Czw, 5 luty 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN
8 lutego w hrabstwie Devon doszło do wydarzenia, którego świadkami były tysiące ludzi. Przez 170 kilometrów po śniegu szła istota, która... mogła być tylko posłańcem piekieł!
Fala emigracji naszych rodaków na Wyspy Brytyjskie jest zauważona także z pokładu Nautilusa. Ze statystyk strony widzimy, jak wielu czytelników mamy w Wielkiej Brytanii (wszystkim przesyłamy serdeczne pozdrowienia). Dzięki temu mamy także sporo informacji o wydarzeniach dziwnych i zagadkowych, które miały miejsce na tych niezwykłych wyspach. O jednym z dziwniejszych poinformował nas Konrad i prawdę mówiąc dzięki jego e-mailowi dowiedzieliśmy się o tej historii. A oto i ten e-mail:
Witam FN ponownie
Rocznica Zdanów już była, ale szykuje się inna w lutym, może coś FN napisze na ten temat, bo jak przejrzałem archiwum to nie znalazłem nic. Sprawa dotyczy zjawiska które przeraziło Anglików dość dawno temu, a którego mimo prób nie dało się wyjaśnić.
Sprawa miała miejsce 8 lutego 1855 roku w hrabstwie Devon, świadków można liczyć w tysiące, pisały o tym ówczesne gazety, to może i FN napisze dzisiaj; informacji na ten temat jest sporo w necie, wystarczy przetłumaczyć, a przy zaangażowaniu kogoś w temacie z UK to może fotki pewnych rysunków by się dało wstawić.
otóż
nad ranem 8 lutego 1855 roku mieszkańcy hrabstwa Devon z przerażeniem odkryli na śniegu dziwny ślad przez swoje posiadłości, pod drzwiami i oknami. Najbardziej przerażające było to, że... ślad ów pozostawiła istota dwunożna, kopytna, która w ciągu jednej nocy przeszła po śniegu około 100 mil, a więc jakieś 169 km!
Istota owa potrafiła przejść przez rzekę, ściany, potrafiła wskoczyć na mur, dach, przejść po budynku nawet 3-4 metrowym i zeskoczyć po drugiej stronie, przy czym ślady pojawiły się w czyimś ogrodzie i skończyły się w środku pola. Co więcej, ślady szły zygzakiem, przez różne miasteczka, można odtworzyć szlak, to się krzyżowało, nikt nie widział co to było, ale ślad kopyt i niezwykłe umiejętności chyba latania przeraziły ludzi tak mocno, że odprawiano nabożeństwa.
Różnie to sobie tłumaczono, że były to osły, kangury, małpy, których ciągnęły po ziemi balony. Ślady były jednak bardzo wyraźne i wszystkie te hipotezy nie miały sensu. Ta istota, to dwunożne stworzenie na dwóch kopytach szło 170 kilometrów, wskakiwało na dachy, przechodziło przez rzekę, po czym wyraźnie się uniosło w powietrze pośrodku pola!
Pytanie: co to było?
Pozdrawiam
Konrad
W Wielkiej Brytanii zdarzało się, że ludzie widywali ślady kopyt, które zostawiały niewidzialne konie lub inne stworzenia, które poruszały się na kopytach. Miejscowa ludność nie miała wątpliwości, że są to istoty z piekieł, które przychodziły nawiedzać przerażonych ludzi.
Pan Konrad znalazł też relację z Kanady, kiedy to w 1924 roku myśliwy przebywał na zamarzniętym jeziorze. W pewnym momencie zobaczył, że coś niewidzialnego porusza się w jego kierunku. Widział bowiem tylko zapadające się ślady w śniegu. Pod tym niewidzialnym czymś załamał się lód, a woda obryzgała śmiertelnie przerażonego myśliwego. Niewidzialny potwór wygrzebał się z wody, po czym ruszył dalej.
Nam przypomina się relacja z Polski, kiedy to cała rodzina słyszała odgłosy kopyt konia, który w nocy poruszał się po... dachu domu! /kiedyś pisaliśmy o tym/
Odgłosy były tak wyraźne, że cała rodzina zapaliła świece i zaczęła odmawiać modlitwy. Po kilku godzinach rozległ się tętent kopyt i całe zjawisko ustało.
Ślady z Devon można znaleźć łatwo w necie wpisując słowa kluczowe devil's footprint Devon, jedna z takich relacji jest pod adresem
http://www.spartechsoftware.com/dimensions/creatures/DevilsFootprints.htm
Drodzy załoganci Nautilusa!
Zapraszamy Was do naszego nowego oddziału w... nie, jeszcze nie w Londynie czy Nowym Jorku! ;)
Na razie uruchomiliśmy oddział w słynnej SECOND LIFE. Nasze biuro znajduje się w Polskiej Republice, na głównym rynku w bardzo miłym miejscu obok kawiarenki. Wszystko za sprawą naszego agenta w SECOND LIFE, który zatroszczył się o wirtualny wymiar FN. Sprawa tak bardzo spodobała się załodze okrętu Nautilus, że planujemy zrobić na rynku przed siedzibą Fundacji Nautilus prezentację multimedialną. Kiedy? Zobaczymy, na razie nasi oficerowie muszą się "pologować" w tym wirtualnym świecie. Swoją drogą już obserwujemy, że siedziba FN w "SL" cieszy się dużym zainteresowaniem także gości zagranicznych. Ech, gdyby były środki, to strona w wersji angielskojęzycznej zrobiła by sporo zamieszania na świecie... Ale nie narzekajmy, wszystko przed nami! Na razie kończymy coś, czego efektów jeszcze nie widzicie, ale co na pewno sprawi, że już wkrótce spojrzycie na Waszą załogę okrętu Nautilus troche bardziej przychylnym okiem...
A na razie prezentujemy screeny z naszej wirtualnej siedziby. Termin prezentacji multimedialnej na rynku obok kawiarenki już niedługo! :)
Czw, 5 luty 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN