Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... /Albert Einstein/
Nad naszymi głowami latają samoloty, który rozpylają trucizny. Za wszystkim stoi wojsko, którym manewruje rząd amerykański, który jest marionetką w rękach rządu światowego. „Dzisiaj sypali znowu... zróbcie coś!” – apelują ludzie.
Za magicznym terminem „chemtrail” kryją się dwa angielskie słowa „chemical trail”, czyli chemiczny ślad. Po raz pierwszy ten termin pojawił się – jak wszystko, co się po raz pierwszy pojawia na świecie – w Stanach Zjednoczonych. Tam badacze zjawisk niewyjaśnionych doszli do wniosku, że nie może być przypadkiem, że na niebie widać bardzo często regularną siatkę linii po smugach kondensacyjnych samolotów, czego wcześniej „nie było”. Argumenty o tym, że w ciągu kilka ostatnich lat ruch samolotowy na niebie uległ podwojeniu ich nie interesują. Postawili dość karkołomną tezę, która dość szybko z terenu USA przyszła także do Polski. Na czym polega ta teza? Jesteśmy truci chemikaliami przez „złych ludzi”. Ale po kolei.
By fundacjanautilus at 2009-05-12
Po pierwsze amerykańskim twórcom teorii „chemtrails” nie podoba się to, że owe białe smugi kondensacyjne przez długi czas potrafią utrzymywać się na niebie, a nawet powiększają swoje rozmiary. Krzyżują się, tworzą skomplikowane wzory, czasami słońce potrafi wydobywać z nich różne kolory, co według teorii „chemtrails” jest dowodem na to, że owe smugi są wypełnione „całą plejadą pierwiastków z tablicy Mendelejewa tworząc śmiercionośną mieszankę”. Cel jest jeden – zabić jak największą ilość niewinnych i nieświadomych ludzi. Kto chce ich zabić? Dlaczego? O tym za chwilę.
W USA powstały całe sieci obserwatorów „chemtrails”, którzy codziennie aktualizują mapy, nad jakim regionem Ameryki były właśnie rozpylane trucizny. Szybko okazało się, że „chemtrails” nie pochodzą z wojskowych samolotów specjalnego znaczenia, ale w przytłaczającej większości autorami ich są zwykłe samoloty rejsowe, które tworzą „chemtrails” lecąc zwykłymi korytarzami powietrznymi.
By fundacjanautilus at 2009-05-12
W jaki sposób rozpylane są trucizny? Według autorów tej teorii do paliwa lotniczego dodawane są specjalne dodatki, które dają gwarancję, że z dyszy silnika samolotów wojskowych i cywilnych wylatuje mieszanka godna oświęcimskiego „Cyklonu B”. Na amerykańskich stronach poświęconych temu zjawisku znajdują się relacje ludzi, którzy rano nad swoimi głowami zauważyli „siatkę chemtrails po rozpylaniu trucizmy”, a już wieczorem odczuwali skutki ich działania (duszności, wysypka, bóle głowy, drgawki typu padaczkowego itp.). Ustalono nawet obszary, nad którymi aktywność rozpylania trucizn z dysz samolotów jest największa, ale śmiało można postawić tezę, że objęty jest już w zasadzie cały obszar USA.
W 2008 roku do gubernatora Florydy wpłynęło pismo od jednej z organizacji obywatelskich zajmującej się ujawnianiem prawdy o truciu ludzi poprzez „chemtrails” od kilkunastu lat przez amerykański rząd. W oficjalnej odpowiedzi szef departamentu zdrowia Florydy powołując się na wszelkie możliwe ekspertyzy przesłał wyjaśnienie, że nie ma najmniejszych podstaw do tego, aby oskarżać dostawców paliwa lotniczego dla samolotów o współpracę z jednostkami, które dosypują do niego trucizny dostarczane przez rząd. W tym piśmie był szereg argumentów (m.in. o prądach powietrznych), do których my także doszliśmy w naszym skromnym polskim „śledztwie w sprawie chemtrails”.
Dodatkowo departament zdrowia przedstawił dane statystyczne, że w ostatnich latach (podobnie jak od ponad 100 lat) na terenie stanu Floryda średnia długość życia systematycznie się wydłuża, zaś wskaźnik chorób przedstawionych przez wyznawców „teorii chemtrails” jako dowód „tragicznego wpływu chemtrails na zdrowie obywateli USA” od lat zmniejsza się, a nie rośnie. Te wyjaśnienia nie trafiły jednak w żaden sposób do zwolenników tej teorii, którzy twierdzą, że wszystkie stanowe departamenty zdrowia posługują się od lat sfałszowanymi wynikami. I tu dochodzimy do pytania kluczowego: „kto za tym stoi?” By fundacjanautilus at 2009-05-12
Zwolennicy masowego trucia ludzi poprzez chemtrails nie są tutaj zgodni poza jednym punktem. Na pewno głównym ramieniem wykonawczym programu jest armia amerykańska i jej samoloty, choć jasne jest, że są oni tylko „marionetkami” w rękach amerykańskiego rządu. Ten z kolei jest jedynie przykrywką do działalności innych złych ludzi, którzy są nad nimi (iluminaci, rząd światowy itp.). To jednak nie koniec tej piramidy, gdyż najbardziej ortodoksyjni wyznawcy teorii spiskowych zakładają, że iluminaci są jedynie bezwolnymi narzędziami w rękach obcych (chodzi głównie o tzw. Szaraki), którzy w ten sposób realizują kompleksowy plan zagłady ludzkości, gdyż sami potrzebują „planety do zasiedlenia”. Nie jest wykluczone, że owe "szaraki" są marionetką w rękach jeszcze kogoś stojącego wyżej, ale... to zupełnie inny temat. :)
W ten sposób „chemtrails” nabiera wyjątkowego znaczenia, a jest jedynie kontynuacją metody, którą z powodzeniem stosowali w obozach koncentracyjnych gorliwi wyznawcy narodowego socjalizmu. Stąd warto tej sprawie przyjrzeć się bliżej.
Na amerykańskich stronach internetowych można znaleźć tysiące stron pełnych informacji poświęconych „chemtrails”. Pojawia się tam tajemniczy dodatek do wojskowego paliwa lotniczego o nazwie JP-8+100, który ma podobno powodować te najbardziej efektowne „chemtrails”.
Już tylko „dla porządku” odnotujmy istnienie teorii, że poprzez „chemtrails” rząd amerykański rozpyla specjalne szczepionki, którą mają uodpornić ludność USA na ataki biologiczne, których spodziewa się największe światowe mocarstwo. W zasadzie „chemtrails” zakłada, że głównym obszarem działania jest USA, ale bardzo szybki teoria „masowego trucia ludzi z samolotów” znalazła zwolenników na całym świecie, w tym także w Polsce. Dostajemy całą masę doniesień od czytelników o tym, że nad ich głowami znajduje się prawdziwa szachownica smug z truciznami, które zostawiły samoloty. Oto przykład takiego e-maila z 10 maja 2009.
Original Message-----
From: Igor xxxxxxxxxxx
Sent: Sunday, May 10, 2009 10:31 PM
To: nautilus
Subject: Smugi we Wrocławiu.
Witam!
Nazywam się Igor /xxxxxxxxxx/. Mieszkam pod Wrocławiem i z racji
swojego zawodu , jestem ogrodnikiem , często patrzę na niebo. We wtorek
zeszłego tygodnia ( o ile się nie mylę) rano ok 6:00 widziałem świeże "
smugi rozpylone w skośna kratkę poza granicami miasta . Nad miastem
unosiła się lekka "Mgła" coś jakby opar ale na dosyć dużej wysokości.
"Efekt" działania tychże smug jest taki jak opisaliście. Zimno jest do
dziś, a i nie pada choć zbiera się na solidną burzę majową przez ten cały
czas. Smugi obserwowałem już w dzieciństwie na początku lat 70-tych ale
nikt mi nie mógł wyjaśnić dlaczego te smugi nie rozpraszają się. Mój
ojciec który był wojskowym chyba coś na ten temat wiedział więcej od
pozostałych ludzi ale powiedział mi że to "skomplikowane sprawy" i
opowie mi więcej jak dorosnę. Nie miał bynajmniej na myśli
skomplikowania jakiegoś zjawiska atmosferycznego , ponieważ wszelkie
zjawiska meteo mieliśmy już bardzo szczegółowo omówione. Muszę z nim
chyba ponownie ten temat po 35-ciu latach poruszyć ;) Dobrze że ktoś
na ten temat pisze. Pozdrawiam - życząc wytrwałości i sukcesów.
Z powazaniem : Igor /xxxxxxxxxxx/
A więc wojsko proces „trucia z samolotów” prowadzi także nad terenem Polski. O tym przekonany jest także nasz kolejny czytelnik.
-----Original Message-----
From: Piotrek /xxxxxxxxxxxxxx/
Sent: Sunday, May 03, 2009 11:34 AM
To: nautilus
Subject: Blue Sky
Witam szanowna redakcje
Chcialbym abyscie na swoich stronach poruszyli temat ktory bardzo mnie
niepokoi, dziwie sie ze jeszcze takiego artykulu nie zamiesciliscie,
chodzi mi mianowicie o chemtrails.
Temat wrocil wraz z piekna pogoda a zjawisko jest na tyle namacalne ze
codziennie moze je kazdy z nas obserwowac.
Przez ostatni tydzien nad Polska byla bezchmurna pogoda ani jednej
chmurki. 1 i 2 maja lataly zwykle samoloty zero smug, przejrzyste i
niebieskie niebo, smugi samolotow ktore lataly znikaly wraz z
przelotem. Pogoda sie nie zmienila, zmienily sie juz natomiast smugi za
samolotami dzis czyli 3 maja. O niebieskim niebie mozemy zapomniec, jest
juz one zasnute mgłą, smugi sa trwale rozłażą sie zakrywajac cale niebo.
Koniec z blekitem. Nie bede sie rozpisywal bo temat pewnie znacie ale
jest to cos co wyprowadza mnie z rownowagi. czuje sie jak jakas stonka
nad ktora sie cos rozpyla . Prosze Was o zajecie stanowiska jako ze
macie duza poczytalnosc. Pomocny moze byc dokument ktory jeden z
internautow przetlumaczyl na polski link ponizej.Bardzo przekonywujace w
tym dokumencie sa przyklady reklam podprogowych majacych nas do
chemtraili przyzwyczaic czy zamieszczanie nieba ze smugami w bajkach
animowanych dla dzieci gdzie o przypadku w wypadku animacji mozna
zapomniec.
Pozdrawiam zaloge i licze na pomoc w obudzeniu swiadomosci odnosnie tego
zjawiska.
Piotrek
Nasz czytelnik jako „ostateczny dowód” w sprawie „chemtrails” przesłał film o wiele mówiącym tytule „Chemtrail on/off”, na którym widać samolot, który w pewnym momencie „wyłącza zatruwanie” i już nie produkuje smugi z trucizną.
I jeszcze jeden e-mail z całej serii przysłanych na pokład NAUTILUS-a:
-----Original Message-----
From: Piotr /xxxxxxxxxxxx/
Sent: Monday, April 20, 2009 5:53 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: O "chemtrails'ach" rozważania.
W internecie można znaleźć wiele tekstów i filmów video o zagadnieniu tzw. "chemtrails", które wg autorów tych publikacji służą do trucia populacji planety poprzez rozpylanie chemicznych i radioaktywnych substancji w atmosferze.
Dokonywać tego mają cywilne samoloty odrzutowe poprzez spalanie specjalnej (ale poprzez sieć dostawców działających pod jedną agendą praktycznie jedynie dostępną) mieszanki paliwa, które oprócz standardowych składników zawierać ma składniki, które wraz z gazami po spaleniu paliwa miałyby być rozpylone w powietrzu.
"Contrail", czyli smuga kondensacyjna to tylko gazy powstałe po spaleniu "czystego" paliwa (bez dodatku). Smuga powstaje za samolotem podobnie jak "chemtrail", ale po kilku do kilkunastu długościach samolotu zanika w atmosferze (podobnie jak para z ust w mroźny dzień).
"Chemtrail", czyli smuga chemiczna, pozostawia bardzo długą wstęgę, której końca (zakładając, że początek jest przy samolocie) przeważnie nie da się dostrzec - bardzo wolno zanika i zazwyczaj jest widoczna jeszcze wiele godzin po przelocie samolotu.
Załączam zdjęcia zrobione w dniach 18.04.2009 - sobota ok g.16.30 (StChTr.zdj1.jpg) oraz 20.04.2009 - poniedziałek ok g.14.00-17.00
(StChTr.zdj2.jpg i późniejsze) wykonane przy pomocy wbudowanego aparatu telefonu Sony Ericsson K800i.
Zdjęcia nie były w żaden sposób manipulowane.
Na pierwszym (StChTr.zdj1.jpg) widać smugi podczas przelotu dwu samolotów.
Krótsza zanika niedługo za samolotem natomiast druga ciągnie się aż do granic zdjęcia. Wykraczała daleko za obszar objęty obiektywem ale ze względu na warunki atmosferyczne (niską wilgotność, niebo nie było przykryte nawet najmniejszą naturalną chmurą) w miarę szybko zanikała i dla obiektywu już przy oddaleniu nie była dostrzegalne, natomiast dla ludzkiego oka wciąż była.
Na drugim zdjęciu (StChTr.zdj2.jpg) widać już niebo pokryte nieregularną siatką smug chemicznych powstałych od bardzo wczesnych godzin rannych do momentu robienia zdjęcia (prawa strona zdjęcia ukazuje w oddali niedokończoną smugę, która była wytwarzana przez samolot podczas fotografowania).
Na późniejszych zdjęciach widać jak siatka rozmyła się do prawie jednolitej cienkiej warstwy chmur, oraz, że pojawiły się nowe smugi.
Ze swoich doświadczeń wiem i nikt mnie nie przekona, że było inaczej bo widziałem wiele razy na swoje oczy, że latały samolotu i NIE ZOSTAWIAŁY smug, albo jedynie kondensacyjne, które szybko znikały zaraz za samolotami.
Niezaprzeczalne więc jest, że smugi chemiczne istnieją. Pytanie natomiast brzmi czy są tym czym nas straszą. (...) Jedną z technologii wytwarzania sztucznego zachmurzenia jest zmuszanie cząsteczek wody rozpuszczonych w atmosferze to formowania kryształków lodu na tyle małych by były w stanie unosić się w powietrzu. Podobna technologia, ale działająca w drugą stronę (tworzenie na tyle ciężkich kryształków by te w postaci deszczu po roztopieniu w dolnych częściach atmosfery spadły na ziemię redukując zachmurzenie) jest od wielu lat stosowana m.in. w Rosji (w celu poprawienia pogody na np. ważne święta państwowe). Rozpylane jest m.in. srebro.
Wg teorii smugi chemiczne rozpylane przez samoloty mają przede wszystkim rozpylać Bar (ale również np aluminium w celu odbijania światła słonecznego) na co wskazywać miało badanie pewnego Amerykanina na skład wody z prawdopodobnie deszczówki. Badanie wskazywało na zawartość Baru dużo mniejszą niż np. normy obowiązujące w Polsce (~0,9 mg/l, czyli ~900ug/l) jednak pod uwagę należy wziąć, że Bar pochodzi z atmosfery czyli rozpuszczony był w powietrzu (dużo mniejsza gęstość) i wchłaniany przez płuca, a nie przechodził proces trawienny.
Gęstość powietrza wynosi ok 1,168 kg/m3, a gęstość wody 998kg/m3 czyli gęstość wody jest niemal 1000 razy większa (czyli z pewnym przekłamanie można stwierdzić, że mamy 1000 razy więcej cząsteczek w jednostce objętości w wodzie niż w powietrzu), a zakładając, że naturalnie Bar nie występuje w atmosferze (występuje ale w zaniedbywalnych ilościach i na potrzeby tego tekstu go pominiemy) a całkowita jego ilość pochodzi z np. dodatku do paliwa to w efekcie powoduje niezachowanie stosunku ilości Baru do pozostałych cząstek w powietrzu, a czego skutkiem będzie bardzo zaniżony wynik. Oczywiście wymagałoby to badań, które utrudnia fakt, że dziś samoloty latają niemalże wszędzie czyli trudno by było stwierdzić czy naturalna ilość Baru w deszczówce na terenach opryskiwanych i nieopryskiwanych byłaby porównywalna lub identyczna.
Bar jest oskarżany o wiele niepożądanych efektów na zdrowie człowieka.
Jednak jeżeli nie jest rozpylany w celu szkodzenia zdrowiu tylko ochrony Ziemi przed skutkiem ocieplenia, a w związku z oficjalna zapowiedzią administracji Amerykańskiej o chęci podjęcia jakiś (większych niż dotychczas?) działań w celu "studzenia" planety - można wnioskować, że dotychczasowe akcje są np. niewystarczające, a zwiększenie ilości różnych niepożądanych substancji w rozpylanych gazach mogłoby sprowokować stanowczy sprzeciw. Pojawia się pytanie czy w ten sposób nie próbuje się "zalegalizować" obecnych działań zgodnie z powiedzeniem "jeśli chcesz ukryć drzewo, posadź dookoła las" lub wyjście z cienia z tajnym, powszechnie znanymi działaniami na szczeblach rządowych na światło dzienne. Prawda może jednak być również taka, że obecne działania są niewystarczające, a w połączeniu z kłopotami finansowymi USA, pojawiła się propozycja przerzucenia części kosztów na inne kraje.
Jeżeli przyjmiemy stawianą w podanym przeze mnie filmie tezę o "śledzeniu" krzywej wzrostu temperatury przez krzywą dwutlenku węgla (czyli wzrost ilości CO2 jest skutkiem wzrostu temperatur) to zjawisko walki z ociepleniem nabiera formy ciągłej gdyż dopiero teraz notuje się szybki trend wzrostowy CO2 w atmosferze co by wskazywało, że ocieplenie rozpoczęło się już wcześniej i jest praktycznie nie do zatrzymania przez człowieka. Czyli wszelkie działania zapobieżenia globalnemu ociepleniu są niczym "musztarda po obiedzie".
Czy osoby za to odpowiedzialne wiedzą o tym? Rysę na działalności Ala Gore'a tworzy fakt, że osobnik ten, poprzez swoją organizację pośredniczącą handlem limitami CO2, zarabia niemałe pieniądze. Jeżeli "walka z globalnym ociepleniem" nie jest biznesem, to dlaczego trzeba za nią tak słono płacić? I nie mam na myśli przechodzenie na bardziej ekologiczny tryb życia tylko koszt ekonomiczny dla całych państw (szczególnie rozwijających się, bo skoro Polski nie stać, żeby przejść na ekologiczne źródła energii to jakim cudem mają na nie przejść kraje w Azji czy Afryce?
Jeżeli proces jest cykliczny to może właśnie ingerencja w niego powoduje tak duże zawirowania w pogodzie?
Może naturalnie (nawet z człowiekiem produkującym CO2 czy inymi gazami, któe przyćmiewa wybuch nawet małego wulkanu, a takich wybucha pełno na dnie oceanów, a niektóre na powierzchni) przyroda by była w stanie zachować równowagę, a w skutek ingerencji stało się to niemożliwe?
Pozdrawiam.
(w przypadku publikacji dane do wiadomości redakcji)
-
Piotr /xxxxxxxx/, Police
Z całej „plejady” zdjęć przysłanych na pokład Nautilusa przez czytelników może jeszcze jeden e-mail naszego stałego „załoganta”, który wyszedł rano, spojrzał w niebo i podczas picia porannej kawy zobaczył "niebo pełne trucizn".
-----Original Message-----
From: Piotr /xxxxxxxxx/
Sent: Monday, April 20, 2009 10:42 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Chemtrails nad Warszawą 20.04.2009 obserwacja zjawiska godz. 5:00-6:00
Witam Szanowna Fundacjo,
Pisałem dzisiaj komentarz o sprawie która mnie zdenerwowała i zbulwersowała. Na pewno znacie Państwo zjawisko Chemtrails i nie jest to nic chlubnego – a przynajmniej nieoficjalnie – jest zapisane do „teorii spiskowych” i jest „globalną komorą gazową” mającą na celu „ograniczenie ilości ludzi na planecie” w myśl teorii (no niestety, pomimo iż w nią wierzę [kryzys ekonomiczny tak jak zwolennicy NWO zapowiadali miał być i jest] to w zasadzie przynajmniej na razie – teorii spiskowej) o chęci utworzenia rządu globalnego NWO – New World Order. Oficjalnie… tego zjawiska nie ma… A jeśli już gdzieś ktoś coś na jego temat mówi, to że służy ono do powstrzymania ocieplenia klimatu. Podchodziłem do tego tematu jak do większości nieco sceptycznie, ale ufnie. W zasadzie byłem zadowolony, że oooo to znowu w Ameryce kolejna teoria spiskowa… a nawet jeśli nie, to rozpylają to tylko w USA, nad Francją, nad UK oraz Niemczech i kilku innych krajach. Jakie było moje dzisiejsze zdziwienie, gdy chmury podobne do Chemtrails pojawiły się nad moim blokiem… Dzisiaj wstając o 4:30, parząc sobie kawkę zauważyłem smugę kondensacyjną. To już nie pierwszy raz, takich „prób” rozpylenia nad Warszawą było więcej – te smugi widuje już od kilku miesięcy (jedno zdjęcie pochodzi sprzed kilku dni ) Ale dzisiaj nie wytrzymałem i musiałem zrobić zdjęcia oraz film (który dośle w drugim mailu prawdopodobnie wieczorem, bo teraz starczy mi czasu jedynie na zdjęcia). Nie wiem czy muszę te zdjęcia jakoś komentować… wystarczy na nie spojrzeć i porównać je do tych w internecie. Kto mieszka z załogi Fundacji Nautilus w Warszawie, ten z pewnością nawet teraz zauważy dziwnie „zabrudzone” czy też „zamglone” niczym mgła/mleko niebo i ledwo co przebijające się słońce. Piszę do Was, bo tylko Wy możecie się tym zainteresować. Nikogo w tym kraju to nie interesuje, ludzie spacerują sobie po dworzu patrząc w ziemie zamiast w niebo i czytając w gazety, w prasę, Internet czy oglądając TV dowiadują się o reklamie napojów wyskokowych przez Pana Palikota… problemach na linii Premier Prezydent itd. Tylko Wy możecie skonsultować się z współpracującymi z Wami np. pilotami, którzy mogą stwierdzić czy są to normalne smugi kondensacyjne, czy też nie. Obserwacja trwała od ok. 4:30 ale zdjęcia wykonywałem między 5 a 6 rano. Zdjęcia dodane w załącznikach w oryginalnych rozmiarach, mogą być niezbyt wyraźne bo wykonywane telefonem komórkowym – Nokia N95-2 8GB.
Pozdrawiam,
Piotr xxxxxxxxx(nazwisko do wiadomości redakcji)
Oto zdjęcia:
By fundacjanautilus, shot with N95 8GB at 2009-05-12
By fundacjanautilus, shot with N95 8GB at 2009-05-12
By fundacjanautilus at 2009-05-12
Trzeba przyznać, że nasze “zatrute niebo” w porównaniu z niebem nad USA to “małe miki”. Tam, zwłaszcza w pobliżu głównych korytarzy powietrznych niebo wygląda tak, że naprawdę taki widok „o poranku” może przyprawić o zawał. Oto przykłady satelitarnych zdjęć „chemtrails” nad krajem, gdzie powstała teoria o „wielkiej komorze gazowej”.
By fundacjanautilus at 2009-05-13
Postanowiliśmy w miarę naszych skromnych możliwości przeprowadzić małe „śledztwo” w sprawie „chemtrails” i możliwości trucia obywateli Polski. Osoby śledzące publikacje na stronach FN od wielu lat wiedzą, że w Fundacji Nautilus jest znaczna „nadreprezentacja” wszelkich zawodów lotniczych, w tym pilotów czy osób związanych w ten czy inny sposób z lotnictwem.
Było nam bardzo łatwo obdzwonić naszych przyjaciół i zapytać, jakie są możliwości trucia przeróżnymi świństwami ludności Polski z pokładów samolotów. Pierwszy telefon wykonaliśmy do naszego „oficera”, który pracuje w tzw. ATCS-ie, czyli Służbie kontroli ruchu lotniczego (Air Traffic Control Service – ATCS).
Zapewnił on na wszystkie świętości, że nad obszarem Polski poruszają się głównie samoloty cywilne rejsowe, nie ma żadnych przelotów amerykańskich „zbiornikowców z truciznami”, a polskie wojsko ma raczej skromne zasoby sprzętowe i przeloty samolotów wojskowych owszem zdarzają się, że wszystkie one stanowią margines tego, co lata nad naszymi głowami. Nasz kolega radził wykluczyć przeloty „samolotów stealth”, czyli niewidzialnych, bo „to nie ten obszar”. W grę wchodzą więc jedynie samoloty rejsowe. Można jednak sobie wyobrazić, że do paliwa lotniczego jacyś agenci dosypują domieszki trucizn, które potem opadają na Polskę i zatruwają niewinnych ludzi. I tu wykonaliśmy kolejny telefon do naszego znajomego, który pracuje na warszawskim lotnisku Okęcie. Zaklinając się na wszystkie świętości zadeklarował, że przynajmniej jeśli chodzi o samoloty startujące z Okęcia to nie ma takiej możliwości. Paliwo przechodzi szereg restrykcyjnych testów i na każdym etapie cały proces jest monitorowany. I jeszcze jeden telefon do znajomego „pilota wojskowego”. Oto fragment tej rozmowy:
- Czy można założyć, że samoloty wojskowe rozpylają nad Polską jakieś substancje?
- To całkowita bzdura. Oczywiście paliwo wojskowe może mieć inny skład niż cywilne, ale silnik odrzutowy i tak skutecznie spala całą zawartość owych dodatków, więc rozpylanie musiałoby się odbywać poprzez inny środek jak dysze silników, a takich urządzeń nie ma. A nawet, jakby były, to nie przychodzi mi do głowy żaden samolot transportowy, który mógłby je zabrać... to wykluczone. Poza tym wiele osób myśli, że owe smugi spadają na Polskę, ale tak nie jest.
- Co to znaczy?
- Jeżeli założymy, że samolot poruszający się na pułapie 8 tysięcy metrów rozpyli cokolwiek, to prądy powietrzne występujące na takich wysokościach przeniosą owe substancje tysiące, dziesiątki tysięcy kilometrów dalej. Można więc śmiało założyć, że jeśli jakiś samolot zrzuci cokolwiek nad Warszawą, to tak naprawdę opyla on albo Amsterdam, albo Tokio, albo któryś z ziemskich obszarów podbiegunowych. Nie ma bowiem żadnej szansy przy tak silnych prądach powietrznych, że to „coś” spadnie na obszar, nad którym zostało zrzucone.
- Czyli teoria „chemtrails” to bzdury?
- Wierutne bzdury. Warto pamiętać, że niebo nad nami poprzecinane smugami kondensacyjnymi oznacza skażenie głównie górnych warstw atmosfery, gdyż są to substancje bardzo lotne. A jeśli nawet założyć, że część z nich opadnie na ziemię, to stanie się to dziesiątki tysięcy kilometrów od miejsca zrzutu.
- A jak wytłumaczyć to, że czasami samoloty zostawiają smugi kondensacyjne, a czasami nie?
- Aby powstała smuga kondensacyjna, musi zaistnieć szereg czynników sprzyjających. Odpowiednia temperatura powietrza, ciśnienie itp. Zdarza się, że minimalnie zredukuje się ciąg silników, a smuga kondesacyjna za samolotem znika w ułamku sekundy. To są zwykłe zjawiska fizyczne.
W naszym śledztwie w sprawie „chemtrails” mieliśmy jednak „asa atutowego”, czyli osobę, która w Polsce wie bodaj najwięcej o możliwości opylania dużego obszaru przez środki bojowe. Dlaczego? Bo sam... projektował taki samolot!
Tym człowiekiem jest znakomity polski inżynier, który jest współautorem wielu polskich samolotów, w tym samolotu Iskra – inż. Leszek Czarnecki. Przez wiele lat pan Czarnecki pracował w Instytucie Lotnictwa jako projektant samolotów, w którym prowadzi zresztą pewne prace do dzisiaj. W latach 90-tych miał okazję obserwować UFO i tak... trafił na pokład Nautilusa, a od tego czasu jest naszym największym przyjacielem i stałym bywalcem naszego okrętu.
Jako polski inżynier z Instytutu Lotnictwa w czasach Związku Radzieckiego dostał osobliwe zadanie – miał opracować urządzenie do zamontowania w samolocie do rozpylania środków chemicznych na dużym obszarze. Od samego początku projekt mu się wydał mocno podejrzany, gdyż owo urządzenie miało być zamontowane na samolocie... odrzutowym! Wiadomo, że rozpylanie środków owadobójczych czy wszelkich innych powinno się robić na małych wysokościach i raczej z małymi prędkościami, więc montowanie takiego sprzętu na samolocie odrzutowym jest pozbawione sensu. Zadanie jednak wykonał, choć od samego początku polscy inżynierowie podejrzewali, że chodzi o wojskowy projekt armii radzieckiej mający na celu stosowanie „środków bojowych” na terenie wrogiej armii. Projekt nosił kryptonim X-15
By fundacjanautilus, shot with HDR-XR500VE at 2009-05-12
Według niepotwierdzonych informacji „antyimperialistyczni towarzysze radzieccy” chcieli w ten sposób nafaszerować jakimiś środkami „antyimperialistycznych towarzyszy chińskich”, z którymi w tamtych czasach toczono regularne starcia przy granicy radziecko-chińskiej.
Aby opracować system do rozprowadzania środków chemicznych inżynier Leszek Czarnecki musiał zapoznać się z każdym elementem zagadnienia „rozpylania czegokolwiek nad jakimkolwiek terenem”. Przeprowadzając szereg eksperymentów można było dojść do kilku wniosków. Aby mieć jakąkolwiek gwarancję, że substancja rozpylana doleci do ziemi nad terenem przelotu, należy to robić na wysokości do... 30 metrów!
Wszelkie próby rozpylania powyżej 100 metrów tracą sens, gdyż od tej wysokości występują zarówno silne prądy wstępujące, jak i znoszące. Substancja powinna być także rozpylana z samolotu lecącego z możliwie najmniejszą prędkością, co stawiało użycie silnika odrzutowego jako źródła napędu jako absurdalne poza... jednym elementem. Taki samolot mógł szybko uciec spod artylerii nieprzyjaciela!
Kolejnym ważnym czynnikiem, który powinien być brany pod uwagę przez każdego, który chce rozpylać trucizny nad jakimkolwiek obszarem, są zbiorniki. Aby zatruć dany obszar, potrzeba bardzo dużo „materiału rozpylanego”. Według inżyniera Czarneckiego samolot pasażerski musiały być jednym wielkim zbiornikiem tego typu substancji, a i tak ‘proces wyrzucania trucizn” mógłby trwać bardzo krótko, gdyż zbiorniki opróżnianiają się błyskawicznie. Hipotezę, że paliwo ma zawierać „jakąś truciznę” i poprzez spalanie tworzy się „zabójczy opar” inżynier Czarnecki uznał za rzecz niegodną nawet komentowania, gdyż tak mogą mówić tylko ludzie, którzy o lotnictwie nie mają zielonego pojęcia.
W Instytucie Lotnictwa nagraliśmy materiał z inż. Leszkiem Czarneckim, który prezentujemy poniżej. W ostatnich dniach na pokładzie Nautilusa przeżywamy małą „rewolucję technologiczną”, gdyż wymieniamy cały nasz sprzęt audiowizualny. Przestawiliśmy się całkowicie na technologię FULL HD i wywiad z panem Leszkiem Czarneckim jest naszym pierwszym filmem w tej technice. Mamy wreszcie także bezprzewodowe mikrofony nagrywające w technice DIGITAL 5.1, co na pewno umożliwi realizowanie filmów wideo, o których wcześniej mogliśmy tylko pomarzyć.
Jeśli ktoś chce zobaczyć poniższy film w technice HIGH DEFINITION, wystarczy kliknąć ikonkę HD w dolnym pasku pod ekranem, aby zapaliła się na czerwono. Uprzedzamy, że aby oglądać materiały nagrane techniką FULL HD na ekranie monitorów potrzebne są dość szybkie komputery. Inna sprawa, że cały projekt telewizyjny (!) pod roboczą nazwą NAUTILUS HD wciągnął nas od wielu miesięcy naprawdę bardzo i mamy nadzieję, że w przyszłości efekty naszych działań "w tej sprawie" mile zaskoczą wszystkich czytelników stron FN. :)
Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...
Artykułem interesują się
Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.
Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies)
w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby
ją zamknąć.