Czw, 19 luty 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN
„On wysyła czasami dzieci na dół...” – intrygująca relacja dziecka, które swoimi słowami wprawiło w zdumienie rodziców.
Małe dzieci sprawiają czasami wrażenie, że wiedzą więcej o „wielkiej tajemnicy”, która intryguje od wieków ludzi dorosłych. Pisaliśmy wiele razy o zdumiewających rzeczach, które niejako „przy okazji” mówią małe dzieci. Tego typu momenty zdarzają się zawsze wtedy, kiedy dzieci są bardzo małe (do 5, 6 lat), gdyż potem szkoła, rówieśnicy, emocje związane z życiem ucznia zacierają pamięć, którą takie dziecko posiada na samym początku swojego życia.
Wiele lat temu, kiedy Nautilus dopiero wypływał na wody oceanów świata (była to połowa lat 90-tych) do Radia Zet zgłosiła się matka 5-letniej dziewczynki. Przypadkiem usłyszała wtedy audycję „Nautilus Radia Zet”, w której była mowa o reinkarnacji. Bardzo obawiała się ośmieszenia i na wszystkie świętości błagała, aby w żaden sposób jej historia nie trafiła na ogólnopolską antenę. Chciała się raczej dowiedzieć czegokolwiek o tym „dziwnym schorzeniu”, które dotknęło jej 5-letnią córkę. Czego ono dotyczyło? Tego, co mówiła ta mała dziewczynka. Jej słowa wprawiały w istny popłoch rodziców, którzy natychmiast zaczęli się doszukiwać przyczyn jej dziwnego zachowania w jakimś programie telewizyjnym (zabronili małej oglądać telewizję, co zresztą nie wpłynęło w żaden sposób na jej zachowanie), a także jeszcze raz zrobili śledztwo z najbliższą rodziną, czy ktoś przypadkiem nie naopowiadał małej „jakiś głupot”. Wszystko nadaremnie. Zdesperowana matka postanowiła zgłosić się redakcji Nautilusa i tak zaczęła się jedna z najbardziej intrygujących kart w historii tej audycji, kart, które z przyczyn oczywistych nigdy nie ujrzały światła dziennego...
Czas zdradzić, co mówiła dziewczynka. Według relacji matki mówiła ona dokładnie tyle, że... kiedyś miała inne nazwisko, męża, a nawet planowała mieć dziecko, ale nie zdążyła. Mieszkała w małym mieście w południowej Polsce (podawała nazwę miasta), przy określonej ulicy (podawała nazwę tej ulicy i numer domu), a także bardzo szczegółowo opisywała swoje życie, w tym nawet wygląd parku, do którego lubiła chodzić. Razem z mężem kupili samochód, którego nazywali „maluchem”. To on miał się stać ich największym nieszczęściem. Któregoś dnia, kiedy bardzo padał deszcz, wjechali tym autem na tory i uderzył w nich pociąg. Dziewczynka opisywała ze szczegółami, jak samochód został odrzucony na trawę, a ona obserwowała „z góry” scenę, jak jej mąż próbuje się z niego wydostać. Potem był tunel, jasne światło na końcu i... tu dziewczynka już nie pamiętała, co było dalej.
Sprawa ta była tak niezwykle intrygująca, że o pomoc w jej wyjaśnieniu poprosiliśmy policję posiadającą rejestr wypadków na przejazdach kolejowych w Polsce. Udało się nawet ustalić, że na jednym z przejazdów na początku lat 80-tych doszło do wypadku, w którym brał udział Fiat 126 p. W wyniku zderzenia z pociągiem podmiejskim zmarła młoda kobieta, kierowca, jej mąż, przeżył... I jeszcze jedno: tego dnia była wyjątkowo paskudna, deszczowa pogoda.
To przykład historii, która cały czas czeka „na lepsze czasy”, kiedy zamiast zarabiania pieniędzy na rzeczy związane z bieżącą egzystencją, będziemy się mogli zająć czymś naprawdę ważnym.
Tym razem chcemy zaprezentować bardzo ciekawy e-mail, który opisuje sytuację związaną z małym dzieckiem i ową tajemniczą chwilą, w czasie której dziecko zaczyna mówić o świecie, w którym „już było”. Jest tam jeszcze jeden ciekawy element związany z Bogiem, bardzo oryginalny i – nie ma co tego kryć – powtarzający się w wielu tego typu relacjach.
-----Original Message-----
From: alla [xxxxxxxxxx]
Sent: Wednesday, February 11, 2009 11:54 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: nowe zagadnienie
Witam załogę Nautilusa! Odwiedzam Waszą fundacją od niedawna , ale regularnie. Ja też znalazłam temat ,który może zainteresuje i Was. Otóż mam siedmioletnią córkę, która 4 lata temu zadziwiła mnie w pewnej sytuacji. Całą rodziną wybraliśmy się do znajomego u którego byliśmy po raz pierwszy. W godzinach popołudniowych postanowiliśmy poodpoczywać od skwaru na dworze.
W pokoju do którego weszłyśmy z córeczką wisiał obraz przedstawiający Pana Boga z gromadką rozbawionych dzieci. Agnieszka przyjrzawszy się przez chwilę stwierdziła, że ona już była u tego "dziadka".
Zapytałam więc,jak to możliwe, a ona odpowiedziała, że to było dawno, a te wszystkie dzieci przyszły tam na urodziny. Drążyłam więc temat dalej....Zapytana gdzie to było odpowiedziała, że daleko w niebie (nadmieniam że sprawy wiary były jej wtedy obce). Pytam więc dalej: to jak znalazła się w naszej rodzinie? Agnieszka poinformowała mnie, że "dziadek" wysyłał czasami dzieci na dół, a jej kazał przyjść do nas....
Stwierdziła ,że u "dziadka" było dobrze ,ale ona chciała do nas przyjść. Ta krótka i dziwna rozmowa skończyła się dość szybko i rozbawiona Aga pobiegła na podwórko, a mi przypomiał się program (czy film) ,gdzie udowadniano ,że małe dzieci mają pamięć wybiegającą przed ich narodziny.....Czy to przypadek, czy coś więcej? Może ktoś ma podobne doświadczenia?
POZDRAWIAM SERDECZNIE
Alicja
Udostępnij:
Czw, 19 luty 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.