Dziś jest:
Piątek, 29 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 7103x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Pt, 29 maj 2009 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

„Pamiętam życie... przed moim obecnym życiem!” – poruszające historie dotyczące wędrówki dusz, które zostały przysłane na pokład okrętu Nautilus.


By fundacjanautilus at 2009-05-29 Drodzy Państwo, czytelnicy czy sympatycy stron FN, Musimy... musimy Wam jedną rzecz wyjaśnić na samym początku. Na naszych stronach są tematy ważniejsze, są tematy mniej ważne. Ale... zapytani o każdej porze dnia i nocy, które tematy z punktu widzenie Fundacji Nautilus są uważane przez nas za wyjątkowo super ważne, odpowiemy natychmiast, bez wahania pełnym głosem: „UFO, dziwne zdjęcia, filmy czy inne niezwykłości tego świata to jedynie 'śmiech na sali' wobec tego, co się kryje za zjawiskiem reinkarnacji”. Wszystko bowiem (to jest nasza opinia, do której mamy prawo) wskazuje na to, że istnieje wędrówka dusz. Reinkarnacja wydaje się bowiem nie być żadną tam „kwestią wiary”, ale wiedzy. Istnieje podobnie jak prawo ciążenia. Komuś się może to prawo nie podobać, ktoś może się tym prawem nie interesować, ktoś może je „mieć gdzieś”, ale kiedy spadnie z piętra na ziemię przekona się, że ono „jednak działa i warto przynajmniej coś niecoś na jego temat wiedzieć”. I tak właśnie wygląda sprawa z reinkarnacją. Ludzie niepotrzebnie patrzą na to z punktu widzenia religijnego, traktują „wędrówkę dusz” jako nieprawdziwą, gdyż „dogmat ją wyklucza, więc jej nie ma”. Po prostu. Koniec tematu. Ale gdyby nasze życie należałoby tłumaczyć „poprzez dogmaty sprzed tysięcy lat”, wtedy... obawiamy się, że wnioski jeszcze w kilku innych dziedzinach wyciągnęlibyśmy zupełnie błędne, gdyż nauka wiele z nich boleśnie zweryfikowała... Tak będzie właśnie z „wędrówką dusz”. Jesteśmy pewni, że za kilkaset, może kilka tysięcy lat zasady reinkarnacji będą znajdowały się w podręcznikach dla dzieci obok zasad Newtona czy termodynamiki. Bo tak po prostu wygląda nasz świat. To jest nasze zdanie, oparte na materiale dokumentacyjnym, który zbieramy od tylu lat. Nie opieramy swojego zdania na tym, że „wierzymy w tę książkę, a w inną, to już nie”. Naszym zdaniem reinkarnację można bowiem weryfikować empirycznie! I tego nie zmieni nic, gdyż z faktami nie powinno podejmować się dyskusji. A za reinkarnacją przemawiają fakty. To jest nasza opinia, to jest nasze zdanie - jeszcze raz to dla pewności powtarzamy. Teraz kilka ostatnich historii spośród tych, które trafiły „na pokład okrętu z banderą N”. Zaczynamy od fascynującego działu takich opowieści, czyli tego, co „pamiętają i mówią małe dzieci”. Image Hosted by ImageShack.us
By fundacjanautilus at 2009-05-29 Witam serdecznie! Oto moja historia : 07 09 1995 roku urodziłam drugą córeczkę. 10 12 1998 roku około godziny 7.20 – 7.30 rano Julia tuż przed wyjściem do przedszkola bawiła się dominem ze zwierzątkami i w tym samym czasie jadła śniadanie a właściwie była karmiona przeze mnie. Obok przy stole śniadanie jedli mąż i starsza córka. Nagle w czasie zabawy bez żadnego wcześniejszego naprowadzającego tematu Julia powiedziała, że „ona umarła z głodu, że tatuś nie dał jej jeść” Na moje stwierdzenie Co ty mówisz twój tatuś sam by nie zjadł a tobie by dał jeść Julia odpowiedziała „ to nie ten tatuś to inny tatuś nie dał jej jeść” Rozmowa się skończyła. Dziecko nie rozwinęło dalej tematu a my musieliśmy wychodzić do pracy. Stwierdziłam, że zapiszę to co mówiła i stąd tak dokładny zapis i godzina rozmowy. Notes w którym to zapisałam cały czas przechowuję w szufladzie. Jest jeszcze jedna rzecz związana z tym zdarzeniem którą uświadomiłam sobie po tym zdarzeniu i obserwuję do dzisiaj. O ile starsza córka była jako dziecko strasznym niejadkiem i miałam duże problemy aby cokolwiek zjadła łącznie z tym ,że teściowa gdy Dominika miał ok. 2,5 roku zarzuciła mi ,że dziecko głodzę to Julia od urodzenia była zawsze głodna. Musiała pojeść i to dość dobrze a przy tym nigdy nie była gruba. Jej humor zależał od tego czy była głodna. Jak zaczynały się jakiekolwiek nieuzasadnione płacze czy dąsy musiała dostać jedzenie i wtedy wszystko wracało do normy. O ile w starszą córkę trzeba było „wciskać” jedzenie Julia jak tylko dorosła do wieku „ ja sama” potrafiła sama zrobić sobie kanapkę czy zrobić samodzielnie jakiekolwiek inne jedzenie. Tak jest do dzisiaj. Gdy tylko w lodówce pojawia się jakakolwiek pusta półka zaczyna się niepokój i pytania kiedy będą zakupy. Nie lubi gdy ja nie robię zakupów i chcę aby z lodówki znikły wcześniej zakupione rzeczy. Bardzo lubi gdy mąż idzie na zakupy spożywcze. Mąż też lubi jak w lodówce jest pełno. Pragnę jeszcze w uzupełnieniu moich obserwacji dodać , iż nigdy później pomimo moich podpytywań nie powiedziała nic więcej, nie jest i nie była gruba - obecnie jest normalną 13-latką która nie lubi być głodna. Pozdrawiam serdecznie Agata xxxxxxxxxx – nazwisko i adres do wiadomości redakcji Bardzo piękna historia, warta na pewno opisania na stronach Nautilusa. I kolejna, od naszej miłej czytelniczki ze Szwecji (mamy na pokładzie taki mały "fun-club" tego kraju) -----Original Message----- From: alexandra xxxxxxxxxxxxx Sent: Monday, March 09, 2009 1:21 PM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Reinkarnation Witam załogę i pozdrawiam ze Sztokholmu! Jestem gorącą czytelniczką NAUTILUSA.Z wielka radoscia musze stwierdzic,ze nareszcie cos sie dzieje w Polsce na tematy Zycia po smierci i Reinkarnacji,ktore mnie ogromnie interesuja poniewaz mam wlasne doswiadczenia na ten temat. Dzisiaj chcialabym opisac jedno wydarzenie z mojego zycia, ktore spowodowalo, ze zaczelam sie na powaznie interesowac reinkarnacja. Wychowana w katolickiej Polsce slyszalam tylko o tym ale kojarzylam reinkarnacje z filozofia buddyjska i hinduska wiec nigdy nie zaglebialam sie, zeby zdobyc jakas wiedze na ten temat. Mam dwie corki. Starsza urodzona w Polsce a mlodsza w Szwecji w 1987r.Pewnego wieczoru, po kapieli polozylam wtedy 3 letnia mlodsza corke do lozka i dalam jej ksiazeczke z obrazkami, zeby sama posprzatac lazienke. Kiedy weszlam z powrotem do pokoju-zauwazylam, ze ona siedzi sobie ogromnie zamyslona. Wtedy pytam:"O czym tak rozmyslasz" a ona na to:"Wiesz mamusiu-ja tak sobie mysle, ze kiedys bylam Twoja mama a potem umarlam i bylam w takim pieknym miejscu i mialam tam kota ale tam bylam mala dziewczynka a potem przyszedl taki "swietlisty" pan i powiedzial, ze ja musze przyjsc do ciebie. Ja nie chcialam bo mi tam bylo dobrze ale on powiedzial, ze ja musze i potem wlozyl mnie do takiej ciemnej "rury" a ja sie balam ale zaraz obudzilam sie i bylam twoja corka." (Ja oczywiscie oniemnialam poniewaz nigdy jej nie powiedzialam o smierci mojej mamy w 1976r. -miesiac przed urodzeniem starszej corki, ani o niebie. Oboje z mezem wierzylismy w zycie pozagrobowe ale nigdy nie chodzilismy do kosciola i w domu nie mowilismy o tym.) Ja zapytalam coreczke czy to moze opowiedziec tatusiowi a ona na to: "Powiedz sama bo ja chce spac". Kiedy opowiedzialam to mezowi i zapisalismy kazde jej slowo to moj maz jednak chcial sam to uslyszec. Wszedl do jej pokoju i zapytal jej czy ona byla moja mama a ona na to:" No przeciez to wiesz tatusiu wiec dlaczego pytasz?" Potem nic wiecej na ten temat nie chciala mowic. Od tej pory "obladowalismy" sie ksiazkami o reinkarnacji a w Szwecji juz wtedy bylo duzo literatury na ten temat.Od tej pory kupuje wszystkie ksiazki i z zapalem czytam. Moj maz byl Szwedem niestety umarl 4 lata temu ale jeszcze pare miesiecy przed smiercia poszedl na regresje i w czasie hipnozy przezyl swoje wczesniejsze zycie na Wegrzech. Mam to nagrane na tasme. Tam podobno byl kobieta i mial meza i mala coreczke. Podaje nazwe wioski ale jej na mapie nie znalazlam.To dzialo sie w XVIII wieku. Musze przyznac,ze ja nie wiedzialam co mam o tym myslec.Dopiero po przeczytaniu Waszych artykulow przekonalam sie na 100%, ze reinkarnacja musi istniec i jest niezalezna od religii. Pozdrawiam Was serdecznie i zycze powodzenia w Waszej pracy. Alexandra Pod ostatnim wnioskiem podpisujemy się Pani Aleksandro rękami i nogami! Ludzie niepotrzebnie do reinkarnacji mieszają religie, a to jest PRAWO WSZECHŚWIATA PODOBNIE JAK PRAWA FIZYCZNE! I kolejna historia z cyklu "dzieci i ich dziwne wspomnienia" -----Original Message----- From: xxxxxxxxxxx Sent: Sunday, May 24, 2009 12:43 PM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Ciekawostka Moja szwagierka pracuje w Bournemouth jako nauczycielka dzieci dotkniętych autyzmem. Jedno z "jej dzieci" wykazywało się zadziwiającą cecha, która wprawia w zdziwienie nawet doświadczony personel. Dziecko nie posługuje się jej ojczystym językiem (angielskim). Nie potrafi wymówić ani jednego słowa. Rozumie natomiast wszystko co się do niej mówi (to jest dziewczynka). Tak do dziecka wszyscy mówią po angielsku, natomiast dziecko odpowiada po... japońsku. Nauczyła się tego języka sama. Dla tych, którzy nie rozumieją wyjątkowości sytuacji uzmysłowię, ze język polski uchodzi za drugi najtrudniejszy język świata, zaraz po... japońskim. Anglicy maja niesamowite problemy z wypowiedzeniem choćby jednego polskiego słowa. Nasz język jest TWARDY, z czym nie radzi sobie wiele narodowości. Japoński jest jeszcze (o ile to możliwe) twardszy. Dziewczynka zaś mówi po japońsku jakby był to jej ojczysty język. Pozdrawiam. Gabriel. -----Original Message----- From: xxxxxxxxxxxxx Sent: Monday, May 11, 2009 11:21 AM To: nautilus Subject: Mój dziwny przypadek reinkarnacji. Witam. Strona Waszej fundacji jest fenomenalna. Zawiera mnóstwo artykułów na temat UFO, jasnowidzenia i reinkarnacji. Czytając artykuły poświęcone temu ostatniemu postanowiłem do Was napisać i opisać moja własną historię, bo pomimo, że mam 18 lat pamiętam chyba coś więcej. Mam 2 najstarsze wspomnienia, jednak są one bardzo dziwne. Wspomnienie pierwsze - siedzę w gabinecie na piętrze, byłem pewien, że na piętrze w drewnianym budynku znanym z filmów o dzikim zachodzie. W środku pokoiku znajdowało się moje biurko i biblioteczka z książkami, ponad to strzelba i 2 bądź 3 krzesła. Pamiętam, że rozmyślałem o czymś ważnym i chyba na coś czekałem. Miejsce za oknem było typowe na dziki zachód, pełno wysokich, wręcz pomarańczowych skał, kanionów. Pamiętam, że był to bardzo, bardzo słoneczny dzień, słońce wpadało przez okno i tak przyjemnie padało mi na twarz. Wtem usłyszałem jakieś hałasy na zewnątrz, podbiegłem do okna i zobaczyłem co się dzieje. To Indianie na koniach zaatakowali nasz "posterunek", "obóz" nie wiem jak to nazwać. Wtedy do pokoju wbiegł jakiś mój podwładny, aby mnie zawiadomić, ale ja już sam się domyśliłem o co chodzi i zbiegliśmy razem na dół, na zewnątrz. Miałem ze sobą strzelbę. Teraz nastąpi część bardzo komiczna. Otóż widzę jak umiera jeden z moich i biegnąć staram się wycelować w Indianina, jednak strzelba nie wypala. I teraz... wbiegam nogą w wiadro, spojrzałem na tę swoją nieszczęsną nogę w wiadrze (takim drewnianym) a potem znów na Indianina, ten już we mnie celował, strzała przebiła moją klatkę piersiową. To już koniec pierwszego wspomnienia. Jest ono na tyle dziwne, że najstarsze jakie mam, pamiętam b. dobrze uczucia i emocje jakie mi wtedy towarzyszyły. Drugie wspomnienie łączy reinkarnację z Bogiem, jest to bardzo szczęśliwe wspomnienie, opisuję je, bo może ktoś jeszcze pamięta coś podobnego. Otóż wspomnienie przebieg tak: Jestem bardzo wysoko, siedzę na oknie kamiennej wierzy, która wznosi się ponad chmurami. Jest bezgranicznie przyjemnie, bezgranicznie... Wtem widzę drugą postać, starego, łysiejącego mnicha (taką postać przybrała ta istota). Nie bałem się, ale wiedziałem, że zaraz wszystko się skończy. Osoba ta przysiadła na chmurze czy innej wierzy, nie pamiętam i powiedziała coś w tym stylu : "już czas" ja tylko pokiwałem głową i po kilku sekundach złapałem postać za rękę i tak jakby skoczyłem z wierzy. Zanurzyliśmy się w chmurach i tutaj kończy się moje wspomnienie ? Nie wcale, nie, następne co pamiętam to leże w łóżku rodziców i Oni cieszą się tylko teraz nie wiem z czego, jedno jest pewne - chodzi o mój ząb, pewnie wyrósł mi pierwszy. A teraz o czymś co skojarzyłem czytając Wasze artykuły o reinkarnacji. Jako mały chłopiec za każde kieszonkowe kupowałem sobie małe, plastikowe koniki, nie interesowały mnie żadne samochodziki, czy inne zwierzęta, tylko koniki. Wiele z nich miało takie plastikowe siodła. To by się zgadzało z moim pierwszym wspomnieniem, gdyż w DZ powszechnie używało się koni. Jednak to mi minęło. W 3 klasie podstawówki, kiedy miałem okazję przejechać się na koniu na wyciecze w Dulsku, wolałem nie, jak by mnie to nudziło. Jeszcze jedną ważną moją cechą jest to, że westerny okropnie mnie nudzą, są strasznie przewidywalne, a pościgi konne czy napady na pociąg przez Indian nigdy nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Myślę, że to dlatego, że miałem takie doświadczenia w poprzednim życiu, więc teraz są mi nie potrzebne. Jeszcze jedna ważna sprawa, język angielski, otóż przychodzi mi on z niezwykłą łatwością, zawsze byłem z tego przedmiotu prymusem nie robiąc prawie nic w domu... na maturze którą pisałem 5 maja br. poszło mi b. dobrze. Wynik obstawiam na 96%, bo w zadaniach ze słuchania i czytania zrobiłem 1 błąd (miałem wszystko dobrze, ale w jednym czytaniu przekombinowałem i zmieniłem odp. na złą, w domu zacząłem o tym myśleć, znalazłem w necie arkusz, spojrzałem jeszcze raz i byłem bardo zdziwiony jak mogłem zmienić swoją odpowiedź!) No i obstawiam, że 1 pkt. mogę stracić w zadaniach pisemnych. Teraz idę na studia i jak załapie się na jakąś pracę to zafunduje sobie seans regresji hipnotycznej aby raz na zawsze potwierdzić, lub nie, moje przypuszczenia co do poprzedniego życia. -----Original Message----- From: xxxxxxxxxxxxxxx Sent: Monday, March 30, 2009 11:54 AM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Może to reinkarnacja? Droga redakcjo, przesyłam ponownie, mam nadzieję, że teraz otrzymacie bez problemów. Czasem zaglądam do Was na stronę. Zwróciłem uwagę, że badacie również tematy związane z reinkarnacją. Pozwólcie, że prześlę Wam pewną historię... O 21.15 wracałem do domu; 21:40 miałem autobus, czas ten spędziłem czekając na przystanku, w pewnym momencie wyjąłem słuchawki, podłączyłem do telefonu i zacząłem słuchać muzyki. Włączyła się muzyka, w której początek, zaczynał się od dźwięków wydawanych przez pianino. To przywołało dziwne uczucie i wspomnienia.. `nie moje`. `Przypomniało` mi się pewne zdarzenie. Jakaś kamienica, z zółtą elewacją, nr kamienicy to 44. Ulice wyłożone były kamieniami, takie już wyjeżdzone. W jakiś sposób znalazłem się na pierwszym piętrze; pamiętam całą drogę, ale nie pamiętam żebym wchodził. Gdy znalazłem się w środku zobaczyłem duży pokój, z trzema wielkimi, białymi oknami. Po prawej stronie stało pianino, a na nim siedział kot, który był rudy, taki pręgowany, w kolorze pianina, które stało bokiem do okien. Pomiędzy nim, a oknem stał regał z książkami, lekko poprzewracanymi, w takim specyficznym nieładzie. Podłoga była drewniana, z desek lub belek, błyszcząca. Na niej leżała gazeta - tytuł był napisany czerwonymi literami, po prawej stronie, obok data.. 28 sierpień 1937 rok. Zgięta na pół. Na parapecie pamiętam jak leżał taki biuletyn `Inicjatywa Polska - czasopismo Polskich poetów i pisarzy` - na pierwszej stronie znajome twarze. Rozejrzałem się po pokoju. Stał wielki, drewniany stół. Na nim jakby za mała serwetka, a na niej wazon, w wazonie czerwona róża uschnięta - wyraźnie czułem, że to róża ode mnie, którą dałem .. mojej żonie (!). Na stole leżą jeszcze jakieś notatki, tej kobiety, z którą mieszkałem/żyłem. Lubiła pisać, dużo pisała. Zawsze pisała czarnym piórem, w czerwonej obudowie. Książki, felietony do gazet. Widziałem jak pisała coś płacząc. Pamiętam też jak dała mi swoją pierwszą książkę, chciała, żebym przeczytał ją pierwszy. Na książce nie potrafię przeczytać imienia - nazwisko to "Karczewska" i rok wydania: 1937. Tytułu nie potrafię przeczytać ponieważ tak jakby sie poruszał czy falował, zbyt szybko, abym mógł to ujrzeć. Na ścianach jest namalowany taki pasiasty wzór, pionowy. Nad pianinem wisiał jakiś obraz. Coś z zimą było. W pokoju jest niesamowita cisza, widać jak na podłogę padają promienie słoneczne. Zegar taki stary, drewniany, z wahadłem wskazuje godzine 14.37. Wisi pomiędzy pierwszy, a drugim oknem od strony pianina, czyli od prawej. Na ściane vis a vis pianina wisi kalendarz: 1937 rok, obok niego jakieś małe pułeczki. Na jednej z nich modlitwenik chyba, ale jakaś książeczka religijna, tej kobiety. Ja nie wierzyłem w Boga, ona wierzyła. Zaczynam wchodzić dalej do pokoju, rozglądam się. Czuje się zdezorientowny, w szoku. Jakbym po wielu, wielu latach powrócił do domu. Jednocześnie szcześliwy i przerażony. Wszystko jest znajome, takie moje. Zaczynam oglądać siebie. Dotykam swoich rąk. Ubrania. Jestem ubrany w porządny garnitur i biała, taką delikatnią, miekką, świeżą i uprasowaną koszulę. Oglądam swoje spodnie i chce zobaczyć buty i stopy.. ale ich nie ma. To potęguję moje przerażenie. Patrze w lustro. Widze tam 30-40 letniego faceta. Na krześle postawiłem swoją aktówkę. Pamiętam, że byłem adwokatem. Pamiętam również jak stary, siwy sędzia - mój dobry znajomy gratulował mi wygranej sprawy Zenona Chrotkiewicza/Chrobawskiego/Chrobaczewskiego (nie pamiętam dokładnie nazwiska - dostałem od niego tę aktówkę, pamiętam, że była włoska). Z zamiłowania byłem pianistą, dużo grałem. Lubiłem to. W pewnej chwili, słysze czyjeś kroki, wchodzące po schodzach. Jestem zdenerwowany, przestraszony. Po chwili otwierają się drzwi. Widzę postać kobiety. Zakupy stawia na podłodze obok. Sama stoi w drzwiach (na takiej desce na środku). Jest to niesamowicie bliska mi kobieta. Piękną. Ubrana była w balerinki, spódnicę taką lekko za kolana, uszytą jakby z lnu, takiego beżowego, we wzorki (czerwone kwiatki - widać, żeby były naszywane z jakiś włuczki lub czegoś podobnego). Ma taką białą bluzeczkę obszywaną koronkową falbanką, na to sweter taki zielonkawy zapinany na trzy guziki, z takim rozcięciem pod biustem. Włosy są upięte z tyłu i boku, lekko pofalowane. Cera delikatna. Wyraz twarzy smutnawy. Na mój widok zamiera. Nogi złączyła, ręce trzyma razem na wysokości brzucha. Widać, że jest przerażona. Zaczynają jej lecieć łzy i mówi do mnie `Zawszę będę Cie kochała`. Wyraźnie zacząłem rozumieć co się dzieje, że ja nie żyje już. Nie wiem skąd, ale zrozumiałem, że zginąłem śmiercią tragiczną. Później widzę scenę nad moim grobem. Grób jest usypany ziemią, taką bardzo czarną. Mokrą - od łez tej kobiety. W ziemie wbity był zwykły drewniany krzyż. Ona siedziała po lewej stronie grobu, w połowie położyła się na grobie. Płacze. Ściska piach. Wiem, że nie jadła już od dawna i nie piła. Tylka ciągle płacze. Zapamiętałem jak wypowiedziała nad moim grobem: "Jeszcze będziemy razem, ZOBACZYSZ!" Później usłyszałem jak nasi (tzn. Moi i tej kobiety) znajomi, pytali się mnie `jak się czujesz, jak sobie teraz radzisz?` to pytanie zadała mi jakaś Maria Rapkiewicz/Radkiewicz. Później usłyszałem, słowa profesora Popławskiego, również `naszego znajomego`, który mówił tej kobiecie, że potrzebuje pomocy, że ja na pewno nie chciałbym, żeby ona tak cierpiała. Ona wiąż pisze i pisze. Płacze i pisze. Chciałem ją przytulić, ale coś mi niepozwalało. Wiedziałem, że ona czuła moją obecność. Odczuwałem jak ona się czuje. Wiedziałem, że panicznie bała się mojego pianina. Nie chciała go dotykać w ogole, a przechodząc odwracała głowę. Nie chciała się do niego zbliżać. Dużo płakała. Najdziwniejsze jest to, że nie potrafię tego w racjonalny sposób zrozumieć. Ja tego nie widziałem własnymi oczami, ani nie słyszałem własnymi uszami. Ja to wszystko czułem, widziałem i słyszałem jakby duszą. Czułem to niesamowicie blisko mnie. To było wspaniałe uczucie. Jakbym po latach wrócił do domu. Łzy mi płynęły z radości. Potrafię opisać każdy szczegół. Nawet coś co wydaje się nieistotne, jak spojrzenie kota, który patrzył się z pianina na środkowe okno i na mnie, i tak na zmianę. Od tamtej pory, na każdy dzwięk pianina, te wspomnienia powracają.. czasem jakby przez mgłe, a czasem bardzo wyraźne. Wówczas czuje taką wewnętrzną radość i odrazu lecą mi łzy ze szczęścia. Powiedźcie co o tym sądzicie? Pozdrawiam całą redakcję Nautilusa, Arkadiusz xxxxxxx /dane do naszej wiedzy FN/ Na koniec sprawa, która natychmiast skłoniła nas do podjęcia decyzji, aby przyjrzeć się jej bliżej. E-mail na pokład NAUTILUS-a dotarł dosłownie w ostatnich godzinach. Dlaczego zdecydowaliśmy się skontaktować z jego autorką? Po jego przeczytaniu na pewno stanie się to jasne dla wszystkich, dlaczego ekipa FN już po lekturze tego e-maila powinna "pakować powoli sprzęt do NAUT-MOBILE". :) /a przy okazji - od kilku dni nasz pojazd flagowy jest w warsztacie na przeglądzie przed sezonem wakacyjnym, ale już nie możemy się doczekać, kiedy otrzymamy go znowu... jest nam bardzo, ale to bardzo potrzebny! To taki nasz prywatny apel ponaglający do p. Adama, naszego pokładowego mechanika/ -----Original Message----- From: xxxxxxxxxxxxxxxx Sent: Thursday, May 28, 2009 1:09 PM To: nautilus Subject: pytanie Importance: High Witam. Mianowicie zastanawia mnie kolejny aspekt w moim życiu, gdyż bardzo boję się burzy. Nie znam przyczyny, która mogłaby to spowodować w moim obecnym życiu. Będąc kilkuletnią dziewczynką opowiedziałam mojej mamie pewna historie, którą do dziś pamiętam. Pamiętam to jak film. Była noc, ciemno, wiał porywisty wiatr, byłą potężną burza. Miałam wtedy może z 3 latka. Uciekłam z domu w środku nocy w białej piżamce. Schroniłam się pod drzewem. Była ciepła wiosenna noc. Grzmiało niesamowicie. Siedziałam przykucnięta, zmoczona, płakałam. Trwało to wieczność..Myślałam, że ta historia mnie dotyczy, gdyż dziewczynka mnie przypinała z wyglądu, lecz okazało się , że nie. Pytałam się Mamy, czy Faktycznie miało miejsce to zdarzenie w moim życiu? Zaprzeczała, że nie. Byłam w tej miejscowości, jest ona około 40 km od mojego miejsca zamieszkania. Co najważniejsze- pamiętam, i mię, nazwisko, miejscowość, adres, imię dziewczynki, oraz to drzewo. Otóż okazało się , że ta dziewczynka faktycznie była córką tych Państwa, cała historia z burzą się wydarzyła w roku 1978- miała wtedy 3 latka. (Ja urodziłam się w 1981.) Mało tego, nie odnaleziono zwłok, uznano, że dziewczynka zaginęła. W dodatku… szok … zdjęcia tej dziewczynki i moje z dzieciństwa są identyczne. Tak samo wyglądamy. Jak mam się do tego odnieść? Co mam o tym myśleć? Obraz tej burzy mam do dziś przed oczyma, zwłaszcza jak jest wiosna. Pozdrawiam. Maja I już zupełnie na koniec mały prezent dla wszystkich, którzy lubią ładne grafiki: wiele faktów z życia "znanych na całym świecie wielkich postaci" przemawia za tym, że były to te same istoty, które wcielały się w kolejne postacie. Oczywiście najbardziej jaskrawym przykładem jest... ale to może już następnym razem. Dla wszystkich zainteresowanych tematem obraz, którą przysłał nam "na pokład" jeden z naszych czytelników. Być może niektóre z osób widniejących na tym rysunku to "kolejne wcielenia tej samej świetlistej istoty". Więcej szczegółów w tej intrygującej sprawie w następnym tekście na temat reinkarnacji! Image Hosted by ImageShack.us
By fundacjanautilus at 2009-05-29

Komentarze: 0
Wyświetleń: 7103x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Pt, 29 maj 2009 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.