Dziś jest:
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 5951x | Ocen: 1

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Śr, 4 mar 2009 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

„Mamy z nim walczyć czy go ignorować?” – to pytanie bardzo często zadają nam ludzie, którzy mają do czynienia z niezwykłym fenomenem nawiedzenia przez ducha.

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna. W Archiwum FN są przypadki świadczące o dobrych skutkach obu metod. Walka z duchem przebywającym w domu jest oczywiście pewną przenośnią, gdyż jak można walczyć z czymś, czego nie widać? Ludzie, u których w domu występuje ten fenomen, są skazani na własny dramat. Nie można o tym nikomu opowiedzieć, bo natychmiast narażą się na śmieszność. Bardzo często przeszukują internet w nadziei, że znajdą kogoś, kto już ma za sobą to niezwykłe doświadczenie. Wtedy bardzo często trafiają do nas. Nawiedzone domy są zjawiskiem rzadkim, ale prawdziwym w stopniu absolutnym. Ktoś, kto nie wierzy „w takie rzeczy” popełnia wielki błąd, lecz nie sposób taką osobę przekonać, gdyż trzeba to przeżyć na własnej skórze. Zresztą bardzo często dotyka to osoby „racjonalne i podchodzące naukowo do życia”. Nagle ich cały świat wali im się na łeb, bo oto mają dowody na to, że inteligentne życie może być niewidzialne dla ludzkiego oka, przenikać przez ściany, przesuwać przedmioty, wydawać przeróżne odgłosy, a nawet ukazywać się w postaci ludzkiej sylwetki! Reakcja takich ludzi jest nawet zabawna, ale zawsze jest tak, że takie doświadczenie zmienia ich często na całe życie. Wracając do pytania „walczyć czy ignorować” zawsze trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy zmiana miejsca pobytu oznaczać będzie koniec kłopotów. Niestety często się zdarza, że rodzina wyprowadza się z „nawiedzonego domu”, a okazuje się, że owa niewidzialna istota podąża za nimi. Nie jest to regułą, ale się zdarza. Mamy także przykłady skutecznej interwencji egzorcystów, którzy odsyłali takiego „niewidzialnego lokatora” w stronę światła. Najgorzej jest wtedy, kiedy mamy do czynienia z demonem, ale o tym może innym razem. Tu trzeba powiedzieć o niezwykłej, zadziwiającej wręcz sile egzorcyzmów Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Nie ma wątpliwości, że dość skomplikowany i żmudny obrzęd operuje na energiach, które działają na owe niewidzialne istoty. Działają do tego stopnia, że nawet przedstawiciele innych kościołów zalecali zastosowanie oficjalnych egzorcyzmów, które sankcjonuje Watykan. Sami wiemy o kilku takich przypadkach. Na koniec dwie historie. Jedna o nawiedzonym domu, druga o nawiedzonym miejscu. Z opisu świadków natychmiast wywnioskowaliśmy, że obie historie są prawdziwe. Zawierają bowiem wiele elementów, które są „klasyczne” dla tego typu zjawisk. Zaczynamy od przypadku „niewidzialnego gościa” w domu. -----Original Message----- From: xxxxxxxxxxx Sent: Monday, March 02, 2009 11:24 AM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Prawdziwa historia We wczesnych latach 80-tych zbudowaliśmy z ojcem pół bliźniaka. Z uwagi na kradzieże zamieszkałem sam po wojsku przez 8-mcy aby wykańczać stan surowy oraz dopilnować. Mieliśmy się wprowadzić z moją późniejszą małżonką, rodzicami i siostrą. Kiedy latem zamieszkałem jak wiadomo sąsiad za ścianą też coś tam dłubał metodą gospodarczą. Któregoś dnia coś chciałem pożyczyć od sąsiada. Słysząc, że jest(odgłos walenia w ścianę nośną)szybko zszedłem z drabiny i...patrzę a on już miał prowizoryczne drzwi zamknięte na wielką kłódkę. Pomyślałem, ale się szybko uwinął może się spieszył? Sytuacja powtórzyła się dwukrotnie, co mnie zaniepokoiło. Działo się to dokładnie w południe 12 - 13. Z uwagi, że mam poczucie humoru i uwielbiam żarty chciałem to wykorzystać ale... Gdy zamieszkaliśmy dopiero się zaczęło! Któregoś dnia wszedłem cichutko do domu, słyszę kogoś w kuchni jedzącego zupę (odgłos łyżki i talerza) czytającego przy tym gazetę (szelest). Pewnie żonę wystraszę, bo nie słyszała, że wszedłem. Jednak w kuchni nikogo nie! Żona zamknęła się w pokoju wcześniej i siedziała tam godzinę, blada mówiąc, że kiedy była na dole w kuchni, ktoś na górze puszczał wodę do wanny. Kiedy poszła na górę ktoś mył naczynia na dole w kuchni... Podam jeszcze dwa a było ich mnóstwo (są świadkowie) na przestrzeni 9 lat. Przyszedłem do domu o 12 w południe, mówię w kuchni do mamy,- o, już pora na Telesfora, nagle w rurę w kotłowni ktoś tak mocno uderzył aż piszczało w uszach. Powiedziałem; no,dawaj jeszcze raz! Oczywiście że duch dawał popisy i od tego momentu postanowiliśmy to ignorować. Początkowo nie dawał za wygraną, pukał, hałasował, chodził po schodach drewnianych aby jak najgłośniej skrzypiały nawet się raz strop zatrząsł tak jakby ktoś podniósł wersalkę na piętrze i puścił. Żadne różańce, święcenia i inne nie pomagały dlatego przywykliśmy do tego nie zwracając uwagi. Zachowywał się"grzecznie" kiedy widział, że z nami nic nie wskóra ale... .Przyjechał mamy brat do Wrocławia, który się niczego nie bał. Miał być 3 dni, pozwiedzać, zabytki itp. Był mroźny styczeń. Wszyscy pojechaliśmy rano do pracy zostawiając mu klucze. Ok.16 wracając.patrzę - wujek stoi zmarznięty pod domem w sweterku..??? Na pytanie dlaczego tu stoi udał, że chciał popatrzeć a tak poza tym on dziś już wyjeżdża. Wiedzieliśmy, że nasz duszek nieźle dał mu popalić ale przyznał się dopiero po 1,5 roku. Mieszkaliśmy w tym domu 13 lat lecz po 9 latach się wyniósł, może tylko przestał a teraz nowym lokatorom daje znać. Nie mieszkamy tam od 1996.Chciałem nie raz zapytać nowych lokatorów czy coś się dzieje, ale jakoś mi głupio. Wiem z całą pewnością, że poczucie humoru, ignorancja w stosunku do duchów gdy są, osłabia je. Siostra wiele razy mówiła - Idź do światła, nie przeszkadzaj bo fajny film oglądamy. Parskaliśmy śmiechem, aż do łez. Może to dla wielu dziwne, ale to był naprawdę niezły ubaw. Napisałbym ok 200 takich wydarzeń, ale za dużo pisania. Historia jest jak najbardziej prawdziwa, jest wielu naocznych świadków. Pozdrawiam. Teraz czas na nawiedzone miejsce. Istotnie jest tak, że tam , gdzie doszło do masowej kaźni wielu osób (na przykład żołnierzy) duch jednego z nich nie odszedł w stronę światła, lecz pozostał zdezorientowany w danym miejscu. Dla nich upływ czasu nie istnieje, więc często mogą to być istoty, które zginęły nawet wiele dziesiątek lat temu. W historii przedstawionej poniżej prawdopodobnie chodzi właśnie o żołnierza, który zginął w czasie II Wojny Światowej. -----Original Message----- From: xxxxxxxxx Sent: Saturday, October 11, 2008 8:39 PM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Duch Witam Nie jest to już pierwszy raz gdy piszę do Was w jakiejś sprawie. Poprzednim razem a było to rok temu, pisałem do Was w sprawie obserwacji UFO i tym razem poruszę ten temat, ale to potem. Jako priorytet potraktuję sprawę wydarzeń, które miały miejsce pod koniec sierpnia dwa lata wstecz. Mieszkam w Sandomierzu a właściwie na jego obrzeżach, po drugiej stronie ulicy jest wieś o nazwie Chwałki, krajobraz miejsca w którym mieszkam jest typowo wiejski, chociaż już znacznie przekształcony na miejski. Otóż każdych wakacji ja razem ze znajomymi robiliśmy sobie często ogniska obok okolicznego lasu, który nosi nazwę Dołów Wysiadłowskich (inna okoliczna wieś nosi nazwę Wysiadłów), las ten we mnie budził zawsze niechęć - jest strasznie zarośnięty różnymi chwastami, poruszanie się po nim utrudnia forma terenu jaki porasta. Teren ten jest bardzo pofałdowany, tworzy strome górki i głębokie doły, wikipedia twierdzi iż jest to szereg wąwozów ;) Ale nie tą wiedzą chciałem się z Wami podzielić. Przejdę zatem do sedna sprawy. Rok temu pod koniec wakacji było szczególnie wiele ognisk. Moi koledzy wyjeżdżali na studia, żal było się rozstawać. Pierwsze ognisko,od którego rzecz się zaczyna było bardzo tłoczne - było nas łącznie około 20 osób i ciągle ktoś dojeżdżał i odjeżdżał - ruch był niesamowity, jak i zresztą gwar. Ja razem z przyjacielem i jego dziewczyną oparci byliśmy o samochód innego kolegi (dokładnie opisując o maskę samochodu i jego prawy bok, ja o maskę oni o bok), będąc opartym o maskę ognisko i las miałem po lewej stronie, na wprost przede mną była polna droga prowadząca na polankę z ogniskiem, po prawej zaś ogród który wtedy jeszcze dzierżawiła moja rodzina. Rozmawiając z nimi od jakiegoś czasu od strony ogrodu dochodził mnie dźwięk łamanych gałązek, odgłos kroków stawianych na listowiu i coś jakby szelest liści podczas zrywania jabłek. Zaniepokojony i zdenerwowany faktem, że być może mam złodzieja w sadzie (była już noc i jedynym źródłem światła było ognisko oraz księżyc przesłaniany chmurami), zapytałem mojego przyjaciela czy też słyszy jak ktoś chodzi po sadzie, okazało się że on też słyszał jak i jego dziewczyna. Zdenerwowani faktem iż ktoś nam pod nosem ośmielił się jabłka kraść, zaczęliśmy się drzeć i klnąć na tego złodzieja - jedyna reakcją na nasze krzyki było oddalenie tych odgłosów w głąb sadu. Wtedy też wszyscy wrócili do zabawy, ja zaś poszedłem drogą przed siebie, skradając się i wypatrując złodzieja, jednak kiedy tylko wyszedłem poza krąg światła jaki rzucało ognisko poczułem się nieswojo. Doszedłem do bramy skradając się najciszej jak to tylko jest możliwe, nie słysząc i nie widząc nikogo w sadzie. Po chwili obserwacji w której pomagał mi księżyc (wtedy na niebie nie było żadnej chmury) wstałem z kucek i wróciłem do bawiących przy ognisku. Powoli ludzie zaczęli się rozchodzić a gwar ustawać. Nie wiem, która godzina była gdy i Ci którzy zostali zaczęli się powoli zbierać, wtedy też odgłosy kroków, szelestu liści i łamania gałązek z powrotem rozległy się niedaleko siatki gdzie wcześniej oparty byłem na masce. Ponowne krzyki i wrzaski z naszej strony nie pomogły. Rozeszliśmy się do domów. Następnego dnia opowiedziałem o tym matce i ojcu, Ci jednak powiedzieli, bym więcej tam ognisk nie robił. Wymienili jednak między sobą dziwne spojrzenie. Tydzień po tym ognisku było następne, miało być liczne jednak w końcu było nas pięć osób: ja i moja kuzynka, koleżanka i dwaj koledzy. Dziwne rzeczy zaczęły się dziać tuż po zmroku. Stojąc obok ogniska wraz z kuzynką obserwowaliśmy jak koledzy z koleżanką palili papierosy, rozmawialiśmy między sobą mając las po prawej ręce i wtedy oboje usłyszeliśmy głośne łamanie gałęzi, dokładnie dwa razy tuż po sobie. Obydwoje poczuliśmy się nieswojo. Popatrzyliśmy po sobie i razem doszliśmy do wniosków, iż musiał to być złodziej który chce nas wystraszyć. Zabawa trwała dalej i w ruch poszedł alkohol. Koledzy mocno upici siedzieli wokół ogniska ja zaś krzątałem się obok, też trochę już podpity. Odłączyłem się od nich i poszedłem do sadu (nie tego który był dzierżawiony a innego, będącego obok) za potrzebą. Co się wydarzyło potem pamiętam bardzo dokładnie do pewnego momentu, miałem już wracać gdy dopadło mnie wrażenie iż ktoś z lasu mnie obserwuje. Poczułem chłód na całym swoim ciele i na chwilę wrosłem w ziemię ze strachu jaki wtedy mnie przejął. Poczułem że ktoś mnie woła, chociaż żadnych słów nie słyszałem, wtedy też strach znikł a pojawiła się taka obojętność, jaką człowiek ma gdy podejmuje krok samobójczy. Wszystko mi było jedno, ruszyłem wiec chwiejnym krokiem w stronę, z której dochodził mnie ów "głos", przeszedłem parę metrów wychodząc poza światło ogniska i wtedy stanąłem jak wryty. Jakieś 5 metrów ode mnie z lasu wyrastało drzewo, którego gałąź zwisała nad przejazdem. Drzewo to zaczęło się całe trząść a na korze tej gałęzi zobaczyłem kawałek przezroczystej ręki koloru którego nazwać nie potrafię do dziś. Od tego momentu niewiele pamiętam, wiem że strach mnie sparaliżował taki że nie byłem stanie powiedzieć czegokolwiek ani się ruszyć, w głowie szumiało mi słowo "chodź". Wiem że chwilę potem zacząłem coś mówić, obiecywać że przyjdę w to miejsce jeszcze raz, że teraz nie jest odpowiedni moment. Zaczęto mnie wołać, kuzynka rozpowszechniła alarm i po chwili nawoływania znaleźli mnie stojącego ze zwieszoną głową, ponoć gdy kolega złapał mnie za ramię wyciągnąłem przed siebie rękę wskazując drzewo i powiedziałem że żołnierz mnie wołał. Od tego momentu otrzeźwiałem prawie natychmiast. Siedząc przy ognisku rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, nikt nie poruszał tego tematu. Po godzinie moja kuzynka wraz z kolegą poszli do domu, było około 23. Zostałem ja z koleżanką i kolegą teraz śpiącym. Im dłużej jednak siedzieliśmy przy ognisku tym bardziej robiło się straszniej. Odgłosy kroków słyszałem za plecami, obok w sadzie dzierżawionym, w lesie rozlegały się trzaski łamanych gałęzi w sadzie obok też. A im dłużej siedzieliśmy tym bardziej i bliżej rozlegały się te dźwięki. Było tuż przed północą jak obudziliśmy kolegę i zaczęliśmy uciekać w pośpiechu zbierając wszystkie rzeczy jakie mieliśmy ze sobą. Nie uciekaliśmy drogą, polną która prowadziła na polankę tylko przez pola - chcieliśmy być najdalej od lasu. Czułem na swoich plecach spojrzenie i co najmniej nie było ono przyjazne. Im dalej byliśmy od sadu i lasu tym lżej nam było biec, odpoczęliśmy dopiero pod jedną z okolicznych figurek gdzie poczuliśmy się bezpiecznie.. Ale to nie koniec historii tego przypadku i tego miejsca. Po tym zdarzeniu które Wam opisałęm, skojarzyłem parę faktów ze sobą. Przed tym zdarzeniem kiedyś raz zapuściliśmy się w głąb tego lasu w cztery osoby. Szukaliśmy miejsca gdzie robione zawsze były ogniska klasowe. Podzieliliśmy się na dwie, dwu osobowe grupy i rozeszliśmy w różnym kierunku. Błądząc po tym lesie sporo czasu natrafiliśmy z kolegą dosłownie na dół, w który patrząc z góry można dostrzec było lekką mgłę (było popołudnie a dzień wcześniej nie padał deszcz). Nie mieliśmy innego wyboru jak tylko przejść przez ten dół, na jego dnie obydwaj poczuliśmy się dziwnie. Zażartowałem więc że pewnie gdzieś tutaj musi być przejście do innego świata. Szybko wyszliśmy z tego dołu i po 5-10 minutach wyszliśmy całkiem po drugiej stronie Dołów Wysiadłowskich niż po tej, po której wchodziliśmy. Jaki to ma związek ze sprawą - zapytacie. Otóż o tej przygodzie na ognisku opowiedziałem w jakiś czas potem rodzicom i babci i informacje które od nich uzyskałem, sprawiły że upewniły mnie w tym że to co widziałem i czułem nie było wytworem mojej wyobraźni będącej pod wpływem alkoholu. A to co powiedziała mi babcia przedstawia się następująco: Babcia mieszkała kiedyś właściwie w sąsiedztwie tego lasu. Pamięta czasy II wojny, chociaż wtedy była bardzo mała. Jej ojciec miał jakiś układ z jakimś Niemcem (albo Rosjaninem, nie pamiętam dokładnie) i gdy zbliżała się łapanka lub transport jeńców to dawano znać mojej rodzinie by ta nie wychodziła z domu danego dnia. Tak też raz było. Nocą rodzina mojej babci została uprzedzona by wczesnym rankiem do południa nie wychodziła z domu. Babcia jednak podsłuchała rozmowę starszych z której dowiedziała się że do lasu wywieziono żydów i wymordowano ich, co do jednego ich ciała zostawiając w dołach, czasem nawet ich ciał nie przysypując ziemią. Ponoć przez ten las przebiegała też linia frontu i wiele żołnierzy naginęło. Kiedyś ponoć niosła wodę Rosjanom wraz z jej bratem i przypadkowo znalazła dwoje zastrzelonych mężczyzn leżących w jednym z dołów, którzy ubrani byli jedynie w przepaskę zasłaniającą intymne miejsca. Tak więc te informacje wstrząsnęły mną bardzo, dlatego twierdzę że ten dołek na który natrafiłem z kolegą, był jednym z tych dołków gdzie mogą spoczywać ludzkie szczątki. Mama natomiast opowiedziała mi że kiedykolwiek by nie przejeżdżała z ojcem ciągnikiem obok tego lasu to zawsze czuła się źle. Powiedziała mi też co spotkało ojca w zimie przed ogniskiem. Ojciec ponoć przecinał sam drzewka w tym dzierżawionym sadzie a robił to jak zaczynało się rozwidniać. Podobnież usłyszeć miał trzask gałązek za plecami i odgłos kroków, gdy sie odwracał nikogo nie było. Aż w końcu raz jeszcze się odwrócił i niby coś zobaczył. Pamiętam, że przez dłuższy okres czasu nie chciał chodzić sam do tego sadu przecinać drzewka. Niestety matce powiedział tylko tyle, że widział ducha, a mi nie chciał powiedzieć nic i za każdym razem gdy go pytałem bardzo się denerwował. Raz też wspomniał o tym jak w nocy pryskał jakimś środkiem sad, słysząc głośne łamanie gałęzi odwrócił się i zobaczył jak drzewa w lesie się trzęsły, a drzewa to są potężne. A wiatrem tłumaczyć tego nie można, bo gdyby był wiatr tej nocy to ojciec nie pryskałby sadu. W sprawie tej nawet pytałem też innych starszych osób, informacje na temat frontu zostały potwierdzone przez inne starsze osoby pamiętające czasy wojny, wiec wymysłem mojej babci raczej ta opowieść mi przekazana z jej ust, fałszywą nie była. Możecie mi wierzyć lub też nie, ale wiele czasu upłynęło nim ostatecznie zdecydowałem się z Wami podzielić swoimi doświadczeniami. W końcu nie wierzy się w duchy, czy tam demony - bo to przecież zabobony ;) a mówiąc że się przeżyło coś takiego dziś można narazić się jedynie na śmiech i kpinę. Wasz czytelnik, Piotr Image Hosted by ImageShack.us
By fundacjanautilus at 2009-03-03

Komentarze: 0
Wyświetleń: 5951x | Ocen: 1

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Śr, 4 mar 2009 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

WYWIAD Z IGOREM WITKOWSKIM

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.