Sob, 25 kwi 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Ogromne, demoniczne czarne psy pojawiają się w historiach opisywanych przez naszych czytelników z całej Polski. Warto powrócić na chwilę do tego tematu.
By
fundacjanautilus at 2009-04-25
O zjawisku tzw.
„czarnych psów” pojawiających się znikąd i zachowujących bardzo dziwnie pisaliśmy wielokrotnie. Prawdziwą kopalnią wiedzy na ten temat są serwisy brytyjskie, gdyż właśnie na Wyspach Brytyjskich po raz pierwszy zwrócono uwagę na ów dziwny fenomen. Oto przykład dokumentu z 1577 roku, w którym jest opisywany przypadek pojawienia się takiego psa na Wyspach Brytyjskich.
By
fundacjanautilus at 2009-04-25
Oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy strywializują całą sprawę do „przybłąkał się jakiś kundel, a naiwni ludzie robią z tego nie wiadomo co”. Tego typu ludzie potrafią w ten sposób zanegować wszystko, każdy fenomen opisywany na naszej stronie, a w zasadzie... dosłownie wszystko. Ale proponujemy odstawić na chwilę „na bok” ich proste demaskatorskie wyjaśnienia w sprawie „czarnych psów” i skoncentrować się na dwóch historiach próbując dostrzec w nich pewną prawidłowość. Jedna została przysłana na pokład okrętu Nautilus przez czytelniczkę stron FN, a druga... pochodzi od naszego kolegi z fundacji, a dotyczy jego bliskiej rodziny. Zaczniemy jednak od e-maila:
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: pies-widmo
Prawie 50 lat temu, mój ojciec wrócił do domu w L., z pogrzebu członka rodziny we wsi R. koło Drobina na Mazowszu. Opowiadając mamie jak to było na pogrzebie, najwięcej uwagi poświęcił nie samemu nieboszczykowi, ale.... no właśnie jak to nazwać? chyba... psu. Kondukt żałobny, czyli wóz konny,na nim trumna, a za trumną cała wieś. Wszyscy szli na cmentarz drogą utwardzoną kamieniami polnymi. Jako ostatni w tym kondukcie szły/biegły wesołe wiejskie dzieciaki. Wzdłuż drogi było piaszczyste pobocze, za poboczem rów, za rowem były pola z wysokim zbożem bo było to tuż przed żniwami. W pewnym momencie, żałobnicy zauważyli, że dzieciaki zachowują się zbyt głośno i zbyt wesoło jak na pogrzeb, a powodem tego był czarny, duży, kudłaty pies, biegnący a to poboczem a to za rowem wzdłuż pola. Gdy mój ojciec zauważył psa, to zauważył, że gdy dzieciaki próbowały go dotknąć, to on oddalał się od nich wcale nie przyśpieszając, co najwyżej przeskakując bez przeskakiwania a to na pobocze, a to za rów. Pies wyraźnie od nich uciekał, nie chciał by go dotknęły. Tak doprowadził żałobników do cmentarza i zniknął. Widzieli go wszyscy żałobnicy. Nie był to pies znany w okolicy, bo wieś była mała i wszyscy znali swoje psy i pewnie psy z wiosek sąsiednich. Jola
Ta historia przysłana do FN została przez nas „zanotowana w pamięci” z jednego powodu. Jest ona bowiem w pewien sposób podobna do tej, którą usłyszał od swojej bliskiej rodziny jeden z naszych „oficerów z pokładu”. Dla porządku dodajmy, że jest to człowiek naprawdę racjonalnie podchodzący do spraw związanych ze zjawiskami niewyjaśnionymi, ale owa historia zrobiła na nim kolosalne wrażenie.
Wydarzyło się to kilka lat temu tuż pod Warszawą. 50-letnia kobieta wybrała się pewnego letniego dnia na cmentarz, aby odwiedzić swojego zmarłego brata. Na miejsce przyjechała autobusem, ale nie dojechała do samego cmentarza, ale postanowiła przejść ostatni odcinek pieszo.
Nagle nie wiadomo skąd pojawił się przy niej ogromny czarny pies. Szedł tuż obok niej, ale kiedy próbowała go dotknąć, on natychmiast odchodził. W swoim życiu widziała tysiące psów, w tym całe tabuny czarnych psów, ale ten zachowywał się na tyle dziwnie, że poczuła ogromny niepokój. Pies nie był agresywny, ale po prostu w całkowitym milczeniu doprowadził ją do samego cmentarza, po czym nagle wbiegł między groby. Ta scena tak bardzo zdenerwowała kobietę, że postanowiła zadzwonić natychmiast z telefonu komórkowego do córki i jej o tym opowiedzieć. Córka uspokoiła ją, że pewnie jest to jakiś pies przybłęda i żeby w ogóle dała sobie spokój z dorabianiem do zwykłego zdarzenia jakiegoś „nadnaturalnego” charakteru. Kobieta uspokoiła się nieco, schowała telefon i ruszyła na grób brata. Aby dojść na miejsce jego pochówku, musiała kluczyć alejami i pokonać kilkaset metrów. Dochodząc do grobu brata nagle poczuła zimny dreszcz na plecach. Przy grobie brata siedział ów czarny pies i nieruchomo patrzył się na nią!
Kobieta natychmiast zaczęła uciekać i po kilku godzinach dotarła w prawdziwej histerii do domu. Opowiedziała o całym wydarzeniu swojej rodzinie, ale oni przyjęli to z uśmiechem na zasadzie „kilka zbiegów okoliczności i ludzka fantazja”. Kolejny etap tej historii miał miejsce trzy miesiące później.
Na ten sam cmentarz wybrała się córka tej kobiety razem z mężem. Tym razem jechali samochodem, była wczesna godzina i praktycznie nie było żadnego ruchu. W odległości około 200 metrów od parkingu położonego tuż przy cmentarzu doszło do niecodziennego zdarzenia. Oto nagle z pobocza drogi na środek jezdni wyszedł... wielki czarny pies! Co zupełnie niespotykane usiadł na jezdni na pasie, po którym poruszało się auto tej rodziny. Samochód musiał zatrzymać się z piskiem opon, a kilka metrów przed nim siedział ów pies. Był identyczny jak ten, którego wcześniej opisywała ta kobieta!
Jak wspominają pasażerowie samochody, pies był całkowicie nieruchomy i wyraźnie patrzył się na pasażerów auta. Scena musiała być naprawdę szokująca, gdyż kierujący samochodem mężczyzna wrzucił wsteczny bieg i zaczął w popłochu jadąc tyłem oddalać się od siedzącego na jezdni psa. Ten cały czas pozostawał nieruchomy. Kiedy po powrocie do domu opowiedzieli tę historię owej kobiecie nie było wątpliwości, że był to... ten sam pies!
Szanse na to, że był to przypadek, były minimalne. Owa historia miała niestety swój tragiczny finał, gdyż jedna z dwóch osób jadących tym samochodem kilka miesięcy później zmarła. Do dziś w rodzinie jest opowiadana owa historia z „czarnym psem” jako przykład zadziwiającego zwiastuna śmierci, niezwykłego posłańca niewidzialnego świata, który albo opanował ciało psa, albo przybrał jego postać. Wszelkie sugestie, że był to jedynie „przypadkowy pies przybłęda”, nie przekonują osób, które należą do tej rodziny i mogli z pierwszej ręki poznać okoliczności tych niezwykłych spotkań z „dziwnym czarnym psem”.
Na zakończenie jeszcze kilka historii o czarnych psach z „Archiwum Nautilusa”.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Historia
Witam!
Chciałam podzielić się z Wami pewną historią, która pasuje zarówno do wątku "znaków" dawanych przez ukochanych zmarłych jak i zagadkowych spotkań z dużymi psami.
W 2005 r. zmarł mój ukochany dziadek.
W tym samym czasie studiowałam w Krakowie, ale na weekendy wracałam do domu, pod Częstochowę. W poniedziałki musiałam bardzo wcześnie iść na stację, żeby złapać pociąg. Była zima, mieszkaliśmy ponad 3 kilometry od stacji kolejowej, ciemno, ponuro, pusto. Niezbyt uśmiechała mi się droga na dworzec, ale cóż...Około trzech miesięcy od śmierci dziadka brnęłam przez zasypaną śniegiem drogę, kiedy po drugiej stronie ulicy zobaczyłam bardzo dużego, ciemnego psa, bardzo podobnego do Atosa, którego kiedyś mieli dziadkowie. Pies patrzył na mnie, ale nie podszedł. Usiłując ignorować nieprzyjemne ciarki na plecach ruszyłam dalej. Pies również biegnąc równoległym chodnikiem. Kiedy doszłam do dworca popatrzył na mnie i skręcił w uliczkę. W następnym tygodniu powtórzyła się ta sama sytuacja. Pies czekał na mnie w pobliżu bloku i biegł ze mną aż do dworca. Towarzyszył mi za każdym razem dopóki wiosną nie zaczęło się robić wcześniej jasno.
Wielokrotnie potem chodząc po mieście zwracałam uwagę na biegające bezpańskie psy, ale nigdy nie spotkałam tego dużego ciemnego psa.
Pozdrawiam
Anna
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject:
Czesc
wlasnie przeczytalem wasz artykul o czarnych psach. Przeczytalem dlatego ze sam naglowek sprawil ze mnie oswiecilo. Teraz najlepsze. Kilka lat temu moj dziadek, a jest to osoba bardzo religijna i szczera opowiedzial mi przy jakiejs okazji taka historie. Kiedy mial dwadziescia pare lat, przechodzil pod wieczor kolo starego cmentarza zydowskiego jakich wiele bylo pod warszawa. I w pewnym momencie z za plotu tego cmentarza wyskoczyl czarny duzy pies. Moj dziadek nie przestarszyl sie gdyz na wsi czesto biegaly psy. Ale ten biegl caly czas kolo mojego dziadka, dziadek mowil ze jak przyspieszal to pies tez jak zwalnial to pies tez zwalnial. Tak szli kolo siebie jakies 50 metrow. Co mojego dziadka zdziwilo to to ze pies byl czarny jak smola i biegnac obok mojego dziadka caly czas patrzyl sie jak to powiedzial moj dziadek spode lba. W koncu moj dziadek nie wytrzymal i stanal, krzyknal wracaj czorcie skad przyszedles czy cos w tym rodzaju. Pies warknal skoczyl w bok i zniknal w krzakach. Tyle slyszalem od mojego dziadka, a cala rzecz dziala sie w Uniezyzu czy jakos tak pod warszawa.
Pragniemy rozczarować tych z pośród Was, którzy na hasło „czarne psy” myślą tak: „na pewno był to zwykły, szwędający się czarny kundel, którego naiwniacy biorą za niewiadomo co”. Sprawa nie jest taka prosta.
Na tych łamach przedstawialiśmy Wam wiele bardzo wiarygodnych relacji pochodzących od ludzi których znamy i którym można ufać, których opisy spotkania z czarnym psem miały zdecydowanie nadnaturalny charakter. Przykładem może być historia naprawdę dobrze udokumentowana z Pilicy (kilku świadków, niestety większość już nie żyje), kiedy gigantyczny czarny pies ciągnący za sobą ogromny łańcuch rzucił się do jeziora, po czym rozbryzgując wodę dopłynął na jego środek, a następnie... zaczął się śmiać ludzkim głosem. Ludzie opisujący to wydarzenie nie mieli nawet odrobiny powodu, aby robić sobie żarty. Od tego czasu przyglądamy się historiom o czarnych psach bardzo uważnie i od czasu do czasu wracamy do nich w rozmowach "na pokładzie Nautilusa".
Sob, 25 kwi 2009 00:00
Autor: FN, źródło: FN