Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 10089x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
Wysokość ok. 1.50 m, świecące oczy, porusza się skokami, potrafi przekazywać informacje telepatycznie – oto opis istoty, która jest widywane w okolicach Sochaczewa.
Wracamy do sprawy dziwnej istoty, która była widziana przez wielu świadków w okolicach Sochaczewa. Ta sprawa zdecydowanie okazała się najciekawsza ze wszystkich spraw, którymi zajmowaliśmy się w ostatnich tygodniach. Zrobiliśmy wszystko, co tylko było możliwe w ramach FN, aby zebrać możliwie najwięcej informacji i wykluczyć wszelkie hipotezy o żartach, przywidzeniach, ludzkich fantazjach, „zwykłych leśnych zwierzętach branych błędnie za coś wyjątkowego” itp. Było to trudne zadanie, gdyż było naprawdę wiele materiałów i relacji świadków, których analiza zabrała dużo czasu. Przy okazji badania tej sprawy na pokładzie NAUTILUS-a poznaliśmy kilka nowych osób, które swoim talentem i zaangażowaniem postanowiło włączyć się w badanie tej sprawy. Dzięki temu powstały fantastyczne rysunki tej istoty, które prezentujemy poniżej. Mówiąc krótko było to naprawdę ciężka, zespołowa praca życzliwych nam ludzi, którzy na jej zbadanie poświęcili swój czas. Wszystkim ogromnie za to dziękujemy. Czy rzeczywiście w okolicach Sochaczewa w ostatnich tygodniach pojawiała się jakaś dziwna istota przypominająca meksykańską Chupacabrę? Naszym zdaniem nie ma najmniejszych wątpliwości, że jest to prawda. Zbyt wielu świadków w ten sam sposób opisywało tę istotę, jej wygląd, sposób poruszania się. Pierwsze obserwacje tej istoty były dokonane przez świadków mieszkających w Kornelinie na dzień przed rzezią kóz, której to „coś” dokonało w nocy z niedzieli na poniedziałek (28-29 czerwca) w gospodarstwie państwa Antoniak. Udało nam się ustalić kolejne osoby, które na kilkanaście godzin przed atakiem na kozy obserwowali dziwnego stwora o wysokości 1.50 m, który poruszał się na dwóch nogach. Warto przypomnieć, że od wydarzeń w Kornelinie praktycznie zaczęło się nasze śledztwo w sprawie owego dziwnego zwierzęcia. Wówczas nieznany drapieżnik wyssał krew poprzez okrągłe otwory z ośmiu znajdujących się w zagrodzie kóz.
By fundacjanautilus, shot with DSLR-A300 at 2009-08-25 /archiwum FN/ - Tej nocy nie byliśmy w gospodarstwie. Być może gdybyśmy nocowali w domu nie doszłoby do tragedii. To na pewno nie był pies. Wybieg, w którym znajdowały się kozy jest ogrodzony wysoką siatką, ma także zamontowanego elektrycznego pastucha. Pies by tego nie pokonał. Nie widać także śladów podkopu - powiedział nam Stanisław Antoniak. Według niego nie był to także ryś, gdyż jest po prostu za mały. Zwierze, które zagryzło kozy musiało być bardzo silne. Jedna z kóz ma bowiem odgryzioną głowę, jednym ściśnięciem szczęk. Zastanawiające jest także to, ze drapieżnik nie rozszarpał zwierząt, a jedynie wyssał z nich krew. O całej sytuacji państwo Antoniak zawiadomili policję, weterynarza oraz Urząd Gminy w Nowej Suchej. Nikt jednak nie chciał uwierzyć w to, co mówili. Weterynarz „na odczep się” napisał kilka głupot o „ataku dzikich psów”, choć nic nie przemawiało za tą hipotezą. Kilka dni wcześniej Krystyna Antoniak widziała nieopodal domu, w zbożu dziwne zwierzę o wysokości 1.5 metra, które uważnie patrzyło na jej gospodarstwo, po czym zaczęło oddalać się dużymi skokami. Teraz wiemy, że także inni sąsiedzi widzieli dziwaczną istotę poruszającą się na dwóch nogach (!), która od kilku dni przyglądała się gospodarstwu państwa Antoniak wyraźnie planując atak na kozy. To był jednak początek naszego śledztwa. Do FN zaczęły napływać relacje od osób, które w okolicy Sochaczewa widzieli coś wykraczającego poza wyobraźnię. Przykładem może być relacja rodziny, która jechała samochodem w nocy drogą przez las w kierunku Młodzieszyna, kiedy nagle spostrzegli, że pośrodku jezdni stoi na dwóch nogach jakiś stwór. Miał on około 1.50 cm, z wyglądu przypominał kangura, ale to, co najbardziej ich poruszyło, to świecące się jasnym, czerwonym światłem oczy. To „coś” przez chwilę stało pośrodku jezdni, po czym weszło do lasu. Akurat ci świadkowie byli bardzo wiarygodni, nie chcieli się zgodzić na wypowiedzi (odpada wersja o chęci zrobienia wokół siebie szumu czy wykonania wakacyjnego żartu), ich namówienie na zeznania graniczyło z cudem. Od tamtej chwili stało się jasne, że mamy do czynienia z czymś bardzo realnie istniejącym, poruszającym się w okolicy Sochaczewa, co nie jest żadnym znanym nam zwierzęciem. Zdumiewała zgodność szczegółów w opisie dziwnego stwora, które podawali różni świadkowie. Powoli powstawał rysopis tej istoty. Na stronach FN podaliśmy ogłoszenie, że poszukujemy grafików gotowych pojechać z naszą ekipą do Sochaczewa i na podstawie relacji świadków sporządzić rysopis owej niezwykłej istoty. Zgłosiło się naprawdę wiele wspaniałych osób, które natychmiast włączyły się w nasze działania. Ekipa FN badająca przypadek z Sochaczewa zaczęła tworzyć naprawdę wyjątkowy zespół ludzi. Wiedzieliśmy, że kluczowym elementem jest relacja świadka, który miał okazję obserwować dziwnego stwora z bliskiej odległości. Potwierdzają to nawet policjanci w KPP w Sochaczewie. Przypomnijmy, że 16 lipca, około godziny 22.00 na parking wewnętrzny KPP w Sochaczewie, z piskiem opon wjechało auto. Jego kierowca 49 -letni Mirosław O. wbiegł pędem na dyżurkę. Mężczyzna był bardzo przestraszony. Trzęsącym się ze strachu głosem poinformował policjantów, że kilkanaście minut wcześniej w miejscowości Łęg spotkał Chupacabrę. Jak twierdził, do spotkania doszło, kiedy siedział z kolegą na ławce i pili piwo. Według Mirosława O., stwór poruszał się jak kangur i odpowiadał opisowi istoty, która kilka dni wcześniej pojawiła się w Juliopolu. Jak mówił mężczyzna, stworzenie podeszło do nich i zaczęło wydawać nieartykułowane dźwięki. Tak, jakby chciało się z nimi porozumieć. Mężczyźni zaczęli jednak krzyczeć i w tym momencie istota uciekła. Przestraszony Mirosław O. natychmiast wsiadł do samochodu i przyjechał na Komendę. Zrobił to, mimo że było pijany i wiedział, co mu grozi za jazdę pod wpływem alkoholu. O tym wydarzeniu pisaliśmy w serwisie FN, ale może warto przypomnieć rozmowę telefoniczną z Urszulą Romelczyk, rzecznikiem prasowym Komendy Policji w Sochaczewie. Było jasne, że jest to jeden z najbardziej zagadkowych incydentów związanych z dziwną istotą, która była widywana w okolicach Sochaczewa. Dlaczego? Mimo pozornej śmieszności incydent był wart zbadania, gdyż świadek już zupełnie trzeźwy złożył ponownie relację na policji i całkowicie potwierdził swoje wcześniejsze zeznania, w tym relację o spotkaniu z niezwykłym stworem. Wiedzieliśmy, że musimy dotrzeć do tego człowieka, gdyż jego relacja może okazać się kluczowa dla tej sprawy i wykonania dokładnego rysopisu tej istoty! Dzięki naszym sympatykom z Sochaczewa udało się ustalić numer telefonu do świadka. Przez cały tydzień ustalaliśmy szczegóły strategii spotkania z nim. Ważne było to, aby namówić go do opowiedzenia nam tej historii. Ważne było wszystko, nawet każde słowo, które wtedy podczas takie rozmowy padnie. Świadek i jego rodzina mieli bowiem już wyraźnie dość tej całej historii i obawiali się zarówno zainteresowania mediów, jak i opinii sąsiadów. Wyjazd do Sochaczewa na spotkanie ze świadkiem naprawdę był wcześniej zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach. Tym razem nie pojechaliśmy NAUT-MOBILE, ale samochodami osobowymi. Razem z ekipą FN była także dwójka grafików. Największe zaskoczenie spotkało nas przed domem świadka, gdyż zauważyliśmy, że przed jego domem stoi C., młody człowiek, którego mieliśmy okazję dobrze poznać podczas jednego z naszych wcześniejszych wyjazdów, który od tej pory śledzi uważnie nasze strony. Okazało się, że w ramach uatrakcyjniania sobie wakacji „odrobiną przygody” postanowił na własną rękę pokręcić się po okolicy i porozmawiać ze świadkami. Dlaczego? Ot tak, bo wakacje, bo przygoda, bo „sam chce zobaczyć i porozmawiać”, bo „dlaczego nie”. Nie przyszło mu do głowy, aby zawiadomić nas o tym, bo i po co? To, że w ten sposób mógł zrobić świństwo ludziom, których dobrze znał, było bez znaczenia. Różnica pomiędzy nami a „gówniarską przygodą” jest taka, że my wszelkie relacje nie zachowujemy dla siebie aby błysnąć opowieścią o dziwnym stworze podczas spotkania towarzyskiego, ale chcemy zaprezentować tę relację dla setek tysięcy osób w Polsce i na całym świecie, które czekają na nowe informacje o chupacabrze z okolic Sochaczewa. W tej całej sprawie mieliśmy o tyle dużo szczęścia, że C. nie zdążył spotkać się z rodziną świadka (spotkaliśmy go dosłownie przed wejściem do jego domu). Szybko wyjaśniliśmy mu, że jest to bardzo ważne, że się z nimi nie zdążył spotkać, bo jest to dla tej sprawy naprawdę kluczowy świadek i kilka osób z FN osób bardzo starannie przez ponad tydzień przygotowało się na spotkanie z nim. Na pytanie, skąd trafił na ten adres odpowiedział, że wszystkie dane pozwalające na „wakacyjną przygodę w Sochaczewie w drodze nad morze” zerżnął uważnie analizując filmy zamieszczone przez FN. To także nauczka na przyszłość, aby nie podawać zbyt wielu szczegółów (nazwiska, nazwy ulic) na stronach, gdyż liczenie na zwykłą ludzką przyzwoitość jest w naszym kraju nieporozumieniem. Świadek był wcześniej z nami umówiony, ale okazało się, że jest nieobecny. Jego żona była bardzo podejrzliwa, bardzo starannie pytała nas, kim jesteśmy, dlaczego interesujemy się tym, co spotkało jej męża. Powiedzieliśmy, że grupa ludzi przyjechała z Warszawy z dwójką grafików współpracujących z FN, którzy wykonają portret tego „czegoś”, co zobaczył jej mąż. Zapewniliśmy, że nie jesteśmy tutaj dla żartu czy wakacyjnej przygody, ale naprawdę interesuje nas rzetelne zdokumentowanie całej historii. Obiecaliśmy, że o tej sprawie nie będziemy zawiadamiać żadnych innych osób postronnych. Kobieta z ogromnymi oporami, ale zgodziła się, że jak „tylko mąż wróci”, to natychmiast nas zawiadomi i skoro zajmuje się tym Fundacja Nautilus, to rzeczywiście może warto jest zrobić taki „portret pamięciowy tej istoty”. Umówiliśmy się, że przyjedziemy ponownie za godzinę. Kiedy pojawiliśmy się tam o umówionym czasie okazało się, że... tuż przed nami zjawił się tam C. (!) pytając o głównego świadka i zostawił nawet swój numer telefonu. Zrobił to mimo tego, że wiedział, jak bardzo ważne dla nas było odpowiednie i dyplomatyczne rozegranie całej sprawy z rodziną świadka, jak delikatna jest „ludzka materia”, jak trudne jest namówienie świadka na opowiedzenie historii dla setek tysięcy osób, a nie tylko „dla mnie i jeszcze dwóch spragnionych wakacyjnej przygody kolegów”. Cały nasz misterny plan okazał się nieaktualny. Żona świadka w tej sytuacji uznała, że jesteśmy ludźmi niepoważnymi, skoro deklarujemy, że nikomu nie będziemy udostępniali ich adresu, a w pół godziny po naszej deklaracji już pojawia się pierwszy ktoś, kto chce „rozmawiać o obserwacji i zostawia telefon”. Wróciliśmy naprawdę do Warszawy załamani i tylko było szkoda czasu poważnych osób, które zaangażowały swój czas i razem z nami przyjechali do Sochaczewa. Wiedzieliśmy, że namówienie tego świadka na opowiedzenie tej historii dla czytelników internetu będzie od tej pory graniczyło z cudem, gdyż utraciliśmy coś bardzo cennego, czyli „zaufanie tej rodziny”. Ta sprawa była dla nas ogromnie smutna i naprawdę musimy z niej wyciągnąć wnioski na przyszłość. Nie poddaliśmy się. Przez dwa tygodnie rozmawialiśmy telefonicznie ze świadkiem, zapewnialiśmy o dyskrecji, że nie jesteśmy „spragnionymi wakacyjnej przygody młodymi gnojami”, że jesteśmy poważnymi ludźmi, którzy traktują tę sprawę priorytetowo i zależy nam naprawdę na ustaleniu rysopisu tej istoty, aż wreszcie udało nam się go namówić na to, aby podzielił się z nami tą historią. Ponownie pojechaliśmy do Sochaczewa. Rozmowa odbyła się 15 sierpnia późnym wieczorem w samochodzie Andrzeja Orłowskiego, który zaparkował auto w znacznej odległości od domu świadka. W spotkaniu uczestniczył także grafik Michał Korsun, który wcześniej na podstawie innych relacji świadków sporządził portret tej istoty. Świadek zgodził się opowiedzieć o całym zajściu, choć warunkiem było to, że nie pokażemy jego twarzy. Oto pierwsza część jego relacji: Warto pokazać rysunki, które wykonał nasz grafik, czyli Michał Korsun z FN. Najpierw wygląd tej istoty – jak twierdzą świadkowie – bardzo odpowiadający temu, jak wygladał dziwny stwór, którego tak wiele osób widziało w okolicach Młodzieszyna i Kornelina k. Sochaczewa.
By fundacjanautilus at 2009-08-25 I jeszcze powróćmy do spotkania z dziwną istotą, którą opisał nam świadek, który tak niefortunnie postanowił pojechać natychmiast na policję. Oto, jak Michał Korsun narysował to, co tak przeraziło świadka:
By fundacjanautilus, shot with DSC-W55 at 2009-08-25 To kolejna osoba, która zwróciła uwagę na „świecące się nienaturalnie oczy”. Ten element bardzo często pojawia się w relacjach świadków z Ameryki Południowej, którzy opisywali Chupacabrę. Nie jest to jedyny wspólny element w opisie dziwnego stwora, który w Meksyku jest znany z tego, że wysysa krew z kóz poprzez okrągłe otwory (dokładnie tak samo zdarzyło się w Kornelinie). Warto podkreślić, że zarówno opisy pochodzące z Meksyku, jak i te z okolic Sochaczewa zawierając zbieżność, jeżeli chodzi o wzrost tej istoty. Ma ona ok. 1.5 metra. Zobaczmy kolejny rysunek Michała, w którym dobrze są uchwycone proporcje tego stwora wobec wymiarówczłowieka.
By fundacjanautilus at 2009-08-25 Jest jednak jeszcze jedna, zadziwiająca sprawa związana z opisywanym przez nas incydentem. Meksykańscy badacze, którzy dokumentowali spotkania ludzi z Chupacabrą zwrócili nam uwagę na istotny szczegół. Otóż te dziwaczne stwory wyraźnie potrafią w sposób „pozazmysłowy” sparaliżować stado kóz (które padają w jednej chwili na ziemię, a tak prawdopodobnie stało się w Kornelinie), ale także posiadają zdolność przekazywania telepatycznego krótkich komunikatów skierowanych do ludzi. W naszym archiwum są przypadki z Meksyku, kiedy to człowiek, który spotkał się przypadkiem z Chupacabrą „usłyszał w swojej głowie głos”, aby nie próbował nic robić, gdyż może to być dla niego tragiczne w skutkach. Tego typu „telepatyczne możliwości” Chupacabry sprawiają, że nie należy ich traktować w kategoriach „dzikich, nieznanych nauce zwierząt”, ale raczej jako wysoce inteligentnych istot, które przewyższają ludzi możliwościami pozazmysłowymi, a które w ten szczególny sposób zdecydowały się na naszej planecie przeprowadzić swoiste „polowanie”. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że po zapoznaniu się z takimi opisami coraz bardziej wiarygodna staje się teoria o pozaziemskim pochodzeniu tych „demonicznie wyglądających” istot. Ale teraz element, który nagle pojawił się w naszej rozmowie ze świadkiem. Okazuje się, że on także dostał telepatyczny przekaz od istoty ze świecącymi się oczami, którą nagle dostrzegł przed sobą! Ten element tego incydentu znalazł się w relacji świadka, którą ten złożył na policji tuż po tym, jak w całkowitym przerażeniu wjechał swoim autem na parking przed Komendą Policji w Sochaczewie. Tę relację potwierdził kilkanaście godzin później w kolejnych zeznaniach, więc o wszelkiej „pomyłce czy złudzeniu” nie może być mowy. Trzeba przyznać, że ten element jest fenomenalnie ważny w całej dokumentacji poświęconej tej sprawie i potwierdza nasze wcześniejsze podejrzenia, że zarówno istota spod Sochaczewa, jak i Chupacabry z Ameryki Południowej mają wiele, bardzo wiele wspólnego. Po przyjeździe do Bazy NAUTILUS-a krótki komentarz w tej sprawie nagrał Andrzej Orłowski, którego zdaniem ten człowiek mówił prawdę. Oto kolejny materiał wideo: Sprawa dziwnej istoty widywanej w okolicach Kornelina i Młodzieszyna (k. Sochaczewa) będzie miała swój ciąg dalszy. Mamy kolejne relacje świadków i kolejne wątki wymagające może nie tyle wyjaśnienia, co sprawdzenia. Nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z czymś inteligentnym, co nie jest „sarną, łosiem, psem, lisem” itp. Opisy świadków wykluczają bowiem, że mamy do czynienia z czymś znanym nauce. Po raz pierwszy można śmiało postawić tezę, że w wakacje 2009 spotkaliśmy się w Polsce z czymś, co znaliśmy do tej pory tylko i wyłącznie z opisów pochodzących z Meksyku czy Porto Rico. Nie potrafimy odpowiedzieć na wiele pytań, nie jesteśmy w stanie nawet porównać ten materiał z czymś co badaliśmy wcześniej, gdyż spotkaliśmy się z czymś takim po raz pierwszy. 15 sierpnia w jednym z miejsc, gdzie doszło do jednej z bardziej niezwykłej obserwacji dziwnej istoty, rozbiliśmy nasz obóz na całą noc. Uruchomiliśmy agregat, ustawiliśmy monitoring. Na miejsce naszego obozu zaczęli przychodzić mieszkańcy okolicy, którzy zostali przez nas zaproszeni na „herbatę czy kawę”, a w rewanżu usłyszeliśmy kilka nowych, ciekawych wątków tej historii. Jeden z właścicieli okolicznego gospodarstwa opowiedział nam o „dwóch młodych ludziach wyglądających jak takie – jak to barwnie opisywał pan Jan - Jezusiki”, co... prawie do łez rozbawiło naszą drogą Gosię Żółtowską z FN, gdyż już wcześniej była gotowa się założyć o każde pieniądze, że właśnie ci dwaj nasi dobrzy znajomi prowadzili wcześniej „jednodniowe śledztwo na własną rękę w okolicy’ oczywiście nie wspominając nam o tym nawet słowem... Poza złożeniem gratulacji Gosi (to był naprawdę bardzo zabawny, osobisty wątek naszej wyprawy) mieliśmy jednak okazję poznać kilka nowych elementów tej sprawy, które przedstawimy w oddzielnym tekście. Jeżeli ktoś nas zapyta, dlaczego ta sprawa spotyka się z taką obojętnością zarówno policji, jak i świata nauki, to... jedynie z zadumą i uśmiechem musimy rozłożyć bezradnie ręce. Na zakończenie nasza sekcja NAUTILUS HD przygotowała krótki reportaż z naszej wspaniałej wyprawy, podczas której udało nam się nagrać tak cennego świadka. Przy okazji wielkie podziękowania dla Andrzeja za wspaniałe zdjęcia, Michałowi za świetne rysunki, a wszystkim życzliwym nam ludziom za pomoc, bez której naprawdę nie ruszylibyśmy w tej sprawie „z miejsca”. Wszystkim z pokładu Nautilusa mówimy wielkie „dziękujemy” i do zobaczenia przyjaciele wkrótce... ;) /przypominamy, że oglądanie filmu w rozdzielczości HD jest możliwe po kliknięciu czerwonej ikonki z napisem HD tuż pod ekranem/ I jeszcze jedna informacja dotycząca podobnych wydarzeń, które miały miejsce w Gutowie. Polecamy link: http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/section?Category=DRAPIEZNIKZGUTOWA
Komentarze: 0
Wyświetleń: 10089x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie