Pt, 20 mar 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Motyl od tysięcy lat dla wielu kultur był symbolem przejścia ze świata żywych do świata zmarłych. Oto niezwykła historia przedstawiona przez czytelniczkę FN.
O tym fenomenie pisało wielu autorów opisujących obozy zagłady w czasie II Wojny Światowej. Rzecz dotyczy bardzo małych dzieci, które mają jeszcze zachowaną „pierwotną i nieskażoną świadomość”. Chodzi o ich niezwykłe zachowanie, kiedy dzieliły ich już tylko minuty od śmierci. Członkowie komanda obsługującego „fabrykę śmierci w Oświęcimiu” ze zdziwieniem zauważali, że dzieci oczekujące na śmierć w komorze gazowej zachowywały się bardzo podobnie mimo braku możliwości komunikacji między sobą, bo działo się to na przestrzeni wielu lat. Co robiły dzieci?
Nagle w milczeniu brały kamyk (czy cokolwiek innego, czym można było kreślić rysunki na ziemi czy ścianie) i zaczynały rysować... motyle!
Działo się to tak, jakby jakaś kosmiczna świadomość kazała im rysować właśnie symbol motyla, który zwiastował zbliżającą się śmierć. Tych relacji jest zbyt dużo, aby można je było uznać za zbieg okoliczności.
Motyl pojawia się także w niezwykłej historii, która została przysłana na pokład okrętu Nautilus. My, załoga Nautilusa, jesteśmy ludźmi, którzy od wielu lat uwielbiają słuchać dziwnych historii, które opowiadają nam ludzie. Zajmujemy się ich spisywaniem, jesteśmy w pewien sposób kronikarzami owego drugiego niewidzialnego świata, który przenika przez naszą rzeczywistość. Natychmiast spodobała nam się ta historia i postanowiliśmy zaprezentować ją naszym czytelnikom. Trzeba tutaj dodać, że nie jest to pierwsza niezwykła opowieść z życia ludzi, w której pojawia się motyl. Osoby śledzące nasz serwis uważnie na pewno pamiętają publikacje, w których pojawiały się już podobne, mistyczne wręcz momenty, kiedy pojawiał się właśnie motyl....
-----Original Message-----
From: Wiktoria xxxxxxxxxxx
Sent: Monday, March 16, 2009 6:57 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: motyle i dusza mojego dziecka
Kochani,
Przede wszystkim dziękuję Wam, że jesteście. Artykuły, które publikujecie na Waszej stronie często dodają otuchy, ulgi a także nadziei.
Chciałam podzielić się z Wami moją historią a zarazem poprosić o pomoc. Jeżeli w swoich poszukiwaniach spotkaliście się już kiedyś z symboliką motyla i duszy dziecka to proszę dajcie znać. Jeśli macie życzenie opublikować moją historię to oczywiście proszę bardzo. Zmienię jedynie swoje imię, bo chciałabym pozostać anonimowa dla osób odwiedzających stronę Nautilus.
Moja historia ma 2 wątki - pierwszy z nich to kontakt z moją zmarła babcią i przekazy od niej, drugi natomiast odnosi się do mojego zmarłego dziecka, które jak sądzę, a nawet bardzo w to wierzę, komunikowało się ze mną za pomocą motyli.
Zawsze miałam wrażenie, że moja babcia nigdy tak naprawdę nie była jedynie babcią - była dla mnie bardziej jak druga matka. Miałam z nią wspaniały kontakt. Nadszedł dzień jej śmierci i wówczas myślałam, że mój świat się zawalił. Nie myślałam wówczas o żadnych formach komunikowania się z nią. Żyłam jak każda 19 latka, byłam na 1wszym roku studiów i pozostawało mi jedynie pogodzenie się z jej śmiercią i tęsknotą. Pamiętam była ciepła, wiosenna noc. Spałam w swoim pokoju. Nagle śpiąc poczułam, że jestem cała zdrętwiała i w zasadzie w ogóle nie mogę się ruszyć.
W moim śnie, niezwykle rzeczywistym widzę moją babcie stojącą przy budce telefonicznej umiejscowionej w chmurach. W mojej sennej wizji odbieram telefon i słyszę głos babci, która mówi, że jest jej tu dobrze i żebym się o nic nie martwiła, bo Ona rozmawiała z Bogiem i wie, że będę bardzo szczęśliwa w życiu i że już musi kończyć bo ma tylko 1 impuls na karcie, a jeszcze gdzieś musi zadzwonić.
Otworzyłam natychmiast oczy. Było ciemno, leżałam w łóżku zupełnie jak zamrożona, nie mogłam ruszyć ani ręką ani nogą. Serce waliło mi jak młot. Wiedziałam, że to nie był sen. Snów nie pamięta się z tyloma szczegółami i taką wyrazistością! Wiedziałam, że moja babcia mnie odwiedziła. Leciały kolejne lata. Skończyłam studia i wyjechałam za granicę. Po jakimś czasie udało mi się kupić mieszkanie, wzięłam ślub i w parę miesięcy później okazało się, że jestem w ciąży. Nie muszę tłumaczyć jak wielkie było to dla nas szczęście jednak temu szczęściu towarzyszyły dziwne wydarzenia, które później dopiero nabrały sensu. Nie wiem czemu ale gdy okazało się, że jestem w ciąży prawie od razu zaczęłam przeglądać zdjęcia małych dzieci i natrafiłam na jedno, które przedstawiało malutkie dziecko przebrane w strój motyla i śpiące na drzewie.
Strasznie mi się spodobało to zdjęcie więc zakupiłam zieloną ramkę, w którą włożyłam zdjęcie i postawiłam w pokoju przeznaczonym dla naszego nienarodzonego jeszcze dziecka. Była jesień. Termin porodu miałam wyznaczony na koniec grudnia więc byłam w 7 miesiącu ciąży. Pewnej nocy czuję, że znów jestem cała zdrętwiała. Śpię i nagle w swoim śnie niezwykle w rzeczywisty i realny sposób widzę moją babcię. Jest w wieku młodej 30-letniej kobiety. Ma umalowane na czerwono usta i siedzi na ławce na placu zabaw zaraz przy piaskownicy. Po chwili widzę siebie, opatuloną w koc idącą w jej kierunku z wielkim brzuchem. Siadam przy niej na ławce. Po chwili babcia obejmuje mnie i zaczyna bardzo płakać. Budzę się. Jestem zdrętwiała, wiem, że to nie był sen. Ale dlaczego w tej kolejnej wizji moja babcia płacze na placu zabaw i dlaczego w tej wizji jestem w zaawansowanej ciąży, opatulona kocem... To wszystko było bardzo dziwne. Oczywiście tak jak poprzednim razem serce mi waliło jak szalone. Następnego dnia poszłam do sklepu. To był czas Halloween więc w sklepach było pełno dyni i przeróżnych straszydeł.
Wydawało mi się to dziwne, ale mimo, iż jest to czas na sprzedawanie pomarańczowych dyni i ubiorów czarownic, mi ciągle w oczy rzucały się motyle. Zaczęłam kupować te kolorowe motyle i wieszać je w pokoju przeznaczonym dla naszego dziecka. Motyli było coraz więcej i więcej. Dziwiło mnie to bardzo bo nigdy nie interesowały mnie motyle a już zwłaszcza nie w okresie, w którym myśli się raczej o Świętach Bożego Narodzenia a nie wiosennych dekoracjach na Wielkanoc.
W 2 tygodnie później urodziłam martwego noworodka. Mój świat na nowo się zawalił. Nic już z tego nie rozumiałam i wówczas wpadła mi w ręce książka `Umarli mówią do nas`. I nagle czytając tę książkę dochodzę do rozdziału, w którym jest napisane, że w Majdanku dzieci przed wejściem do komory gazowej, tuż przed śmiercią, paznokciami wyskrobywały na ścianach motyle. Dzieci te nie wiedziały, że za chwilę umrą ale wyskrobywały motyle. Motyl, jak się później okazało, symbolizuje duszę. Na ziemi, w naszych ludzkich ciałach jesteśmy jakby w kokonach, a po śmierci nasze dusze odlatują jak zwiewne, lekkie motyle.
Nagle w jednej chwili wszystko nabrało dla mnie sensu. Moja babcia siedząc i płacząc na placu zabaw chciała mi przekazać komunikat o śmierci mojego dziecka. Moje dziecko próbowało mnie poinformować o tym, że jego dusza odleci za pomocą motyli, które przez cała ciąże wpadały mi same w ręce. Zrozumiałam, że zbyt dosłownie pojmujemy ten świat i że umarli bądź dusze, które chcą nam coś przekazać robią to za pomocą symboli. Dziś mogę powiedzieć, że nauczyłam się żyć ze świadomością, że moje dziecko odeszło za szybko, choć jego dusza jest wciąż z nami i ma swój własny pokój, w którym wiszą kolorowe, wykonane z piór i materiału motyle...
Wiktoria
Pozdrawiam Was wszystkich.
Pt, 20 mar 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN