Pon, 4 paź 2004 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Jednym z najciekawszych zjawisk związanych z kręgami zbożowymi są dziwne, latające kule, które można zobaczyć na dziesiątkach zdjęć wykonanych nad kręgami zbożowymi. Być może są one kluczem do zrozumienia zagadki piktogramów. Czy są to urządzenia techniczne służące do monitorowania terenu wysłane przez obcą inteligencję? A może są to byty duchowe, które przybierają najbardziej doskonałą bryłę znaną geometrii, czyli kształt kuli? Sprawę uznaliśmy za ważną na tyle, że postanowiliśmy poświęcić temu zupełnie oddzielny dział w naszym serwisie.
W miesięczniku NIEZNANY ŚWIAT z marca 2003 można przeczytać niezwykle ciekawą relację w rubryce "Dotknięcie Nieznanego". Pokazuje ona, jakie możliwości mają te zagadkowe obiekty.
Przytaczamy relację w całości.
"W latach 1965-1966 razem z kolegami próbowaliśmy wywoływać duchy. Traktowaliśmy to jak beztroską zabawę, jeden ze sposobów spędzania wolnego czasu.
I oto jest rok 1983, a ja uczestniczę w seansie spirytystycznym. W pewnym momencie nad płomieniem świecy pojawia się kula o średnicy około 5-6 centymetrów, w kolorze dymu z papierosa. Widać w niej, jak na małym ekranie telewizora, przestrzeń i głębię obrazu. Obraz ten tworzą: łąka z polną drogą i rozciągające się w dali łany żyta. Idzie nią mężczyzna prowadząc stary rower. Na głowie ma czapkę z daszkiem. Wygląda jak typowy rolnik z lat 50. Nagle zatrzymuje się i patrzy jakby w naszą stronę. Widzimy wówczas bardzo wyraźnie jego oświetloną przez promienie słońca twarz. Obydwoma dłońmi trzyma kierownicę roweru. W tym momencie jest nas w pokoju pięcioro. Wszyscy zdumieni wpatrujemy się w niezwykły obraz. W zaciemnionym pomieszczeniu pali się tylko jedna świeca, a tymczasem z kuli bije potężny blask! Zrobiła się straszna cisza, nikt nie mógł wykrztusić z wrażenia słowa. Nikt też nie potrafił określić, jak długo trwało to zjawisko. Po pewnym czasie człowiek z kuli odwrócił twarz i ruszył dalej pieszo, trzymając nadal kierownicę roweru. Okazało się, że był to ojciec jednego z naszych kolegów - człowiek nieżyjący prawie od 20 lat.
Po tym incydencie mocno przestraszeni przerwaliśmy nasze eksperymenty".
Eugeniusz Jan Kozłowski, Człuchów
Pon, 4 paź 2004 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.