Dziś jest:
Poniedziałek, 25 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 11412x | Ocen: 1

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5


Pon, 6 kwi 2009 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

“Nigdy nie wierzyłem w duchy, ale... zmieniłem zdanie!” – niezwykła relacja mieszkańca Warszawy.

Jakie relacje o spotkaniu duchów są najciekawsze? Oczywiście osób, które nigdy nie wierzyły w istnienie „jakiś duchów”, bo przecież wiadomo, że jest to, co widać gołym okiem, a reszta, to „zabobony i bzdury”. Ale jest taki moment, kiedy tacy ludzie spotykają się sami z dziwnym zjawiskiem i wtedy nagle ich dotychczasowy świat wali się w gruzy. Takie spotkanie pamiętają już zawsze i od tej chwili wiedzą, że „ świat nie jest tak prosty, jak to się pozornie wydaje”. A zwłaszcza, że istnieje świat niewidoczny dla ludzkiego oka. Oto ciekawa relacja z Warszawy, który została „spisana” przez oficera FN. „Nigdy nie wierzyłem ani w duchy, ani w żadne rzeczy, którymi się zajmujecie. Musze jednak powiedzieć, że wydarzenie sprzed dwóch tygodni (luty 2009) sprawiło, że muszę opowiedzieć o moim zdarzeniu, które dotyczy śmierci bliskiej mi osoby. Mieszkam w zupełnie innym miejscu miasta niż szpital, w którym ta osoba przebywała w związku z ciężką chorobą serca. Był wieczór, kiedy po położeniu spać dziecka razem z żoną szykowaliśmy się do snu, a ja w tamtej chwili byłem sam w pokoju. W pewnym momencie w kącie pokoju dostrzegłem... tę osobę ze szpitala! Trwało to moment, dosłownie kilka sekund, i jej obraz zniknął. Mnie zamurowało, nie wiedziałem nawet, jak to opowiedzieć żonie. Ponieważ wiedziała, że nie kłamię, wsiedliśmy w samochód i natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Tam już po wejściu na oddział spotkaliśmy lekarza, który właśnie miał do nas dzwonić (!) i poinformować, że stwierdził zgon. Był w szoku, jak to się stało, że to my przyjechaliśmy pierwsi do szpitala. Kiedy opowiedziałem, że ta osoba pojawiła się w moim pokoju, to wtedy lekarz powiedział mi o istnieniu państwa strony. Mogę potwierdzić wszystko własnoręcznym podpisem, choć proszę o zachowanie moich danych personalnych tylko dla państwa wiedzy.” Skoro jesteśmy przy temacie „manifestacji dziwnych zjaw”, warto jest przytoczyć jeszcze kilka wybranych historii z „Archiwum Nautilusa” spośród tych, które ludzie przysyłają do FN. -----Original Message----- From: xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx Sent: Friday, March 27, 2009 10:25 AM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Trasa Łebcz Gnieżdzewo Wczoraj z kumplami stwierdziliśmy, że kupimy piwka i pojedziemy sobie na półwysep. Jadąc po drodze, opowiadaliśmy sobie o zjawiskach paranormalnych jakie nam się w życiu przydarzyły. Byliśmy w piątkę, dwóch kolegów jadących ze mną na tylnym siedzeniu cały czas kręcili beke z tego co opowiadaliśmy. Nam nie było śmiesznie, bo wiele w życiu widzieliśmy i gwarantuje, że każdy kto widział, nie śmieję się z takich spraw. Dojechaliśmy do Jastarni, poszliśmy na molo, było strasznie zimno więc stwierdziliśmy że wracamy. Mój kolega Bartek zaczął opowiadać o historiach które mają miejsce na trasie Gnieżdżewo-Łebcz. Tam bardzo często dochodzi do wypadków śmiertelnych. Wiele ludzi też widziało zjawe tzw. Białą Dame. Jadąc tą trasą mijamy krzyż. Kolega który kierował wpadł na genialny pomysł, (który strasznie mi się nie spodobał, bo wiedziałem, że coś nas spotka, byłem tego pewny) pojadę pokazać wam tą trasę. Kumpel jadący z przodu włączył telefon, położył go na kokpicie i nagrywał film. Była to godzina po 1 w nocy, jechaliśmy w jedną stronę, a dwóch kumpli non stop nabijali się z nas "gdzie jest ta zjawa, no gdzie?". Dojechaliśmy do tabliczki Gnieżdżewo i stwierdziliśmy, że wracamy, wszyscy już byliśmy lekko wystraszeni. Widząc krzyż na drzewie z daleka, w myślach zmówiłem "Wieczny odpoczynek racz dać im panie". Bartek nadal opowiadał o tej historii. W tym samym momencie nagle wyskoczyło na trasę coś dużego białego, zaczęło oślepiać wielkich jasnym światłem, to było coś niesamowitego, tak jak by od ziemi wyskoczyło centralnie na szybę, na kierowce, ja widziałem to tak jak by biała postać od ziemi w strasznie szybkim czasie zamieniła się w coś na styl gołębia. "O ja p..... "-ten cytat wymówiliśmy jednym dechem. Każdy z nas był roztrzęsiony. To że żyjemy, jest dzięki rozwadze naszego kolegi, który prowadził auto wolno. Gdybyśmy jechali szybciej na 100% trafilibyśmy na drzewo. Każdy z nas miał miękkie nogi, kolega nie był w stanie dalej jechać. Zatrzymaliśmy się na pierwszej stacji benzynowej, nie jestem pewien gdzie, bo byłem w takim szoku, chyba Puck. Oglądając film, co jest najdziwniejsze nie ma żadnej postaci, nie ma żadnego gołębia, żadnego światła, w pewnym momencie po prostu każdy z nas krzyczy i auto nasze odbija. A tu dla was link w którym kierowca miał w tym samym miejscu podobną sytuacje. http://www.nautilus.org.pl/?i=917 Nie obchodzi mnie to czy w to wierzycie czy nie. Chcę was tylko ostrzec, żeby nie robić takich głupot jak my, to się mogło dla nas bardzo źle skończyć. /dodam tylko, że nic nie paliliśmy, nie wkręcaliśmy sobie żadnego filmu, przyznam że to było głupie, film postanowiliśmy skasować, by nie kusić losu. -----Original Message----- From: xxxxxxxxxxxx Sent: Friday, March 13, 2009 3:43 PM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Historie Witam załogę nautilusa. Jestem waszym stałym czytelnikiem od ponad roku. (....) W tym mailu chcialem się z wami podzielić dwoma historiami z mojej rodziny, w których prawdziwość raczej nie wierze, a które są dość ciekawe. Zaczne od tej starszej: Mianowicie chrzestny mojej mamy, który niestety już nie żyje będąc dzieckiem mieszkał w pewnej wsi na południu Polski(nazwę wole zachować dla siebie) Był dzieckiem, które mówiąc delikatnie "dawało w kość". Jego zachowanie zmartwiało jego rodziców(moich pradziadków). Pewnego dnia(nie wiem czy to ma bezpośredni związek ze sprawa)jego ojciec ostrzegł go, że jeżeli będzie się tak dalej zachowywał to w końcu przyjdzie do niego diabeł. Był to sposób oczywiście zadziałania na wyobraźnie dziecka, który nie przyniósł większego rezultatu. Przechodząc do sedna sprawy. Był wieczór, nie wiem którego roku ale myśle że mogły to być lata 40 lub 50 w każdym razie nie długo po wojnie, lub troszkę przed nią. Dom był stosunkowo nowy, jednak oczywiście jak w tamtych czasach troche zacofany. Ubikacja była na zewnątrz(tzw. wychodek) a dom był bezpośrednio połączony z stajnią. Gdy się do niego weszło to pierwsze w oczy rzucała się sień oraz schody. Dalej było wejście do kuchni a po prawej wejście do stajni. Na ziemi stało wiaderko na"potrzeby". Pewnej nocy chrzestny mamy obudził się i poszedł za potrzebą do sieni. I nagle na schodach ujrzał chłopca, wiekiem zblizonym do jego, który "świecił" się na niebiesko. Chłopiec kiwał na niego palcem i powoli wchodził po schodach na góre. Chrzestnego sparaliżowało. Nie mógł ruszyć się ani w jedną ani w drugą strone. Stał i patrzył się na "ognistego chłopca" jak go później nazwał. W między czasie przebudził się jego ojciec, który zobaczył otwarte drzwi do sieni i zapalone swiatło. Postanowił zbadać sytuacje. Zobaczył swojego syna bladego jak ściana i całego oblanego potem. Musiał go zanieść do łóżka bo ten nie był w stanie sam dojść do niego. Ja osobiście uważam, ze mógł to być bardzo realistyczny sen na jawie, lub coś w tym stylu. Sam wujek często nie wracał do tej sprawy w poźniejszym czasie. Mimo tego wszystkiego nie zmenił się i dalej"dawał w kość", no może przez tydzień był grzeczny;) Podkreślam, że historię nie uważam za prawdziwą, ale ciekawą i mrożącą krew w żyłach(np moja siostra dzisiaj nie spała całą noc, po tym jak mama wczoraj ją przypomniała) chętnie usłysze próbe wyjaśnienia tego zjawiska przez fundacje. Następna historia wydarzyła się dość niedawno. Moja siostra odwioziła swojego kolege na stacje PKP. Kiedy wracała zatrzymała się przy drodze, bo musiała wyjść z samochodu i otworzyć brame wjazdową. Gdy wychodziła z Auta kątem oka wyraźnie zobaczyła postać siedzącą na tylnym siedzeniu samochodu. Twierdzi, że była to kobieta obrana w białą kurtkę. Siedziała odwrócona profilem do niej. Oczywiście mało prawdo podobne jest to, że był to duch. Sama siostra przypisuje to złudzeniu optycznemu, aczkolwiek można było by się nad sprawą zastanawiać. Słyszałem, że auto w przeszłości mialo jakiś wypadek, bo kupiliśmy go z drugiej ręki. Ale jestem całkowicie przekonany, że nikt nie poniósł w nim śmierci. Na całe szczęcie auto kilka dni temu sprzedaliśmy i mam nadzieje, że duch nie został w garażu;) . Wszystkie moje dane prosze zachować dla siebie. Pozdrawiam! Ostatnia historia dotyczy tzw. nawiedzonych miejsc, gdzie wielokrotnie ludzie obserwują „dziwne rzeczy”. Oto fragment artykułu o takim miejscu poprzedzony e-mailem, dzięki któremu dowiedzieliśmy się o tym. -----Original Message----- From: xxxxxxxxxxx Sent: Saturday, March 14, 2009 3:26 PM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Duchy w lesie w Tomaszowie Mazowieckim? Witam! Znalazłem w lokalnej gazecie 'Tomaszowki Informator Tygodniowy' ("TIT") bardzo ciekawy artykuł, którym postanowiłem się z Wami podzielić. Przepisałem ów artykuł i załączam go poniżej. Sam zamierzam wybrać się do tego lasu najprawdopodobniej jeszcze w ten weekend. Jeśli coś ciekawego odkryję, podzielę się z Wami :) Pozdrawiam! === Postraszyło między drzewami Dziwne rzeczy dzieją się w lesie za jednostką przy drodze wylotowej na „gierkówkę” - tak przynajmniej twierdzą niektórzy czytelnicy. Od jakiegoś czasu nie mogą tam spokojnie spacerować. Zza drzew słychać szepty, z krzaków dobiegają szmery. Ktoś dostrzegł nawet w gęstwinie ludzkie oczy, przypatrujące się przechodniom. Opowieści o dziwnych zdarzeniach zaczęły pojawiać się jakiś czas temu w zachodniej części naszego miasta. W ostatnich tygodniach kilku mieszkańców naprawdę się zaniepokoiło. - Gdy tylko pogoda sprzyja, chodzimy z żoną i wnukami na spacer do lasu za jednostkę – mówi pan Kazimierz z ulicy Fabrycznej. - Znamy ten niewielki kawałek jak własną kieszeń. Wiemy jakie rosną drzewa i gdzie najlepiej szukać grzybów. Ostatni jednak poczułem się w tym miejscu nieswojo. Pan Kazimierz usłyszał z głębi lasu dziwne odgłosy. - Z początku myślałem, że tylko ja mam takie wrażenie, jakby ktoś mnie śledził, ale moja żona to powierdziła. Słychać jak coś się zbliża, ale między drzewami nic nie widać. Jestem jednak pewien, że to nie zwierzę. Strachu najadł się też pan Radek z ulicy Bema, który praktycznie codziennie chodzi duktami leśnymi z psem. - Ja też to słyszałem. Kiedyś dźwięki zaczęły za mną podążać. Z początku je ignorowałem, ale po chwili poczułem zimny pot na plecach. Uświadomiłem sobie, że coś lub ktoś może mnie śledzić. Zatrzymałem się. Myślałem, że zobaczę jakiś ruch. A tu nic. Ruszyłem więc ponownie i znów usłyszałem szmery, już nawet mój wilczur zaczął się niepokoić. Dźwięki zaczęły się do mnie zbliżać jakby z dwóch stron. Nie wytrzymałem, zacząłem uciekać – dodaje. /o miejscach regularnie nawiedzanych, o których poinformowali nas nasi czytelnicy, napiszemy w oddzielnym tekście/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 11412x | Ocen: 1

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5


Pon, 6 kwi 2009 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.