W czasie medytacji wiele osób widzi rzeczy, które budzą zdumienie nawet ich samych. Oczywiście można to wytłumaczyć „chwilą snu”, majakiem świadomości, wyobraźnią budującą nieistniejące obrazy itp., ale nie zmienia to faktu, że... takie relacje trafiają do nas od lat. Oto jedna z ciekawszych, którą dostaliśmy w ostatnich tygodniach. |
To: nautilus@ nautilus. org. pl Subject: Szanowna Fundacjo! Jestem waszym stałym czytelnikiem już od kilku lat, jednak nigdy nie miałem okazji do was napisać. Tym razem jednak okazja taka się nadarzyła, chciałem wam opowiedzieć pewną mało ważną jednak wydaje mi się ciekawą historię, ale zacznijmy od początku. Mieszkam w małym miasteczku w samym środku Puszczy Kozienickiej. Należy wspomnieć, że jestem poganinem i moja religia wiąże się mocno z naturą, a osobiście czuje się mocno przywiązany do okolicznego lasu, jeszcze jako małe dziecko uciekałem tam kiedy tylko rodzice nie patrzyli. Moja pogańska modlitwa wygląda w ten sposób, że idę do lasu, szukam jakiegoś zacisznego miejsca gdzie nikt nie będzie mi przeszkadzał, siadam pod drzewem i "medytuje". W zeszłym tygodniu podczas takiej "medytacji" spotkała mnie bardzo dziwna rzecz. Siedziałem pod drzewem już dobre pół godziny i czułem, że powoli zasypiam. Nagle poczułem czyjąś obecność. Otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą w odległości dosłownie kilkunastu centymetrów rysia. Co było najdziwniejsze nie przestraszyłem się, przez kilka sekund patrzyliśmy na siebie. W pewnym momencie zrobiłem coś tak głupiego, że sam nie mogłem w to uwierzyć, wyciągnąłem rękę i pogłaskałem zwierza za uchem. Kiedy odsunąłem dłoń, wskoczył na drzewo i tyle go widziałem. Szczerze mówiąc zdziwiło mnie tylko to, że zwierzak którego zobaczyłem był rysiem, bo nigdy nie widziałem tam rysia, ale za to żbiki zachowują się przy mnie jak domowe kociaki. Postanowiłem wrócić do domu i kiedy wyszedłem już z lasu dotarło do mnie, że w puszczy kozienickiej nikt nigdy nie widział rysia. Myśl o tym kocie nie dawała mi spokoju, aż w końcu przypomniałem sobie historię, którą opowiadał mi mój dziadek, a mianowicie historię o Borowiku, leśnym duchu, który według bajań dziadka potrafił przybrać postać dzikiego kota. Mój dziadek podobnie jak ja jest człowiekiem kochającym las i cały czas mimo podeszłego wieku spędza tam dużo czasu. W niedzielę kiedy byłem u dziadków powiedziałem: "wiesz co? Chyba spotkałem Borowika." na co dziadek uśmiechnął się i odpowiedział : " aż dziwne, że dopiero teraz." uśmiechnął się jeszcze szerzej widząc moją zdziwioną minę, ale najwidoczniej nie miał zamiaru mi nic wyjaśniać, bo wyszedł z domu. Wiem, że ta historia nie jest jakąś wielką sensacją i nie zasługuje na zbytnią uwagę, ale uważam, że wypada o niej komuś opowiedzieć. Być może kiedyś słyszeliście już podobne historie i może potraficie wyjaśnić czym mógł być ryś którego widziałem, chociaż nie wykluczam również możliwości, że kociak uciekł z jakiejś prywatnej hodowli co by tłumaczyło pokojowe usposobienie wobec ludzi. Serdecznie pozdrawiam Piotr | Na koniec jeszcze dwie, drobne sprawy. Pierwsza dotyczy relacji, która ukazała się w prasie lokalnej i która powinna zainteresować osoby śledzące wszelkie sygnały o „dziwnych śladach”, które pojawiają się w Polsce i są odnotowane przez media. By fundacjanautilus at 2009-11-11 I jeszcze jedna sprawa, która pojawiła się w dwóch e-mailach. Jest jeden punkt wspólny – „zwierzę poruszające się jak kangur”. -----Original Message----- From: xxxxxxxxxxxxxxxxxxx Sent: Tuesday, November 03, 2009 3:42 PM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Stwor z Sochaczewa Witam Jestem waszym stałym czytelnikiem. Ostatnio babcia opowiadała mi o spotkaniu dziwnego stwora na polu w naszym okolicach (na Śląsku). Mówiła, że z odległości 20-30m widziała zwierze przypominające kangura, które na czole miało coś w rodzaju rogów i chyba chodziło na dwóch nogach oraz o dziwnym spojrzeniu tego stwora - mianowicie niemalże świecące, czerwone oczy. Miała też wrażenie, że stwór jest inteligentny. W dodatku babcia oznajmiła, że wcale się go nie bała, a wręcz chciała do niego podejść. Opowieść babci bardzo pasuje do opisu stwora z Sochaczewa. I jeszcze e-mail od p. Krzysztofa. -----Original Message----- From: Krzysztof Sent: Friday, October 23, 2009 10:45 AM To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Kolejne obserwacje stwora spod Sochaczewa? Witajcie! Odnosząc się do historii dziwnego stwora spod Sochaczewa, to donoszę Wam, że mój znajomy, człowiek zrównoważony, właściciel firmy materiałów budowlanych, powiedział mi we wtorek, w tym tygodniu, a więc 20 października, że przejeżdżając samochodem niedaleko Łodzi widział jakiegoś stwora, który przypominał trochę kangura. Opowiedział to zdumiony swojemu koledze, który w trakcie opisu, tego co zobaczył, przerwał mu i dopowiedzial: Taki stwór przypominajacy kangura? Okazało się bowiem, że on też w tej samej okolicy coś takiego widział i użył tego samego porównania. Obaj panowie - jak sądzę - są dalecy od czytania stron internetowych nt. zjawisk niezbadanych, więc tym bardziej ich ewentualna relacja, jeśli zgodzą się opowiedzieć ma obiektywną wartość. Myślę, że z moim znajomym Arturem M. mogę porozmawiać, aby Wam przekazał bliższą relację Moje dane do wiadomości redakcji Nautilusa | Za zgodą p. Krzysztofa udało się nagrać krótką rozmowę ze świadkiem. Brzmiał on bardzo wiarygodnie i nie wydaje się, aby "żartował". Chyba rzeczywiście widział coś, co bardzo zapadło mu w pamięć. Oto ta relacja:
|
|