Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8790x | Ocen: 1
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 3/5
Mają to być diabelskie istoty, które tylko przybierają postać czarnego psa. W Polsce jest wiele osób, które przyznaje się do tego, że widzieli tego dziwnego stwora.
Oczywiście najłatwiej to zjawisko wyśmiać i wytupać tłumacząc, że pewnie ludzie widzieli zwykłego bezdomnego kundla, a ich wyobraźnia „dorobiła sobie resztę”. Można oczywiście i tak. W naszych archiwum FN są relacje mówiące o tym, że ktoś miał okazję z bardzo bliskiej odległości obserwować takiego „czarnego psa”, który to... albo śmiał się ludzkim głosem, albo przypominał coś znane tylko z legend czy baśni, czyli zionął z pyska ogniem. Zawsze tego typu historie odruchowo kierujemy na półkę „zmyślone niewiarygodne”, ale trzeba przyznać, że w co najmniej kilku przypadkach budzą one... powiedzmy chwilę zastanowienie. Opisywaliśmy kiedyś historię z Pilicy, która pochodziła od bardzo wiarygodnego świadka. Podobnie było z Ogrodzieńcem, gdzie takiego „diabelskiego psa” widziało kilkudziesięciu świadków na przestrzeni ostatnich lat. Podobnego stwora widywał Ojciec Pio, a opisy takich spotkań znajdują się w książkach o życiu Świętego: "Jeden z pierwszych przypadków kontaktu Ojca Pio z tym księciem zła zdarzył się w roku 1906. Pewnej nocy Ojciec Pio wrócił do konwentu Św. Elia del Panisi i nie mógł zasnąć ze względu na niezwykły letni upał. Usłyszawszy czyjeś kroki dochodzące z pobliskiego pokoju, pomyślał: „Chyba brat Anastasio również nie może zasnąć”. Pomyślał, aby zawołać do niego i zaprosić go na pogawędkę. Podszedł do okna i chciał zawołać, lecz nie mógł wydobyć głosu. Na parapecie pobliskiego okna siedział pies monstrualnej wielkości. Ojciec Pio opowiadał później z przerażeniem w głosie: „Widziałem jak ogromny pies wszedł przez okno, a z pyska jego unosił się dym. Upadłem na łóżko, i usłyszałem głos z głębi psa: „to on, to ten.” Podczas gdy ciągle leżałem na łóżku, zwierzę skoczyło na parapet, stamtąd na dach, i znikło" Kościół w procesie beatyfikacji Ojca Pio przeprowadził niezwykle drobiazgowe śledztwo. Ilość świadków potwierdzających przybywanie do Świętego istot diabelskich była tak znacząca, że Kościół zdecydował się uznać go te historie za prawdziwe. Temat „Czarnych Psów” powrócił na pokład Nautilusa za sprawą naszego stałego współpracownika Krzyśka, który przysłała nam ciekawy materiał wideo z relacją nieżyjącego już świadka, o czym za chwilę.
By fundacjanautilus at 2009-09-25 Najpierw kilka „ostatnich relacji” o spotkaniach z takim stworem, które zostały przysłane na pokład okrętu Nautilus. Witam Chciałem opowiedziec o pewnych wydarzeniach które mają miejsce w Podzamczu, woj.śląskie. O tych wydarzeniach znalazłem pewien artykuł dlatego go pokażę: "W pobliżu miasteczka Ogrodzieniec, na szczycie Góry Zamkowej (504 m n.p.m.), w fantastycznej scenerii poszarpanych i przedziwne kształty przybierających skał wapiennych, wznoszą się największe w Polsce, a drugie bodaj co do wielkości w Europie, ruiny starego, gotycko-renesansowego zamczyska. Była to niegdyś gotycka warownia, wzniesiona w XIII - XIV wieku.Mury tak zespoliły się tutaj ze skałą, że z dala nie rozpoznasz co tu jest tworem natury, co dziełem ręki ludzkiej. Malownicze, ale i straszne. O ruinach tych wiele bowiem opowiedzieć mogą mieszkańcy dochodzącej niemal pod same zamkowe mury osady Podzamcze. W nocy Podzamcze staje się widownią dziwnych wydarzeń, których bohaterem jest ogromny, czarny pies. Pies ten, znacznie większy od jakiegokolwiek zwykłego wilczura czy nawet bernardyna, ciągnie zawsze za sobą długi na trzy metry, brzęczący na wybojach łańcuch i niezmiennie zmierza ku zamkowym murom. Że nie jest to zwykłe zwierze świadczy fakt, że opowieści o owym psie przekazywane są w Podzamczu z pokolenia na pokolenie. Widywali owo tajemnicze stworzenie ojcowie i dziadkowie obecnych gospodarzy, przed pierwszą, a nawet przed rosyjsko-japońską wojną. Widywali go dzisiejsi staruszkowie, gdy jako chłopcy jeszcze chodzili nocami pasać konie na dworskiej koniczynie. Wspominali oni, że nocą żaden koń nie ośmielił się przejść zamkowej bramy, choć rozciągający się za nią zewnętrzny dziedziniec to kilka morgów znakomitej, soczystej trawy.Relację o ogrodzienieckim Czarnym Psie przekazuje m.in. jeden z miejscowych rolników:- Było to chyba w roku 1963, w sobotę 25 lipca, bośmy się następnego dnia na odpust do Giebła wybierali. Chcieliśmy wspólnie z sąsiadem wygnać krowy na pastwisko już nocą, żeby z samego rana móc pójść na odpust. Była już chyba jedenasta wieczorem, może nawet później, tyle że jasno było, bo księżyc wyraźnie świecił. Najpierw poszliśmy do mojej obory (moja chałupa bliżej zamku stoi) i wówczas, nim weszliśmy we wrota, zobaczyłem ogromnego czarnego psa. Strachliwy nie jestem i psów się nie boję, ale jak zobaczyłem, że ten diabeł ciągnie za sobą łańcuch i biegnie do zamku, to zaraz zacząłem uciekać. Sąsiad też uciekał. Tej nocy jużeśmy tam nie wrócili i krów na pastwisko nie wygnali. Autorzy serwisu „DuchyPolskie" odszukali drugiego świadka owych wydarzeń, który w całej rozciągłości potwierdził opowieść, z tą różnicą, że jego zdaniem było wtedy później, prawie dochodziła północ (opowiada, że gdy znalazł się w domu było dobrze po północy), a także, że pies ukazał się gdy już otworzyli drzwi obory i że najpierw zatrzymał się, a dopiero potem pobiegł uliczką w górę.Obaj rozmówcy nie kontaktowali się ze sobą przed zeznaniami, a więc wykluczyć można jakiekolwiek celowe zmyślanie. Podsumowując: Czarnego Psa ogrodzienieckiego widziało zbyt wiele osób, by można tu mówić o jakiejkolwiek próbie świadomego wprowadzania rozmówców w błąd. Pies ten, w niezmienionej postaci, pojawia się od co najmniej kilkudziesięciu lat (taki w każdym razie okres obejmują pewne relacje), a zatem - zważywszy, że psy żyją najwyżej kilkanaście lat - nie może tu wchodzić w grę błąkanie się w tej okolicy jakiegoś bezpańskiego zwierzęcia. Symptomatyczne są ponadto relacje o zachowaniu się koni wypasanych na dworskiej koniczynie (historię o nocnych odwiedzinach zamku pomijamy tu, jako nie w pełni sprawdzoną, nie udało nam się bowiem odszukać uczestników owej wyprawy). Słowem, wyjaśnienia tajemniczego zjawiska poszukiwać trzeba w historii ogrodzienieckiego zamczyska, a także w literaturze poświęconej manifestacjom sił nadprzyrodzonych. W okolicy Dankowa, rodowej siedziby jednego z właścicieli zamczyska w Ogrodzieńcu – kasztelana Stanisława Warszyckiego, z uporem krąży legenda, że ów obronny dwór, którego zdobyć nie mogli Szwedzi, wzniesiony został z potu i krwi poddanych. Również krew i łzy skrapiały każdy talar legendarnych bogactw, które później jako wiano córki Warszyckiego, Barbary, dostały się w ręce Męcińskiego i zdeponowane zostały właśnie w Ogrodzieńcu. O skarbach tych przez wiele lat krążyły niezwykłe wręcz opowieści. Na zewnętrznym dziedzińcu ogrodzienieckiego zamku zachowała się grota zwana „męczarnią Warszyckiego". To w tej właśnie grocie pan kasztelan osobiście nadzorował torturowanie opornych poddanych. Sprzeciwu zresztą nie znosił z żadnej strony i pewnego dnia kazał na oczach całej służby wychłostać na dziedzińcu zamkowym swą żonę. Sam z lubością ponoć wsłuchiwał się w jęki nieszczęśliwej. Uporczywa jest także szeroko rozpowszechniona zarówno w okolicach Dankowa jak i Ogrodzieńca legenda, że Warszycki nie umarł śmiercią naturalną, lecz za życia porwany został przez diabły do piekieł.Zastanówmy się zatem, czy fakty te - zestawione ze sobą - nie stanowią ciągu przyczynowo - skutkowego? Znany z wybuchowego charakteru i wsławiony okrucieństwami wobec poddanych pan i czarny, ciągnący za sobą długi łańcuch pies? Grasse w swej Bibliotheca Magica et Pneumathica (Leipzig 1843) stwierdza, że na terenie Szwabii i Turyngii znane były wypadki, kiedy to osoby słynące za życia z okrucieństwa, po śmierci przemieniały się w zwierzęta, najczęściej właśnie w psy. Czyżby zatem zagadka Czarnego Psa z Ogrodzieńca w ten sposób mogła być wytłumaczona?" Wg mnie to jest bardzo ciekawe. Słyszałem o tym psie od moich dziadków. Jak byłem mały to mi o nim opowiadali. Widocznie te pakty z diabłami to prawda ponieważ czytałem o innych przypadkach na Waszej stronie. Pozdrawiam Damian P.S Gdybyście chcieli opublikowac mój list to proszę o zamazanie mojego adresu e-mail.
By fundacjanautilus at 2009-09-25
By fundacjanautilus at 2009-09-25
By fundacjanautilus at 2009-09-25 -----Original Message----- From: Konrad xxxxxxx Sent: Sunday, April 26, 2009 12:50 PM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: czarne psy i istoty demoniczne witam FN ponownie i znow temat czarnych psow, pamietam kilka lat temu odpisalem na ten temat, ze te zjawiska istnieja, bo w mojej rodzinie widziano, ktos z pokladu FN odpisal mi, ze FN dostal mase emaili, zeby glupot nie wypisywac bo to juz przesada, otoz nie. Ja lubie zbierac historie o istotach demonicznych i polskiej demonologi ludowej (i nie tylko polskiej) to istnieje od dawna, wtedy nie opisalem co bylo ale sprawa chodzi mi po glowie wiec robie to teraz W mojej rodzinie, moje ciotki siotry mojej mamy widzialy takie psy. Pierwsza z nich miala moze z 5 lat, a sprawa miala miejsce gdzies tak na poczatku lat 60tych, wtedy jako dzieci bawily sie w konia i jezdzca czyli siadanie jedno drugiemu na plecy tak jak na koniu, one jeszcze sobie na szyje nakladaly taka gumowa uzde, ciotka wtedy jakos tak bawila a obok bylo otwarte okno, w pewnym momencie zaciagnela sobie te gume na szyji to dosc mocno i w tym momencie zobaczyla jak przez te otwarte okno wskoczyl duzy czarny pies, bardzo sie wystraszyla i puscila gume, ta rozluznila sie i pies... zniknal, ona to potem opowiedziala i ludzie uznali ze to diabel po nia przyszedl bo taka zabawa to prawie jak samobojstwo. Kto wie moze jakies niedoplywanie krwi do mozgu moze wywola jakies halucynacje, czy co, nie wiadomo. Ona miala jeszcze potem a moze i przedtem jeszcze dziwniejsze wydarzenie, ktore tez uznano za diabla, ktory czekal na smierc dziecka, spotkala mezczyzne w czerni, jak to sie okreslalo "czarny pan". U dziadkow byl wtedy jakis plot ze sztachet, i jedna od gory byla odlamana do wysokosci takiej poprzecznej poziomej belki, ciotka jako dziecko lubila byc tam sadzana bo wtedy moga patrzec na wszystkich z gory albo przynajmniej na rownym poziomie, ale sama byla za niska zeby tam sie wspiac, kiedys siostry przyszly a ona placze na tym plocie bo nie moze zejsc, zapytana kto ja tam wsadzil, ona odpowiedziala ze szedl taki "czarny pan w czarnym kapeluszu" i ona chciala usiasc na plocie to on ja podniosl i posadzil, i poszedl dalej w kierunku gdzie siostry staly ale one go nie widzialy, nie bylo tam sie gdzie schowac, teren plaski, drzew nie bylo, ona wypytywana o szczegoly kto to byl to mowila ze nikt znajomy ze wsi, poza tym wg opisu nikt sie tak nie ubieral jak ten czarny pan a w okolicy mezczyzni kapeluszy nie nosili, wiec tak ludzie wymyslili ze to byl jakis diabel co to czekal na smierc malej dziewczynki jakby z plotu spadla. Drugi przypadek byl niedaleko, kilakset metrow dalej, kilka lat pozniej, to juz druga moja ciotka widziala, byla wtedy nastolatka i na sasiedniej wsi byl taki klub Ruchu gdzie stal jedyny na 2 wsie telewizor, atrakcja w tamtych czasach wiec ludzie schodzili sie i wysiadywali do poznej nocy, ona tez, wracala kolo polnocy, ksiezyc w pelni swiecil, a szla sama ale jakos nie bala sie, doszla do pola rodzicow i tam jest takie skrzyzowanie w ksztalcie litery T, ona doszla i to co tam zobaczyla to ja bardzo przerazilo, na drodze siedzialy 2 wielkie czarne psy, jakichs olbrzymich rozmiarow, nie dalo mi sie ustalic jak duze byly ale ona mowia ze nigdy nie przypuszczala ze psy moga byc tak duze, tak urosnac, podejrzewala ze to nie sa psy tak naprawde, ominela je bokiem przez pole rzucila sie biegiem, nie ogladala sie za siebie co tam sie z tymi psami dzieje, mocno to ja wystraszylo. Ona kilka lat pozniej widziala kolejne niesamowite zjawisko, jesienna pora, widziala "olbrzymke" kobiete ktora jak szla to drzewa siegaly jej do pasa, ciezko w to uwierzyc ale moze sa jakies zjawiska atmosferyczne cos jak pustynny miraz ze powieksza sie jakis obraz i z odleglosci tak rzutuje, nie wiem, ale bylo chlodno o pochmurno, ona uznala ze to pojawia sie matka pewnego chlopaka o ktorego wzgledy sie starala, ta kobieta wlasnie co zmarla, a jej maz sadysta znecal sie nad ich synem, jak go nil, to ona mu sie pokazala co wielim strachem go napelnilo i przestal sie znecac, no ale nie wiadomo jak to bylo naprawde, co to za zjawisko, o olbrzymach miwa jakies stare legendy. trzeci czarny pies, to wiem od koelgi co przytrafilo sie jego wujkowi, historia z powtarzanej reki wiec nie iwaodmo jak prawdziwa, ale moze i tak, rzecz sie zdarzyla na kurpiach ponad 30 lat temu, tak s alasy i pustkowia i wujek kolegi mial niesamowite spotkanie, on byl stolarzem i pracowal przy jakiejs stolarskiej robocie czy tartaku, dojezdzal rowerem do tej pracy, i wozil skrzynke z narzedziami stolarskimi, wracal wieczorem. Kiedys przyjechal czyms bardzo poruszony, przestraszony i nic nie chcial powiedziec co go spotkalo ale wszyscy zauwazyli ze cos bylo, zaczal wracac wczesniej, i szukac pracy gdzies blizej aby przez te lasy samemu nie jezdzic. Kiedys jednak po pijanemu ktos go podpytal a on sie wygadal, otoz jak on jechal rowerem gdzie stam na odludziu, zatrzymal sie bo z przeciwka bieglo ciele, co go bardzo zdziwilo ze nie ma ludzi dokola, same lasy a tu cielak, myslal z moze ktos nadjedze z przeciwka jakis wlasciciel cielecia, a zwierze zatrzymal sie przed nim, nikt nie nadszedl wiec ow mezczyzna pomyslal ze ciele ucieklo z jakiejs okolicznej wioski i tak bieglo lesna droga az to z nim sie spotkalo, i nagle cale sedno cos niesamowitego, cielak zmienil sie w duzego czarnego psa, co bardzo wystraszylo owego mezczyzne, i migiem wyjal ze skrzynki duzy mlotek, tak dla obrony odruchowo, przy czym bardzo przestraszony sie przezegnal, ow juz pies zasmial sie ludzkim glosem tak jakos szyderczo i ominal go lukiem i pobiegl dalej droga, wujek kolegi czym predzej pognal rowerem do domu, nawet podobno dlugie lata nie chcial sam po lasach np za grzybami chodzic. teraz za granica, bylem kiedys w ameryce srodkowej, tez sie zetknalem z niesamowitymi opowiesciami, upiorami, w folklorze jest tam taka demoniczna istota psa ktorego spotkanie czy wycie zapowiada nieszczescie, swiadkow ktorzy by to widzieli nie znalazlem ale opowiesci tak, w kraju Kostaryka jest miasto Turrialba, w nim podobno widuje sie 2 psy jeden bialy a drugi czarny, i tak wychodzi ze bialy jest opiekunczy, nic zlego nie robi, pojawia sie i znika, a podobno raz jakies zaginione dzieci przyprowadzil do ludzi, szly za nim i pies im zniknal nagle, jest tez i czarny i tego sie obawiaja, podobno atakuje ludzi pijanych no i jak ktos go tam zoabczyl to mu zaraz jakies nieszczescie sie przytafilo, tak slyszalem a czy to prawda to nie wiadomo jak sie osobiscie nie przekona. Czyli czarne demoniczne psy nie tlyko w Polsce sa. Kilku slawnych czarnoksieznikow mialo czaren psy o kotrych mowili ze sa to demony na ich uslugach, slawny Korneliusz Agryppa mial takiego w obrozy z maigicznymi znakami co mialy go trzymac. pozdrawiam Konrad
By fundacjanautilus at 2009-09-25 -----Original Message----- From: xxxxxxx Sent: Saturday, April 25, 2009 4:04 PM To: Fundacja NAUTILUS Subject: czarny pies Witam serdecznie całą Załogę Nautilusa. Czytając artykuł o czarnym psie przypomniało mi to historię z czarnym psem, która przytrafiła się mojemu wujkowi. Wujek opowiadał to rodzinie kiedy byłam jeszcze małym dzieckiem. Mój śp. wuj mieszkał na wsi. Pracował zaś dorywczo w Łodzi, a do domu wracał zawsze po zmroku. Niedaleko domu, przy rozwidleniu dróg stoi krzyż. Pewnego dnia kiedy wracał wieczorem do domu i skręcił w boczną drogę prowadzącą do wioski zauważył, że od krzyża w jego kierunku idzie duży czarny pies. Wujek zagadnął do psa i chciał go pogłaskać, ale pies jak by nie chciał tego, gdyż odsunął się. Więc wujo powiedział „skoro nie chcesz no to nie, trudno”. Odwrócił się i poszedł dalej w kierunku domu. Pies jednak dalej szedł za wujkiem. Więc wujek ponownie zagadnął psa mówiąc „acha, rozumiem, chcesz mnie odprowadzić do domu? No dobrze, skoro tak chcesz.” Kiedy wujek doszedł do ścieżki prowadzącej do domu odwrócił się i powiedział do psa „dziękuję za odprowadzenie mnie, tu jest już mój dom, tu mieszkam, ale jak chcesz to choć ze mną” i wszedł na ścieżką prowadzącą do domu. Cały czas jednak spoglądając na psa z ciekawością co on zrobi. Ale pies spojrzał tylko na wujka, odwrócił się i zaczął iść z powrotem w kierunku krzyża i zniknął na drodze jak by rozpływając sią w powietrzu. Wujkowi ciarki przeszły po plecach. Jednak zawrócił ze ścieżki na drogę i zaczął się rozglądać za tym psem. Nigdzie jednak go nie było. Poszedł więc do domu. Przez okres kilkunastu dni ten czarny pies odprowadzał wujka od krzyża do ścieżki prowadzącej do domu. Ale ile dni to trwało nie pamiętam, gdyż upływ czasu zatarł ten fragment w mojej pamięci. Pozdrawiam serdecznie całą Załogę Nautilusa Łodzianka Teraz czas na wspomnianą wcześniej relację wideo o spotkaniu z taką istotą. Niezwykłe historie odchodzą wraz z ludźmi. Dobrze się stało, że ktoś zadbał, aby akurat ta relacja została nagrana. W piątek mamy spotkanie Fundacji w Bazie FN, na którym przyjmiemy naszych gości z Polski kolacją. Będziemy mieli także okazję zadać naszym gościom pytania, które... na pewno zainteresują czytelników FN! Więcej szczegółów wkrótce. :)
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8790x | Ocen: 1
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 3/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie