Prawda jest taka, że na taką historię jak ZDANY czekaliśmy latami. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o fenomenalne wręcz zdjęcia obiektu UFO, ale także o całość wydarzeń związanych z prowadzonym przez nas śledztwem. Trzy lata, trzy lata ciężkiej pracy, setek rozmów, telefonów, dziesiątki wyjazdów na miejsce, eksperymentów w tym z rzucaniem modelu, zbierania informacji nawet o najmniej istotnych wątkach tej sprawy. To wszystko sprawiło, że zdobyliśmy ogromne doświadczenie w dokumentowaniu historii związanych z UFO. Nigdy w badaniu jednej historii nie uczestniczyło tyle osób, nigdy także nie mieliśmy niezwykłego uczucia, że po raz pierwszy możemy dowiedzieć się tak dużo na temat tego zjawiska, jakim jest fenomen UFO. Ani o krok nie przybliża nas bowiem kolejna relacja o tym, że „był widziany obiekt, który poleciał tam i tam”, nic na temat tego zjawiska nie dowiadujemy się z czegoś, co na pokładzie Nautilusa nazywamy „ciapkownią”, a więc jakaś tam kreska czy ciapka, która jest przez autora zdjęcia uważana za UFO. Po „incydencie ze Zdanów” jesteśmy w zupełnie innym miejscu niż byliśmy trzy lata temu. Po pierwsze możemy powiedzieć jasno: tak, ta historia jest prawdziwa. Bez niedomówień, bez wątpliwości, bez owego ustawicznego „a kto to wie, czy to było tak czy siak”. |
To się zdarzyło, po prostu to się zdarzyło. 8 stycznia 2006 roku pojawił się obiekt o wielkości (jak oceniają świadkowie) około dwóch metrów średnicy, który to obiekt zachowywał się w sposób łamiący wszelkie nasze wyobrażenia o znanych nam ziemskich technicznych obiektach latających. Obiekt ignorując prawa grawitacji z unosił się w powietrzu, przyspieszał i błyskawicznie zwalniał. Kiedy dolatywał w pobliże świadków ci relacjonowali, że odczuwali drętwienie części ciała, a także wyraźny powiew powietrza. Jasne jest, że oddziaływał na świadków, ale w tym incydencie jest o wiele więcej ciekawych elementów. Istniało bowiem coś jeszcze, czego nie widzieli świadkowie, a co cały czas punktowo działało na oba auta, które tego dnia coś „zatrzymało na drodze”. Jesteśmy pewni, że był drugi obiekt, który cały czas znajdował się nad autami świadków i który w jakiś sposób pozbawiał oba samochody energii elektrycznej. Był on niewidoczny dla osób, które widziały tylko ową „małą lśniącą rzecz” przemykającą po niebie, lecz nie widzieli o wiele większego obiektu, który znajdował się tuż nad ich autami. O istnieniu owego „statku matki” dowiedzieliśmy się nie tylko z wizji Krzysztofa Jackowskiego, którą przeprowadził w Warszawie opierając się tylko na zdjęciach ze Zdanów. Ów ogromny obiekt był bowiem widziany w tym samym miejscu miesiąc przed styczniowym incydentem, w grudniu 2005 roku! Tego dnia zostały wykonane także zdjęcia UFO, które mają dużą szansę w pewien sposób zdystansować zdjęcia z 8 stycznia 2006... Zajęło nam to kilka lat, ale dzisiaj z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że wiemy kto zrobił tamte grudniowe zdjęcia, jakie były ich losy, kto uczestniczył w tamtym spotkaniu z UFO. Warto powiedzieć, że tym razem nie był to mały kulisty obiekt z pierścieniem wokół, ale potężny latający spodek o średnicy ok. 20 metrów! Na tę drugą serię zdjęć przyjdzie jeszcze czas, ale teraz powróćmy jeszcze na chwilę do tej serii zdjęć wykonanych 8 stycznia 2006 roku. Wiele osób zadawało nam pytania w stylu „po co się tym ciągle zajmujecie? Była już publikacja, pokazaliście doświadczenia, eksperymenty, więc... po co do tego wracać?”. Ale tego typu myślenie to wielki błąd! Nie mamy bowiem żadnej historii, o której można powiedzieć ponad wszelką wątpliwość: to prawdziwy dowód na istnienie UFO. A ZDANY są taką historią! Porównajcie materiał ze Zdanów z wszelkimi możliwymi polskimi obserwacjami. Ten incydent nie ma sobie równych pod żadnym względem. Opublikowaliśmy na jego temat prawie 250 stron tekstu, zostało nakręconych kilkadziesiąt godzin materiału wideo, zostały zbadane w sposób niezwykle skrupulatny wszystkie wątki tej sprawy. Przykładem mogą być rozmowy z byłymi już dzisiaj dziennikarzami redakcji dziennika FAKT, którzy pomogli nam ustalić wszystkie szczegóły dotyczące losów serii tych zdjęć przed publikacją w tym tabloidzie. Całe nasze śledztwo w warszawskim głównym oddziale tej gazety naprawdę nadaje się na dobry film fabularny, ale... na szczęście wiele dzięki temu nauczyliśmy się. Ta wiedza przyda się bardzo w sytuacji, jeśli kiedyś w przyszłości podobnego formatu zdjęcia trafią do którejś z dużych ogólnopolskich redakcji. Minęły trzy lata. Dopiero perspektywa tych trzech lat pozwala racjonalnie spojrzeć na ten incydent, ocenić przeróżne jego aspekty i wymiary, a naprawdę jest co oceniać i o czym rozmawiać. Przykład? Od czasu Zdanów jesteśmy bardzo ostrożni w ocenianiu tego czy innego zdjęcia, filmu czy relacji opierając się o to, co „ktoś napisał w internecie”. Historia ze Zdanów pokazała w pełnej krasie kilku naprawdę wyjątkowych durniów, którzy bez obejrzenia oryginałów zdjęć, spotkania ze świadkami czy pojechania na miejsce (lub do redakcji dziennika FAKT) potrafili wygadywać nieprawdopodobne głupoty, które najpierw na pokładzie Nautilusa wzbudzały niedowierzanie, a potem... już tylko budziły śmiech politowania. Przy okazji Zdanów okazało się, że naprawdę istnieją ludzie na tyle obłudni i zakłamani, że z powodu własnej zazdrości i zawiści, ogromnych kompleksów czy innych nieodgadnionych meandrów psychologiczno-psychiatrycznych są gotowi opluć najlepsze i najbardziej wiarygodne naszym zdaniem zdjęcia UFO w historii Polski tylko dlatego, że trafiły one do znienawidzonej i niezwykle popularnej konkurencji. Niezwykle „naukowe” analizy tych zawistnych durniów były przez wiele nieświadomych tego osób brane „za dobrą monetę” i w ten sposób wiele ludzi nabrało przekonania, że być może były to po prostu „rzucone w powietrze dwie zlepione miski”. Inna sprawa, że wydawało nam się, że skoro na jednym ze zdjęć widać wyraźnie, że obiekt jest na wysokości ponad 20 metrów (spróbujcie rzucić śnieżką lub czymkolwiek innym tak wysoko, aby „przerzucić” ją nad budynkiem 10-cio piętrowym... jest to niemożliwe!) to praktycznie zamyka hipotezę misek „na wieki wieków”. Szybko jednak okazało się, że przy odpowiednio dużej złej woli można zakwestionować „wszystko i wszędzie”.
|
Nie dziwcie się więc, że od czasu naszej przygody ze zdjęciami ze Zdanów kiedy słyszymy, że „gdzieś tam w internecie ktoś wykazał, że dane zdjęcie czy film są fałszywe”, to taka informacja nie robi na nas żadnego wrażenia. Wiemy dzisiaj bowiem, do czego są często zdolni głupi i zawistni ludzie i czym się potrafią kierować w swoich obłudnych ocenach i „wielce naukowych analizach”. Tego typu doświadczenie to także ogromna zasługa zdjęć Zdanów i naszego – powtarzać to będziemy aż do znudzenia – naprawdę wyjątkowego śledztwa w sprawie tych zdjęć. Rafał Nowicki, który akurat tej sprawie poświęcił najwięcej czasu z nas wszystkich, zaczął traktować zdjęcia ze Zdanów w specjalny sposób. Rafał bowiem uważa, że spośród wszystkich innych „UFO historii” którymi przyszło nam się zajmować ZDANY są poza konkurencją, ich prawdziwość została zweryfikowana przez nas w sposób wykraczający poza wszystko, co robiliśmy do tej pory. Rafał – trzeba przyznać, ciekawie to sobie wymyślił – traktuje te zdjęcia jako rodzaj testera, „papierka lakmusowego”. Przykładem jest ostatni pobyt Rafała u jednego z najsłynniejszych światowych kontaktowców, prawdziwej legendy „UFO” na naszym ziemskim globie. Jeden z najbliższych współpracowników owego „łącznika z UFO” po zobaczeniu zdjęć ze Zdanów zrobił się natychmiast czerwony, bo przecież tylko jego idol miał prawo wykonać „tak wyraźne zdjęcia”. Po chwili zaś Rafał z kwadratowymi oczami usłyszał prawdziwie wirtuozerskie wyjaśnienie zdjęć ze Zdanów, a mianowicie takie, że zostały one wykonane przez jakiegoś ziemskiego „wynalazcę latającego małego UFO” (!), który wypuścił to cudo w powietrze, a potem je sfotografował... Mówiąc krótko gdzieś w którejś wsi w okolicy Zdanów jest być może jakiś rolnik-pasjonat, który po godzinach w warsztacie stworzył mały obiekt latający, który unieruchomił dwa samochody na trasie Siedlce-Terespol... ;) O Zdanach można by mówić w nieskończoność i prawdą jest, że mimo upływu trzech lat od wykonania tych zdjęć ten temat cały czas funkcjonuje na pokładzie okrętu NAUTILUS. Te zdjęcia, jak i cała historia nas po prostu zachwyciły w każdym punkcie i pod każdym względem. Wiarygodność tej historii, jej złożoność, wielowątkowość, niechęć świadków do ujawniania zdjęć i wręcz „wyrywanie ich” od uczestników tego zdarzenia, także początkowo ukryte przed naszymi oczami elementy, które ujawnione po latach idealnie pasowały do całej układanki – to wszystko sprawiło, że uważamy tę historię za godną umieszczenia jej na samym szczycie światowych incydentów z UFO. Na absolutnym szczycie! Do czasów pojawienia się tej historii ciągle słyszeliśmy międlenia w stylu „E tam, nikt nie wie, czy jest tak czy siak... A jak to się dzieje, że wszystkie te zdjęcia UFO są takie niewyraźne? Nie ma wyraźnych zdjęć UFO, tylko kropki, ciapki, pindki! Nie ma dowodów na istnienie UFO...” i tak dalej. Od czasów zdjęć ze Zdanów możemy powiedzieć jasno i stanowczo: Oto są najprawdziwsze zdjęcia obiektu latającego nieznanego pochodzenia, który pojawił się 8 stycznia 2006 roku w miejscowości Zdany. Zdjęcia są wyraźne, widać szczegóły obiektu, znamy wszystkie okoliczności wykonania tych zdjęć. A więc – Ladies and Gentlemen – zjawisko UFO jest faktem, a zdjęcia ze Zdanów są dowodem potwierdzających ten fakt! Aby móc tak jasno postawić tę sprawę, potrzebowaliśmy trzech lat ciężkiej pracy. W trzecią rocznicę tego wydarzenia nasza ekipa pojawiła się w Zdanach. Nie mogliśmy ze względu na niskie temperatury (-17 C w nocy) przyjechać naszym świeżo wyremontowanym pojazdem NAUT-MOBILE i spędzić noc na miejscu, ale i tak wykonaliśmy plan w 100%. Podzieliliśmy się na dwa zespoły. Większa część ekipy postanowiła przeprowadzić jeszcze kilka eksperymentów w miejscu obserwacji dokładnie o godzinie zero (czyli o 12.30 ósmego stycznia), a Rafał Nowicki od rana zajmował się weryfikacją naszych najnowszych ustaleń w tej sprawie ze świadkami z Siedlec. Spotkał się m.in. z Andrzejem Woźniakiem, dzisiaj już byłym dziennikarzem Faktu, który po raz kolejny bardzo nam pomógł w ustaleniu przebiegu tzw. grudniowego incydentu z 2005 roku. Aby spotkać się ze wszystkimi świadkami, Rafał Nowicki przyjechał do Siedlec już dzień wcześniej i naprawdę intensywnie pracował.
Mieliśmy dużo szczęścia! Po pierwsze pogoda – na kilkadziesiąt minut przed 12.30 niebo rozjaśniło się i mieliśmy praktycznie takie same warunki, jak owego 8 stycznia 2006 roku. Był siarczysty mróz, bezchmurne niebo i słońce oślepiające wszystkich uczestników naszej ekspedycji. W ciągu ostatnich trzech lat zrobiliśmy kilka sesji „rzucania zlepionymi miskami”, więc tym razem chcieliśmy już tylko sprawdzić kilka szczegółów związanych z tym miejscem w warunkach zimowych. Trochę spóźniona dotarła do Zdanów nasz druga ekipa z Rafałem Nowickim, ale Rafał powitał wszystkich stwierdzeniem „wiem już wszystko!”. Istotnie trzeba przyznać, że podczas tego pobytu w Siedlcach udało mu się odsłonić ostatnie, nieznane karty obu incydentów związanych z pojawieniem się UFO w tym miejscu, a więc z grudnia 2005 i stycznia 2006. Po zakończeniu sesji zdjęciowej pojechaliśmy na naradę do wynajętej w pobliskim hotelu sali konferencyjnej, gdzie Rafał ujawnił nam ostatnie szczegóły swojego prywatnego śledztwa w sprawie Zdanów. Minęły trzy lata. Można powiedzieć, że jest to dużo, choć tak naprawdę... dopiero dzisiaj wiemy, co to znaczy solidnie zdokumentować dane wydarzenie, aby uzyskać całkowitą pewność, że kryje się za nim absolutna prawda. Ale dla takiej historii jak ta ze Zdanów naprawdę było warto! Zobaczcie krótki materiał filmowy, który nagraliśmy na miejscu podczas naszego pobytu w Zdanach 8 stycznia 2009 roku.
<embed id="VideoPlayback" src="http://video.google.pl/googleplayer.swf?docid=-449813511965181833&hl=pl&fs=true" style="width:550px;height:476px" allowFullScreen="true" allowScriptAccess="always" type="application/x-shockwave-flash"> </embed> |