Czw, 18 wrz 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Pojawiają się przy drodze, można z nimi rozmawiać, zabrać do samochodu. Potem znikają! –wracamy do sprawy autostopowiczów widm.
Na czym polega ten zadziwiający fenomen? Najlepiej przedstawić jego naturę na podstawie dosłownie kilku przykładów z archiwum przypadków zagranicznych, które były prezentowane m.in. w książce „Autostopowicze widma” (wydanie brytyjskie).
1979 rok październik, piątkowa noc. Miejscowość DUNSTABLE. Dyżurni oficerowie w komisariacie wysłuchują historię ROYA FULOTNA. Opowiada jak jadąc do domu po partii gry w lotki w jednym z barów ( trzeźwy) bierze po drodze chłopaka , bladego, młodego. Jadąc ponad 70 km/h po jakimś czasie orientuje się, że milczący chłopak rozpłynąl się w powietrzu. Policjanci po poszukiwaniach (nic nie znaleźli) oraz po wysłuchaniu opinii na temat Roya FULTONA uwierzyli w historie o duchu.
Sassari, Sycylia , 1973 rok : Robotnik wracając motocyklem z fabryki, Ligi Torres, zaoferował się podwieźć młodą autostopowiczke. W samochodzie odczuł zimno od dziewczyny i nakrył ją własnym płaszczem. Umówił się z nią następnego dnia na odbiór płaszcza. Gdy przybył na miejsce , dowiedział się,że jego pasażerka nie żyje od trzech lat, a na grobie znalazł jej zdjęcie jak i swój płaszcz
Greifnau, Niemcy , 1975 rok – Jadącego samochodem 43 letniego biznesmena zatrzymała „dziwacznie wyglądająca kobieta w czerni”. Człowiek ten opowiadał potem: „ mruczała do siebie ze wydarzy się coś złego, kiedy w pewnej chwili spojrzałem w jej stronę, stwierdziłem z przerażeniem, że jej nie było – po prostu zniknęła”
Peszawar, Pakistan, 1979 – Jadący motocyklem policjant, Mahmud Ali, został zatrzymany przez bardzo ładną dziewczynę ubraną na biało. Kiedy zbliżali się do miejsca, które wskazała jako cel podróży, nagle rozpłynęła się w powietrzu. Policjantowi pokazano fotografię dwudziestoletniej ofiary śmiertelnego wypadku drogowego,a on z przerażeniem stwierdził, że wizerunek dziewczyny zgadza się w najdrobniejszych szczegółach z wyglądem autostopowiczki.
Dramatopisarz Alfred Sutro opisał w jednym ze swoich pamiętników tajemnicze spotkanie z dzieckiem, małą czteroletnią dziewczynką. Kiedy na początku XX wieku jechał samochodem ze swoim szoferem po opuszczonej wiejskiej drodze, nagle usłyszał płacz dziecka. Zatrzymał samochód i tuż nad brzegiem rzeki odnalazł małą przemoczoną dziewczynkę. Zaproponował, że ją odwiezie do domu, a dziewczynka zgodziła się. Ponieważ dziecko nie chciało powiedzieć, gdzie mieszka, Sutro wskazał palcem na drogę, z zapytaniem czy ma jechać prosto. Po przejechaniu kilku kilometrów, dziewczynka wskazała na dom. Pisarz wyszedł z samochodu, a naprzeciw z domu wybiegli rodzice dziewczynki, krzycząc, czy ma może jakieś informacje o dziecku. Mężczyzna odpowiedział, że owszem, ma je w samochodzie, ale kiedy do niego podszedł okazało się, że nikogo nie ma w środku. Co ciekawe, szofer, zapytany o dziewczynkę kategorycznie twierdził, że mężczyzna sam wsiadał nad rzeką do samochodu i poza nim nikogo nie było. Autor od razu powrócił nad rzekę, a tam znalazł ciało zmarłej dziewczynki, unoszące się nad wodą o głębokości jednego metra.
Oczywiście najbardziej dla nas interesujące są polskie przypadki pojawienia się autostopowiczów widm. Jest kilka miejsc w naszym kraju, gdzie tego typu zjawy zaobserwowano więcej niż jeden raz. Problemem jest dokładnie monitorowanie wszystkich tego typu zdarzeń. Proszę pamiętać, że ludzie dość niechętnie dzielą się z innymi tego typu doświadczeniami w obawie przed reakcją najbliższych, a także zostania zaszeregowanym do „dziwaków i fantastów”. Z tym problemem FN boryka się od samego początku swojej działalności, choć niewątpliwie kilka przypadków pojawienia się „autostopowiczów widm” jest absolutnie udowodnione (wiarygodni świadkowie, zgadzające się w szczegółach opisy). Na pokład Nautilusa trafiło ostatnio kilka relacji, które warto zaprezentować. Oczywiście musimy tutaj wziąć poprawkę na „działanie wyobraźni”, ale przy prawdziwości całego zjawiska nie sposób jest natychmiast odrzucać takie opowieści.
Sent: Friday, September 12, 2008 8:32 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: motocyklista widmo
Witajcie!
Chciałem się z Wami podzielić dziwną sytaucją, z którą się zetknąłem jakiś czas temu.
Dużo jeżdżę autem w nocy. Którejś nocy pogoda była podła, padał deszcz i ogólnie syf. Na drodze w okolicy Chełmna ujrzałem jadący przede mną motocykl. Również jeżdżę motocyklem, wiec oglądam się za każdym jadącym motocyklem(choroba :) ) Widziany motocykl był dość głośny, w momencie wyprzedzania zorientowałem się, że jedzie bez świateł. Gdy byliśmy równo obok siebie, kierowca spojrzał na mnie, mimo nocy jego twarz widziałem dokładnie. Był to chopper, i kask był typu otwartego(widać twarz). Gdy zakończyłem manewr wyprzedzania, dotarło do mnie, iż kierowca był łudząco podobny do niedawno tragicznie zmarłego kolegi, motocykl również był ten sam, na którym zginął. Momentalnie noga powędrowała na hamulec, zatrzymałem się, ale motocykla już nie było, a dźwięk silnika zamilkł. Moja decyzja o zatrzymaniu trwała jakies 2 sekundy, pojazd musiał być tuż za mną....
Czytałem o autostopowiczach na Waszej stronie, a nie przypuszczałem, że będę miał bezpośrednią styczność z takim zjawiskiem, ogólnie w to co nie zobacze, nie uwierzę, a jednak coś w tym jest...
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
.OPOWIEM COS CO OPOWIEDZIAŁA NAM CIOTKA MOJEJ żONY(KOBIETA POWAżNA I SZCZERA).PRACOWA NA PRZEJEZDZIE KOLEJOWYM W JAROSŁAWCU POD ZAMOSCIEM.PIERWSZE OKOLICZNE DOMY SA JAKIES 2 KM OD PRZEJAZDU,PO DRUGIEJ STRONIE PRZEJAZDU JAKIES 700 M JEST NOWY CMENTARZ.OKOŁO GODZ 2 W NOCY CZYTAJAC GAZETE W DRUżBóWCE SPOSTRZEGŁA PROSTO PRZED JEJ OKIENKIEM STOJACEGO,OPARTEGO O PŁOTEK KTóRY DZIELI BUDYNEK OD TORóW CZŁOWIEKA.NAJCIEKAWSZE BYŁO TO żE BYŁA SROGA ZIMA A ON BYŁ W KRóTKIM REKAWKU.NIE MOGŁA SPóSCIC Z NIEGO WZROKU I NAWET PRóBOWAŁA CZYTAC DALEJ GAZETE ALE STRACH JEJ NA TO NIE POZWALAŁ.PO PARU MIN TEN CZŁOWIEK SIE ODWRóCIŁ I JEJ STANEŁY W ŁOSY DEBA BO TEN CZŁOWIEK BYŁ JEJ KOLEGą Z KLASY KTóRY UMARŁ KILKANASCIE LAT TEMU.MóWI żE ROZUMIE żEBY O NIM MYSLAŁA I PRZEżYWAŁA JEGO SMIERC ALE ONA NIGDY ,ALE TO NIGDY GO NIE WSPOMINAŁA.PO TYM INCYDENCIE POPROSIŁA O NATYCHMIASTOWE PRZENIESIENIE NA INNY PRZEJAZD.DZIEKI ZA PRZECZYTANIE.TO WYDARZENIE CZESTO WSPOMINAMY I ZASTANAWIAMY SIE JAK BYSMY SIE ZACHOWALI NA JEJ MIEJSCU.MYSLE ZE MNIE TO BY NAPEWNO WYNIESLI Z TEGO BUDYNKU Z BIAŁYMI JAK SNIEG WŁOSAMI.POZDRAWIAM
SeBOSS
Witam. No powiem że jestem zaskoczony. Miałem kiedyś takich bliskich znajomych. Byli na letnim wypadzie gdzies na mazurach, dokładnie nie pamietam ale chyba w okolicach Mragowa jechali późną nocą drogą asfaltową przez las. W samochodzie było ich troje.Mój kolega prowadził, jedna dziewczyna siedziała z przodu, druga z tyłu ale "wsunięta" między przednie fotele bo tak łatwiej sie dyskutuje w trójkę w samochodzie. Wszyscy trzeźwi i wypoczęci, to była prwdopodobnie powrotna droga do Warszawy. Są to osoby bardzo twardo stąpające po ziemi, powiem,że raczej na co dzień zarozumiałe i wyniosłe z faktu swojego statusu ,znajomości tzw."warszawka". Widziałem się z nimi jakiś tydzień po tym zdarzeniu i sam byłem zdumiony, że w ogóle mi o tym powiedzieli. Z natury takie osoby nie przyznają się do strachu i wszelkich słabości. Mało tego, byli tak wstrząśnięci że praktycznie to był jedyny temat naszej rozmowy do późna w nocy. Według ich wspólnej relacji, nagle na drodze w światłach samochodu zobaczyli postać "starej kobiety w płaszczu". Z uwagi, że obydwie dziewczyny patrzyły na drogę natychmiast podniosły krzyk w stylu "uważaj!!!". Chłopak perfekcyjnie ją ominął dosłownie "ocierając się na milimetry" o postać w płaszczu. Zatrzymali się z piskiem po kiludziesieciu metrach. Wysiedli z samochodu. Droga pusta, ciemno. Żadnych aut w okolicy. Las dookoła. Próbowali dopatrzyć się tej "kobiety" w ciemnościach. Nikogo nie ma. Postanowili zawrócić samochodem i wolno przejechali kilkaset metrów w nadziei że może "kobieta" wpadła do pobocznego rowu lub weszła do lasu. Zwątpili po ok.500 m. zawrócili w stronę Warszawy. Jak opowiadali rozgorzała wtedy pomiedzy nimi nerwowa dyskusja CO SIĘ Z NIĄ STAŁO??? Jadąc dyskutowali, praktycznie niezauważenie znów dotarli do miejsca zdarzenia. Jak opowiadali mieli już ok 60-80km/h. na liczniku jak musieli "skrócić" światła bo mijał ich z naprzeciwka samochód. I w tym momencie, ku ich wielkiemu zdziwieniu wręcz przerażeniu, dosłownie na 10-15m przed maską samochodu znów postać stanęła na drodze. Ta relacja jest prawdziwa zapewniam.
Na koniec jeszcze kilka słów o tzw. „czarnej postaci”, która też na stronach FN pojawia się od czasu do czasu.
To: nautilus
Subject: Czarna postać
Witam
Zaciekawił mnie bardzo artykuł o "czarnej postaci". Prawdę mówiąc,
dlatego, że już od dłuższego czasu zanosiłem się z postanowieniem aby
napisać do Was właśnie o czymś podobnym.
Do tej pory wydawało mi się że to coś niespotykanego i trudnego do
weryfikacji, ale po odezwie tak dużej rzeszy czytelników postanowiłem
również przedstawić swoje spotkanie z postacią w czerni.
Było to około 15 lat temu (ja miałem wtedy ok 10 lat). Wraz z
rodzeństwem (siostrami, wtedy w wieku 4, 5 i 8 lat) wybraliśmy się na
spacer w stronę lasu, niedaleko domu (miejscowość Radomicko, pow.
leszczyński, woj. wlkp). Było lato, całkowicie jasno, godz. ok 18 -
18.30 (przed wieczorynką;).
nagle jedna z sióstr zwróciła uwagę na wielką postać, siedzącą na stogu
słomy w odległości ok 100 m od nas. Była naprawdę ogromna, ubrana w
czarny płaszcz i kapelusz (nie wydaje mi się aby był to kaptur jak w
przypadku relacji innych osób). doskonale widoczne były białe dłonie
spoczywające na kolanach, oraz biała twarz (bez oczu, nosa, ust - po
prostu cała biała). Mnie skojarzyła się ta postać z czarownikiem (ktoś
dla żartu porównał to do Gandalfa - myślę, że z "ubioru" TO faktycznie
trochę go przypominało). Postać nie ruszała się, tylko siedziała w
pozycji, z dłońmi na kolanach i głową lekko pochyloną.
Wystraszyliśmy się wtedy. Chwilkę w ukryciu na tę postać jeszcze
patrzyliśmy, po czym postanowiliśmy uciec do domu. Młodsze siostry
płakały z przerażenia. Oczywiście w domu nikt nam nie uwierzył, a
baliśmy się zaprowadzić tam tatę i potwierdzić to co widzieliśmy.
Pomimo, że minęło wiele lat, ta historia jest nadal w naszych pamięciach
i przy okazji opowieści typu x-files to zawsze przytaczam to jako coś
niewytłumaczalnego.
Sporządziłem rysunek tej postaci, który dołączam.
Aha, jeszcze jedno. To wszystko działo się w całkiem niedalekiej
odległości od krajowej drogi nr 5 z Poznania do Wrocławia, czyli że nie
było to całkowite odludzie...
No i nie przypominam sobie żeby wydarzyło się później coś strasznego
(nikt z rodziny nie umarł w bliskim czasie po tym
„spotkaniu”)
PS. Dane osobowe tylko do wiadomości redakcji, dziękuję.
Pozdrawiam
Mikołaj
Czw, 18 wrz 2008 00:00
Autor: FN, źródło: FN