Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 7161x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Nie, 22 luty 2009 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

„Oni wyglądają jak ludzie” – taką tezę stawia założyciel SETI w wywiadzie, którego udzielił w 2007.



SETI czyli Search for Extraterrestrial Intelligence - poszukiwania inteligencji pozaziemskiej to jedna z najzabawaniejszych organizacji. Zakłada ona bowiem, że cywilizacje techniczne posługujące się techniką wyprzedzającą nas o tysiące, jeśli nie miliony lat w rozwoju posługują się najprymitywniejszą z prymitywnych form komunikacji, czyli zwykłymi falami radiowymi. Z uporem lepsze sprawy kierują w niebo swoje zabawne „durszlaki” w nadziei, że cywilizacja z jakiegoś gwiazdozbioru milion lat temu wysłała sygnał radiowy, który dotrze po przebyciu lat świetlnych do Ziemi. Z równie dobrym skutkiem moglibyśmy się porozumiewać z mieszkańcami Afryki ustawiając w centrum Polski tam-tamy, w które na „raz” uderzaliby strongmeni. Ale pomijając ten zabawny fakt ciekawym jest, że osoby odpowiedzialne za SETI cały czas zastanawiają się, czy „jest życie poza Ziemią”. Rzecz jasna zjawisko UFO jest dla nich „bzdurą, którą zajmują się naiwniacy”, ale warto przynajmniej śledzić, to, co mówi twórca tego programu Frank Drake. Ostatnio dość obszerny wywiad z Drake`iem opublikował serwis dziennik.pl. Kilka osób zwróciło nam na niego uwagę i stąd niniejszy artykuł. Jak wyglądają mieszkańcy obcych planet? Czy też mają dwoje oczu, nosy i ręce zakończone palcami? I jak najlepiej z nimi porozmawiać? Amerykański astronom Frank Drake, założyciel organizacji zajmującej się poszukiwaniem pozaziemskich cywilizacji, odpowiada na te pytania specjalnie dla czytelników DZIENNIKA. Małgorzata Minta: W 1960 roku przeprowadził pan pierwszy z eksperymentów SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence - poszukiwania inteligencji pozaziemskiej) polegający na radiowym nasłuchu sygnałów docierających do nas z kosmosu. Czy każda cywilizacja korzysta z radia?
Frank Drake*: Wydaje mi się, że każda, która posiada umiejętność posługiwania się narzędziami, w pewnym momencie odkrywa radio i zaczyna z niego korzystać. Pytanie tylko – jak długo to trwa. Im bardziej jej technologia się rozwija, tym mniej potrzebuje energii. Wtedy urządzenia do generowania i przesyłania informacji potrzebują mniej mocy, a przekazy stają się trudniejsze do wykrycia. Dlatego uważamy, że każda cywilizacja może zostać wykryta tylko przez określony czas. Szacujemy, że każdego roku jedna nowa cywilizacja staje się dla nas dostępna, możliwa do dostrzeżenia. Jednocześnie inna, stara, znika z pola widzenia, bo jej technologia staje się tak zaawansowana, że nie generuje energii czy sygnałów, które moglibyśmy zarejestrować. Jak będzie wyglądał nasz pierwszy kontakt z obcą cywilizacją? Będzie to seria impulsów, wysyłanych przez radary obcych statków kosmicznych czy obce systemy nawigacji. W ten sposób dowiemy się, że istnieją, ale nic poza tym. Możliwe, że natrafimy na sygnały wysyłane przez kosmiczne elektrownie. Jedna z naszych koncepcji zakłada, że obcy mogą budować na orbitach swych planet ogromne elektrownie słoneczne. Mają one zamieniać energię elektryczną na sygnał radiowy i w tej postaci przekazywać na dół. Być może sygnałem, jaki wykryjemy w pierwszej kolejności, będą właśnie odpryski tej energii, odbite od powierzchni planety. Przyjmujemy, że gdy natrafimy na ślady obcej cywilizacji, to by ją lepiej poznać, dobrze by było dostać od tych istot coś w rodzaju encyklopedii. Inna możliwość jest taka, że przechwycimy ich audycje telewizyjne, dzięki czemu można by się sporo dowiedzieć o tych istotach. By tego dokonać, potrzebowalibyśmy bardzo mocnych radioteleskopów, potężniejszych niż te, którymi obecnie dysponujemy. Czy sądzi pan, że istoty z dalekich układów słonecznych także nasłuchują sygnałów z kosmosu? A może poszukiwanie braci w rozumie jest czymś właściwym tylko dla człowieka?
To trudne pytanie. Pytanie o naturę tych obcych, inteligentnych istot. Jedyne, co możemy o nich powiedzieć, to to, że są produktami ewolucji. Ewolucja uczyniła nas ciekawskimi, dzięki temu odnieśliśmy sukces. Dlatego uważam, że i oni są ciekawscy. Jeśli tak, to pewnie chcą się czegoś dowiedzieć o innych cywilizacjach i ich technologiach. Jeśli gdzieś w kosmosie istnieje inna cywilizacja, czy znajduje się na tym samym etapie rozwoju co my? Wiele cywilizacji jest na pewno w tyle za nami. Ich istnienia nie odkryjemy, ponieważ nie potrafią budować jeszcze nadajników radiowych, których sygnały moglibyśmy zauważyć. Wiele cywilizacji będzie od nas starszych, bo i w kosmosie jest wiele gwiazd starszych od Słońca. Ci byliby o tysiące, setki tysięcy, a może i o miliony lat bardziej rozwinięci niż my. Ich technologia może być potężniejsza, bardziej wyrafinowana niż nasza. Możliwe, że posiadają umiejętność łączenia swych umysłów z komputerami, co znacznie zwiększa ich intelektualne możliwości. Moim zdaniem istoty te wiedzą, jak żyć w bardziej optymalny sposób – bez niszczenia własnej planety, bez niszczenia siebie, jak budować stałe, mieszkalne stacje kosmiczne oraz jak wydłużać swoje życie. Jeśli tak jest, to poznając ich świat zyskalibyśmy pojęcie o tym, jak może wyglądać nasza przyszłość. Ma pan pomysł, jak te istoty mogą wyglądać? Na pewno nie wyglądają dokładnie tak jak my. (śmiech) Choć, owszem, mogą być istotami humanoidalnymi. Homo sapiens to efekt wielu milionów lat ewolucji, jesteśmy naprawdę całkiem nieźle „zaprojektowani”. Możemy stać prosto na dwóch nogach, zachowując wolne ręce, za pomocą których manipulujemy przedmiotami czy narzędziami. Dzięki temu udało nam się zbudować radioteleskopy. Dobrze jest mieć głowę na szczycie ciała, bo dzięki temu można w porę wypatrzeć zwierzę, które chcemy upolować i zjeść, czy po prostu rozejrzeć się po okolicy. Dobrze, jeśli oczy znajdują się w głowie, bo dzięki temu impulsy nerwowe mają do pokonania krótką drogę od narządu wzroku do mózgu. Posiadanie dwojga oczu też ma kilka korzyści - możemy widzieć w trzech wymiarach i zachowujemy zdolność widzenia nawet gdy stracimy jedno oko. Podejrzewam, że gdybyśmy zobaczyli istoty pozaziemskie z odległości 100 m, oświetlone od tyłu, nie odróżnilibyśmy ich od ludzi. Różnice byłyby widoczne po zbliżeniu się do obcych. Być może owe istoty nie posiadają naszych "konstrukcyjnych" niedoskonałości. Na przykład mamy tylko dwoje ramion, a nie czworo czy sześcioro. O tym, jakie jest to niewygodne, przekonujemy się za każdym razem, gdy wracamy z zakupów, trzymając w rękach siatki i brakuje nam tej trzeciej do otwarcia drzwi. To, że mamy tylko dwoje ramion, wynika stąd, że nasi przodkowie, począwszy od pierwszych ssaków, byli stworzeniami o czterech kończynach. A przecież równie dobrze mogli mieć ich więcej - owady mają sześć kończyn, a pająki osiem. I to lepsze. Inny defekt człowieka to to, że usta mamy wysoko, a żołądek nisko położony, przez co każdy kęs pożywienia musi strasznie długo podróżować. Może zatem kosmici mogą mieć usta na brzuchach. Ale wtedy musieliby mieć jakiś specjalny organ do wytwarzania dźwięków. Może wydawaliby je nosem, a może uciekali się do telepatii. Jak sama widzisz, z daleka mogą przypominać ludzi, ale po bliższym przyjrzeniu okażą się zupełnie inni. Czy takie istoty będą żyły na planecie przypominającej Ziemię? Niekoniecznie, bo istoty żywe potrafią się przystosować do różnych warunków. Życie może powstać na przykład na planetach krążących wokół gwiazd kategorii M, czerwonych karłów. Większość gwiazd we wszechświecie to właśnie m-gwiazdy. Ich „wadą” są dość częste rozbłyski, tzw. flary, podczas których wielokrotnie zwiększają swoją jasność oraz ilość emitowanego promieniowania, co jest zabójcze dla życia. Istoty zamieszkujące planety w pobliżu takich gwiazd musiałyby wykształcić jakieś formy ochrony przed rozbłyskami. Jedną ze strategii mogłoby być wytworzenie czegoś na kształt skorupy żółwia, do której można się schować.
Gdyby udało nam się odebrać radiowy sygnał, dowód na istnienie inteligentnych obcych, w jaki sposób moglibyśmy się z nimi porozumieć? Na opracowanej m.in. przez pana tabliczce, która została umieszczona na pokładzie sondy Pionieer, znalazły się obrazki przedstawiające Ziemię, położenie naszej planety i człowieka . Czy uważa pan, że pismo obrazkowe to dobry pomysł na dogadanie się z kosmitami? Uważam, że te obrazki były świetnym pomysłem. Rysunki to najprostszy i najklarowniejszy sposób przekazywania informacji. Oczywiście, są jeszcze lepsze metody, ale wymagają one znacznie większego nakładu energii. Moglibyśmy wysyłać hologramy, a więc obrazy trójwymiarowe, a wreszcie poruszające się hologramy, czyli przestrzenne filmy. Pierwsze takie filmy 3-D powinny być kursem językowym (śmiech). Musielibyśmy wypracować jakiś sposób komunikacji, język, który my i obcy moglibyśmy zrozumieć. Mówi się, że takim uniwersalnym językiem jest matematyka… Tak, ale za pomocą matematyki nie przekaże się wszystkiego, co ważne. Matematyka byłaby dobra, ale tylko na początku, potem potrzebowalibyśmy znacznie więcej. Bo jak wytłumaczyć emocje, kolory, uczucia, te wszystkie rzeczy, które są wyjątkowe dla naszej natury, dla człowieka. Jeśli obcy są na podobnym poziomie rozwoju technologicznego, znają już całą naszą naukę, posiadają naszą wiedzę, nie musimy im tego tłumaczyć. Ale z pewnością interesowaliby się kim jesteśmy, jacy jesteśmy, jakie są nasze uczucia, myśli, wyobrażenia, w jaki sposób żyjemy. Może ich zaciekawi fakt, że żyjemy w rodzinach. Dla nas jest to naturalne, ale może na innych planetach coś takiego jak rodzina nie istnieje. Pewnie takie rzeczy obce istoty by ciekawiły i o tym powinniśmy im mówić. Nie musielibyśmy im tłumaczyć, jak zbudować radionadajnik, bo to już od dawna wiedzą. W literaturze czy filmach kosmici są przedstawiani jako pokojowo nastawieni lub jako potencjalni wrogowie. Czy możemy założyć, że nie zrobią nam krzywdy? Oczywiście, nie muszą być stoikami, ale nie powinni nas też skrzywdzić. Koszty wysłania statków kosmicznych na przysłowiowy drugi koniec wszechświata tylko po to, by zniszczyć inną cywilizację są znacznie wyższe niż zyski, jakie taka ekspedycja mogłoby przynieść. Nie wydaje mi się, byśmy mieli się czego obawiać. Podobnie zresztą jak nie spodziewam się, że obcy przylecą odwiedzić nas w celach towarzyskich. To po prostu za daleko, a cała wyprawa byłaby zbyt droga i zbyt niebezpieczna. Wszystko, czego chcemy o naszych braciach w rozumie się dowiedzieć, można przesłać za pośrednictwem radia, i to z prędkością światła. Moim zdaniem to stanowi odpowiedź na tak zwany paradoks Fremiego (sprzeczność pomiędzy wysokimi oszacowaniami prawdopodobieństwa istnienia pozaziemskich cywilizacji i brakiem jakichkolwiek obserwowalnych śladów ich istnienia - przyp. red.). Moim zdaniem oni dobrze wiedzą, że podróże to mało wydajna opcja poznawania innych cywilizacji kosmicznych oraz kiepski sposób nawiązywania kontaktów. Dlatego do nas nie przylecą. Czy jest możliwe, że odbierzemy sygnał od cywilizacji, która już nie istnieje? Oczywiście, jest to możliwe, ale moim zdaniem mało prawdopodobne. Pierwszy sygnał, jaki zarejestrujemy, będzie pochodził z gwiazdy położonej niedaleko naszego Słońca. Ten sygnał będzie miał kilka tysięcy lat. Oznacza to, że kiedy go złapiemy, cywilizacja, która go stworzyła, będzie 2-3 tysiące lat starsza. Są zatem szanse, żeby jeszcze istniała. Kiedy odbierzemy ten pierwszy sygnał? Mam nadzieję, że zdarzy się to w ciągu najbliższych 20 lat. Ale tak naprawdę wiemy wciąż zbyt mało o częstotliwości występowania życia we wszechświecie, by spekulować, ile to czekanie jeszcze potrwa.
Prof. Frank Drake jest wybitnym amerykańskim astronomem i astrofizykiem, założycielem SETI. Jest twórcą równania Drake’a, wzoru próbującego określić liczbę cywilizacji technologicznych istniejących w naszej Galaktyce. Wspólnie ze znanym astrofizykiem Carlem Saganem zaprojektował aluminiową płytę Pioneer z nadrukowanymi na niej informacjami o naszej cywilizacji oraz współtworzył Voyager Golden Record – nagranie o podobnej treści, umieszczone na płycie gramofonowej, która poleciała w kosmos na pokładzie sondy Voyager. Wywiad przeprowadzono podczas konferencji BioAstronomy w San Juan w 2007 r. Źródło: dziennik.pl Przy okazji tej publikacji zamiast komentarza zamieścimy kilka informacji dotyczących zjawiska, które jest „niezauważone” przez profesora Drake`a. Bo i... o czym tu mówić? ;) Zaczynamy od świeżej sprawy. -----Original Message----- From: [xxxxxxx] Sent: Sunday, February 22, 2009 8:37 AM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: obiekt nad Warszawa Wczoraj (21 02 2009) ok 18-ej zauważyłem nad Warszawą wolno lecąca kulę. Zmieniała kolor od białego do ciemnoczerwonego. Obiekt obserwowałem w powiększeniu ok 40x przez mały teleskop.Jego wielkość oceniam na 5 średnic Wenus, która to wcześniej obserwowałem na niebie. Obiekt leciał na wysokości ok 800 metrów, skręcał raz na lewo, raz na prawo. Przez teleskop widziałem kulę otoczoną jak mi się wydawało płomieniami. Przez chwilę miałem wrażenie, że zaraz nastąpi jakaś katastrofa, dlatego chwyciłem za kamerę wideo i zarejestrowałem kilkanaście sekund lotu. Obraz drży, bo używałem zooma 16x bez stabilizacji. Film skompresowałem do Divx i lekko rozjaśniłem. Obiekt zawrócił i wolno zaczął oddalać się. Po kilku sekundach zniknął. Miejsce obserwacji Bielany Warszawa. Azymut lotu 200 stopni, wysokość nad horyzontem oceniam na 25 może 28 stopni. Obiekt leciał w kierunku północnym, a później zawrócił. pozdrawiam Jan Oto ten film: Teraz czas na relację z “Zielonej Wyspy”, gdzie mamy naprawdę dużo czytelników. -----Original Message----- From: shooo [xxxxxxx] Sent: Saturday, February 21, 2009 4:09 AM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: UFO Wczoraj wieczorem ( 20luty 2009)ok. godz. 22.10 zaobserwowalem parke NOLi , ktora beztrosko nadleciala z zachodu i plynnym lukiem zakrecila nad miastem w strone polnocna.Zainteresowal mnie nietypowy ruch tych "gwiazdek" - lecialy duzo szybciej od samolotow , a tory lotu przypominaly ruch wezy , ktore to zblizaja sie do siebie , to oddalaja.Zjawiskiem tym interesuje sie od 30tu ponad lat wiec czuje sie jak wedkarz po dobrym polowie :)Pozdrawiam Sho . ....P.S. Parka przeleciala nad Killkeny w Irlandii Teraz przenosimy się do Stanów Zjednoczonych, gdzie był obserwowany jasny obiekt oczywiście okrzyknięty natychmiast „meteorem”. Czy słusznie? O sprawie zaczęło być głośno na świecie dzięki telewizji CNN.
CNN 17.02.2009 Kula ognia nad Teksasem - "to było szokujące zjawisko" Niebo zaniepokoiło Teksańczyków Czym była ogromna ognista kula spadająca z nieba nad Teksasem? - na to pytanie próbuje sobie odpowiedzieć niejedna osoba, w tym także mężczyzna, któremu udało się sfilmować to szokujące widowisko. - Nie wiem, co widziałem na niebie. To coś się paliło i spadało naprawdę szybko - powiedział CNN Eddie Garcia, kamerzysta pracujący dla News 8 Austin. Tajemnicze obiekty nad Teksasem - Patrzyłem przez moją kamerę i widziałem coś spadającego z nieba. Na początku wyglądem mogło to przypominać pył i myślałem, że tak właśnie jest, ale jeszcze raz spojrzałem w górę i wiedziałem już, że to coś się pali - powiedział Garcia. - Coś podobnego można zobaczyć na niebie tylko wtedy, gdy spadają meteoryty, ale na pewno nie widzi się czegoś takiego w ciągu dnia - mówi. Informacje te w pewnym stopniu potwierdzają też przedstawiciele władz w stanie Teksas, którzy przyznali, że odnotowano w tym rejonie odgłosy przypominające eksplozję. Na początku szybko pojawiły się spekulacje, że mogły to być szczątki któregoś z dwóch satelitów telekomunikacyjnych – jednego amerykańskiego, a drugiego rosyjskiego – które wpadły na siebie w zeszłym tygodniu. Informacjom takim zaprzeczyło jednak amerykańskie dowództwo, które śledzi tor poruszania się szczątków tych urządzeń. - Nie ma związku między tymi informacjami, a szczątkami, które mogły być efektem zderzenia tych satelitów - powiedziała CNN rzeczniczka dowództwa major Regina Winchester. Czym więc była tajemnicza kula ognia? - Nie wiem - przyznała Winchester. -Być może było to jakieś zjawisko naturalne, albo może meteor - mówi. Rzadko jednak zdarza się, by spadające meteory widoczne były w świetle dziennym, choć taka sytuacja nie jest wykluczona. Dwa ostatnie incydenty tego rodzaju miały miejsce w październiku w regionie Alice Springs w Australii oraz w czerwcu zeszłego roku na zachód od Salt Lake City w stanie Utah. Sytuacja w Australii była nietypowa z tego powodu, że asteroida, która do niej doprowadziła, została zauważona i była śledzona, zanim dotarła do atmosfery ziemskiej – czytamy na stronie internetowej Obserwatorium w Sydney. Miała ona około dwóch metrów szerokości. Wtedy również słychać było podobny odgłos, jak zarejestrowano teraz w Teksasie. W piątek Krajowe Służby Pogodowe w Stanach Zjednoczonych poinformowały, że ich biuro w Jackson w stanie Kentucky odebrało telefony, w których zgłaszano jakieś eksplozje lub trzęsienie ziemi. - Federalna Administracja Lotnicza zgłosiła lokalnym służbom, że tego rodzaju wydarzenia były następstwem spadających szczątków satelity - poinformowali przedstawiciele władz w piątek. - Te szczątki doprowadziły do wibracji, które odczuwalne były przez niektórych mieszkańców. Słychać było nietypowy dźwięk przypominający eksplozję, a na niebie pojawiły się także błyski. Spadające odpady są prawdopodobnie wynikiem zderzenia dwóch satelitów, które miało miejsce we wtorek 10 lutego. Zderzyły się wtedy Kosmos 2251 i Iridium 33 - mówi. CNN próbowało zebrać informacje na ten temat także w NASA, ale na razie niczego nie ujawniono. Wiadomo jedynie, że Federalna Administracja Lotnicza poprosiła w sobotę pilotów, aby zwracali szczególną uwagę na "spadające szczątki satelity", ostrzegając, że istnieje "pewne niebezpieczeństwo, kiedy kawałki zniszczonych urządzeń będą wchodzić w atmosferę Ziemi". Rzecznik Federalnej Administracji Lotniczej Roland Herwig powiedział w niedzielę, ze nie ma żadnych informacji świadczących o tym, by samoloty miały jakieś problemy. Niczego podejrzanego nie zgłaszali również sami piloci, ale służby "odebrały liczne telefony" od ludzi mieszkających w Teksasie, a także w rejonie od Dallas na południe do Austin. Garcia, kamerzysta, któremu udało się sfilmować dziwne zjawisko, w niedzielę rano pracował z kamerą przy okazji maratonu, który rozgrywany był w Teksasie. Na nagraniu widać białą, ognistą kulę, przypominającą meteor, który spada z bezchmurnego wtedy nieba. - Pamiętam, że to filmowałem i zastanawiałem się jednocześnie, co to takiego. Chwilę później rozejrzałem się dookoła, patrząc, czy widział to ktoś jeszcze poza mną, ale okazało się, że wszyscy skupili się na maratonie - powiedział Garcia CNN. Cokolwiek to jednak było, Garcia powiedział, że "cieszy się ogromnie, że udało mu się to sfilmować. Mam nadzieję, że to pomoże w jakiś sposób ustalić, co widziałem". A teraz film: Wśród nadsłyłanych do FN informacji większość oczywiście jest “poza zasięgiem jakiejkolwiek weryfikacji”. Przykładem jest choćby wiadomość o Hillary Clinton.
Hillary Clinton, która została niedawno desygnowana na amerykańską sekretarz stanu w gabinecie Baracka Obamy, posiada prawdopodobnie wiele ciekawych informacji nt. Niezidentyfikowanych Obiektów Latających (NOL). Żona byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych miała niektóre z nich nawet wyjawić w trakcie nieformalnego spotkania z milionerem Laurence'm Rockefellerem. Do tajemniczego spotkania, miało dojść 4 sierpnia 1995 r. na rancho Rockefellera w Wyoming. Clintonowie spędzali tam urlop. Świadczyć ma o tym notatka sporządzona przez dr. Jacka Gibbonsa - ówczesnego doradcę prezydenta Clintona. "W trakcie swoich wakacji w Tetons, prawdopodobnie spotka się pani osobiście z panem Rockefellerem. On chce podyskutować o percepcji pozazmysłowej, zjawiskach paranormalnych i Niezidentyfikowanych Obiektach Latających." - brzmi treść archiwalnej noty. W trakcie spotkania miała się odbyć dyskusja nt. dowodów na istnienia NOL. Milioner doskonale wiedział o zainteresowaniach Pierwszej Damy, która słynęła ze swoich fascynacji zjawiskami paranormalnymi i sprawą NOL. Wkrótce jednak zdarzyło się coś dziwnego. Dr Gibbons sporządził kolejne memo, w którym próbował odwieść żonę prezydenta od spotkania z milionerem. "On wie, że staramy się być pomocni w rozwiewaniu jego wątpliwości nt. NOL oraz potencjału ludzkiego... ale nie robiłem nigdy tajemnicy z mojego przekonania, że nie możemy być zbyt mocno oddaleni od bardziej ziemskich spraw." - napisał Gibbons w kolejnym liście zaadresowanym do Hillary Clinton.
Serwis "Examiner" poinformował, że Clintonowie wielokrotnie próbowali zdobyć informacje nt. NOL, które powinny ujrzeć światło dzienne. Miało się tak stać zgodnie z dyrektywą nr 12958 wydaną przez prezydenta Clintona w 1995 r. Memorandum prezydenckie pt. "Przejrzysty i otwarty rząd" skierowane było do agencji rządowych i zawierało wytyczne dotyczące rozluźniania zasad związanych z ujawnianiem tajnych dokumentów. Obserwatorzy twierdzą, że istnieją jeszcze tysiące dokumentów nt. NOL, które mimo zdecydowanych działań poprzednich administracji - wciąż nie zostały odtajnione. Hillary Clinton w trakcie swoich wystąpień, niejednokrotnie komentowała sprawę NOL. Jest także znana ze swojego krytycznego stanowiska wobec hollywoodzkich filmów, które w sposób stereotypowy przedstawiają obce cywilizacje. "Większość filmów o przyszłości pokazuje obcych, którzy przybywają z kosmosu by rozwalić świat i jakoś dziwnie zawsze zaczynają lub kończą na Waszyngtonie." - powiedziała Clinton w trakcie jednego z przemówień. Zwolennicy ujawnienia dokumentów dotyczących NOL liczą na to, że Hillary Clinton sprawując tak ważną funkcję, będzie nadal aktywnie angażować się w kwestie związane z życiem pozaziemskim. Niektórzy wierzą, że jako sekretarz stanu będzie nadal uczestniczyć w kreowaniu polityki podejmującej te zagadnienia. W ostatnich dniach dostaliśmy kilka ciekawych fotografii UFO, które opublikujemy wtedy, kiedy... znajdziemy na to wolną chwilę ;) Zrobimy to także w jednym dużym tekście, w którym zamieścimy około setki naszym zdaniem ciekawych zdjęć podejrzewanych o to, że pokazują obiekty UFO. A właśnie... jeszcze jedna, ważna sprawa. Problem drodzy czytelnicy stron FN jest czas, czas, którego nam ciągle brakuje. Każdy chciałby czytać długie, wielostronicowe teksty, których napisanie dla nas nie byłoby żadnym problemem, gdyby nie... właśnie czas! Nie mamy go, więc idziemy na kompromis. Publikujemy dużo, ale te teksty muszą być w sposób naturalny krótsze. Nie jesteśmy „emerytami”, których jedynym zajęciem są spacery i ślęczenie nad monitorem. Jesteśmy ludźmi mającymi własne zajęcia, rodziny i pamiętajcie, że wszystko związane z FN jest robione w „biegu i między jednym ważnym zajęciem a drugim”. Nie zmieni się to dopóty, dopóki nie będziemy mieli dostatecznie dużo pieniędzy, aby zająć się tylko tym, co ważne. Nie mówimy wcale, że nie ma to na szans. Ale... ten czas jeszcze nie nadszedł! Nie będziemy Wam zawracali głowę tym, że musimy zmniejszyć transfer danych na stronach, gdyż jest na to sposób i o tym innym razem. Jeśli na strony wchodzą dziesiątki tysięcy osób, to także tutaj trzeba szukać niekonwencjonalnych rozwiązań. Jedno z nich jest już praktycznie gotowe. Nie będziemy także pisać o tym, że staramy się o status jednostki użyteczności publicznej i w związku z tym mamy mnóstwo, naprawdę mnóstwo papierkowej roboty. Ale damy radę.
Zima to okres tradycyjnie trudny dla wszelkich wyjazdów w teren, choć zebrało się wiele miejsc, do których „powinniśmy jechać choćby dzisiaj”. Na razie NAUT-MOBILE po generalnym remoncie (wymienione zostało praktycznie wszystko) czeka na nas opakowany w zimowy „pokrowiec” na terenie Bazy FN. Jak zabawnie wygląda? Można się o tym przekonać patrząc na zdjęcie obok.
W czasie naszych ekspedycji ciągle brakowało nam „mocy”. Wiele urządzeń wymagało kilkaset wat, których nie mógł wygenerować nasz agregat. Wspominaliśmy o tym, że właśnie kupiliśmy drugi agregat prądotwórczy, który wreszcie pozwoli nam zostawiać zdalnie sterowane kamery w dowolnym miejscu i w dużym oddaleniu od naszego wozu. Świeżo kupiony agregat ma przez przypadek nazwę, która sprawia, że idealnie nadaje się na pokład "naszego okrętu". :)Wszystko w gotowości czeka na wiosnę. Co prawda NAUT-MOBILE pojedzie jeszcze do warsztatu na tzw. „orurowanie”, ale to już jest naprawdę drobiazg wobec remontu, który zrobiliśmy wcześniej. Nasza załoga szykuje się na ostatni tydzień marca. Wtedy wsiadamy na statek w Gdyni, na którym jest sala konferencyjna. W niej pośrodku Bałtyku robimy specjalną naradę Nautilusa poświęconą tylko i wyłącznie najnowszym informacjom płynącym od tzw. łączników z UFO. To wyjątkowy fenomen, który naprawdę trudno zbyć tylko i wyłącznie „wzruszeniem ramion”. Właśnie podczas naszej narady na Bałtyku będziemy mieli specjalny panel dyskusyjny wokół postaci Billy Meiera. Mamy nowe filmy, mamy nowe informacje, mamy wiele argumentów „za i przeciw”. Zapis tej narady na statku w tej sprawie w ograniczonej formie znajdzie się także na stronach. Przygotowując się do naszego marcowego rejsu mamy jednak prośbę do czytelników. Zbieramy wszystkie informacje o Meierze, zarówno te sytuujące go jako oszusta, jak i te, które przemawiają za prawdziwością tego przypadku (a wbrew pozorom są takie). Interesują nas zwłaszcza ci spośród czytelników FN, którzy byli u Meiera i spędzili tam więcej czasu niż tylko „parę minut”. Wśród nas są takie osoby, ale... zależy nam na jeszcze innych relacjach. Jeśli ktoś będzie miał w tej sprawie coś do powiedzenia, kto wie, może zaprosimy go na rejs naszym okrętem na środek Bałtyku. Sala konferencyjna na statku jest naprawdę profesjonalna i posiada wyposażenie audiowizualne, więc bez problemu będziemy mogli zaprezentować uczestnikom dowolne materiały w tej sprawie. A więc czekamy na wszystkich, którzy mają materiały na interesujący nas temat. Nasz adres: nautilus@nautilus.org.pl albo pocztą Fundacja NAUTILUS Skr. 221 00-950 Warszawa Nasz okręt na Was czeka!

Komentarze: 0
Wyświetleń: 7161x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Nie, 22 luty 2009 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.