odmówił wszelkiego cytowania jego książki na stronach FN dodatkowo dołączając kilka mocnych słów o przestrzeganiu wiary katolickiej i jej dogmatów. Mniej więcej tego się można było spodziewać od autora książki "Rio Anaconda", ale...
To i tak nie ma znaczenia – jego doświadczenie jest bardzo cenne dla poznania istoty zjawiska telepatii i opanowywania umysłem innych istot. Gdyby nie to, że sam na własnej skórze miał okazję przekonać się o sile szamana, to pewnie do końca swoich dni opluwał by wszelkie podejrzenia o istnieniu tego typu praktyk.
Pt, 5 wrz 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.