Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... /Albert Einstein/
Interwencja rosyjskiego egzorcysty pomogła uwolnić magazyn od nawiedzonego ducha w poznańskim magazynie.
Samobójstwo jest wyjątkowym złem. Nie przypadkiem przed samobójstwem ostrzegają praktycznie wszystkie wielkie religie (jedynym wyjątkiem są tutaj niektóre wersety Koranu interpretowane jako przyzwolenie na śmierć zadawaną niewiernym, o czym na koniec).
Chcemy przedstawić historię, która wydarzyła się w Poznaniu, a której opis trafił na pokład okrętu Nautilus dzięki życzliwości jednego z naszych czytelników. Wydała się ona nam na tyle ciekawa, że postanowiliśmy się z nią podzielić na łamach portalu FN.
-----Original Message-----
From: Krzychu [xxxxxxx]
Sent: Friday, July 16, 2008 3:29 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: historia z duchem
Witam Szanowną Fundację,
Wiem, że na pewno macie wiele takich zgłoszeń, ale do nich chciałbym dołączyć także moją historię. Jestem kierowcą i pracuje w jednym z poznańskich prywatnych firm zajmujących się spedycją. O tej sprawie dowiedziałem się wtedy, kiedy w 2005 roku przyjechałem do magazynu po odbiór towaru. Magazyn mieści się na Jeżycach, która jest dzielnicą Poznania. Pracujący tam magazynier K. bał się wejść do jednego z magazynów. Trochę mnie to zdumiało, gdyż w końcu na tym polegała jego praca, ale on powiedział, że wchodzi tam tylko wtedy, kiedy jest z nim jeszcze jedna osoba. Kiedy zapytałem go, dlaczego, odpowiedział, że w tym magazynie jest duch, którego od czasu do czasu można nawet zobaczyć.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że istniejecie, bo na pewno bym Was o tym zawiadomił. Ten magazyn był jednym z mniejszych na terenie i miał około 200 metrów kwadratowych. Kiedy wszedłem do środka nic się nie wydarzyło, o czym powiedziałem K., ale on nie zareagował, tylko wyjaśnił, że duch nie pokazuje się za każdym razem, ale on wie, kto się tam pokazuje. Sprawa mnie naprawdę zaciekawiła i ile razy jechałem tam po towar, tyle razy pytałem o tę sprawę.
Z czasem okazało się, że kolejni pracownicy hurtowni widzieli ciemną postać przesuwającą się w pobliżu tego magazynu. Sprawą zainteresował się kierownik, którego opowieści pracowników wyraźnie denerwowały. Po kłótni z jednym z nich o tę sprawę postanowił pokazać, że są to tylko wymysły ludzkiej wyobraźni. Było lato i on przyniósł łóżko polowe, które wstawił do magazynu, aby tam spędzić noc i w ten sposób udowodnić, że ludzie ulegają niepotrzebnej panice. Opis tego wydarzenia mam od mojego kolegi. Gdybyście chcieli, to mogę dać kontakt.
Według jego relacji kierownik był tam tylko pół godziny, po czym wyskoczył z tego magazynu, wsiadł w samochód i natychmiast bez słowa wyjaśnienia odjechał do domu. Nie wiadomo, co tam się stało w tym magazynie, gdyż nigdy nie chciał o tym rozmawiać, ale podobno nawet nie interesował się tym, co się dzieje z jego prywatnym łóżkiem polowym, które tam zostawił. Od tej pory już nigdy nie podejmował tematu ducha w magazynie.
Kilka osób pracujących na terenie hurtowni opowiadało, że wszystko zaczęło się kilka miesięcy po tym, jak w magazynie powiesił się jakiś młody chłopak. W grę wchodziły jakieś emocje związane z nieszczęśliwą miłością, ale to są tylko domysły, gdyż nie zostawił żadnego listu pożegnalnego. Dziwna postać pojawiała się nie tylko w nocy, ale także w dzień. Nocą słychać było wyraźne kroki wokół magazynu, a także coś w rodzaju szlochania. Najciekawsze było jednak to, co wydarzyło się w październiku 2007 roku. Powtarzam, jak Państwo chcecie, to mogę udostępnić kontakt do świadków, bo ja sam znam tę historię z drugiej ręki. Podobno przyjechał jakiś tir z Rosji, którego kierowca po zaparkowaniu tira natychmiast bez słowa podszedł do tego magazynu i po chwili milczenia zapytał łamaną polszczyzną, czy tutaj nie pojawia się jakiś duch. Możecie sobie wyobrazić, jakie było zdziwienie pracowników magazynu, kiedy ten nawet nie pytany sam zaczął o tym mówić.
Kierowca wyjaśnił, że ma dar kontaktu z duchami, a ten duch to samobójca, który bardzo cierpi. Jego samobójcza śmierć sprawiła bowiem, że jego czas jeszcze nie nadszedł i przez to musiał pozostać na ziemi. Kierowca zaproponował, żeby go zostawić samego w magazynie, a on pomoże tej istocie. Tak też się stało. Ten rosyjski kierowca wszedł do magazynu i został w nim zamknięty, o co prosił. Wyszedł mniej więcej po godzinie i powiedział, że ten człowiek poszedł już w stronę światła i już nigdy więcej nic nie będzie straszyło w tym miejscu. Po czym odjechał.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że od października ub. roku wszystkie dziwne rzeczy zupełnie ustały i nikt już nie widuje tego ducha. Nie wiem, co zrobił ten kierowca, ale wyraźnie okazało się to skuteczne.
Pomyślałem, że zainteresuje Was ta historia. Powtarzam, że mam adresy i telefony do świadków.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuje za tak wspaniałe strony
A.M.
Fundacja Nautilus od samego początku swojego istnienia przestrzega przed tragicznymi skutkami samobójstwa, które nie tylko rujnuje życie najbliższej rodzinie, ale ma także inne, nawet bardziej dramatyczne skutki. Wydaje się, że śmierć samobójcza jest naruszeniem jakiegoś boskiego prawa, jest sprzeczna z czymś, o czym chyba mówią wszystkie religie. Pisaliśmy o tym wiele razy. Na koniec informacja pośrednio związana z tematem tego artykułu.
Śmierć samobójcza jest bowiem tolerowana jedynie w krajach Islamu, gdzie samobójcy idą na śmierć z uśmiechem i radością. Wierzą bowiem, że zadanie śmierci możliwie największej grupie niewiernych pozwala natychmiast na zyskanie wielu profitów, w tym oczywiście dostąpienie błogosławieństwa samego Boga. Samobójstwa islamskich terrorystów są codziennością w takich krajach jak Irak czy Afganistan. W Iraku – co najciekawsze - wysadzają się jednak nie Irakijczycy, ale „turyści” z Arabii Saudyjskiej czy Syrii, które są światowymi wylęgarniami „dzieci Allaha”.
Jak wygląda taka śmierć można się przekonać dzięki filmowi, który właśnie pojawił się w internecie, o czym napisał w piątek 20 lutego portal dziennik.pl
Film pokazuje atak samobójczy Taliba na amerykańską bazę, który miał miejsce pod koniec ub. roku.
Jeden z talibów sprawnie przygotowuje ładunek. Kolejne ujęcie - uśmiechnięty kierowca ciężarówki. Wiezie blisko trzy tony materiałów wybuchowych. Chwilę później wysadza się w amerykańskiej bazie. Wybuch jest tak silny, że przewraca talibskiego kamerzystę ukrytego kilka kilometrów dalej.
Na filmie wszystko wygląda zwyczajnie. Zupełnie tak, jakby kierowca-samobójca jechał na zwykłą wycieczkę, a nie siać śmierć i zniszczenie. Tysiące kilogramów materiału wybuchowego ląduje w samochodzie, a zadowolony i uśmiechnięty od ucha do ucha samobójca prezentuje z dumą urządzenie i przycisk, dzięki któremu wywoła eksplozję.
Na filmie jest dokładna trasa, jaką pokonuje auto. Widać jak podjeżdża do amerykańskiej bazy w prowincji Khost w południowo-wschodnim Afganistanie. W pewnym momencie ładunek wybucha. Eksplozja jest tak silna, że ukryty na zboczu góry kamerzysta nie może utrzymać się na nogach.
Terroryści nie osiągnęli jednak zamierzonego celu. W wybuchu nie zginął żaden Amerykanin, bo ani jednego tam nie było. Kierowca nie zdążył dojechać w samo serce amerykańskiej bazy i wysadził się zbyt wcześnie. Zginęło kilkunastu Afgańczyków, którzy pracowali w bazie, a kilkudziesięciu zostało rannych.
Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...
Artykułem interesują się
Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.
Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies)
w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby
ją zamknąć.