Czw, 30 wrz 2004 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Trzy filiżanki jasnowidza
Niezwykłe zdarzenie, jakiego świadkami byli uczestnicy wyprawy badawczej Fundacji NAUTILUS a związane z osobą jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego - pokazało jego możliwości telekinetyczne, czyli przesuwania przedmiotów na odległość. Jasnowidz Krzysztof Jackowski jest w tej chwili niekwestionowanym numerem jeden wśród osób, które mają dar jasnowidzenia. Wielokrotnie mieliśmy okazję na własne oczy przekonać się, że ten człowiek jest w stanie dokładnie "widzieć" przebieg zdarzeń, na trop których naprowadza go dowolny przedmiot należący do "jakiejś osoby", która była obecna w danym miejscu czy czasie. Do tej pory uważaliśmy, że jego zdolności ograniczają się tylko do jasnowidzenia, ale to, co wydarzyło się 10 stycznia, wprowadziło w tę sprawę zupełnie nowy element. Tego dnia mieliśmy spotkanie z mieszkańcami Szczecinka, w którym w ub. roku doszło do niezwykle ciekawego zdarzenia związanego z UFO. Wpadliśmy na pomysł, aby w sprawie tego wydarzenia pomógł nam jasnowidz z Człuchowa. Byłby to bardzo unikalny eksperyment, który łączyłby w sobie dwie "pozornie" różne dziedziny niewyjaśnionych zjawisk (do tej sprawy i wyniku naszego eksperymentu wrócimy wkrótce). Do domu jasnowidza przyjechaliśmy w składzie 9-cio osobowym. Krzysztof Jackowski jak zwykle przyjął nas bardzo serdecznie i poczęstował kawą, co okazało się mieć potem ważne znaczenie. Powiedzieliśmy mu o naszych planach. Przyjął je z ogromnym zainteresowaniem, a warto wspomnieć, że Jackowski wiele lat temu także obserwował UFO i jego wiara w istnienie tych obiektów jest absolutna. Rozmowa przy kawie trwała około dwóch godzin. Wspólnie ustaliliśmy plan działań. Jackowski zgodził się włączyć w wiele projektów Fundacji Nautilus. Już szykowaliśmy się do wyjścia, kiedy doszło do zabawnego incydentu. W składzie naszej ekipy była Jola, która razem z mężem jest stałym uczestnikiem wypraw badawczych naszej Fundacji. Jola postanowiła zachować się przyzwoicie i odnieść trzy filiżanki ze stołu do kuchni Jackowskiego. Miała to być ot, taka zwykła uprzejmość gościa w domu gospodarza. Kiedy jasnowidz to zobaczył, natychmiast poderwał się i gwałtownie zaprotestował. Doszło do zabawnego dialogu. - Pani zostawi te filiżanki, ja je sam odniosę! - Nie, nie oddam filiżanek i odniosę je do kuchni. - Proszę oddać te filiżanki! - Nie, nie oddam! Przytaczamy ten dialog, gdyż pokazuje on kontekst całego wydarzenia. Było to zwykłe przekomarzanie się młodej kobiety, która "uparła się i już". Jackowski był mocno zaskoczony jej zachowaniem. W pewnym momencie wziął je głowę w obie dłonie, zamknął oczy i wykonując delikatne ruchy głową zbliżył swoje czoło do czoła Joli. Po chwili puścił jej głowę, uśmiechnął się i powiedział coś w stylu "mocna jest". Wszyscy, którzy byli świadkami tego zdarzenia zastanawiali się potem, co tak naprawdę zrobił Jackowski. Było pewne, że podczas tego krótkiego seansu jasnowidz mógł poznać jakieś tajemnice, obejmując głowę naszej koleżanki z Fundacji.... Kiedy wychodziliśmy z domu, ktoś zapytał jasnowidza, o co chodziło z tym incydentem i co chciał sprawdzić trzymając głowę dziewczyny. - Powtarzam: mocna jest, ale zobaczymy! Zagadkowo jeszcze raz powtórzył jasnowidz. W trakcie jazdy do Szczecinka praktycznie przez całą drogę rozmawialiśmy o tym, co wydarzyło się w domu jasnowidza i o co mu chodziło z tym, co powiedział o Joli. Mieliśmy nieodparte wrażenie, że ta sprawa będzie miała swój ciąg dalszy, ale rozwój wypadków tej nocy zaskoczył nawet tych, co mieli najbardziej fantastyczne hipotezy rozwikłania zagadki dziwnych słów jasnowidza. Do Warszawy przybyliśmy ok. drugiej w nocy. Kiedy Jola z mężem weszła do swojego mieszkania i zapaliła światło (mieszkanie było przez cały czas puste), oboje zobaczyli coś, co prawdopodobnie będą pamiętać do końca życia. Na podłodze były rozbite w drobny mak... trzy filiżanki! Warto tu podkreślić, że przez cały czas, kiedy byli uczestnikami wyprawy Nautilusa, w ich warszawskim mieszkaniu nikt nie przebywał i nie ma tam tez żadnych zwierząt. Następnego dnia Robert Bernatowicz zadzwonił do Krzysztofa Jackowskiego i zapytał go o to dziwne zdarzenie. Odpowiedź jasnowidza była natychmiastowa i zadziwiająca. - Tak, to ja to zrobiłem. A wiesz Robert, dlaczego? Bo chciałem jej pokazać moc! Ona do końca nie wierzyła w moje możliwości, a teraz myślę, że się to zmieni. W tej sprawie pozostaje nadal wiele znaków zapytania. To, że ta historia wydarzyła się naprawdę - nie ma najmniejszej wątpliwości. Niewątpliwie rozbicie tych trzech filiżanek ma także związek z tym, co się wydarzyło w domu Jackowskiego. Można powiedzieć, że są dwie możliwości. Jedna zakłada, że Jackowski w momencie "trzymania w dłoniach głowy Joli" na odległość, w jej domu, zrzucił te trzy filiżanki na podłogę używając mocy telekinetycznej albo - co zakłada druga hipoteza - po naszym wyjeździe z jego domu dokonał klasycznego "wyjścia z ciała", dotarł do domu Joli i jej męża i tam "dokonał dzieła zniszczenia" używając ciała astralnego. Obie hipotezy są równie nieprawdopodobne, choć można też założyć, że jest także trzecia. A jeśli Krzysztof Jackowski ma pomocnika, który czasami mu pomaga nawet w tak niezwykły sposób? Niewątpliwie ta historia sprawiła, że postać Krzysztofa Jackowskiego z Człuchowa stała się dla nas jeszcze bardziej zagadkowa, niż mogliśmy wcześniej przypuszczać. Ten człowiek ma w sobie jeszcze kilka tajemnic, których wciąż nikomu nie zdradził. Jasnowidzenie to tylko fragment większej całości. Ilustracja: Less Hoduń
Czw, 30 wrz 2004 00:00
Autor: FN, źródło: FN