Wt, 20 sty 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Nawiedzone miejsca są faktem. To właśnie tam najczęściej dochodzi do obserwacji zjaw ludzi, którzy żyli tam wiele lat temu
Dostaliśmy zgłoszenie od naszego kolegi z Pomorza o nawiedzonym hotelu. Zjawę widzieli już praktycznie wszyscy pracownicy, po dachu w nocy „ktoś chodzi”, słychać bardzo głośne odgłosy kroków. Przemieszczają się samoczynnie przedmioty, słychać odgłosy żołnierzy. Nasz kolega zaproponował, aby na miejsce przyjechała nasza ekipa i założyła całonocny monitoring. Pomysł jest dobry, choć jest jeszcze trochę za zimno, a po drugie najpierw musimy oficjalnie poprosić o zgodę dyrekcję hotelu. Przyjazd ekipy FN moglibyśmy zrobić w możliwe najbardziej dyskretny sposób, ale... jednak potrzebna jest oficjalna zgoda na piśmie. Osoby, które nie wierzą w tego typu relacje, popełniają błąd wynikający z niewiedzy. Zakładają bowiem, że skoro oni tego na oczy nie wiedzieli to tego nie ma, a ktoś sobie na pewno to wymyślił. Tego typu postawa jest uznawana za racjonalną, naukową, światłą. Tacy ludzie zmieniają zdanie, kiedy sami przeżyją „zderzenie z rozpędzoną lokomotywą”, a takim doświadczeniem jest właśnie spotkanie zjawy w nawiedzonym miejscu. Tak materialne i odczuwalne, jak spotkanie żywego człowieka. Takie osoby zwracają się do FN z prośbą o bardzo dyskretną pomoc, gdyż inaczej ich znajomi mogliby sobie pomyśleć, że zwariowali...
Planujemy wyjazd na wybrzeże, ale dopiero w marcu. Na razie zajmiemy się mieszkaniem w centrum Warszawy, w którym jest wyjątkowo złośliwy poltergeist. Będzie okazja do wypróbowania naszego najnowszego sprzętu (zrobiliśmy małe zakupy).
W publikacji o duchach nie powinno zabraknąć historii nadesłanej przez czytelnika FN. Tym razem wybraliśmy opowieść Doroty z Wrocławia.
Original Message-----
From: xxxxxxxxxxxx
Sent: Sunday, November 02, 2008 7:37 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject:
Witam!
Czytając niektóre niesamowite opowieści pragnę podzielić się pewną historią która przydarzyła się mi i moim dzieciom a właściwie bardziej starszej córce. Mieszkanie w którym rzecz miała miejsce należało do nas od niedawna (zamieniliśmy nasze mniejsze właśnie na to). Wspomnę przy okazji że ta zamiana i związane z nią okoliczności były co najmniej dziwne,ale to przyszło mi do głowy znacznie później.
Mieliśmy wtedy psa imieniem Tina (dziś już nie żyje). W mieszkaniu tym żyją właściwie trzy pokolenia - moi rodzice,ja z mężem i nasze dzieci (w tej chwili jedno). Ale do rzeczy - pewnej nocy do pokoju w którym spałam ja z dziećmi (młodsza córka była mała i spałam z nią) otworzyły się drzwi i jakaś postać wpuściła psa i zamknęła drzwi. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to że ta "osoba" była ubrana na biało coś jakby nocna długa koszula i długie jasne włosy. Wtedy nie zwróciłyśmy na nią uwagi (moja starsza córka też to widziała), nie wiem czemu ,może jakieś zaćmienie umysłu czy senność i spałyśmy dalej. Dopiero po jakimś czasie zaczęłyśmy zastanawiać się że coś chyba nie jest tak skoro nikt podobny tu nie mieszka. Osoba która wpuściła psa wyglądała jak kobieta w bardzo podeszłym wieku. Zastanawiałyśmy się długo biorąc pod uwagę że mogła być to moja mama albo ciotka która nas wtedy odwiedziła i nocowała ale wyszło nam że nie bo żadna z nich nie spała w jasnej koszuli nocnej , moja mama miała wtedy ciemne włosy.
Najdziwniejsze jest to że w tamtej chwili widziałyśmy to i nic..dopiero po jakimś czasie zastanowiło to nas. Mianowicie kilka lat później moja starsza córka będąc w domu sama z dziadkiem (który był daleko w innym pokoju - mieszkanie jest duże ma prawie 100m/kw.) zasnęla sobie i obudziło ją uczucie jakby ktoś usiadł obok na wersalce. Zaspana otworzyła oczy i zobaczyła nad twarzą zwisające siwe loki i poczuła ze ktoś gładzi ją po policzku (właściwie nie gładzi tylko mocno trze)
Oprzytomniawszy usłyszała kroki jakby ktoś uciekał,po czy sama uciekła do dziadka który drzemał i nic podejrzanego nie słyszał i nie widział.Po tym wydarzeniu przypomniałyśmy sobie tamtą historię z psem i myślimy że to była jedna i ta sama istota. Od tego czasu minęło kilka lat ale pamiętamy to obie bardzo dobrze (córka już ze mną nie mieszka). Do tej pory czasem zastanawiam się jak mogłyśmy tak poprostu zasnąć po tym jak widziałyśmy tę osobę wpuszczającą psa do pokoju. pragnę też powiedzieć że moja córka napewno nie kłamała, zresztą widziałam w jakim był stanie gdy wróciłam po pracy do domu. To wydarzyło się ok.6 lat temu. Muszę też powiedzieć o czym wcześniej pisałam że okoliczności zamiany mieszkań były conajmniej dziwne ale nie chce się rozpisywać.
Pozdrawiam serdecznie Dorota
Wrocław
proszę o nie ujawnianie nazwiska
Musimy to napisać, choć czynimy to mając wiele wątpliwości, ale... tak będzie jednak uczciwiej. Polska jest wstrząśnięta kolejnym samobójstwem osoby, która została skazana w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika. W poniedziałek rano w celi Zakładu Karnego w Płocku znaleziono martwego Roberta Pazika. To już trzecia śmierć wśród sprawców porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika i jest to rzecz niespotykana w historii kryminalistyki, aby trzech sprawców zbrodni zdecydowało się popełnić samobójstwo. Natychmiast pojawiły się podejrzenia, że w grę może wchodzić „pomoc osób trzecich”. Ma zostać powołana komisja śledcza. Nie sposób ocenić, która wersja jest prawdziwa, ale... w związku z tą sprawą przypomniała nam się bardzo dziwna historia opowiedziana przez bardzo znaną polską egzorcystkę. Zapewniała ona, że jest absolutnie prawdziwa. Oto ona:
„W mojej praktyce spotkałam się raz z bardzo dziwnym opętaniem, na którego początku była śmierć i które skończyło się śmiercią. Nie prowadziłam tutaj egzorcyzmów, a jedynie usłyszałam tę historię. O tej sprawie dowiedziałam się od mojego nieżyjącego już męża, którego znajomy został zamordowany. O morderstwo podejrzewany był sąsiad zamordowanego, ale nie było żadnych dowodów i śledztwo utknęło w martwym punkcie. Mijały miesiące, a morderca zaczął mieć zaskakujące kłopoty, o czym opowiedziała jego żona. Podobno jej zeznania zostały zapisane w aktach policyjnych, warto by do nich dotrzeć. W domu zaczęły poruszać się przedmioty, słychać było kroki. Po pewnym czasie morderca zaczął opowiadać rodzinie, że ktoś sugeruje mu, że powinien się zabić. Kazał mu to głos, który zaczął słyszeć w swojej głowie. Morderca twierdził, że jakiś duch próbuje nakłonić go do samobójstwa. Dziwne odgłosy, przesuwanie przedmiotów, zimno w mieszkaniu – to było praktycznie każdej nocy. Po upływie roku morderca nie wytrzymał i odebrał sobie życie. Od tego momentu wszelkie dziwne zjawiska w domu zniknęły. Moim zdaniem rzadko, ale zdarzają się zemsty zza grobu, kiedy ofiary czujące ogromny żal do mordercy doprowadzają go do samobójstwa. Czasami objawia się to tylko pojawieniem się myśli samobójczych, które duchy potrafią przekazywać żyjącemu człowiekowi. Duchy mordując myślą, że w ten sposób poprzez „śmierć za śmierć” wyrównają wyrządzoną im krzywdę”.
Nie twierdzimy, że tak było w przypadku bestialsko zamordowanego Krzysztofa Olewnika. Nie mogliśmy jednak powstrzymać się przed opublikowaniem tego fragmentu opowieści egzorcystki, który bardzo zapadł nam w pamięć i przypomniał nam się wtedy, kiedy przeczytaliśmy tekst o kolejnym samobójstwie mordercy Krzysztofa Olewnika.
Wt, 20 sty 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.