| Tam pojawil się obiekt! - pokazuje świadek | Każdy człowiek opowiadający jakąś historię opowiada to mniej lub bardziej wiarygodnie. Gdyby ustalić punkty od 1 do 10 za wiarygodność pan Maciej dostaje ich maksymalną ilość! Dlaczego? Powodów jest wiele, ale napiszę o najważniejszym. Jeżeli ktoś dokonuje oszustwa, chce to oszustwo „sprzedać” w tym czy innym celu. Tymczasem w sprawie Zdanów było zupełnie odwrotnie! To my musieliśmy walczyć o tę historię, o te zdjęcia, o spotkanie ze świadkiem. Opierał się, miał wątpliwości, prosił, żeby nie zawracać mu głowy, bo nie ma czasu... tak nie zachowuje się człowiek, który dokonał oszustwa lub któremu zależy na "sławie". Odwrotnie! On krzyczy ile ma sił wszem i wobec, jakie to „ma rewelacyjne zdjęcia”, wciska je komu tylko się da, wysyła mailem pod wszystkie adresy, mówi o nich na lewo i prawo... Znamy takich ludzi, którzy wpychają swoje „sensacyjne zdjęcia” z nieprawdopodobnym wręcz buractwem i butą – oni muszę mieć co jakiś czas kolejne „sensacyjne zdjęcie”, gdyż maleje zainteresowanie nimi... Przez wiele lat nauczylismy się sporo o takich osobowościach. To jest mechanizm psychologiczny, żeby nie powiedzieć psychiatryczny. Takie osoby łatwo jest rozpoznać i ich nachalne zachowania dają taki efekt, że nikt już nie wierzy w ich kolejne „rewelacje”. Z przypadkiem ze Zdanów jest inaczej! Świadek wydarzeń zachowuje się w sposób, który świadczy o tym, że nie zależy mu na popularności czy zdobyciu uznania za to, co widział. Nie jest nachalny, nie interesuje go w ogóle, czy te zdjęcia zostaną gdzieś zaprezentowane. Gorzej, bo nawet o to nie pyta! Świadek nie interesuje się, czy te zdjęcia zrobiły na nas wrażenie, widać wyraźnie, że o wiele większe znaczenie ma dla niego to, co naprawdę widział, natomiast wątek zdjęć pojawia się tam jako dodatek i to wtedy, kiedy osoby prowadzące wywiad o to pytają. Uczestnicy tych wydarzeń natychmiast żałowali, że jeden z nich przekazał te zdjecia jako ciekawostkę swojemu sąsiadowi, dziennikarzowi popularnej gazety... Czy tak zachowują się ludzie, którzy „rzucali miskami”? W ogóle nie ma o czym mówić. Słuchając audycji o Zdanach (jest już do odsłuchania na stronach gazeta.pl) dowiadujemy się jednej, bardzo ważnej informacji. Kiedy przedstawiliśmy te zdjęcia rozległ się krzyk, że to „Fundacja i jej ludzie” sfałszowali zdjęcia lub „rzucali miskami”. Fałszerstwo zdjęć można wykluczyć – analiza oryginałów zdjęć pozbawia jakichkolwiek złudzeń! Teraz już wiadomo, że jeżeli ktoś „rzucał miskami”, to byli to Ci dwaj Panowie, w tym emerytowany policjant, mechanik samochodowy – pan Maciej. Dlaczego to miałby robić? W jakim celu? Po co? O tym za chwilę. Od naszego przyjaciela Rafała Nowickiego z Inowrocławia dostaliśmy prośbę o oryginały zdjęć. Darzymy go zaufaniem i po przesłaniu oryginałów reakcja Rafała była podobna do naszej – „te zdjęcia są autentyczne i porażające!”. W grę wchodziło tylko i wyłącznie jedno – rzucanie miskami. I to rzucanie perfekcyjne, bo na wysokość (w przypadku jednego ze zdjęć) ponad 20 metrów. Każde zdjęcie jest udane, nie było zdjęć nieudanych! (aparat świadka nadawał zdjęciom numery automatycznie). Winnym miał być autor zdjęć i jego kolega. Przełomowym momentem było dotarcie do świadka i rozmowa z nimi. Tu pojawił się nowy element – wiarygodność świadka! Nie ukrywam, że jest to „as atutowy” w przypadku tej historii. Jeśli się przez chwilę posłucha jego narracji, jego tonu, jego dobroduszności i szczerości, to... Rafał Nowicki przysłał do nas list. Zamieszczamy go w całości. HEJ ! Przesłuchałem jeszcze raz realacji ze Zanów i jestem pod wrażeniem. Najpierw (przed sobotnią audycją) pojawił się artykuł na www, a zdjęcia w nim były niesamowite. Na tyle niesamowite, że... aż "za dobre". Przeszło mi przez myśl, że to moze jakaś mistyfikacja. Moze ktoś dwie miski skleił i rzucił do góry. Faktycznie jak na pojazd UFO ten wydaje się być niewielki, ale cóż, kto powiedział, ze musi być duży. Właściwie nie można dokładnie określić wielkości, ale jakna moje "oko", to ok 150 cm średnicy i 100 cm wysokości. Człowiek tam się z trudem zmieści, ale czy w ogóle to musiał być pojazd załogowy? |
| Rafał Nowicki /foto FN/ | Czekałem na audycje, bo zdjecia były dobraj jakosci /RAFAŁ POSIADA ORYGINAŁY ZDJĘĆ przyp. Red./ chciałem usłyszeć okoliczności ich wykonania. Wiedziałem, że Fundacja Nautilus była tam parę dni temu. Ja ze względu na fatalny zbieg okolicznosci nie mogłem tam pojechać. W dzień emisji akurat byłem chory, wiec czasu było pod dostatkiem. Raz jeszcze obejrzałem zdjęcia ze Zanów. ...co tam dwie miski i to ma być UFO?? Jednak audycja, a szczególnie relacja świadka zjeżyła mi włosy na głowie. Słyszałem już kilka relacji z takich (podobnych) obserwacji i ta byla jedną z najbardziej wiarygodnych! Przecież ten facet tego nie wymyślił? Czy opowiadał by taką historię, gdyby nie miała miejsca? Mamy tu przecież historię, która nie daje się logicznie wytłumaczyć. Nagle zatrzymują się dwa samochody (benzyniak i diesel). Akumullatory się wyładowują, nie ma prądu w samochodzie. Facet który od kilkudziesięciu lat jest mechanikiem samochodowym nie wie o co chodzi! Wokół samochodów lata jakiś obiekt. O dziwo aparat fotograficzny działa. Udaje się robić zdjecia! Po ok 30 minutach wszystko wraca do normy - samochody nagle jakby nigdy nic - odpalają! Cóż wiecej trzeba? A byłbym zapomniał - jeszcze bus z "ruskimi"! Tomnie już "powaliło"! To przecież nie jakies światełko na niebie, ale relacja kilku świadków w dodatku z dobrymi zdjęciami! Czy można przyjac, że to blew?! Pewie septycy zaraz powiedzą, że każde zdjęcie można podrobić. Zgadzam sie! W dzisiejszych czasach każdą fotkę można sprepearować, ale nie zdjęcia są tu wazne. Właściwie mogłoby ich nie być. One są tu tylko dodatkiem. Nie musimy sobie wyobrażać tego, co widzieli świadkowie. Nie trzeba tego rysować itp. Ale właściwie bez nich ta relacja była by tak samo wiarygodna! Zdjecia, to tylko uzupelnienie i pewien materiał dający podstawy do oceny jakie to było duże, jak się poruszało itp. Oczywiście zgodzę sią z tym, że i relacje można sfingować czy wymyśleć. Jezeli jednak ktoś w tym momencie zakłada, że pan X (nie wiem jaksie nazywa wiec tak go nazwę) kłamie, że ktoś mu kazał odegrać taką rólkę (a zagrał ja bardzo dobrze), Czy może sam z siebie to wymyślil? Chciał pokazać się w mediach? Nie! Ja się pod tym nie podpisuje! Myśle, ze relacja jest spójna, a sposób w jaki to opowiada pan X jest zupełnie naturalny i wiarygodny! Jeżeli się mylę, to wtedy pan X powienien być aktorem, a nie mechanikiem! Jeżeli ktoś ma inne zdanie, to niestety należaloby przyjac, że Pan X kłamie. Że również świadek, ktory z nim jechał (robił zdjecia) jest w zmowie, że bus z "ruskimi" też jest w zmowie itd. To zatem jest już spisek miedzynarodowy, uknuty, aby wymyśleć i nagłosić latajace miski! Czy tak należy to intepretować? Bo jeżeli ktoś twierdzi, że ZDANY, to kłamstwo i wymyślona historia, to trzeba to kłamstwo ubrać w prawdę i przyjąc wersję umyślego wprowadzenia Fubdacji Nautilus w błąd! Przyznam, że teoria spisku międzynarodowego wydaje mi się bardziej niewiarygodna, niż to, że wydarzenia te faktycznie miały miejsce. Jak widać cała historia jest jeszcze nie go końca zbadana. Może uda się porozmawiać z osobą, która wykonała zdjecia. Pewnie ma ich wiecej. Moze udsie namierzyc 'ruskich", albo samolot, który wtedy przelatywal? Ich obserwacje ujawnią napewno jeszcze kilka szczegółów. Życzę powodzenia w prowadzeniu dalej "śledztwa". Trzymam kciuki! Pozdrawiam Rafał Nowicki Rafał zwrócił uwagę na kilka ważnych elementów. Zaprosiliśmy go do naszej ekipy, kiedy jechaliśmy na miejsce wydarzenia (niestety nie mógł), więc przegapił jednak kilka istotnych elementów. Podam przykład. Jest pierwsze spotkanie ze świadkiem. Jest zimno, świadek jest przeziębiony, był namawiany przez wiele dni na spotkanie, niechętnie się zgodził i zaczyna być nagrywany w samochodzie Fundacji niedaleko miejsca zamieszkania (było to w marcu b.r.). Okazuje się, że przez większą część rozmowy pan Maciej mówi o... czarnym punkcie i tym, ile osób zginęło! Ciekawe, że nie używa nawet słowa „UFO”, a także to, że głównie przeżywa awarię samochodu i przebywanie w miejscu, gdzie dochodzi do tylu śmiertelnych wypadków. Obiekt oczywiście zrobił na nim wrażenie, zachowanie samochodu (zgasł silnik i samochód stanął jakby mu się zablokowały hamulce), ale jednak w emocjach opowiada o czarnym punkcie /czyli miejscu, gdzie są ustawione tablice mówiące o rannych i zabitych w wypadkach/. Gdyby to on „rzucał miskami” w sposób mimowolny mówił by właśnie o tym. Tymczasem zdał ten (przypadkowy w sumie egzamin spowodowany zimnem i brakiem czasu) na piątkę. Ciekawą analizę psychologiczną sytuacji świadka dokonała Małgorzata Żółtowska z FN, którą warto zamieścić, gdyż Gosia zwraca uwagę na kilka ważnych szczegółów. W tej sprawie pozwoliłam sobie ustalić kilka możliwych wariantów wydarzeń i każdy z nich ocenię pod względem prawdopodobieństwa. Wariant nr 1 1. Mamy do czynienia ze sfałszowanymi zdjęciami na programie graficznym Wtedy na pewno: 2. Świadkowie kłamią – panowie Maciej i Andrzej (dziennikarz) Dotychczasowe analizy zdjęć wykluczyły ich spreparowanie na komputerze w 100%. |
| Analiza oryginalnych plików wyklucza fałszerstwo | Wariant nr 2 1. Zdjęcia są autentyczne, ale świadkowie spreparowali obiekt i rzucali nim nad polem Wtedy na pewno: 2. Świadkowie kłamią Kluczem do rozwiązania sprawy jest ustalenie prawdomówności świadków. Po dwóch wizytach w Zdanach, przeprowadzonych rozmowach, zarówno z panem Maciejem jak i panem Andrzejem, uważam, że prawdopodobieństwo oszustwa jest bardzo małe. Opowieści są spójne. Podczas pierwszego spotkania z p.Maciejem rozmawialiśmy w samochodzie, nie byliśmy na miejscu zdarzenia. Konfrontacja nastąpiła podczas drugiej wizyty. Ważne spostrzeżenie – pan Maciej jest osobą nie przywiązującą wagi do detali. To cecha charakterystyczna jego wypowiedzi. Mocniejsze naciski i zmuszanie do precyzji mogą przynieść odwrotny skutek – świadek “z uprzejmości” może zacząć dopasowywać swoją opowieść do potrzeb. Drobne nieścisłości wypowiedzi będą korygowane podczas kolejnych spotkań, ale na razie po prostu nie można zakwestionować jego relacji nawet w jednym punkcie. Jest to o tyle niesamowite, że kolejne spotkanie z Fundacją miał po prawie 2 miesiącach! Gdyby kłamał, na pewno pogubiłby się w „wymyślonych szczegółach”. Tymczasem jego obie relacje są spójne! Wariant nr 3 1. Zdjęcia są autentyczne, ale ktoś trzeci zrobił żart i spreparował obiekt wtedy na pewno: 2. Świadkowie mówią prawdę – nie wiedzą o tym, że padli ofiarą manipulacji Zarówno w wariancie nr 2 jak i 3, do akcji oszustwa musiałyby być zaangażowane osoby trzecie. Obszar ujęty na poszczególnych zdjęciach jest dość duży. Ewentualny “rzucacz” powinien stać na tyle daleko, żeby nie wchodzić w kadr. Dodatkowa trudność - “miski” były rzucane nad zaoranym polem, pokrytym miejscami śniegiem. Po czymś takim nie można się zbyt szybko poruszać. Akcja rzucania miskami, obecność kilku osób na obszarze “czarnego punktu” musiałaby wzbudzić ciekawość przejeżdżających kierowców. I nawet nie wspominam o tym, że na jednym ze zdjęć obiekt został rzucony na wysokość ponad 20 metrów! Biorąc pod uwagę, że nie jest to jedna miska, ale „dwie zlepione ze sobą”, tego typu czynność byłaby trudna nawet dla mistrza olimpijskiego w rzucie dyskiem, a co dopiero dla pary emerytów... nie ma nawet o czym mówić. Uwaga, podajemy kolejny przełomowy punkt w tej historii – w trakcie wydarzenia do stojącego na poboczu samochodu p.Macieja podjechał patrol policji (!) z pytaniem, czy wszystko w porządku. Dziwne zachowanie grupy osób, do tego w tak niebezpiecznym miejscu na pewno spowodowałyby reakcję policji. W tej chwili Fundacja rozpoczęła starania o dotarcie do tych policjantów i jesteśmy na najlepszej drodze do tego, aby także o ich relacje wzbogacić materiał tego, co wydarzyło się pomiędzy 12.00 a 13.00 8-go stycznia! Relacja policjantów będzie jednym z najważniejszych punktów tej sprawy i w tej chwili dotarcie do nich traktujemy priorytetowo. Wariant nr 4 1. Zdjęcia przedstawiają autentyczny, niezidentyfikowany obiekt latający wtedy: 2. Świadkowie mówią prawdę Ten wariant jest w tej chwili uważany przeze mnie za najbardziej prawdopodobny. Podczas pierwszej rozmowy ze względu na chorobę świadka rozmowa była dość krótka (ok. 15 minut), świadek spieszył się do domu i w wielu punktach jego opis był na tyle pobieżny, że trudno było wyciągnąć prawidłowe wnioski, kiedy na przykład pierwszy raz zobaczył obiekt. Dopiero druga rozmowa wyjaśniła wszelkie niejasności i pozwoliła ustalić właściwy przebieg zdarzenia. Kiedy ponownie przesłuchaliśmy cały zapis pierwszej rozmowy ze świadkiem przekonaliśmy się, że nie skłamał nawet w jednym punkcie! Cały zapis rozmówzostanie zresztą opublikowany na naszych stronach (sam raport w tej sprawie będzie liczył kilkadziesiąt stron, a przecież ciągle docierają nowe materiały!) Pozostaje kwestia odpowiedzi na trudne pytanie: jeżeli świadek kłamie i rzucał miskami lub uczestniczył w przedstawieniu teatralnym "rzucanie miskami" (co jest po prostu wręcz niemożliwe, ale załóżmy...), to dlaczego to robi? Wypisuję możliwości, choć każda z nich wzbudza mój uśmiech politowania: - Jest żądny sławy! Odpada. Nie interesował się nawet tak wydawało się oczywistą sprawą, jak to, kiedy zostanie wyemitowana audycja i... w jakiej stacji! Nie zapytał w ogóle o to - miał to mówiąc delikatnie "gdzieś". Mówił bardzo naturalnie, bez specjalnego eskponowania w tej sprawie własnej osoby czy autora zdjęć. - Jest żądny pieniędzy! Odpada i nawet nie chce mi się pisać, dlaczego... kompletna bzdura. - Chciał nabrać Fundację NAUTILUS i ośmieszyć nas przekazując zdjęcia zwykłych "misek"! I przy tej hipotezie ogarnia mnie śmiech. Świadek nie do końca wiedział, że te zdjęcia wzbudziły takie zainteresowanie, że "kilkanaście osób z Warszawy przyjechało". Był zaskoczony. Tlumaczył się, że on nie ma pojęcia o tym, co tam w powietrzu latało, za to chętnie opowie, jakie "to wypadki śmiertelne były w tym punkcie, w którym zatrzymał się jego samochód". Jego zachowanie, każde wypowiedziane słowo, wszystkie wydarzenia z ostatnich miesięcy pokazują, że uczestniczył w zdarzeniu w każdym punkcie AUTENTYCZNYM!!! Materiał w sprawie ZDANÓW zaczyna być coraz większy w postępie geometrycznym, jego kolejne elementy są absolutnie poza kontrolą obu panów (uczestników wydarzenia), a jednak wszystko potwierdza w najdrobniejszych szczegółach, że jest to historia spójna i prawdziwa. Najsłabszy punkt zdarzenia? – wygląd obiektu, to znaczy jego duże podobieństwo do misek (choć tak naprawdę jest to tylko podobieństwo - mamy już praktycznie wszystkie podobne miski dostępne w Polsce! Ich zakup był bardzo dobrym pomysłem na drodze do właściwego zdokumentowania tego wydarzenia - wielkie brawa Andrzej za pomysł!). W celu doświadczeń zakupiliśmy dwa komplety misek, o różnej średnicy. Wykonywaliśmy próby rzucania takim obiektem robiąc mu zdjęcia. Jest to bardzo obszerny materiał, który pokazuje dobitnie – zdjęcia rzuconych w powietrze zlepionych misek jedynie pokazują, że zdjęcia ze Zdanów są zupełnie inną „półką” /materiał ten przedstawimy razem z wnioskami, ale zrobimy to trochę później/. Przy okazji - większość obserwacji UFO dotyczy latających talerzy. W zasadzie bardzo podobnych do tych, które stoją w zlewie w każdej kuchni. Czy to dowodzi, że wszystkie fotografowane obiekty w kształcie talerzy są rzucanymi talerzami?! Warto sobie uzmysławiać takie oczywiste rzeczy zwłaszcza przy tak fenomenalnie ważnej historii, jak ta ze Zdanów. Już wiemy, że zdjęć jest więcej. Ustaliliśmy kilka priorytetów w dokumentowaniu tej sprawy: - rozmowa z autorem zdjęć (to już wkrótce) - dotarcie do załogi samolotu, do którego według świadków doleciał obiekt (robimy to poprzez kilka niezależnych kanałów, w tym naszego przyjaciela z Instytutu Lotnictwa w Warszawie Leszka Czarneckiego, który zachwycił się wiarygodnością świadka i przede wszystkim jakością zdjęć - dotarcie do policjantów, którzy zatrzymali się przy obu stojących samochodach z pytaniem, czy „wszystko jest w porządku”. Po zobaczeniu, że jest to awaria silników, pojechali dalej. O tym, jak ważna będzie ich relacja, nie musimy nikogo przekonywać... - na pewno poprzez naszych wschodnich przyjaciół dotrzemy do osób, które poruszały się busem na rosyjskich numerach. Tego typu operacja zabierze nam chwilę, ale jest ogromna szansa na dotarcie do świadków (na razie nie zdradzimy szczegółów) Kolejna sprawa to analiza zdjęć. Oryginały zdjęć będą analizowane (niezależnie przez kilkanaście osób, a także studia fotograficzne), a ich wyniki przedstawimy w oddzielnym raporcie. Oryginałami zdjęć dysponuje już administrator stron www.ufo.pl Bartłomiej Skrzypek, który zaoferował pomoc w tej sprawie. Oczywiście (podobnie jak wcześniej ludzie z FN) po otrzymaniu oryginałów zdjęć po prostu się... nimi zachwycił. Faktycznie ich jakość wyklucza jakiekolwiek machinacje na programach graficznych. Na koniec tego tekstu przedstawiamy jego analizę, która także wnosi kilka nowych elementów do sprawy. Zdany – mistyfikacja? Tytuł dość dziwny i kontrowersyjny, ale niech nikogo nie zmyli. Moim zdaniem po obejrzeniu oryginałów zdjęć uważam, że obserwacja w Zdanach jest jednym z najlepszych polskich dowodów na realność zjawiska UFO. Artykuł ten służyć ma odpowiedzi na najważniejsze pytania i przedstawić analizę zdjęć z niezależnego punktu widzenia. Przy spotkaniu ze świadkiem, wiele można powiedzieć o prawdziwości materiałów i relacji jakie przedstawia. Świadczy o tym zachowanie, nastawienie, forma w jakiej świadek opowiada, itd. Fundacja Nautilus określiła manifestację UFO w Zdanach jako prawdziwą i wiarygodną – przypominam, że było to spotkaniem II stopnia i to spotkaniem bardzo wyraźnym. Jeżeli ktoś ma złą wolę zawsze może stwierdzić, że sfałszowaliśmy i spreparowaliśmy zdjęcia. Jako niezależny obserwator zdjęć i dowodów, z chłodnym spojrzeniem na sprawę pragnę napisać parę słów w tej sprawie. Po analizie oryginałów zdjęć pochodzących od świadków z całą pewnością stwierdzić można, że nie było w nich ingerencji na programach graficznych, oczywiście poza ich zrobieniem. Nie zostały zmienione, nie dokonano fotomontażu w żaden sposób. Można to łatwo stwierdzić, gdyż ingerencja programów graficznych zostawia ślady w pamięci zdjęcia i w jego opisie. Także po analizie na powiększonym zdjęciu nie znajduje się choćby jednego piksela, który by nie pasował do reszty lub był niezgody z kontrastem otaczającym obiekt. A przecież padły oskarżenia o wymazanie: żyłki, linki. Tak więc nie ma mowy o montażu, powtarzam raz jeszcze! Kontynuując myśl z linką – która jest prosta do obalenia, ale każdemu nasuwa się w pierwszej chwili na myśl – obiekt znajduje się w takiej odległości i na dodatek na takiej wysokości, że aby go podczepić na czymś potrzebny by był wysięgnik znajdujący się na specjalistycznym samochodzie lub żurawia budowlanego. To wymagało by wielkich nakładów finansowych i jak wspomniałem późniejszych zabiegów komputerowych służących wymazaniu niepotrzebnych elementów. Takie zabiegi nie miały miejsca i analiza pikseli wyklucza taką możliwość. Pociągnijmy jednak wątek, bo rodzaj ludzki jest uparty i ktoś może powiedzieć, że to da się zrobić. Więc pojawia się inny problem. W obserwowanym obiekcie nie odbijają się żadne inne obiekty poza polem, linią energetyczną, samochodem. Lecz jeśli ktoś powie, że zostało to wymazane, odpowiedź jest prostsza niż by się mogło wydawać. Miejsce, gdzie doszło do obserwacji to bardzo ruchliwa droga, do tego czarny punkt, niemożliwa do zamknięcia. Jeśli by ktoś chciał zawiesić coś na lince czy czymś innym i spreparować zdjęcie potrzebny by był mu sprzęt, który opisałem wcześniej. Taki sprzęt zajmuje miejsce, a ruchu na tej drodze nie można ot tak zatrzymać. Każda ingerencja, zakłócenie porządku na szosie, czy obok tej drogi szybkiego ruchu spowoduje zawiadomienie organów porządkowych. Tak się nie stało. Samochody, które zatrzymały się samoistnie, w tak sam sposób powróciły do sprawności. Nie zostały zawiadomione żadne służby a więc i na miejscu nie mogło być żadnego większego zamieszania. /pisząc to Bartek nie wiedział, że w czasie pół godziny zatrzymał się patrol policji i zapytał, czy co się stało z tymi samochodami przyp. Red./ Za prawdziwością zdarzenia może świadczyć także postawa świadka. To, jak się zachował Pan Maciej, jeśli by było grą, to z pewnością... zasługuje na Oskara za rolę pierwszoplanową. W zasadzie wystarczy dobrze posłuchać jego relacji – komentarz jest zbędny. Ktoś jeszcze inny powie, że zdjęcia robione są specjalnie pod słońce jak wszystkie zdjęcia UFO. Otóż nie, zdjęcia są robione na różnych częściach nieba, a obiekt jest doskonale widoczny. Widać go raz niż, raz wyżej, oddala się i zbliża. Pamiętajcie, ż nadal próbujemy dotrzeć do reszty zdjęć. Teraz fakt najistotniejszy samolot, do którego podleciał obiekt. Jeśli uda się dotrzeć do pilota, to wtedy nastąpi pełen przełom w badaniach. Teraz zostało tylko czekać i zbierać dalsze informacje. Bartłomiej Skrzypek |