Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8665x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
25 września po godzinie 18.00 na terenie Bazy FN w Warszawie wydarzyło się coś, co może okazać się ważnym tropem do badania niewidocznego, ukrytego przed naszym wzrokiem wymiaru naszej rzeczywistości. Tego dnia stało się coś bardzo ważnego!
Jak to miało wyglądać? Ten wieczór miał być bardzo miłym, choć dość zwykłym wieczorem spędzonym w naszej Bazie FN położonej na obrzeżach Warszawy. Jak zawsze kolacja, rozmowy o zjawiskach niewyjaśnionych, oglądanie filmów i zdjęć. Wszystko miało wyglądać inaczej poza jednym elementem, który dotyczył pewnego eksperymentu, a raczej testu. Chodziło o układy monitorujące, których posiadamy już kilka (ostatnio znowu dokupiliśmy kolejny z bardzo czułą kamerą, która potem w tym tekście będzie nazywana „centralną”) i zawsze brakowało czasu, aby wypróbować wszystkie naraz. Mówiąc jeszcze precyzyjnie chodziło o to, że mamy tylko jedną nagrywarkę z twardym dyskiem o pojemności 150 gigabajtów, która nagrywa obraz w znakomitej jakości (nie jest typową nagrywarką przemysłową, ale urządzeniem do użytku domowego i nagrywania z jakością DVD). Trzeba było wreszcie zrobić próbę, jak to wszystko działa i czy jest możliwość nagrywania obrazu z kilku układów na jedną nagrywarkę. Czy to jest możliwe? Owszem, ale wymaga bardzo starannego podłączania kabli, kilku przejściówek, rozdzielaczy itp. Mieliśmy to wszystko kupione, ale zawsze jakoś brakowało czasu na wypróbowanie tego sprzętu, bo zawsze były jakieś „ciekawsze rzeczy”. Wreszcie okazało się, że z podstawowego składu FN mają czas jednocześnie: Robert Bernatowicz, Małgorzata Żółtowska, Tadeusz Piątek i Rafał Nowicki. Rafał specjalnie przyjechał do Bazy FN aż z Innowrocławia zainteresowany pomysłem oryginalnego eksperymentu. Dwie osoby miały jeszcze wspomóc „nasz zespół”, ale przeprosili, że jednak nie dadzą rady przyjechać. Ale cztery osoby w zupełności wystarczyły do przeprowadzenia wszystkich naszych eksperymentów. Czas uciekał błyskawicznie. Śmiejemy się, że w Bazie Fundacji Nautilus jest jakiś dziwny mechanizm, że ledwo tam się pojawimy (cały budynek i teren jest przeznaczony tylko i wyłącznie na potrzeby FN), to praktycznie natychmiast czas „przyspiesza”, gdyż – jak powszechnie wiadomo – zajmowanie się ciekawymi rzeczami sprawia, że czas mija błyskawicznie... Około 15.00 zaczęliśmy powoli ustawiać sprzęt, rozwijać kable, instalować kamery na statywach. Pomysł był prosty: oprócz testu nagrywarki i wszystkich połączeń kablowych jednocześnie spróbujemy ustawić tzw. punkt centralny. Ot, taki orientacyjny punkt widoczny na wszystkich kamerach, który pozwoli „skalibrować” cały układ. Postanowiliśmy wykorzystać do tego celu mały stołeczek i drewnianą piramidę, którą kiedyś jakiś słuchacz Radia ZET przesłał na adres audycji, która ukazywała się na antenie. Bardzo prostą, małą i drewnianą piramidę. Jak wygląda? Oto zdjęcie Rafała Nowickiego, który trzyma naszą piramidkę w rękach.
By fundacjanautilus at 2009-10-30 A tak wyglądała ustawiona na naszym punkcie centralnym:
By fundacjanautilus, shot with DSLR-A200 at 2009-10-30 Piramida jest otwierana i ma w środku mały schowek, ale akurat tym razem nic w nim nie było. Miała pełnić jedynie rolę punktu orientacyjnego, który jednocześnie będzie także jednym z najsilniejszych kształtów znanych tematyce, którą zajmuje się FN. Czy zakładaliśmy, że coś się stanie? Czy wierzyliśmy, że być może „coś przyleci” do tej piramidy i uda nam się coś zarejestrować na wideo? Oczywiście taka szansa może nawet była, ale... raczej nikt w to poważnie nie wierzył. I tak wieczór zapowiadał się znakomicie, szykowała się wspaniała kolacja, a także mieliśmy przed sobą wiele godzin rozmów na tematy, które nas wszystkich interesują. Zakładaliśmy, że przy okazji kolacji będziemy mogli sobie spoglądać od czasu do czasu na monitory i obserwować, czy coś szczególnego przypadkiem nie pojawi się na jednym z nich. Ot, takie uatrakcyjnienie wieczoru. Była godzina 17.00, kiedy zaczęliśmy radzić sobie z kablami i podłączyliśmy wszystkie układy do monitorów, ale jeszcze trzeba było zainstalować kamery na placu przed bazą. Rafał Nowicki sporządził orientacyjny rysunek rozmieszczenia kamer monitoringu. Oto ten plan:
By fundacjanautilus at 2009-10-30 Najlepsza i najbardziej czuła kamera została zamontowana na ogrodzeniu i skierowana centralnie na cały teren objęty eksperymentem.
By fundacjanautilus at 2009-10-30 Pozostałe kamery miały być dopiero ustawiane, mieliśmy na to cały wieczór. Wszystko robiliśmy bez pośpiechu licząc, że skończymy przed kolacją, którą planowaliśmy na godzinę 20.00. Warto pokazać, jak wyglądają kamery ze specjalnego zestawu czterokamerowego.
By fundacjanautilus at 2009-10-30
By fundacjanautilus at 2009-10-30 I jeszcze jedno zdjęcie. Pomieszczenie, gdzie był obserwowany obraz z kamer.
By fundacjanautilus at 2009-10-30 Musimy wspomnieć o ważnej kwestii. Wszystkie kamery są przechowywane w pudełkach, gdzie są także styropianowe ochraniacze. Zawsze jest tak, że po ustawieniu w punktach obserwacyjnych wszystkie obiektywy kamer (a raczej szyby obudowy, w której jest umieszczona kamera) są przecierane, aby usunąć wszelkie potencjalne zanieczyszczenia. Tego typu operacja została wykonana także i tym razem, a jest to o tyle ważne, że to wyklucza możliwość istnienia jakieś pajęczyny na obiektywie w momencie ustawiania kamer!Dlaczego to jest ważne? Przekonacie się Państwo czytając kolejne części tego tekstu. W każdym razie ostateczne ustawianie kamer planowaliśmy tuż przed kolacją, a na razie zdecydowaliśmy się jedynie podłączyć jeden z układów monitoringu do nagrywarki i zobaczyć, czy nie ma jakiś zakłóceń w transmisji. Na pierwszy ogień poszedł układ z kamerą centralną, która dawała zdecydowanie najlepszy i najdokładniejszy obraz, a poza tym miała najbardziej skuteczny układ oświetlenia w podczerwieni. Późnym wieczorem mieliśmy zainstalować naszą szóstą kamerę, „asa w rękawie”, fabryczną kamerę SONY CAM, która naszym zdaniem jest absolutnym numerem jeden, jeżeli chodzi o jakość obrazu w podczerwieni. Ma ona jednak słaby układ diod (nie została stworzona z myślą o stałym monitoringu), więc obok naszego pojazdu zwanego przez nas NAUT-Mobile został ustawiony potężny reflektor podczerwieni, który oświetla teren do 300 metrów. Tej ostatniej kamery nie zdążyliśmy ustawić, a jedynie zainstalowaliśmy kamerę na fale radiowe z kolejnego zestawu, który nabyliśmy bodaj rok wcześniej. Jest godzina 18.00. Na placu pojawiają się kolejne kamery, jest piękna pogoda, nie jest ani szczególnie sucho, ani mokro. Temperatura około 18 C. Zupełny brak wiatru (to zresztą będzie widać na materiale wideo). Ten całkowity brak wiatru był czymś, co bardzo utkwiło nam w pamięci. Czy dzieje się coś ciekawego? Absolutnie nic. Jedyną interesującą rzeczą są chyba pieczarki przyniesione ze sklepu, które w kuchni naszej Bazy są przygotowywane do wieczornej jajecznicy. Powoli zaczyna zapadać zmrok. I tak dochodzimy do pierwszego, ciekawego momentu tego dnia, kiedy w kamerze centralnej uruchamia się automatycznie układ do podświetlenia w podczerwieni. Tu jednak musimy zrobić małą uwagę. Jak Państwo na pewno wiecie, od dawna interesujemy się kulami, które z angielska nazywamy „orbs”. Posiadamy dosłownie tysiące takich zdjęć, a także kilka filmów pokazujących przeloty takich właśnie kul. Wiele osób jest przekonanych, że kule orbs są to po prostu „pyłki/owady/ciapki/drobinki/małe dziubinki/kurzu ciapinki”, które oświetlone silnym światłem flesza rozbijają to światło i tworzą właśnie takie „kuliste bańki”. Dowodem może być proste doświadczenie, które my także robiliśmy wielokrotnie. Wystarczy bowiem wejść do pustego pomieszczenia (na przykład piwnicy) i wytrzepać solidnie z zawartości pojemnik z odkurzacza. Kiedy w powietrzu będzie tak gęsto od pyłu, że aż będzie „ciężko oddychać”, wtedy należy wyjąć aparat i wykonać kilka zdjęć z użyciem flesza. Efekt? Pojawi się mnóstwo kul! Oto przykład zdjęcia z miejsca, gdzie jest „szlifowana” ściana
By fundacjanautilus, shot with Canon PowerShot A460 at 2009-10-30 I na tym można by zakończyć dyskusję klaszcząc w ręce, że „wszystko się wyjaśniło”, ale jest jedno małe „ale”. Owe kule są jak najbardziej podobne do tych, które posiadamy na zdjęciach, ale... nie są identyczne! Tego typu „zdjęcia zapylonych piwnic” bynajmniej nie wyjaśniają tego zjawiska, gdyż tego typu postępowanie oznaczałoby, że należy odrzucić wszystkie zdjęcia UFO w postaci latających talerzy, które są widywane na całym świecie. Dlaczego? Bo rzucony w powietrze talerz wygląda „podobnie”. A więc sprawa wyjaśniona. Jest „pozamiatane”, a my wszystkie inne zdjęcia odrzucamy. Był problem „orbs”? Nie ma problemu „orbs”! To pyłki, ciapki, drobinki oświetlone światłem flesza. Koniec. Od wielu lat jednak staramy się wyjaśniać, że zjawisko to jest o wiele bardziej zagadkowe i są różne aspekty tego fenomenu, których wyjaśnić nie sposób. Są bowiem zdjęcia wykonane bez flesza, kiedy te obiekty zachowują się w bardzo szczególnie. Ale co tam zdjęcia... są filmy, na których widać takie kule. A przecież tam nie ma mowy o owym mitycznym „fleszu”, który naświetla pyłek i tworzy kulę „orbs”. Nie ma także owego silnego światła słonecznego, które miało „naświetlać pyłek i tworzyć kulę orbs”. Mamy jedną z największych na świecie kolekcję najbardziej dziwnych zdjęć „orbs” (jesteśmy o tym przekonani porównując się z naszymi zagranicznymi przyjaciółmi) i im więcej dostajemy tych zdjęć, tym więcej jesteśmy zdumieni. /oddzielny tekst o tych zdjęciach powstanie w przyszłości, dziękujemy wszystkim, którzy nam takie zdjęcia przysłali/ Mówiliśmy także wiele razy, ze zdjęcia to przeżytek. Zdjęcia już nie są interesujące, bo liczą się tylko filmy. Filmy, na których widać te obiekty w ruchu. Filmy, o których jest jasne, że nie ma mowy o użyciu flesza. Filmy, które pozwalają zobaczyć milion rzeczy więcej niż zdjęcie. Marzyliśmy, żeby taki film nagrać. Nasze monitoringi z układami podczerwieni rozkładaliśmy wszędzie. Na zapylonym i suchym jak wiór polu, gdzie w powietrzu latało tyle piachu, że wchodził on w każdy zakamarek naszego Naut-MOBILE. Albo w lesie, gdzie ilość owadów, komarów, chrabąszczy i Bóg jeden raczy wiedzieć czego jeszcze była taka, że w powietrzu było widać jeden wielki rój. A jednak efekty na ekranach monitorów były żadne. Owszem, było widać owady, ich charakterystyczne skrzydełka także, tory lotów, ale nijak nie mogliśmy się w nich dopatrzeć owych kul „orbs”, które wychodziły nam czasami na zdjęciach. Owo słowo „czasami” jest bardzo ważne, gdyż jest jasne, że takie kule nie pojawiają się „zawsze”, co przeczy tezie, że w każdym miejscu naszej planety są w powietrzu słynne „pyłki”, które potem wyglądają jak kule. Otóż nie w każdym, ale pojawiają się „czasami”. A to różnica. Staraliśmy się ustawiać kamery monitoringu i trzepać przed nimi dywany, wyrzucać w powietrze zawartość worka z odkurzacza, rozrzucać pył węglowy, kurz zebrany z podłogi, cement itp. Efekt? Kompletne zero. Wszystko to upadało na ziemię, a nijak nie mogliśmy dopatrzeć się owych kul „orbs”. Robiliśmy takie doświadczenia nawet przy silnym wietrze, ale wyrzucane w powietrze pyły widoczne były jedynie jako „pył”, który opadał na ziemię. Kiedy robiło się zdjęcie z użyciem flesza – to co innego. Wtedy można się było dopatrzeć jakiś kul, choć do obiektów „orbs” było im naszym zdaniem równie daleko, jak z Nowosybirska do Budapesztu. Filmy były porażką, nigdy nie udało nam się nagrać takich obiektów w ruchu, a jedynie oglądaliśmy zdjęcia przysłane nam z zachodu. Sytuacja ta miała się zmienić właśnie 25 września 2009, kiedy w naszej kamerze centralnej uruchomił się układ podświetlenia w podczerwieni. Była godzina 18.50, kiedy osoby obecne w Bazie dostrzegły na ekranie monitora bardzo dziwne przeloty czegoś, co przypominało kule orbs. Początkowo było ich niewiele, ale wraz z kolejnymi minutami zjawisko nagle przybrało na sile. Czy pojawiały się owady? 25 września to dość późna jesień i raczej nie ma ich zbyt wiele, ale pojawiają się i ich przeloty są wyraźnie widoczne. Najciekawsze jednak jest to, że oprócz owadów są widoczne właśnie dziwne kule, które – co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości – są fotografowane przez ludzi jako obiekty typu „orbs”. Piszemy to bez wnikania w materię, czym owe obiekty są, ale jedno jest pewne – oto owe legendarne „orbs” nagrane na wideo. Dlaczego rozstawialiśmy te same kamery tyle razy, a nigdy – nawet w najbardziej zapylonych miejscach Polski – nie udało nam się nagrać tego efektu? Skąd ich dziwny ruch, skoro nie było żadnego wiatru? Jak wytłumaczyć to, że po kilkudziesięciu minutach zjawisko nagle znikło całkowicie? Już po ósmej nagle zjawisko znikło jak kamfora. Obraz z kamery monitoringu pokazywał po prostu obraz czysty, bez żadnych kul. Od czasu do czasu przelatywał jakiś owad bardzo dobrze widoczny, ale poza tym nagle to coś, co odpowiadało za ów rój kul – wyparowało! Proponujemy Państwu zobaczenie dwóch materiałów. Najpierw zapis z naszego „recordera”. Zwracamy uwagę na to, że pierwsze przeloty owych kul pojawiają się w momencie włączenia układu podświetlenia w podczerwieni, który uruchomił się automatycznie w kamerze centralnej. I jeszcze jeden materiał wideo, ale tym razem jest to zapis z kamery Rafała Nowickiego. Jest to o tyle cenna rzecz, że słychać komentarze osób znajdujących się w Bazie zdziwionych niezwykłym obrazem, który pokazywał monitor podłączony do kamery centralnej. Na pewno zwróciliście Państwo uwagę na moment, kiedy przed kamerą są próby rozrzucenia czegoś przed kamerami, aby uzyskać efekt owych „kul”. Bardzo podobnie wyglądały nasze próby z pyłem węglowym, cementem czy kurzem z odkurzacza. Sprawa jednak owego filmu i zdjęć kul „orbs” zasługuje na oddzielne opracowanie i zupełnie oddzielny, długi tekst, gdzie pokażemy materiały z naszych eksperymentów. Zostawiamy sprawę „orbs” na później i przechodzimy do najciekawszego momentu tego niesłychanego wieczoru 25 września, czyli godziny 19.22. Jest moment, kiedy ktoś w Bazie FN zauważa światełko na obrazie jednej z kamer, które tuż po pojawieniu się nagle znikło. Niestety, nie mamy tego momentu zarejestrowanego. Była to kamera numer trzy. Początkowo nikt z nas nie przywiązywał do tego wagi. Światełko? No i co z tego? Ot, po prostu banał. Jakieś odbicie, albo latarka Rafała. Nawet raczej bardziej latarka niż odbicie światła, bo... oprócz latarki wszystkie światła wygasiliśmy do zera. W Bazie dyskusja, że jest to pewnie latarka Rafała Nowickiego zostawiona gdzieś obok „punktu zero”. Wtedy jeszcze jesteśmy zadziwieni tym, co rejestruje kamera centralna, czyli tym rojem dziwacznych kul, których nigdy nie udało nam się zarejestrować w takiej ilości. Nagrywarka rejestruje tylko i wyłącznie obraz z kamery centralnej, a dopiero w planach są doświadczenia z nagrywarką. Fatalnie są także ustawione kamery, gdyż dopiero planowaliśmy ich ustawienie. Moment pojawienia się owego dziwnego „światełka” jest na szczęście zarejestrowany przez naszą kamerę w Bazie FN dokumentującą ten wieczór. Wszystko staje się nagle, owo światełko początkowo nie wzbudza większego zainteresowania (Tadeusz na początku komentuje to, co widzimy na kamerze centralnej), ale nagle wszystko zaczyna się zmieniać. - Czy masz włączone jakieś światło?! – od tego pytania skierowanego do Rafała zaczyna się zupełnie nowa historia, która w sposób dramatyczny zmieniła przebieg tego wieczoru w Bazie FN. Oto zapis wideo tego, co zarejestrowała nasza kamera Full HD. Kamera rejestrowała wszystko non-stop.
"Przybysz z innego wymiaru" - zapis wideo from FundacjaNautilus on Vimeo.
I kolejny, ważny moment: tuż po zniknięciu tej kuli bierzemy najsilniejszy reflektor z naszej Bazy i idziemy do kamer aby je sprawdzić. Oto zapis wideo: Dokładne obejrzenie kamer w silnym snopie światła pozwoliło wykluczyć hipotezę, że oto na tej kamerze numer trzy pojawił się jakiś pająk, który utkał sieć. Nie było bowiem wiatru, który mógłby usunąć taką pajęczynę, a hipoteza z „pająkiem tańczącym po pajęczynie” mimo oczywistych zastrzeżeń (ja wygląda pająk idący po nitce pajęczej i jego pajęcze odnóża, za chwilę pokażemy w innym materiale wideo) wydawała nam się najbardziej racjonalna ze wszystkich racjonalnych hipotez wyjaśniających fenomen, który mieliśmy okazję obserwować. Postanowiliśmy przyjąć jasną metodę postępowania, czyli wykluczać kolejne, nawet najbardziej irracjonalne możliwości. Była więc hipoteza z odblaskiem czy świetlnym blikiem (tylko pytanie od czego, skoro wszystko było oświetlone światłem podczerwieni), laserkiem, którym ktoś celował w naszą kamerę (absurd), a nawet pyłkiem unoszonym przez wiatr na obiektywie (był zupełnie czysty, więc i ta hipoteza upadła). Najbardziej rozsądna hipoteza „z pajączkiem biegającym po ekranie kamery” sprawiła, że po całym placu rozpoczęliśmy poszukiwania pająków. Okazało się, że jest ich jak na lekarstwo (w końcu był to 25 września, późna jesień). Pająki znaleźliśmy dopiero w pomieszczeniach gospodarczych Bazy FN i były one wyraźne mało aktywne. Zmuszenie ich do poruszania się „wzdłuż nici pajęczej w dół lub w górę” było trudne, choć nawet po wielu, wielu trudach udała nam się ta sztuka. Jak wygląda pająk przed obiektywem kamery? Zobaczmy kolejny materiał: Dopiero położenie żywego pająka na szybce obudowy kamery pokazało nam coś, czego nikt wcześniej nie był świadomy – każdy obiekt znajdujący się bardzo blisko obiektywu (w tym na szybce) jest ciemną plamą, gdyż nie jest oświetlony przez diody. A więc jeśli to był pająk, musiał on się znajdować na pajęczynie znajdującej się w pewnym oddaleniu od kamery. Aby dokładnie wyjaśnić wszystkie szczegóły dotyczące tego filmu, nagraliśmy specjalny materiał w Bazie FN.
"Przybysz z innego wymiaru" - analiza w Bazie FN from FundacjaNautilus on Vimeo.
Już po nakręceniu tego materiału do FN zaczęły docierać przeróżne, nawet najbardziej zwariowane koncepcje na siłę “racjonalnie” wyjaśniające to, co zarejestrowała kamera monitoringu. Odrzuciliśmy stanowczo wszelkie sugestie, że było to z naszej strony oszustwo, gdyż... po prostu nikt z nas nie byłby w stanie nawet zrobić takiego oszustwa. Nie wzieliśmy poważnie pod uwagę teorii, że była to sztucznie sterowana mała kulka z napędem antygrawitacyjnym, którą obsługiwali ludzie z Armii Amerykańskiej. Jest nasz czytelnik, który cały czas konsekwentnie sugeruje koncepcję „roztocza na matrycy kamery”, ale jest to absurd. Roztocze owszem, jest sympatycznym żyjątkiem, choć bardzo małym (każdy owad długości ok. 0.5 mm!) ale widać go w zasadzie tylko pod mikroskopem. Łyżeczka kurzu może zawierać ich prawie 1000, łóżko – 10,000. Najwięcej mieści się w dywanach, materacach, poduszkach, kołdrach – i pluszowych misiach (w których jest ich 2.5 razy więcej na mm2 niż w łóżku). Żywią się głównie kawałkami skóry i naskórka, które zrzucamy w normalnym procesie ich wymiany. Roztocza żyją w optymalnych warunkach do 3 miesięcy, co 3 tygodnie produkując 25-30 nowych osobników każde. Przy takiej rozrodczości, po praniu czy czyszczeniu ich liczba wraca do starego stanu już po 1-2 tygodniach. Najchętniej żyją i rozmnażają się w temperaturach od 18°C do 21°C i przy wilgotności 70-80%. Skąd żywiące się naskórkiem mikrostworzenie miałoby się wziąć w szczelnie zamkniętym, wodoodpornym pojemniku kamery? W jaki sposób byłoby widoczne jako owa unosząca się, falująca kula na ekranie kula, skoro wszystko położone poniżej poziomu diod LCD to czarne plamy???? Nie ma w ogóle o czym mówić. Na matrycy – powtarzamy to do znudzenia - byłaby to zresztą kolejna, ciemna plamka. Warto także pamiętać, że kamery są zamknięte w szczelnych, wodoodpornych obudowach. Zakupiliśmy je trzy lata temu, nigdy nie były rozkręcane. Hipotezę „przebudzone po trzech latach roztańczone roztocze” stanowczo „posyłamy w daleką przestrzeń kosmiczną”. Kilku czytelników stara się nas przekonać, że do naszej sieci monitoringu podłączyli się „obcy agenci”, którzy za pomocą swoich urządzeń sztucznie wprowadzili obraz owej kuli, którą my potem otrzymaliśmy na ekranie. Oczywiście, można wymyśleć jeszcze ze 100 tysięcy równie zwariowanych hipotezę wyjaśniających ten film, ale naszym zdaniem to nie ma sensu, gdyż koncepcją o „zdalnie sterowanych kulkach przysłanych nam przez CBA lub ABW” udajemy się obszary absurdu, a takie wyjaśnienia tez do nas dotarły. Ten film pokazaliśmy naszym przyjaciołom z podobnym organizacji, które działają na zachodzie. Jeden z naszych znajomych napisał e-mail, którego fragment jest wart przytoczenia: (...) Zwracam uwagę na coś, co być może mieć związek z tym, co widzimy na ekranie. Wszystkie osoby, które przeżywały objawienia i widziały wielowymiarowe istoty, opowiadały o niezwykłej rzeczy. Kiedy bowiem zakrywały oczy dłonią, aby na chwilę osłonić oczy przed blaskiem, widziały tę jasność cały czas. A więc owa światłość przebijała się przez materię, materia dłoni nie była dla niej problemem.
By fundacjanautilus at 2009-10-30 Identyczne opisy znajdują się w archiwach UFO. Świadkowie opowiadali, ze nie byli w żaden sposób zasłonić obiekt, gdyż cały czas był on przez nich widoczny. Co więcej, nawet próby odejścia od obiektu sprawiały, że zbliżali się do niego. Obcy potem wyjaśniali, że ów obiekt znajdował się w innym wymiarze, co sprawiało, że są właśnie takie efekty uboczne, gdyż obowiązują w nim inne prawa fizyczne. To właśnie poruszanie się takich obiektów w innym wymiarze daje takie możliwości, że jedne osoby widzą ten obiekt, a inne nie. Billy Meier opowiadał, że obiekt UFO był widoczny tylko i wyłącznie przez niego, gdyż była stworzona mała szczelina, przez którą wydostawało się światło tworzące obraz obiektu. (...) Wszystko to piszę po to, abyście nie popełnili błędu i nie traktowali tego obiektu jak małej piłki, która jest w odległości x od kamery, a y od piramidy. To po prostu może być obiekt z innego wymiaru i nie sposób jest go oceniać tak, jak robimy to wyznaczając miejsce na trawnik obok naszego domu. Wiem, że mnóstwo osób zacznie natychmiast mówić, że był on tuż obok kamery, a znajdą się tacy, co się będą upierać, że był on w ogóle w kamerze. Świetnie, że zrobiliście tyle doświadczeń z pająkami, bo to naprawdę pozwala wykluczyć tę hipotezę. Ja jednak napiszę o jeszcze jednej, ważnej sprawie. Bardzo charakterystyczne ruchy tego obiektu (jego ruch falowy) /falowanie przyp. FN/ sprawiają, że taki mały obiekt musiałby być stabilny niczym lotniskowiec. Zawsze bowiem będą małe podmuchy wiatru nawet przy najbardziej bezwietrznej pogodzie, które sprawią, że to maleństwo byłoby podrzucane niczym balon na silnym wietrze. Stąd moja teza jest taka, że udało Wam się zarejestrować „przybysza z innego wymiaru”. Jest jeszcze jedna, ciekawa sprawa związana z tym, co znalazłem w opisach świadków UFO, którzy mieli spotkania z obcymi potrafiącymi przenosić obiekty do innego wymiaru. Oprócz tego, że jak już wspomniałem takiego obiektu nie było sposób zasłonić ręką ani się od niego oddalić, to inne wymiary pozwalają pokazywać się tylko poszczególnym osobom, a inne tego nie widzą. Dobrym przykładem są objawienia maryjne, kiedy to poszczególni świadkowie niczego nie widziały, a „wybrańcy” krzyczeli, że widzą światło. Dlaczego? Bo owe istoty były w innym wymiarze, który umożliwiał takie działanie „punktowe”. Wniosek z tego może być intrygujący. Ten obiekt wybrał sobie akurat tę kamerę i moglibyście ustawić sto tysięcy innych kamer, a niczego by nie zarejestrowały. To oznacza, że była to manifestacja celowa, choć dlaczego do niej doszło, tego powiedzieć nie sposób. Jeszcze raz gratuluję filmu i pozdrawiam moich przyjaciół z Nautilusa Alan, Rafał Nowicki powiedział, że postara się napisać materiał możliwie najbardziej krytyczny o tym, co się stało. I rzeczywiście taki materiał/raport napisał.
By fundacjanautilus at 2009-10-30 Cały raport jest pod adresem: www.wylatowo.org.pl/pliki/2009_10_26_rejestracja_kuli_rn.pdf „Istnieje inny, niewidzialny świat!” – wywiad z prezesem Fundacji NAUTILUS, Robertem Bernatowiczem. JMZ FN: Minął miesiąc, razem uczestniczyliśmy w Bazie FN w tych wydarzeniach. Myślisz o tym, co się stało 25 września? RB: Owszem, praktycznie każdego dnia o tym myślę. Stało się coś bardzo ważnego, nie ma wątpliwości. JMZ: Co uważasz za najważniejsze? RB: Oczywiście to, ze oprócz jakieś tam obserwacji, jest także film. I nie taki film, których setki są w sieci na przeróżnych serwisach filmowych, że coś się pokazuje na sekundę czy dwie, po czym znika i cały świat sobie to przesyła taki film jako „film z duchem”. Oczywiście nie mówię tutaj o UFO, bo to jest zupełnie inna historia i tutaj filmy nawet bardzo długie i wyraźne my także mamy, ale mówię o filmie, na którym widać „coś nieznanego” w bezpośredniej bliskości nas, co prawie można dotknąć i co nie schodzi z ekranu prawie przez dwadzieścia minut. W tym sensie ten film trafi do historii i stanie się jednym z najgłośniejszych filmów, jeżeli chodzi o zjawiska niewyjaśnione. I biorę pełną odpowiedzialność za te słowa. Poza tym jesteśmy bardzo blisko, wręcz na wyciągnięcie ręki aby udowodnić, że jest coś, co jest niewidzialne gołym okiem, porusza się w naszej przestrzeni i jest inteligentne. To trochę tak, jakby wykazać, że może istnieć dusza. Musisz przyznać, że jest to rzecz warta wszystkiego... powiedzmy bardzo delikatnie – mamy do czynienia z historią dużej wagi. Być może największej, z jaką zetknęliśmy się przez te wszystkie lata działalności FN. JMZ: Robert, na początku bardzo żałowałeś, że obraz z kamer z tego systemu czterokamerowego nie był nagrywany przez nagrywarkę, a teraz tego nie żałujesz. Dlaczego? RB: Tak, nie załuję tego, bo na pewno bym nie uruchomił kamery Full HD i nie nagrywał wnętrza naszej bazy i tego, co się działo w trakcie tego całego zamieszania. Po co nagrywać, skoro obraz nagrywa nasza nagrywarka HD? Stało się inaczej i dziękuję za to Bogu. Przez to materiał fenomenalnie zyskał na wiarygodności, bo słychać nasze emocje, nasze zagubienie, nasze zdziwienie, jakieś bzdury mówione przy okazji, co jest przecież normalne. Dzięki temu nikt o zdrowych zmysłach nie zarzuci nam, że zostało coś zagrane, że coś zostało wyreżyserowane, bo tego tak zagrać się nie da. Tak po prostu. W grę wchodzą tylko inne hipotezy i zamiast zajmować się pytaniem, czym była ta kula, lepiej odrzucać hipotezy, czym na pewno nie była. JMZ: No to zacznijmy. Blik światła? RB: Bzdura. Próby oświetlania tej kamery latarkami czy innymi źródłami światła pokazują, jak wygląda blik światła. Wygląda zupełnie inaczej! Poza tym pamiętaj, że na terenie przy Bazie FN było ciemno, wszystko było oświetlone tylko światłem podczerwieni. Widać to wyraźnie, jak ty czy Rafał chodzicie kierowani przez walkie-talkie z bazy i ledwo możecie złapać kierunek w tych ciemnościach. Dlaczego? Bo było tam zupełnie ciemno! To powinno w zasadzie zamknąć dyskusję o świetlnych blikach czy błyskach. Jak ktoś chce ją kontynuować, to proszę bardzo indywidualnie lub w podgrupach, ale ja w niej nie zamierzam uczestniczyć, bo dla mnie sprawa jest zamknięta. JMZ: Muszka, która zawisła przed kamerą? RB: Bzdura. Wystarczy zobaczyć możliwości zawisu owada w locie. Muszka to nie mały helikopter, który także ma zresztą ograniczone możliwości nieruchomego zawisu w powietrzu, bo szybko się paliwo wyczerpuje... wie coś o tym nasz Tadeusz Piątek jako pilot dużych, wojskowych śmigłowców. Mówił o tym wiele razy. Muszka unosząca się przed obiektywem odpada w 100%. JMZ: I tak dochodzimy do całej rodziny teorii wyjaśniających, które ja nazwałam „pajączki”. Czy na przykład pajączek... RB: Owszem pajączek jak najbardziej, ale ja także od razu mówię „bzdura”, choć akurat teoria z pajączkami na obiektywie kamery i przed obiektywem kamery wydawała mi się najbardziej racjonalna, choć ją odrzuciłem jeszcze tego samego wieczoru. Dlaczego? Jest jeden element tego filmu, który moim zdaniem jest kluczowy. Chodzi mi o niezwykłe falowanie tego obiektu, jego swobodne unoszenie się w powietrzu niczym na poduszce powietrznej. Wiele powiedziałem o tym podczas wykładu w Bazie który jest na naszych stronach, ale od tego czasu wiele się nowych rzeczy dowiedzieliśmy. I tak dzisiaj już wiemy, że obiekt zmienia swoją średnicę, swoją jasność. Wszystko się dzieje podczas owego nieustannego falowania, nie do uzyskania żadnym pajączkiem na pajęczynie niezależnie gdzie zawieszonej. No i te smugi... Ta publikacja będzie przypominała Zdany w wielu punktach, ale przede wszystkim w tym, że będzie miała swoją kontynuację. Ukaże się potężny materiał tylko o jednym aspekcie tego filmu, czyli o smugach, które są wokół tego obiektu. Pokażemy, jak niesłychanie one się zmieniają, jak z tego obiektu wychodzą i nad czym zawisają. Dopiero analiza klatka po klatce filmu na bardzo dużym ekranie uzmysłowiła mi, z czym mamy do czynienia. Będę szukał fachowców na całym świecie, którzy podejmą się analizy tego filmu tylko i wyłącznie pod kątem owych smug. JMZ: Wiem, że nasz grafik Michał wykonał jakieś grafiki do takich analiz, które już przeprowadzałeś. Czy możemy kilka z nich pokazać? RB: Oczywiście, nie widzę problemu.
By fundacjanautilus at 2009-10-30
By fundacjanautilus at 2009-10-30
By fundacjanautilus at 2009-10-30
By fundacjanautilus at 2009-10-30 JMZ: Ale powróćmy do owych hipotez. Mamy te nieszczęsne pajączki, ale tu jest chyba kilka pytań, z których... RB: Zaczniemy od najważniejszego? JMZ: Tak. Jakiego? RB: Gdzie była pajęczyna?! Pajączek nie mógł chodzić ani po szybce obudowy kamery, ani tym bardziej wewnątrz kamery. Powód? Byłby widoczny jako ciemna plama. Wykazałem to na filmie analizującym zapis z 25 września, ale myślę, że jeśli ktoś ma wątpliwości, to może sam przyjechać do naszej Bazy i zrobić takie doświadczenia w naszej obecności. Nie widzę problemu. Po kilku minutach będzie dla niego jasne, że jest to bzdura. Jeśli by mówić o pajęczynie, to musiała by się ona znajdować w jakieś odległości od kamery. I tu pojawiają się kolejne, ciekawe pytania. JMZ: Czy masz na myśli to, że po ustawieniu wszystkie kamery zostały przez Ciebie wytarte szmatką? RB: Tak. Zawsze to robię, aby nie było żadnych zanieczyszczeń. Nie było szans, aby pajączek zaplótł nić pajęczą tak szybko, a jeśli nawet by to zrobił, to i tak... taka hipoteza straciła rację bytu po tym, jak zaczęliśmy nakładać na kamery te pająki i pajęczyny. Jeden rzut oka wystarczył i widać było, że mówimy o dwóch różnych już nawet nie planetach, ale wszechświatach! Pająk wygląda jak pająk, rusza odnóżami, które widać widowiskowo na ekranie. Poza tym... JMZ: Przepraszam, że ci przerwę, ale ja podeszłam w pewnym momencie do kamery trójki i ją dotknęłam ręką, czyli jeśli byłaby pajęczyna jakakolwiek, to bym ją zniszczyła tym ruchem ręki.... RB: A tak, oczywiście masz rację, ale ja chciałem jeszcze o jednej rzeczy powiedzieć. Po pierwsze same pająki. Chodziłem po całym terenie bazy i ich szukałem na trawie w pobliżu kamer, na krzakach, pod ogrodzeniem. Bezskutecznie! Dopiero po wejściu do pomieszczeń gospodarczych Bazy FN udało mi się znaleźć i pajęczyny i jakieś pająki, które sprawiały wrażenie, że są w jakimś śnie, bo na początku nie chciały w ogóle chodzić. Zauważyłem kilka rzeczy, których wcześniej nawet nie wiedziałem o tych zabawnych zwierzątkach. Po pierwsze pająk zna dwa stany: albo jest nieruchomy, albo się porusza. Po pokonaniu jakiegoś odcinka staje nie ruchomy. Zmuszenie go do tego, aby wreszcie spuścił się po pajęczej nitce na dół graniczyło z cudem, a jak już się udało, to za Chiny Ludowe nie chciał iść do góry. Jeśli ktoś myśli, że pająk jest niczym żwawy robot, który porusza się po pajęczynie w lewo, w prawo, po trójkącie, po skosie, zastyga w miejscu, zmienia trasy, przebiega, wbiega na środek, znowu zastyga w miejscu, a cały czas zachowuje zasadę owego falowania, a poza tym odnóżami robi owe smugi, to... ja już nic nie poradzę. I jeszcze dodaj do tego ten element, że ów pająk zachowuje się inteligentnie, że reaguje na to, jak się ktoś pojawia kilka metrów przed kamerą. To jest bardzo ważny element w ocenie tego filmu, zwracam na niego uwagę. Ale to i tak jest zawracanie głowy, bo naprawdę trzeba samemu na kamerę nałożyć pająka, spojrzeć na monitor i wtedy można tylko się pobłażliwie uśmiechnąć. Hipoteza o pająkach to moim zdaniem całkowita bzdura. JZM: Zapomniałeś dodać, że po tym pojawieniu się kuli od razu poszedłeś z Rafałem do tych kamer i oświetliłeś je silnym reflektorem. Nie było śladu pajęczyn na kamerze! Pamiętasz? RB: Dobrze, że o tym wspomniałaś. Pająk rozwija pajęczynę, ale jej nie zwija jak namiot po biwakowaniu. Tego dnia nie było wiatru, który mógłby tę pajęczynę zdmuchnąć... naprawdę zapomnijmy o pajęczynach, bo tylko wprowadzamy niepotrzebny zamęt. Po naszych próbach z pająkami ta koncepcja jest nieporozumieniem. JMZ: Dobrze. A pasożyt w kamerze? Roztocze czy bakteria... wiesz, że jeden z naszych czytelników uparcie twierdzi, że to było roztocze na matrycy kamery. Dlaczego się śmiejesz? RB: No cóż, śmieję się, bo... wyobrażam sobie eksperymenty z użyciem mikroskopu, który zresztą mamy w Bazie. Byłoby to nawet zabawne, ale hipoteza „dzikie, biegające roztocze” jak napisał to jeden z naszych kolegów z FN w e-mailu jest po pierwsze absurdalna ze względu na to, że wszystko – powtarzam – wszystko położone bardzo blisko obiektywu jest czarną plamą. Chociaż ta hipoteza jest naprawdę w pewien sposób ujmująca, bo pokazuje, że są osoby czepiające się każdej możliwej deski ratunku, aby tylko za wszelką cenę racjonalnie wyjaśnić ten zapis wideo. Aby powiedzieć wyśnione słowa „Film jest banałem, nic ciekawego. Ot, zwyczajny efekt!”. Ludzie po częściowym ujawnieniu tych filmów przysłali do nas naprawdę fantastyczne wyjaśniania tajemnicy filmu z 25 września. JMZ: Możesz wymienić kilka z nich? RB: Od której zacząć? Może tej najbardziej efektownej z wątkiem WTC. Chodzi o to, że FN, a raczej głównie ja zostałem przekupiony przez pieniądze CIA, aby skompromitować oczywistą prawdę o WTC, czyli że to Amerykanie zabili Amerykanów w atakach 11 września 2001 roku w USA, Hiszpanów 11 marca 2004 roku w Madrycie, Brytyjczyków 7 lipca 2005 w metrze w Londynie i Autralijczyków na Bali w 2004 roku, a islamscy terroryści rzecz jasna nie istnieją. Aby udowodnić swoje możliwości, służby amerykańskie podłączyły się kablami pod naszą Bazą FN i wprogramowały obraz kuli w monitor numer trzy, aby pokazać swoje możliwości. Dobre? JMZ: Dobre. A co z tymi mrówkami, o których mi mówiłeś, że odwłok czy coś takiego... RB: A tak. Oprócz teorii z roztoczem, pajączkiem, młodą pszczołą sztucznie przebudzoną jesienią, babim latem które osiadło na kamerze była także najpiękniejsza hipoteza pod słońcem o zagubionej, poczłonkowanej przypadkiem przez ludzi FN, czyli przez nas – poczłonkowanej mrówce podczas składania kamery przed ustawieniem monitoringu, której część odwłoku w kształcie kuli wykonywała wewnątrz ruchy agonalne, co dało właśnie taki efekt. Dla porządku dodajmy jeszcze hipotezy o larwie muchy pełzającej po wnętrzu kamery i odbijającej światło diod od swojej obślizgłej i lśniącej powłoki, małej gliździe paciorkowca od dawna mieszkającą w układzie optycznym kamery, albo – ta hipoteza także ma swoją „moc” - wypasionej bakterii świńskiej grypy. Jest jeszcze wyjaśnienie podesłane nam przez jednego z internautów, które szczególnie przypadło mi do gustu. Czym był ten obiekt? Zdalnie sterowaną małą kulką sztucznie podrzuconą przez CBA czy ABW już nie pamiętam, podrzuconą w celach wywiadowczych do Bazy FN. JMZ: Ile dostaliśmy wyjaśnień tego filmu po opublikowaniu części materiału w internecie na naszą skrzynkę e-mailową? RB: Około dwudziestu. JMZ: I je wszystkie odrzucasz? RB: Tak, choć każdą z trochę innego powodu. W tej sprawie nie wykluczam jednak, że są ludzie, którzy mają z tym filmem ogromny problem i przez gardło im nie przejdzie, że ów obiekt może być czymś, czego nie wyjaśnia podręcznik fizyki dostępny w bibliotece. To ich filozofia życiowa. Nie rozumiem jej, ale wiem, że są takie osoby. JMZ: Czy to znaczy, że tych osób się nigdy nie przekona? RB: Dokładnie tak. Możemy robić kolejne godziny eksperymentów, analiz, nakładać stada owadów na kamerę i tak dalej, a oni i tak będę uparcie twierdziły, że to wszystko ma banalne, absolutnie śmieszne w swojej prostocie i oczywiste wyjaśnienie, tylko że my go jeszcze nie odkryliśmy. Niby że wszystko da się wyjaśnić, tylko my tego nie potrafimy. JMZ: A więc nie ma duchów? RB: Oczywiście, że nie. JMZ: Orbs? RB: To bzdury. Zwykłe pyłki. JMZ: UFO? RB: UFO nie istnieje. Ludzie biorą zwykłe rzeczy za UFO balony czy Wenus, a UFO nie istnieje. Nie ma nic „pozazmysłowego”, żadnych tam niewidocznych obiektów. Są tylko bliki, przebłyski, owady, odbicia, podłączeni agenci CBA lub technologie wojskowe. UFO czy niewidocznych obiektów nie ma, nie było i nie będzie. Tak ci ludzie uważają i dla nich każdy film jest tylko materiałem do zdemaskowania, tylko jeszcze nie wiadomo, jak. Ale oni w to nie wierzą, bo tego nie ma w tych... jak to powiedzieć... w mądrych książkach z biblioteki, które dla takich osób są wyrocznią w ocenie świata! JMZ: To po co tacy ludzie wchodzą na strony Nautilusa? RB: A na co mają wchodzić? Trochę wchodzą z nudów, trochę dla zabawy, trochę po to, aby utwierdzać się w przekonaniu, że „oni nie są tak naiwni, oni nie kupują tych bzdur, ale kierując się wiedzą i rozumiem demaskują i punktują”. Czują się przez to lepsi. Na przykład znam osobę która wchodzi na strony, ale tylko po to, aby utwierdzać się w przekonaniu, że to wszystko to bzdury, a on sam jest tak błyskotliwy, że to widzi. JMZ: Czyli my nie widzimy? RB: Nie. JMZ: A on to widzi? RB: Tak. On nie jest „z tych naiwnych, kupujących wszystko jak leci”. On dobrze wie, że – i to zdanie zawsze ci wygłosi niezwykle powoli i uważnie – „wszystko można racjonalnie wyjaśnić”. Wszystko. Nie ma żadnych zjawisk pozazmysłowych. Nie istnieją! JMZ: No tak, ale... czym my się zajmujemy od tylu lat? RB: My? Bzdurami. W odróżnieniu od niego jesteśmy ciemniakami, naiwniakami, kupującymi wszystko „jak leci” tępakami. On to widzi, uśmiecha się, ale swoje wie. Akceptuje nas, ale swoje zdanie ma. Wszystko bowiem da się wyjaśnić racjonalnie, wszystko, rozumiesz?! Daliśmy się nabrać, bo takich zjawisk jak zjawiska pozazmysłowe nie ma. Nie ma i już. Dlaczego daliśmy się nabrać? Trochę z głupoty, trochę z naiwności, trochę dlatego, że tak bardzo chcieliśmy w to uwierzyć, aż kupiliśmy te bzdury jako prawdę. Tego typu rozumowanie nie jest wcale odosobnione. Taka osoba nie czeka na dowody na coś tam, bo ona wie, że to bzdura. Traktuje to jako pewnik, coś oczywistego, popartego rozumem, książką z biblioteki i wykładem na uniwerku. Ten mechanizm bardzo często spotykamy przy okazji mówienia o różnych rzeczach, na przykład o... JMZ: Kulach orbs? RB: Akurat nie ten przykład chciałem podać, ale oczywiście dotyczy to także tak fascynującego zjawiska, jakim są kule orbs. Od lat są ludzie wręcz turlający się ze śmiechu, jak można zajmować się pyłkami i owadami. FN się kompromituje! – krzyczą w niebogłosy. Zabawni ludzie, naprawdę... JMZ: A skąd oni wiedzą, że to pyłki i owady? RB: Po prostu wiedzą. Zapytani odpowiedzą, ze „to przecież widać”. Znaczy – oni to widzą. JMZ: Gdzie widać? Jak widać?! Na tym filmie z 25 września stoisz przed kamerą, rozsypujesz śmieci i piach i widać, że ma się to nijak do tego zjawiska, które możemy obserwować na ekranie. RB: Zgoda. Pełna zgoda. Ale widzisz, skoro zakłada się, że orbs nie istnieje, to znaczy, że trzeba być konsekwentnym do końca. I negować także to, co jest na tym filmie, a raczej trywializować to, wyśmiewać, że jest to „zwykły efekt”. Bo mokra ziemia, bo ładunki elektryczne, bo to, bo tamto. Zwyczajna sprawa. Po co o tym pisać? Po co pokazywać te filmy? To są zwykłe efekty, zwykłe efekty! JMZ: Jakie zwykłe efekty?! Czy ktoś nagrał coś takiego na monitoring na świecie lub w Polsce? RB: Tak, poruszasz ciekawą kwestię, bo faktycznie nie znam ani jednego podobnego nagrania pochodzącego z monitoringu, ale... to nie ma znaczenia. Jeśli ktoś uważa „orbs” za bdurę i tego typu twierdzenie jest jednym z podstaw wizerunku jego świata, to ja rozumiem, że musi stanowczo zanegować także film z kulą, która pojawiła się o 19.23. JMZ: Dlaczego? RB: To proste. Gdyż uznając ten film za ciekawy przyznałby, że mogą istnieć jakieś kule jasne czy półprzezroczyste, które nie są żadnymi pyłkami i które mogą się poruszać w naszej czasoprzestrzeni. Zawsze to powtarzam, że aby obalić twierdzenie, że „wszystkie koty są czarne”, nie trzeba sprawdzać wszystkich kotów tego świata. Wystarczy znaleźć jednego białego kota, aby to nadęte twierdzenie posłać w kosmos! I tu jest podobnie. Udowodnienie jednego przypadku obali kompletnie tezę, że „wszystkie kule na zdjęciach to pyłki, kropelki, owady”. Ci ludzie zawsze uwielbiają przywoływać przykład, że ktoś tam wszedł do pustego pomieszczenia, rozsypał worek z cementem, cyknął fotki i wyszły mu kule. Wniosek? Wszystkie kule orbs to pyłki. A ja wiele razy robiłem takie doświadczenia i rozsypywałem różne materiały w pomieszczeniach, od pyłu węglowego po zawartość worka odkurzacza, robiłem zdjęcia. Po takich zabawach potem kasłałem godzinami bo miałem zapylone gardło, ale miałem zdjęcia z kulami do wyboru i do koloru. I mogłem porównywać je z tym, co zebraliśmy w Archiwum FN przez tyle lat jako zdjęcia „orbs”. I mówię wyraźnie: nie wrzucajmy wszystkiego do jednego worka. Nie wszystkie koty są czarne, nie wszystkie kule to owe pyłki i kropelki! To, że coś wygląda podobnie nie oznacza, że wszystkie kule na zdjęciach to banalne latające dziubinki oświetlone światłem flesza. Na przykład film z kulami z 25 września nagrany 30 minut przed pojawieniem się tej kuli ewidentnie pokazuje kule typy „orbs” czymkolwiek one są. JMZ: Uważasz, że na filmie są kule orbs? RB: Bez dwóch zdań, to jest to samo, co ludziom wychodzi na zdjęciach jako kule orbs. Ich przeloty, ich wygląd, ich struktura... to jest to samo. JMZ: I co to jest? RB: Nie wiem. Nie mam pojęcia. Nikt nie mówi i nigdy nie mówił, że to są duchy. Ja powtarzam tylko wyraźnie, że nie wiem, czym one są. Można tutaj znowu przytaczać w nieskończoność teorie wyjaśniające to zjawisko i sprowadzać wszystko do banału, że niby takich filmów to są tysiące. JMZ: Jakie teorie na przykład? RB: Czekaj, żebym czegoś nie przekręcił... acha, to naładowane energią elektryczną z suchej trawy kropelki rosy czy jakieś wody z mokrej gleby, sam już się w tym gubię... Ale wniosek jest taki: mokra gleba paruje, kropelki wody hyc w górę, a głupi i doszukujący się we wszystkim czegoś „ponadnaturanego” ludzie biorą to zwykłe, banalne i nudne jak flaki z olejem zjawisko za coś „wyjątkowego”. A to banał, banał, banał i nuda, nuda i banał! Mam nadzieję, że dobrze odtworzyłem ich tok myślenia? JMZ: Myślę, że nieźle. Czy jesteś w stanie ich przekonać? RB: Oczywiście, że nie! Dlaczego? Bo oni „wiedzą”. Nie „podejrzewają”, nie „dywagują”, ale wiedzą. Wiedzą, że to bzdura i już. Po co im jakieś dowody, skoro znają prawdę? To bardzo szczególny typ ludzi, z taką postawą wiążą się czasami dość ciekawe... mam podać przykład takiego myślenia? JMZ: Jak najbardziej.... jaki? RB: Taki, który wszyscy znają, choć nie jest związany z tematem tego wywiadu. Chodzi mi o Zdany. Jak wiesz, ta seria zdjęć z 8 stycznia 2006 do tej pory jest przez nas uznawana za jedną z najważniejszych i najbardziej wiarygodnych historii, z jakimi kiedykolwiek się zetknęliśmy. Przez trzy lata na wszystkie sposoby próbowaliśmy sprawdzać okoliczności wykonania tych zdjęć. Posuneliśmy się nawet do tego, że sprawdzaliśmy życie prywatne osób, które uczestniczyły w tym incydencie. Jeśli chodzi o zdjęcia, to jest mistrzostwo świata. Jedne z najlepszych zdjęć na świecie, zostały sprawdzone przez nas tak, jak tylko pozwolił nam na to czas i środki. Tuż przed ich pokazaniem w internecie spotkaliśmy się, pamiętasz, i rozmawialiśmy o tym, jaka będzie reakcja na tę publikację. Mówiliśmy o tym, że jest grupa osób od lat z nienawiścią patrząca na moją osobę i poniekąd także na Fundację Nautilus, która na pewno nie pogodzi się z tym, że takie zdjęcia trafią do tak bardzo znienawidzonej konkurencji. Jak to? Seria najlepszych zdjęć UFO w historii Polski ma trafić do FN? O, niedoczekanie! Wiedzieliśmy, że coś ci zawistni ludzie będą musieli wymyśleć, coś zrobić. Zastanawialiśmy się tylko co, skoro te zdjęcia są tak niesamowite i tak bardzo trudne do wykonania, a przecież już po pierwszym spojrzeniu na nie jest jasne, że takiego obiektu nie da się zrobić i rzucić. Byłem przekonany, że ta grupa zawistników zacznie się wydzierać w niebogłosy, że te zdjęcia zostały zrobione w photoshopie. Na to stawiałem. Wszystko po to, aby je zdyskredytować, aby uznać je za „prymitywne fałszerstwo”, aby ludziom interesującym się UFO na tyle zamącić w głowach, aby Broń Boże nie uznali tych zdjęć za prawdziwych! Mieliśmy z tym sporo zabawy, bo ich reakcja była przewidywalna. Ale... JMZ: A można je zrobić w photoshopie? RB: Nie wiem, pewnie wszystko można zrobić w najnowszych programach graficznych, ale jest pytanie „po co?”, a także kto miałby to robić? Emerytowany esbek? Jego przełożony, który razem z nim uczestniczył w tym incydencie? Jakiś znerwicowany dziennikarz Faktu, który nie potrafił nawet dobrze zrobić zdjęcia, a co dopiero zrobić takie fałszerstwo? Fakt jest zresztą znany z wyjątkowo nieudacznych fotomontaży, wręcz na poziomie buraczano-kapuścianym... ale to temat na oddzielną rozmowę. Poza tym przy okazji takich zdjęć liczy się kontekst, pozostałe okoliczności, a te w sposób jednoznaczny i nie pozostawiający cienia wątpliwości mówiły o tym, że zdjęcia są najprawdziwsze pod słońcem. Tymczasem – jak to się mówi – „kopary nam opadły”, bo owa darząca nas wyjątkową niechęcią grupa przyjęła zupełnie zaskakującą strategię rozwiązania problemu Zdanów wszem i wobec obwieszczając, że to sa dwie miski rzucone w powietrze. Proste? JMZ: Proste. RB: No tak, bardzo proste, tylko że na jednym ze zdjęć obiekt jest na wysokości co najmniej 30-40 metrów, a nikt na Ziemi, łącznie z najlepszymi oszczepnikami, nie dorzuci niczym na taką wysokość! Co innego rzucić daleko, a co innego tak wysoko. My modelem z misek dorzucaliśmy na wysokość najwyżej kilku metrów, wyjątkowo trudno rzucało się tym diabelstwem... Ja trenowałem tenis i rzucałem najdalej piłeczką palantową w całej klasie. Udawało mi się śnieżką dorzucić na wysokość szóstego piętra, czyli ok. 15 metrów. Śnieżką! Jak ktoś mówi, że na taką wysokość dorzuci dwiema zlepionymi miskami, to naprawdę powinien zacząć się leczyć... Ale dlaczego przywołuję ten przykład? Gdyż ten oczywisty fakt w żaden sposób nie przemówił do wyobraźni takiego jednego z drugim gadającego duby smalone o tych zdjęciach, który chciał te fotografie za wszelką cenę wytupać i wygwizdać, więc... tupał i gwizdał ile wlezie i jak popadnie, aby tylko osiągnąć efekt. A przecież wystarczyło się chwile zastanowić nad jednym, jedynym zdjęciem z całej serii. Wyklucza ono bowiem zabawę z rzucaniem miskami w sposób absolutny. Tu warto wspomnieć, że są to przeważnie ludzie prowadzący podobne serwisy jak nasz i jak to ładnie kiedyś powiedziałaś, „nie są chyba do końca zadowoleni z efektów swojej pracy”. Skoro popularna konkurencja dostała tak nieprawdopodobną serię zdjęć UFO, więc co trzeba zrobić? A jak najszybciej opluć, wyśmiać, wygwizdać nawet kosztem tego, że niszczy się jedną z najciekawszych historii UFO na świecie. Obłuda, ludzka małość, cóż więcej rzec? Ten przykład jednak pokazuje, że jak się chce coś bardzo zanegować, to się zaneguje i nie ma takiego argumentu, który kogoś takiego przekona do czegoś. Nie ma, gdyż on wcale nie chce być przekonany, a wręcz odwrotnie – jego nie interesuje prawdziwość tej historii, a jedynie rozpaczliwa próba jej zdyskredytowania, zanegowania, ośmieszenia. Tutaj może być podobnie. Będą się pojawiały próby nawet najbardziej wiariackiego wyjaśnienia tego filmu, aby tylko Broń Boże ktoś nie pomyślał, że oto po raz pierwszy został nagrany materiał przełomowy dla badania niewidzialnej rzeczywistości. I to gdzie? W Bazie tego znienawidzonego Nautilusa...Nigdy! /śmiech/ JMZ: Z czego się śmiejesz? RB: Tak tylko przypomniałem sobie tę hipotezę o podziemnych kablach CIA, którymi opleciona jest moja podwarszawska posiadłość w całości przeznaczona na Bazę FN. Agenci, kable podziemne, odwłoki mrówek, roztocza tańczące dzikie tańce godowe na matrycy kamery, a to wszystko jeszcze połączone z Rafałem, który pyta: „a pająka masz?”. Uwielbiam ten moment z tego filmu z youtube... /śmiech/ JMZ: Robert, wspomniałeś o tym zdjęciu ze Zdanów, na którym obiekt jest tak wysoko, że nie dorzuci na taką wysokość nikt na świecie i za żadne pieniądze... To jest trochę inaczej niż się wydaje, bo człowiek myśli, że rzuci znacznie wyżej, a jak przychodzi do prób, to nie jest nawet przerzucić takiego modelu nad drutami, bo jest za wysoko. Wiele osób nawet nie wie, jak wygląda to zdjęcie. Możemy je przypomnieć? RB: Tak, możemy. Będzie moment, kiedy pokażemy wszystkie zdjęcia w oryginalnych plikach. Zresztą, o Zdanach przygotowuję kolejnym bardzo obszerny tekst. JMZ: A wracając do wydarzeń z 25 września. Czy masz jakieś wyjaśnienie tego, że obserwowała to tylko jedna kamera? RB: Tak, oczywiście to bardzo ciekawe pytanie. Wiem, że najprościej jest powiedzieć, że obiekt był bardzo blisko kamery. Oczywiście takie osoby natychmiast dopowiadają: a skoro tak, to był to owad. Dlaczego? Bo tylko owad może być blisko kamery. Koniec. Kropka. Kiedy po wielu godzinach doświadczeń wykazaliśmy, że nie mógł być to owad, to takie osoby mówią tak: no może i nie owad, ale blisko kamery. Dlaczego? A dlatego. Bo „to widać”. Bo oni mają doświadczenie i wiedzą, jak wygląda kulka z papieru 5 metrów od kamery, a jak tuż przed obiektywem. I swoje doświadczenia automatycznie przekładają na to coś, co zarejestrowaliśmy. A ja uważam, że ten e-mail od Alana jest wielce ciekawy, gdyż zawiera ostrzeżenie, aby nie traktować czegoś niepoznanego jako coś, co znamy i nie narzucać na to „chomąto” naszych doświadczeń i intuicji. Ja uważam, że to może być naprawdę coś, czego nie ma w podręcznikach fizyki, o czym nie mówiła pani od biologii, czego nawet nie ma w najnowszym miesięczniku „Nature”. Stosowanie schematu myślenia typu „acha, skoro ktoś zasłonił to ręką a to widać, to znaczy, że to jest tuż przed kamerą” jest dobre, kiedy zajmujemy się mechaniką rzutu piłką na boisku, a nie czymś zupełnie nieokreślonym i niepoznanym, jak ten obiekt z filmu. Ja podejrzewam, że to „coś” mogło być z innego niż nasz wymiaru, który może mieć zupełnie inne prawa niż te, które znamy. I naprawdę uważam, że ten obiekt mógł znajdować się tuż nad piramidą, tuż nad Rafałem, mógł skanować Rafała, mógł podlatywać do piramidy, obejmować ją smugą i tak dalej, gdyż był to właśnie obiekt z innego wymiaru, który przenika się z naszym. To oczywiście hipoteza, podkreślam to. Nagraliśmy na kamerę coś, co jest poza możliwościami racjonalnego wyjaśnienia, co nas pewnie przerasta, ale nie stosujmy prymitywnej metody oceny typu „bo to jest tak samo, jak z piłeczką tenisową przed kamerą, tyle i tyle centymetrów od tego i tego, taki a taki azymut i kąt, a to są wyliczenia i po sprawie”, bo wylejemy dziecko z kąpielą. W tej sprawie trzeba zachować daleko idącą ostrożność. Stąd cały czas podkreślam, że nie wiem, czym dany obiekt jest i jaki był jego cel pojawienia się tego dnia w Bazie FN. Potrafię jedynie odpowiedzieć na pytanie, czym nie jest na pewno. Ale to i tak dużo. JMZ: Co dalej z tą historią? RB: Co dalej? Czeka nas dużo pracy. Po pierwsze film ten trafi do kilku zagranicznych ośrodków, które zajmują się analizą takich właśnie unikalnych zapisów wideo zjawisk niewyjaśnionych. Pojedzie do USA i Japonii, bo tam mamy takich przyjaciół. Będziemy się starali zrobić wszystko, aby dokładnie pokazać fenomen owych smug, które wykonują naprawdę niesłychane rzeczy wokół tego obiektu. Dopiero zrobiona kilka dni temu analiza filmu „klatka po klatce” pokazała mi, że mamy do czynienia z czymś nie mieszczącym się w ludzkim pojęciu... Owe smugi wokół obiektu wydają mi się w tej chwili o niebo ciekawsze niż sam obiekt. Ale to wszystko oczywiście jest tylko półśrodek, bo czeka nas o wiele poważniejsze zadanie. JMZ: Czyli? RB: Widzisz, jednym z warunków, które musi spełnić każde odkrycie, aby można je było uznać za naukowe, jest jego powtarzalność. Coś, co zdarzyło się przypadkiem tylko raz, naprawdę niczego nie dowodzi. Jeśli coś uda się powtórzyć, w takich samych warunkach, w takich samych okolicznościach, to wtedy dopiero będziemy mogli powiedzieć światu: „Panie, Panowie... Oto mamy dowód na to, że istnieje inny, niewidzialny świat, w którym poruszają się jakieś istoty wykazujące inteligencję”. To będzie prawdziwy przełom, prawdziwie wielka historia. Teraz już wiemy, co to może przywołać i jak to zrobić. Jest dla mnie jasne, że tylko powtórne przybycie owego dziwnego – pozwól, że będę to „coś” tak nazywać - „przybysza z innego wymiaru” pozwoli nam wyciągnąć właściwe wnioski. Pamiętaj, że teraz wiemy o niebo więcej, niż kiedyś. Nie popełnimy wielu błędów. JMZ: Ile już było prób? RB: O ile pamiętam pięć. Rozstawialiśmy kamery identycznie jak wtedy, nawet emitowaliśmy taką samą muzykę, ale na ekranach monitorów nie pojawiła się nawet jedna plamka, która mogłaby wzbudzić naszą ciekawość. Absolutnie zero! JMZ: A już na koniec... Co się stało tego dnia, czyli 25 września w Bazie FN? Jak uważasz? RB: Nie wiem. Powiem Ci może więcej, jak uda się nam „to coś” przywołać ponownie, do tego czasu dokupimy trochę nowoczesnego sprzętu. Obiecuję, że będziemy próbowali to zrobić już niedługo. JMZ: Dziękuje za rozmowę. /rozmawiała Joanna M. Żółtowska, FN/ Ta historia stawia nas w dość nietypowej sytuacji. Przeważnie jest tak: ktoś coś przeżył lub coś widział. Pisze list „droga Fundacjo, chciałem opowiedzieć o tym, że…”. Taki list jest przez nas czytany, segregowany, oceniany. Zawsze taka osoba dostaje od nas podziękowanie za to, że obdarzyła nas zaufaniem i właśnie nam opowiedziała taką historię. Zastanawiamy się, czy dany film jest prawdziwy, czy zdjęcie jest godne uwagi, czy taki człowiek mówił prawdę, czy przypadkiem nie pokusił się o żart czy prowokację, choć zdarza się to niezmiernie rzadko i z naszym doświadczeniem dość szybko potrafimy to „wyłapać”. Fundację Nautilus prowadzimy już od tylu lat (niedługo stuknie nam dziesięciolecie działalności, naprawdę trudno w to uwierzyć),
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8665x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie