Wt, 14 kwi 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Tragedia w Kamieniu Pomorskim wstrząsnęła całą Polską. Śmierć w płomieniach jest powszechnie uznawana za najgorszą ze śmierci. Przy okazji tego dramatu pojawiło się ważne pytanie do FN. Spróbujemy na nie odpowiedzieć.
By
fundacjanautilus at 2009-04-13
„Ludzie palili się żywcem. Stali w płomieniach i błagali, żeby ich ratować... po prostu stali w płomieniach...” – te słowa wypowiedziane przez jedną z ocalałych z pożaru kobiet przeszywają każdego człowieka wrażliwego na otaczający nas świat.
Pożar w hotelu socjalnym w Kamieniu Pomorskim wybuchł w nocy z poniedziałku na niedzielę. Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Ludzie skakali z okien, wyrzucali przez nie dzieci. Zginęło co najmniej 21 osób (w czasie kiedy piszemy ten tekst część osób jest nadal poszukiwanych), rannych zostało 20.
Pożar w Kamieniu Pomorskim Pożar wybuchł około pierwszej w nocy. Ogień odciął mieszkańcom hotelu drogę ucieczki. - Ludzie krzyczeli:
"Pomocy!", "płoniemy", skakali przez okna i wyrzucali dzieci - relacjonowała w TVP Info jedna z mieszkanek budynku.
-
Hotel płonął jak pochodnia. 80 procent budynku było w ogniu - relacjonował jeden ze strażaków. Śmierć w płomieniach zastała ludzi nagle. Niektórzy nie mieli szans, aby o własnych siłach opuścić piekło płomieni. Spalili się żywcem, w tym małe dzieci. One zwłaszcza były bez szans.
W takich chwilach pojawia się wiele pytań.
„Czy te dzieci musiały zginąć?”„Gdzie był Bóg?”, „Dlaczego tym dzieciom los nie dał żadnych szans, a innym urodzonym w bogatych rodzinach daje życie opływające w zdrowie, szczęście i bogactwo?”
Przykładów takich życiowych „szczęściarzy i pechowców” nie trzeba zbyt intensywnie szukać – przykładów jest pełno wokół.
Warto na chwilę pomyśleć o małej 5-cioletniej dziewczynce, która spaliła się żywcem w owym budynku. Pomijając aspekt kruchości ludzkiego życia, który zawsze pojawia się przy tego rodzaju tragediach, na pokładzie Nautilusa dyskusję wzbudził pewien e-mail od naszego oficera. Chyba warto jest go przytoczyć, gdyż pokazuje on bardzo ważne zagadnienie, które powinno znaleźć przynajmniej krótkie omówienie w naszym portalu.
Witam!
Przy okazji tej tragedii w Kamieniu Pomorskim zacząłem się zastanawiać nad tym, czy tym ludziom była pisana tak męczeńska śmierć? W płomieniach ginęły kobiety i mężczyźni, którzy w swoim życiu mogli zrobić jakieś niegodziwości, ale co z małymi dziećmi? Jak 5-letnia dziewczynka mogła zrobić cokolwiek w swoim życiu złego, aby „opatrzność, Bóg, wyższa świadomość czy cokolwiek innego” mogła ją skazać na najgorszy z możliwych rodzajów śmierci znany rodzajowi ludzkiemu? Dlaczego te idylliczne „dzieci o buziach aniołków” z wszelkich reklam margaryn czy serków czeka życie luksusowe, a ta biedna dziecinka z Kamienia Pomorskiego została spalona żywcem w wieku 5 lat?
By fundacjanautilus at 2009-04-13
Szczególnie zainteresowała mnie pewna sprawa dotycząca... hmmm... nas, wprost działalności Fundacji. Wiadomo, że mamy niewspółmierne większe możliwości niż większość ludzi w ustalaniu ludzkiego losu. Znamy wybitnych jasnowidzów, najlepszych astrologów, najsłynniejsze media, które na pewno bardziej posłuchają nas niż "szarego człowieka z ulicy". Wyobraźmy sobie, że udaje nam się ustalić, że ta 5-letnia dziewczynka ma zapisane w swoim życiu tragiczne wydarzenie w nocy z niedzieli na poniedziałek. Jest jasne, że o godzinie 1.20 ma spłonąć żywcem, choć dzień wcześniej radośnie bawi się na podwórku. Czy FN z całą swoją machiną mogłaby powstrzymać jej śmierć? Czy gdybyśmy w 30 osób wyruszyli wczoraj z Bazy Nautilusa, dojechali na miejsce do Kamienia Pomorskiego i siłą – nawet wbrew jej rodzinie – zabrali ją na pokład NAUT-MOBILE i wywieźli do Bazy, czy w ten sposób odwrócilibyśmy przeznaczenie i uratowali małą przed śmiercią w męczarniach? Mówiąc krótko: czy moglibyśmy oszukać przeznaczenie i datę śmierci?
Ta tragedia przybiła nas wszystkich, ale los tego jednego dziecka wstrząsnął mną do głębi.
Pozdrawiam
Pytanie
„czy moglibyśmy uratować przed śmiercią tę dziewczynkę?” jest jednym z najtrudniejszych, jakie kiedykolwiek pojawiły się na pokładzie naszego okrętu. Sprawa przeznaczenia, owego brzemienia daty śmierci, którą nosi każdy z nas, jest w dużej mierze oparta o pewną nadzieję. Każdy bowiem ma nadzieję, że uda mu się „oszukać przeznaczenie” i w ten czy inny sposób wycisnąć z naszego ciała maksimum długowieczności i żyć owe wyśnione „100 lat”, które zachrypłymi głosami Polacy życzą sobie na imieninach i urodzinach... Kiedy zaś ludzie zaczynają dobiegać setki błagają Boga, żeby nie spełniła się ta upiorna wizja z piosenki biesiadnej, ale żeby przekroczyli setkę o jak najwięcej lat, a najlepiej, żeby śmierć nie przyszła nigdy...
Ale wracając do problemu, który pojawił się w naszej „pokładowej korespondencji”. Z punktu widzenia naszej wiedzy sprawa jest jasna:
każdy w momencie urodzenia ma już zapisaną datę śmierci, zaś jej zmiana jest możliwa, ale wymaga interwencji „bardzo wysokiej siły”, która jest poza zasięgiem ludzkiej wyobraźni. Gdybyśmy opierali się na tym, co na ten temat mówił gigant jasnowidzenia Stefan Ossowiecki, powinniśmy powiedzieć w sposób następujący :
tak, owa dziewczynka na pewno miała zakończyć swoje życie właśnie w tym wieku, a zatrzymanie tego dla FN byłoby niemożliwe.
Stefan Ossowiecki opisywał, kiedy swego czasu na przyjęciu dostrzegł biały obłoczek nad głową młodego mężczyzny. Wiedział, że biały obłok oznaczał jedno:
Jego śmierć w ciągu najbliższych godzin!
Mężczyzna był absolutnie zdrowy, nie wybierał się w żadną podróż, prowadził życie spokojne i bezpieczne. A jednak Ossowiecki wiedział, że pozostało mu jedynie kilka godzin życia! Uprzedził tego człowieka o tym, że grozi mu niebezpieczeństwo i aby nie opuszczał tego domu. Odpowiedzią tamtego był jedynie śmiech i drwina. Wyszedł ze spotkania wyraźnie rozbawiony.
Godzinę później dochodząc do swojego domu został potrącony przez dorożkę. Wypadek okazał się dla niego śmiertelny. Ossowiecki zrozumiał wtedy, że przeznaczenie czy jak ktoś chce „karma” jest silniejsza niż ludzka wola czy chciejstwo – to jakaś boska moc, wyższa i obowiązująca wszystkich.
Przy okazji tego trudnego tekstu chcemy przytoczyć fragment naprawdę wybitnej książki
„Mag z Jawy” Kosty Danaosa. Porusza on bowiem dokładnie problem, z którym zderzył się Ossowiecki i który także pojawił się w e-mailu naszego „oficera z pokładu Nautilusa”.
By
fundacjanautilus at 2009-04-13
By
fundacjanautilus at 2009-04-13
By
fundacjanautilus at 2009-04-13
/Wyrażamy ogromne współczucie wszystkim rodzinom i bliskim ofiar tej tragedii. Być może to nie będzie dla Państwa wielkim pocieszeniem w tych trudnych chwilach, ale zapewniamy, że śmierć nie istnieje, a Wasi bliscy "są" dalej i kontynuują swoją zadziwiającą podróż. Ustaliliśmy to ponad wszelką wątpliwość i co zawsze staramy się pisać na tych stronach wprost i "otwartym tekstem". FN, 14 kwietnia 2009 /
Wt, 14 kwi 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN